1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – poetka miłości, poetka natury. 15 najpiękniejszych wierszy polskiej Safony

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – poetka miłości, poetka natury. 15 najpiękniejszych wierszy polskiej Safony

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska (Fot. Alamy Limited/BEW Photo)
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska (Fot. Alamy Limited/BEW Photo)
Najbardziej na świecie chciała kochać i być kochaną. Zresztą w pierwszych wierszach, które zaczęła pisać, gdy skończyła siedem lat, prosiła o „cud wzajemnej miłości”. W polskiej świadomości zapisała się jako poetka miłości – nie bez powodu nazywana jest polską Safoną – jednak w równej mierze była poetką natury, a jej twórczość nierozerwalnie związana jest ze światem roślin i zwierząt. Światem, z którego obficie czerpała, dając wyraz najrozmaitszym emocjom w wyjątkowych lirykach, które cytujemy do dziś. Oto 15 najpiękniejszych wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, które przypominamy z okazji rocznicy jej śmierci.

„P. Pawlikowska robi wrażenie, jakby pisała dla zabawy ‒ z lekkomyślnością prawdziwie kobiecą psuje najlepsze zamiary; wszystko sprowadzone do breloczkowych proporcji, filigranowe, kapryśne, powierzchowne, kruche; pisze wiersze do kręcenia
papilotów przy rannej toalecie…” – pisali krytycy o twórczości jednej z najwybitniejszych polskich poetek, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.

O, jak bardzo się mylili… Wkrótce okazało się, że to, co pisane „jakby dla zabawy”, kryje bogactwo obrazów i głęboko emocjonalnie oddziałuje na czytelnika. Cały kunszt Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej tkwi bowiem w tym, że potrafiła umiejętnie uchwycić skomplikowane emocje, nastroje i prawdy o życiu w zaledwie kilku wersach. Nie bez powodu uważana jest za mistrzynię miniatury, formy literackiej, w której autorzy dążą do maksimum treści w minimum słów.

„Wiersze moje jak kwiaty krótki zapach ślą,
jak kwiaty tracą płatki.
Na wielkich, samotnych polach Waterloo
zerwane kwiatki”.

Ten bezgłośny żal poetka zawarła w utworze „Kwiatki z Waterloo”, dobrze zdając sobie sprawę z tego, czym dla czytelników może być jej twórczość ‒ obawiała się, że większość odbiorców potraktuje jej wiersze jak rozrywkę pozbawioną głębi. Prawda zaś jest taka, że poezja Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej jest paraboliczna i trudno ją odczytać bez znajomości biografii poetki, a także wykorzystywanej przez nią symboliki.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – krótka biografia. Najważniejsze informacje z życia poetki

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, a właściwie Maria Janina Teresa Kossak, urodziła się 24 listopada 1891 roku w Krakowie jako córka malarza Wojciecha Kossaka i Marii z Kisielnickich. Wśród najbliższych nazywana była Lilką. Jej starszy brat, Jerzy, poszedł w ślady ojca i także został malarzem, młodsza siostra zaś, znana pod pseudonimem literackim Magdalena Samozwaniec, pisała utwory satyryczne.

Maria nie uczęszczała do szkoły, a edukację pobierała w domu, który był częstym miejscem spotkań osób ze środowiska artystycznego. W Kossakówce, szlacheckim dworku Kossaków, bywali m.in. Henryk Sienkiewicz czy Jan Paderewski. To tu młoda Lilka czytała o Schopenhauerze i Maeterlincu, którzy pozostali nie bez wpływu na jej dalszą twórczość, szczególnie poetycką.

W 1915 roku Maria poślubiła pierwszego męża – oficera armii austriackiej Władysława Bzowskiego. Małżeństwo przetrwało jednak tylko cztery lata (zostało unieważnione w marcu 1919 roku), do czego mógł się przyczynić fakt, że w 1916 roku kobieta poznała Jana Henryka Gwalberta Pawlikowskiego – swojego kolejnego męża. W czerwcu 1919 roku Kossakówna stała się Pawlikowską.

