Komplement potrafi zdziałać cuda. Buduje więź, dodaje skrzydeł, wspiera w rozwoju, wpływa na poczucie wartości i sprawczości. W książce „Moc szacunku” psychiatra i psychoterapeuta Reinhard Haller podpowiada, jak mówić pochwały, które motywują.
Nie ma chyba osoby, która nie lubi być chwalona. Komplementy mile łechcą nasze ego, choć nie zawsze umiemy je przyjmować. Często im zaprzeczamy, kierowani fałszywą skromnością. Nie zawsze zdajemy też sobie sprawę z tego, że za potrzebą pochwały kryją się zazwyczaj bardziej głębokie kwestie: potrzeba akceptacji, uwagi czy miłości.
Pochwała jest świetnym środkiem motywacji, a do tego nie wymaga wysiłku. Ma niezwykłą moc uskrzydlania. Dodaje wiary we własne siły, buduje zdrowe poczucie wartości i sprawczości, zwłaszcza w przypadku dzieci i młodzieży. A jednocześnie to wobec nich stosowana jest zdecydowanie za rzadko, ustępując miejsca ocenianiu, karceniu czy wytykaniu błędów. A co psychologowie wiedzą o mocy pochwały? Sprawdźmy.
W książce „Moc szacunku. Jak wspierać innych, a zarazem siebie samych” Reinhard Haller pochyla się nad niedocenianą mocą pochwały, która mogłaby stać się dużo skuteczniejszą metodą edukacji niż oceny. Jego zdaniem ma ona olbrzymi wpływ na poczucie własnej wartości i samoświadomości, dużo lepszy niż większość metod, które dziś stosuje system edukacji. „Człowiek jest istotą potrzebującą miłości i pochwały, a pochwałę można porównać do »ożywczej siły«, której jesteśmy przez całe życie spragnieni. Mimo to jest ona tak oszczędnie, rzadko i minimalistycznie stosowana” –pisze autor książki.
Gdyby to zmienić, rezultaty mogłyby nas zaskoczyć. Haller przytacza badania naukowe, które wskazują na wychowawczą siłę pochwały. I tak, naukowczyni Sue Westwood z Uniwersytetu De Montfort w Leicester w Wielkiej Brytanii udowodniła wpływ regularnego chwalenia przez rodziców na dobre samopoczucie psychiczne ich dzieci. W badaniu wzięło udział 38 rodziców dzieci w wieku od dwóch do czterech lat. Maluchy co najmniej pięć razy dziennie pozytywnie komplementowane przez rodziców – były uważniejsze i mniej nadruchliwe niż te, które nie doświadczyły takiego zachowania ze strony mamy i taty.
Jak więc chwalić, by dobrze motywować, budować poczucie wartości i sprawczości? Okazuje się, że liczy się, w jaki sposób to robimy. Badacze jasno podkreślają: pochwała bardziej powinna skupiać się na wysiłku i pracowitości niż faktycznych osiągnięciach. Dowiodła tego amerykańska psycholożka Carol Dweck z Uniwersytetu Stanforda. Badaczka przeprowadziła test zręcznościowy w grupie dzieci. Tym, które osiągnęły wysokie wyniki, powiedziała „Jesteś naprawdę sprytny”. Była to informacja zwrotna dotycząca inteligencji. Drugiej grupie powiedziała: „Naprawdę bardzo się starałeś/starałeś”. Był to komentarz dotyczący wysiłku i mocnych stron. Później poprosiła dzieci, by wybrały kolejny test – łatwiejszy lub trudniejszy. Co się okazało? Dzieci, które pochwalono za inteligencję niemal w większości wybrały łatwiejsze wyzwanie, bojąc się popełnić błąd. Za to te pochwalone za wysiłek aż w 90 proc. poprosiły o trudniejsze zadania. Na tym nie koniec, bo Dweck przygotowała jeszcze do rozwiązania dodatkowy test, który daleko przekraczał możliwości małych respondentów. I znowu, dzieci, które zostały pochwalone za inteligencję, szybko się poddawały, były sfrustrowane i zaczynały wątpić w siebie; te, których wysiłek doceniono – starały się bardziej i szukały różnych możliwości rozwiązania.
Wychwalanie inteligencji przynosi skutek odwrotny od zamierzonego – może dlatego że dzieci nie czują, jakby miały w tym swój udział, bo inteligencja to część ich osobowości, z którą przyszły na świat. Czują za to coraz większą presję, by sprostać ciążącym na nich oczekiwaniom, a tym samym zaczynają unikać zadań, które mogłyby okazać się za trudne. Szybko się poddają, a przez to nie mają szansy uczyć się na błędach. Gdy za to zostaną pochwalone za starania i pracowitość, zyskują kontrolę nad własnym działaniami, co prowadzi je do kolejnych sukcesów, poczucia pewności siebie i przede wszystkim – sprawczości. A to procentuje na resztę życia.
