Są takie dzieła, które pozostawiają nas w stanie emocjonalnego rozedrgania, splątania i psychicznego dyskomfortu. Obcowanie z nimi – zwłaszcza na żywo, gdy oczami „dotykamy” każde pociągnięcie pędzla na płótnie – potrafi zburzyć nasz wewnętrzny spokój i wywołać chwilową dysocjację. Czujemy, jak grunt usuwa nam się spod nóg, bo dzieło zaprzecza wszystkiemu, co dotychczas myśleliśmy o świecie, otwierając przed nami nową, obcą, niepokojącą perspektywę. To doznanie to wstrząs estetyczny, a obrazy, które zobaczysz poniżej – wywołują emocje nawet w kilka wieków po swoim powstaniu.
Badacze zjawisko wstrząsu estetycznego definiują na kilka sposobów. Może to być reakcja na złamanie przez twórcę dzieła wszelkich dotychczasowych norm – społecznych, estetycznych, moralnych – i zmuszenie odbiorcy do tego, by zderzył się z całkowicie obcym, szokującym i niezrozumiałym dla niego ujęciem tematu. Może też wynikać ze zasypania odbiorcy lawiną doznań estetycznych, których ten nie jest w stanie przetworzyć; z nagromadzenia bodźców i efektów wizualnych, które wprost przytłaczają.
Na koniec jednak zawsze wstrząs prowadzi do tego samego: odbiorca zostaje pozbawiony swojego centrum, wyrwany ze swojego miejsca w świecie, jego „ja” niknie w obliczu tego, co przed chwilą zobaczył. Psychologicznie może to być cenne doświadczenie, choć trudno osiągalne ze względu na powszechne przebodźcowanie i idące za nim stępienie zmysłów oraz utratę estetycznej wrażliwości. Wybraliśmy jednak dzieła, które ze względu na swoją tradycyjną formę – malarską – być może są w stanie poruszyć odbiorcę silniej niż migające obrazki i tiktokowe widea, na które przestaliśmy już reagować. Przy każdym obrazie widnieje informacja, w jakiej galerii można zobaczyć go na żywo.
(Fot. domena publiczna)
Ten barokowy obraz ukazujący z brutalnością i realizmem akt morderstwa, jest głosem kobiety-artystki w epoce, która rzadko dopuszczała kobiety do głosu. Przedstawia biblijną scenę z Księgi Judyty, w której żydowska wdowa Judyta ratuje swój lud, uwodząc asyryjskiego generała Holofernesa, a następnie – gdy ten śpi – obcina mu głowę jego własnym mieczem. Gentileschi wzorowała się na obrazie Caravaggia o tym samym tytule, stosuje też podobną do niego technikę malarską (chiaroscuro), jednak jeden aspekt obrazu jest tutaj odmienny. To wyraz twarzy Judyty, która na obrazie malarki nie odwraca wzroku, nie jest niepewna (jak u Caravaggia) – lecz działa z siłą i determinacją. Ta reinterpretacja to echo własnych doświadczen Gentileschi, która w wieku zaledwie 17 lat padła ofiarą gwałtu ze strony Agostina Tassiego, przyjaciela jej ojca i nauczyciela malarstwa. Sprawa trafiła do sądu, a proces był publiczny i upokarzający (malarka była poddawana badaniom ginekologicznym i torturom, aby wymusić na niej prawdomówność). To doświadczenie znalazło odbicie w twórczości Gentileschi – „Judyta…” stała się nie tylko opowieścią o biblijnej bohaterce, lecz także artystycznym aktem katharsis, transformacją osobistej traumy w triumf sprawiedliwości i siły kobiecej.
Obraz można podziwiać w galerii Uffizi we Florencji.
(Fot. domena publiczna)
Jedno z najbardziej przejmujących i symbolicznie nasyconych dzieł hiszpańskiego baroku. Przedstawia leżącego na ciemnym tle baranka złożonego w ofierze. „Agnus Dei” oznacza po łacinie „Baranek Boży” i jest alegorią Jezusa Chrystusa, ofiary złożonej za grzechy ludzkości. Nogi zwierzęcia są związane, głowa spokojnie oparta na ziemi, oczy zamknięte lub opuszczone. Wydaje się, jakby był pogodzony z losem. Nie ma tu widoku krwi, kompozycja jest oszczędna w wyrazie, unosi się nad nią jakby mistyczna cisza – a jednak poraża swoim ładunkiem emocjonalnym.