Szczęśliwy czas związku z drugim mężem znalazł odzwierciedlenie w poezji Lilki. W 1922 roku wydała swój pierwszy tomik wierszy, „Niebieskie migdały”, w którym dominowały przeżycia młodej kobiety. Poetka opisała różne odcienie miłości, przedstawiła zakochaną, świadomą swego wdzięku osobę, która upaja się chwilą i cieszy życiem – tak jak ona sama.

W owym czasie bowiem Pawlikowska sporo podróżowała, m.in. do Północnej Afryki, Turcji, Włoch czy Francji, gdzie w 1927 roku przeżyła wielką miłość z lotnikiem i poetą Sarmento de Beires. Jan również nie grzeszył wiernością i wdał się w romans z tancerką Valérie Konchinsky. Małżeństwo Pawlikowskich unieważniono w 1929 roku.

Od 1928 zaś umownie wyróżnia się drugi okres w jej twórczości, w którym dominuje lęk przed mijaniem czasu w typowo kobiecej wersji – lęk przed utratą urody oraz szans na miłość. W jej utworach zaczęła uwypuklać się obsesja śmierci ‒ tej jednostkowej, konkretnej, której aspekt fizyczny przerażał poetkę, jednocześnie zainteresowaną stanem między życiem a śmiercią. W tamtym czasie liryczka szczególnie wykorzystywała motywy głębokiej jedności z przyrodą oraz buddyjskiego pogodzenia się z porządkiem świata. To właśnie wtedy – zdaniem uczonych – stała się prawdziwą poetką natury.

W czerwcu 1931 Maria poślubiła trzeciego i ostatniego mężczyznę jej życia – Stefana Jasnorzewskiego, oficera lotnictwa. Gdy wybuchła II wojna światowa, wyjechali razem do Francji. W tym czasie jej poezja stała się bardziej dramatyczna, co odzwierciedlało osobiste przeżycia kobiety: tęsknotę za rodziną, przyjaciółmi i ojczyzną, niepokój o przyszłość oraz trudności związane z emigracją, które zapisywała w prowadzonym nieregularnie dzienniku. Jak pisał Robert Rient: „Z rozmarzonej poetki zmieniła się w realistkę, która kilkoma słowami, zdaniami potrafiła uderzyć, dotknąć sedna”.

Czytaj więcej: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – niewolnica miłości

Wkrótce zachorowała na raka szyjki macicy, który dawał bardzo szybko przerzuty na kości. Mimo dwukrotnej operacji Maria Pawlikowska-Jasnorzewska zmarła 9 lipca 1945 roku w Manchesterze. Pozostawiła po sobie kilkanaście tomów poezji, dziennik wojenny oraz sztuki dramatyczne, głównie komedie, w których podejmowała takie tematy jak aborcja czy związki pozamałżeńskie.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska „potrafiła z precyzją opisać kwiat od łodygi aż po jego duszę”

Poeci każdej epoki sięgali po naturę jako środek wyrazu, lecz w przypadku Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej poszło to o krok dalej. Fauna i flora stały się wykładnikiem indywidualnego światopoglądu artystki, która wykorzystując odniesienia ze świata przyrody, oddawała swoje najrozmaitsze stany psychiczne.

Poetka była zafascynowana botaniką i zawsze pozostawała blisko ze zwierzętami. Miała nawet ukochane wiewiórki: Florka i Sorka. Swój braterski stosunek do zwierząt przełożyła na język poezji, dzięki czemu łatwiej jej było w sposób metaforyczny dzielić się spostrzeżeniami związanymi z człowiekiem i jego emocjami (za przykłady można podać wiersze „Wybrzeże”, „Ptak” czy „Salamandry”). Najpierw dotyczącymi miłości, później – także starości, straty czy śmierci. To właśnie na wspomnianym wcześniej drugim etapie twórczości Pawlikowską zaczęła interesować ciemna strona natury, która sąsiadowała z motywami czarnej magii i ze sferą brzydoty. Poetkę w szczególności fascynowała monstrualność i obrzydliwość przyrody, co widać w wybieranych przez nią motywach (np. wymiana ptaka ‒ który często pojawiał się w początkowych utworach ‒ na nietoperza).