Znając wyniki badań, być może masz teraz ochotę bardziej chwalić swoich bliskich – i słusznie. Ale uwaga – nie warto z tym przesadzać, chwaląc za wszystko i na każdym kroku. W psychologii funkcjonuje zjawisko nazywane paradygmatem Meyera, zgodnie z którym pochwała może mieć odwrotny skutek od zamierzonego. Niemiecki psycholog prof. Wulf-Uwe Meyer odkrył mianowicie, że uczniowie przesadnie chwaleni za rozwiązanie łatwych zadań, czują, że są traktowani jak upośledzeni lub głupi…
Zbyt częste komplementowanie może wręcz doprowadzić do wykształcenia u dziecka osobowości narcystycznej! A nawet jeśli tak się nie stanie, może ono zacząć uzależniać swoją wartość od zewnętrznych pochwał. Bo choć wspierają one dziecięcy rozwój, nie warto jednak z nimi przesadzać, komentując całkiem zwyczajne zachowania, jak odłożenie kubka do zlewu czy niespóźnienie się na lekcje. Pochwały stosowane w nadmiarze mogą usidlić jak narkotyk! Zamiast stać się świetnym motywatorem i źródłem siły psychicznej, będą raczej dawać nieadekwatne poczucie wielkości. Reinhard Haller podkreśla, że dziecko, które jest non stop chwalone za byle co, w końcu uzależnia się od poklasku i podziwu. Nie uczy się traktować samego siebie jako punktu odniesienia, a szuka potwierdzenia na zewnątrz.
Co gorsza, podobnie jak w przypadku uzależnienia od każdego innego narkotyku, z czasem pochwał musi być coraz więcej. Jeśli tak się nie będzie działo, dziecku grozi wręcz coś na kształt kryzysu odstawienia. Zaczyna wątpić we własną wartość, doświadcza silnego lęku przed porażką i wewnętrznej pustki. Wszystko jest więc kwestią umiaru.
W eksperymencie psychologów dziecięcych z uniwersytetów w Amsterdamie i Utrechcie dzieci z niską samooceną podejmowały się trudnych zadań. Dzięki adekwatnej informacji zwrotnej były je w stanie ukończyć, za to przesadne pochwały sprawiały, że całkowicie traciły wiarę we własne siły. Co ciekawe, brak dowodów uznania sprawiał, że łaknęły nadmiarowo pochwał i traktowały je jak emocjonalną pożywkę. Na pewno więc chwalić warto – byle nie przesadnie.
Choć pochwały wspierają dobry rozwój najmłodszych, nie oznacza to, że w dorosłym życiu ich nie potrzebujemy. Przydają się w bliskich relacjach, mając wpływ na budowanie więzi i podtrzymując szacunek do siebie nawzajem, ale także w życiu zawodowym, motywując do lepszych wyników i rozwoju.
Mogą być szalenie skutecznym narzędziem w pracy, z czego wciąż niestety wielu pracodawców nie zdaje sobie sprawy, stawiając raczej na przestarzałą metodę „marchewki i kija”. A tymczasem badania wskazują, że gdy osiągnięcia pracowników są ignorowane, tracą oni motywację do pracy, zmierzając ku wypaleniu zawodowemu. Z kolei ci, którzy są regularnie chwaleni za osiągnięcia, są bardziej zaangażowani i lojalni wobec pracodawcy.
Badanie na Uniwersytecie Technicznym w Monachium wykazało wręcz, że uznanie i chwalenie w kręgu koleżeńskim mają bardziej motywujące działanie niż wypłaty bonusowe i premie za osiągnięcia. Warunek? Pochwały muszą być szczere. Nie ma mowy o czczych pochlebstwach. Ponadto odpowiednio dobrane pochwały wpływają nie tylko na osobę chwaloną. Mogą mieć motywujące działanie również na osoby, które ją słyszą, nawet jeśli nie jest skierowana w ich stronę. W badaniu niemieckich i holenderskich naukowców z 2016 roku 300 studentów podzielono na dwie grupy. W jednej tych, którzy otrzymali najlepsze wyniki, pochwalono. W drugiej – nie. Co ciekawe nie miało to wpływu na wyniki najlepszych studentów w kolejnym roku. Spowodowało jednak, że ci, którzy znajdowali się na drugim miejscu, znacząco poprawili swoje rezultaty. Pochwała wobec kolegów zmotywowała ich do działania.
Choć pochwała ma olbrzymią moc uskrzydlania, to nie zawsze. Kiedy zatem nie?
Gdy nie jest szczera i nie płynie prosto z serca. Jakby za pośrednictwem szóstego zmysłu większość z nas wyczuwa fałsz i ukryte motywy. Autor książki „Moc szacunku” przestrzega zwłaszcza przed popularną metodą dawania informacji zwrotnej na tzw. kanapkę. Chodzi w niej o to, by uwagi krytyczne obudować komplementami, dzięki czemu łatwiej będzie nam przyjąć trudne treści, a dodatkowo wzmocnić pewność siebie. Nic bardziej mylnego! W tej metodzie pochwała, zamiast motywować i uskrzydlać, staje się środkiem wywierania emocjonalnego nacisku i przestaje działać.
Chwalenie nie daje też pożądanego efektu, gdy jest traktowane jako element manipulacji albo tak naprawdę jest oceną; gdy jest wypowiadane protekcjonalnie czy służy do dyskryminacji albo wręcz szantażu. Jeśli jednak pochwała będzie szczera, a do tego będziemy unikać frazesów i dobierzemy ją indywidualnie pod kątem komplementowanej osoby, możemy mieć pewność, że nasze słowa dodadzą jej skrzydeł i pary do działania.