Zurbarán namalował ten obraz prawdopodobnie na zamówienie klasztorne – być może kartuzów lub franciszkanów – dla których kontemplacja męki Chrystusa była duchową praktyką. Może to tłumaczyć, dlaczego na współczesnego odbiorcę „Agnus dei” działa w sposób niemal medytacyjny. Cisza tej kompozycji zdaje się wciągać – zmusza do zatrzymania się, do wyciszenia własnych myśli, by móc kontemplować znaczenie cierpienia, ofiary, a także nadziei. Nie ma tu dramatyzmu ani religijnej histerii – jest tylko spokój, który paradoksalnie może głęboko poruszyć.
Obraz znajduje się w Muzeum Prado w Madrycie.
(Fot. domena publiczna)
Ten mroczny, niepokojący obraz Goya namalował pod koniec życia, gdy był już stary, chory, samotny i głęboko rozczarowany ludzkością. Dzieło nie było przeznaczone do publicznego pokazu – było aktem prywatnej ekspresji. Hiszpański malarz ukazuje mitologicznego tytana Saturna, który – zgodnie z mitem – zjadał własne dzieci, obawiając się, że któreś z nich odbierze mu władzę. W interpretacji Goyi Saturn to stary, opętany gniewem, obłąkany szaleniec – z ust cieknie mu krew, krwią ubrudzone są też jego ręce, a ciało ofiary, pozbawione głowy i jednej ręki, nadal jest trzymane w uścisku. Nie ma tu mitologicznej konwencji, nie ma symbolicznego dystansu – to wizja czystego szaleństwa, destrukcji i okrucieństwa. Makabryczne dzieło ewokuje u odbiorcy głęboko zakorzenione lęki przed szaleństwem i destrukcją. Nie ma w nim nadziei ani katharsis. Jest tylko przerażająca prawda o ciemnych zakamarkach ludzkiego umysłu i o świecie, który stracił sens.
Obraz znajduje się w Muzeum Prado w Madrycie.
(Fot. domena publiczna)
Dzieło „L'origine du Monde” było tak skandaliczne, że niemal przez pół wieku od swojego powstania nigdy nie zostało wystawione na widok publiczny. Stało się to dopiero w XX wieku – a i tak obraz wywołał estetyczny wstrząs u publiczności. Przedstawia w realistyczny, niemal fotograficzny sposób nagie kobiece łono, ujęte z bliska – widoczny jest na nim fragment torsu, ud i sromu. Autor dzieła, francuski realista Gustave Coubert, zamanifestował nim swoje podejście do sztuki: w jego twórczości chodziło przede wszystkim o prawdę, o świat takim, jakim jest, bez upiększeń i fałszu. Z jednej strony obraz jest szokujący – poprzez bezpośredniość, brak kontekstu, brak „upiększenia” kobiecego ciała. Z drugiej jednak strony jest fascynująco piękny – kunsztownie namalowany, z dbałością o światłocień, fakturę skóry i naturalność pozy. Coubert chciał sprokować nim do refleksji nad pierwotnością kobiecego ciała, jego rolą jako źródła życia, ale też obiektu pożądania i kontroli. Malarz zdaje się sugerować, że oto tutaj – w akcie kobiecej seksualności – znajduje się rzeczywisty początek świata, nie w mitach, religii czy filozofii. W tym sensie obraz jest nie tylko prowokacją estetyczną, ale i metafizyczną.
Dzieło można oglądać w Musée d’Orsay w Paryżu.