Jednak jeszcze bliższy niż świat zwierząt był jej świat roślin – motywy florystyczne występują na każdym etapie jej twórczości. Sylwia Stolarczyk, badająca pod tym kątem twórczość Pawlikowskiej, uważa, że właśnie nieuwzględnienie przez krytyków tematyki symboliki roślin sprawiło, że wypowiadali się niepochlebnie o twórczości poetki. „Ogród Pawlikowskiej przez wiele lat był zamknięty, ponieważ nie było interpretacyjnego klucza, aby go otworzyć. Tym kluczem okazał się symbolizm…”. Nie mogli oni zrozumieć jej wierszy, bo to właśnie symbolika otwiera nowe horyzonty interpretacyjne, zwłaszcza że kwiaty nie tylko skrywają informacje o sobie samych, lecz także nawiązują do biografii poetki, która nota bene bardzo dobrze znała symbolikę roślin, funkcjonującą w kulturze europejskiej i światowej, i „potrafiła z precyzją opisać kwiat od łodygi aż po jego duszę”.

Poetka darzyła rośliny prawdziwym szacunkiem, bo czuła z nimi więź; mówiła, że kwiaty i ludzi należą do tej samej rodziny – istot więdnących. Szczególnym upodobaniem darzyła zaś bez, fiołka i różę, które regularnie powracają na karty jej tomików. „Pawlikowska odwołuje się do znanej jej symboliki roślin, często jednak świadomie i celowo przełamuje konwencje danego symbolu, nadając roślinom nowe znaczenie” – pisze Stolarczyk.

Nie bez znaczenia pozostają także na kolory – poetka szczególną uwagę przywiązywała do barwnych plam, nasycenia kolorem czy natężenia światła. Nie ulega wątpliwości, że Maria Pawlikowska-Jasnorzewska postrzegała świat w sposób niezwykle zmysłowy.

Wrażliwa na piękno świata botanicznego i przyjazna zwierzętom Maria Pawlikowska-Jasnorzewska próbowała przelewać swoje uczucia na papier, zamykając je w przeróżnych metaforach i symbolach. Wykreowała wiele ciekawych, nierzucających się w oczy, subtelnie ukrytych poetyckich zagadek, szczególnie zaś upodobała sobie krótkie, skondensowane formy wyrazu, będące doskonałą podstawą do snucia rozważań na temat relacji międzyludzkich. Inspiracji do swojej twórczości przede wszystkim szukała w otaczającym ją świecie, a natura była dla niej niewyczerpanym źródłem tematów. W jej wierszach giną zaś podziały pomiędzy przyrodą ożywioną a nieożywioną, gdyż – jak podkreśla Sylwia Stolarczyk – „W poezji Pawlikowskiej świat ludzi, zwierząt i roślin jest sobie równy w godności”.

Warto mieć to w pamięci, obcując z poezją jednej z najwybitniejszych twórczyń XX wieku. Poniżej przypominamy 15 wyjątkowych wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – bardziej lub mniej nawiązujących do roślinno-zwierzęcego świata – które poruszają czułe struny w sercu.

15 najpiękniejszych wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej

„Róża”

„W tym parku pobladłym bez śmiechów
przy róży rozkwitłej stoję.
Otośmy jedynymi świadkami pilności
ja jej a ona mojej”.

„Barwy”

„Oto jest fiolet – drzewa cień idący żwirem,
fiolet łączący miłość czerwieni z szafirem. –
Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła,
a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.
A we mnie biało, biało, cicho, jednostajnie –
bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię. –
O, jakże się w białości mojej bieli męczę –
chcę barwą być – a któż mnie rozbije na tęczę?”.

„Jaśmin”

„Patrz, już opada jaśmin, który w ręku niosę –
lecz w twych ustach płatki jaśminu
oparte na liściu z karminu
zwyciężą jeszcze wiele wiosen…”.