Czytaj także: Najbardziej kontrowersyjne dzieła sztuki. Kiedyś je wyśmiewano, a dziś są warte miliony
(Fot. domena publiczna)
Naga kobieta dosiadająca dzikiego, czarnego konia, który pędzi w nieokreśloną przestrzeń. Ciało kobiety jest bezwładne, rozpuszczone włosy unoszą się w powietrzu, a wyraz twarzy – choć ledwie widoczny – zdradza ekstazę, może omdlenie, może trans? Podkowiński uwiecznił na tym obrazie swoją niespełnioną miłość, zamężną kobietę, która odrzuciła jego uczucia. „Szał uniesień” był swoistą artystyczną sublimacją tej nieodwzajemnionej namiętności – projekcją emocji z pogranicza miłości, furii, rozpaczy i erotycznej ekstazy. Po tym, jak obraz został wystawiony w warszawskiej Zachęcie w marcu 1894 roku, od razu wzbudził sensację. Tłumy gromadziły się, by go zobaczyć. Dzieło wywołało prawdziwy skandal obyczajowy – jego śmiała erotyka, połączenie kobiecej nagości z dziką naturą konia, było interpretowane jako manifestacja seksualnej transgresji, wręcz szaleństwa. Afera wokół „Szału” stała się tak głośna, że po niespełna miesiącu wystawy sam artysta przyszedł do galerii i z nieznanych do końca powodów – być może w akcie desperacji, żalu czy rozczarowania reakcją publiczności – pociął obraz nożem. Wkrótce potem zmarł na gruźlicę, mając zaledwie 28 lat. Obraz zrekonstruowano dopiero wiele lat później, po śmierci artysty.
Obecnie obraz znajduje się w Muzeum Narodowym w Krakowie.
(Fot. domena publiczna)
Gdy Schiele stworzył ten kontrowersyjny akt, miał zaledwie 20 lat – ale już wówczas uchodził za skandalistę. Malarz często pracował z młodymi modelkami, wręcz nastolatkami (jedna z portretowanych przez niego dziewczynek miała 14 lat). W przypadku „Schwarzhaariger Mädchenakt” zarówno wiek modelki, jak i sam sposób jej przedstawienia budzi głęboki dyskomfort. Jej ciało jest jakby wychudzone, zniszczone, pokiereszowane. Staje się przestrzenią dla emocji, które wykraczają poza erotyzm – są tu obecne samotność, bezbronność i smutek. W tym sensie postać nagiej dziewczyny może być metaforą stanu emocjonalnego samego artysty – jego melancholii, tęsknoty albo też lęku przed kobiecością. Schiele za ten i za wiele innych swoich obrazów był oskarżany o niemoralność. Został nawet aresztowany w 1912 roku pod zarzutem deprawacji nieletnich (choć formalnie skazano go tylko za „wystawianie nieobyczajnych rysunków w zasięgu wzroku dzieci”). Dla wielu jego twórczość była pornografią, dla innych – bezprecedensowym poszukiwaniem prawdy o kondycji człowieka.
Obraz przechowywany jest w zbiorach Muzeum Albertina w Wiedniu.
(Fot. domena publiczna)
To typowe dla twórczości Beksińskiego dzieło pełne śmierci, zgrozy i milczącej apokalipsy. Widzimy tutaj zatłoczoną dolinę wypełnioną szkieletami i szczątkami żołnierzy w hełmach, tworzącą przerażający pochód martwych. Ciała wydają się niemal zrośnięte z ciemną, organiczną materią otaczającego krajobrazu, który bardziej przypomina wnętrze zbutwiałego ciała niż jakąkolwiek rzeczywistą przestrzeń. W centrum, ponad horyzontem, przebija się żółta, niemal złota poświata — niejasna, dwuznaczna: czy jest to światło nadziei, czy też widmo zagłady? Obraz nie posiada oficjalnego tytułu, jak większość prac Beksińskiego, ponieważ artysta unikał ich celowo – nie chciał narzucać interpretacji ani wiązać widza konkretnym znaczeniem. Uważał, że obraz powinien „działać jak muzyka” – bez konieczności rozumienia, a jedynie poprzez odczuwanie. Dlatego mimo oczywistych skojarzeń z wojną, zagładą i śmiercią, nie sposób jednoznacznie przypisać tej pracy jednej narracji. Można ją odczytywać jako medytację nad przemijaniem, jako apokaliptyczną wizję cywilizacji pogrążonej w śmierci albo jako osobisty koszmar artysty. Z każdym to mroczne, przejmujące dzieło będzie rezonować inaczej, dlatego ostatecznego znaczenia warto poszukać w sobie.
Obraz znajduje się w kolekcji prywatnej.