„Salamandry”

„Dwie piękne salamandry, złote córki ognia,
Usiadły sobie w piecu, jak to czynią co dnia,
I wśród wstążek, języków i liści ognistych
Odczytują płomieniem obrzeżone listy.

Starsza rzekła do młodszej: – Otóż to jest miłość!
O! Gdybyż czuć i kochać z tak straszliwą siłą!
Ach, mieć serce człowiecze! Ogień nie wypowie
Tego złotego żaru, którym płonie człowiek!

[…]

– Tak, prawda. Cudne listy. A czemu są w piecu? –
Spytała młodsza, iskrom nadstawiając pleców”.

„Poduszka z chmielu”

[…]

„Gdzieś to czytałam albo mi się śniło:
Chmiel na bezsenność, a sen – na bezmiłość.
Poduszkę z chmielu, gdy sobie umościsz,
Zaśnij, bo na cóż życie bez miłości…”.

„Kto chce bym go kochała”

„Kto chce, bym go kochała, nie może być nigdy ponury
i musi potrafić mnie unieść na ręku wysoko do góry.

Kto chce, bym go kochała, musi umieć siedzieć na ławce
i przyglądać się bacznie robakom i każdej najmniejszej trawce.

[…]

Musi umieć pieska pogłaskać i mnie musi umieć pieścić,
i śmiać się, i na dnie siebie żyć słodkim snem bez treści,
i nie wiedzieć nic, jak ja nie wiem, i milczeć w rozkosznej ciemności,
i być daleki od dobra i równie daleki od złości”.

„Fiołek to słowik”

„Serdecznym liściem ogrzane
Chcąc miłości aksamit wysłowić –
Skromne fiołki
śpiewają wonności sopranem
W świecie kwiatów
Fiołek – to słowik…”.

„Wybrzeże”

„Meduzy rozrzucone niedbale,
muszle, które piasek grzebie,
i ryba opuszczona przez fale
jak moje serce przez ciebie”.

„Laura i Filon”

„A jawor był szumiący, ponury i siny,
miał dużo, dużo liści, jak drzewo na sztychu.
– Koszyk miły pleciony był z cienkiej wikliny,
maliny w nim różowe śmiały się po cichu…
Filon w zielonym fraczku był jak pasikonik,
Laura miała łzy w oczach i przepaskę modrą,
wśród książkowej, pożółkłej i francuskiej woni
leżała, chudą rękę oparłszy o biodro.
Przyszli w proch się rozsypać (płascy jak kwiat w książce)
pod umówionym, sinym, szumiącym jaworem:
smutny, zielony Filon, Laura w modrej wstążce,
w bladej sukni i w wielkiej kamei z amorem”.

„Miłość (Nie widziałam cię już od miesiąca…)”

„Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza!”.

„Ofelia”

„Ach, długo jeszcze poleżę w szklanej wodzie,
w sieci wodorostów,
zanim nareszcie uwierzę,
że mnie nie kochano, po prostu”.

„Fotografia”

„Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to – to jest bardzo mało…”.

„Miłość (Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie…)”

„Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku…
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku…


Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków…
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku…”.

„Ptak”

„Ptaszek umierający chowa się, ucieka,
by go nie ujrzał nikt w świecie,
jak serce, co się skryło w głąb piersi człowieka,
by, umierając, umrzeć w sekrecie”.

„Wszystko zależy od ciebie”

„W twojej ręce jest świat. W twojej białej ręce.
Gdy zechcesz, będzie jasny, genialny, gorący,
muzyczny, malarski, kwitnący, szumiący…
Nie będzie więcej zimy.
Będzie primavera.
Powiedz mu, niechaj żyje lub niechaj umiera.
Powiedz. Powiedz prędzej”.

Wiersze pochodzą z tomu „Liryki najpiękniejsze”, wyd. Algo. Przy opracowywaniu tekstu korzystałam z książki Sylwii Stolarczyk, „Ogród polskiej Safony. O symbolice roślin w poezji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej”, 2013 [ebook].

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze