Przecież nic złego się nie dzieje – powtarzasz sobie. Być może niedawno wróciłaś z urlopu. Świętowałaś awans lub urodziny. Albo podźwignęłaś się z poważnego kryzysu. A jednak życie nie cieszy jak dawniej. „Chcesz tylko leżeć. W kokonie. I żeby to minęło”.
Chroniczne zmęczenie, uczucie niepokoju, drażliwość, problemy z pamięcią – efektów przebodźcowania doświadczamy dziś wszyscy. Według badań (przeprowadzonych w ramach kampanii „Zadbaj o to, co masz w środku” dla Answear.com) najczęściej doskwierają nam: dyskomfort po przebywaniu w zatłoczonych, hałaśliwych i oświetlonych sztucznym światłem miejscach (aż 80 procent Polaków) oraz problemy z koncentracją (78 procent), natomiast jednym z najbardziej niepokojących objawów jest spadek długości i jakości snu.
To statystyki z 2024 roku, tymczasem już dwa lata wcześniej „Raport o dobrym samopoczuciu. Praca w domu ’22”, przygotowany przez NFON, donosił, że co czwarty Polak skarży się na technostres. Inny raport – tym razem ZUS-u – w 2023 roku informował, że ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne były przyczyną prawie 34 procent wystawianych zwolnień lekarskich. Nie pomaga w tym fakt, że jesteśmy wprost zawaleni pracą – według danych Eurostatu średni tygodniowy czas, jaki jej poświęcamy, wynosi 40,9 godziny. A to nie tylko polska rzeczywistość. Oxford English Dictionary słowem mijającego roku ogłosił brainrot (zgnilizna mózgu), jak pisze serwis Bussiness Insider, „doskonale oddając stan współczesnego społeczeństwa – zmęczonego, przestymulowanego i zatraconego w nadmiarze treści cyfrowych, które odbierają nam energię potrzebną do regeneracji”. Według WGSN, firmy zajmującej się prognozowaniem trendów, jednym z haseł na rok 2025 będzie „terapeutyczne lenistwo”, jak na przykład – uwaga, kolejne modne słowo – bedrotting (gnicie w łóżku), czas spędzany głównie w pozycji leżącej i poświęcany wyłącznie odpoczynkowi.
Jeśli metafora gnicia do was nie przemawia, być może zrobi to tytuł książki Coreya Keyesa, socjologa i emerytowanego profesora Emory University, prowadzącego wieloletnie badania nad zdrowiem psychicznym: „Wyczerpani. Jak odzyskać radość życia w świecie, który przytłacza”, cieszącej się dużą popularnością w ciągu ostatnich miesięcy. Keyes zaczyna ją od opisu bardzo powszechnego – jak się okazuje – poczucia stagnacji i pustki, które wkrada się zwykle po okresie silnego stresu, żalu lub samotności. Nie trzeba szukać daleko – takim czasem bezsprzecznie była globalna pandemia COVID-19, a jako pierwszy zwrócił na to uwagę w 2021 roku psycholog Adam Grant w artykule opublikowanym w „New York Timesie”, który spowodował lawinę komentarzy i tweetów.
Jak tłumaczy Keyes, poczucie stagnacji i pustki może przypominać depresję, bo w obu przypadkach pojawia się utrata zainteresowania życiem, ale te dwa stany zasadniczo się od siebie różnią. Pierwszy jest czymś w rodzaju uporczywego poczucia beznadziei albo smutku, drugi jest bardziej związany z utratą kontroli nad swoim życiem, niepewnością co do przyszłości i paraliżem w obliczu konieczności podjęcia jakichś decyzji. Jak widać „możesz stracić sens życia i nie mieć objawów depresji” – kwituje Keyes. Poczucie pustki i stagnacji nie jest też wypaleniem, bo to znacznie węższe, bardziej zawodowe zjawisko, choć oba łączy nieprzystawalność zasobów do zadań, jakie przed nami stoją. Kluczowe w zrozumieniu, czym jest ten dziwny stan, którego doświadczamy, wydaje się to, że po prostu o wiele trudniej jest nam odnaleźć radość albo sens w aktywnościach, które do tej pory przynosiły satysfakcję.
Kiedyś poczucie stagnacji i pustki, nazywane acedią, czyli znużeniem duchowym, pełną niepokoju nudą – było ósmym grzechem śmiertelnym (usunięto ją z tej listy w VI wieku, prawdopodobnie zaliczając do kategorii lenistwa). Wspomina o tym choćby Małgorzata Halber w książce „Hałas” poświęconej przebodźcowaniu. Acedia to, jak pisze, „odrętwienie, w którym nie jesteś w stanie nic. [...] Chcesz tylko leżeć. W kokonie. Żeby było ciemno. Żeby to minęło. To zamarcie, żeby wytrwać. Zamrożenie”. I dodaje: „To nie jest lenistwo. To reakcja na nadmiar. Na nadwyrężenie. Na ilość momentów lęku i dezorientację”.
A jednak – zdaniem Coreya Keyesa – możliwe jest pokonanie drogi od pustki do rozkwitu, czyli stanu dobrego zdrowia psychicznego. Wystarczy nie zapominać o „pięciu witaminach”.
Podążaj za swoją ciekawością – radzi, ciągle ucz się czegoś nowego. Buduj ciepłe i oparte na zaufaniu relacje. Zbliżaj się do tego, co uświęcone, boskie i nieskończone – czyli dbaj o pierwiastek duchowy. Wyznaczaj sobie cele i żyj nimi. Ale też: baw się…
Rzadko piszemy o zabawie. Za rzadko. A przecież ma ogromne znaczenie choćby dla rozwoju dziecka. Ale i w dorosłym życiu odgrywa ważną rolę: zmniejsza ego, obniża poziom stresu i poprawia samopoczucie. Psychiatra Stuart Brown twierdzi, że niedobór zabawy w ciągu pierwszych 10 lat naszego życia ma związek między innymi z częściej występującą później depresją, ale też agresją, impulsywnością, nieelastycznym myśleniem, dysregulacją emocjonalną i brakiem znaczących relacji. Najlepsza jest ta spontaniczna, ale właściwie jako zabawa liczy się każda samodzielna aktywność, w której czerpiemy przyjemność z procesu, a nie z efektu. Jeśli dzieje się według jakichś reguł (jak choćby sport), to powinna pozostawiać przestrzeń dla kreatywności.
Pewnie wielu z was przychodzi teraz na myśl nudna powtarzalność zabaw z dzieckiem lub młodym szczeniakiem, upartych, by odbywać je zawsze według tego samego scenariusza. Nie, zupełnie nie o to chodzi. Wręcz o coś dokładnie odwrotnego. „Za każdym razem, jak koszę trawnik, wyobrażam sobie w myślach nowy wzór, który chcę narysować, i tym sposobem mój obowiązek koszenia trawy staje się formą zabawy” – podaje jako przykład Corey Keyes. Twierdzi, że dokładając element zabawy do codziennych czynności, zyskujemy na tym podwójnie – wykonujemy je z większą przyjemnością i wydaje się, że idą nam o wiele szybciej.
Keyes zauważa, że zbyt często utożsamiamy zabawę ze sprawnością fizyczną, a potem tak jesteśmy zestresowani harmonogramem ćwiczeń, że coś, co miało dawać nam fun, okazuje się kolejną rzeczą do zrobienia. A przecież w zabawie nie ma znaczenia, czy dobiegniesz do mety, osiągniesz dobry wynik czy wygrasz. „Być może w ostatecznym rozrachunku jest najbardziej samolubną spośród wszystkich witamin rozkwitu. I być może dlatego tak trudno nam ją zażywać” – konstatuje Keyes.
„Ludzie nie powinni chodzić do pracy” – zaczyna swoją książkę Małgorzata Halber. I podaje wiele bardzo słusznych powodów. Bo praca ich męczy i sprawia, że tracą życie. Bo robią się szarzy i spopielali. Bo kiedy z niej wychodzą, to nie mają już siły patrzeć na świat ani czasu na to, by zastanawiać się nad mnóstwem ważnych rzeczy (choćby nad tym, że „Ministerstwo Klimatu” brzmi jak źle wymyślona nazwa klubu) albo by pójść nad rzekę. Corey Keyes dodaje, że współczesna kultura pracy może pozbawić człowieka nawet całej radości z bycia profesorem. I proponuje traktować zabawę właśnie jako formę oporu. Metodę ochrony naszego zdrowia psychicznego w świecie nastawionym na osiąganie i bycie użytecznym. Nasze najbardziej radykalne oprogramowanie.
Owszem, są wśród nas szczęściarze, których praca czasem jest zabawą, mowa tu choćby o zawodach artystycznych, jak pisanie książek, sztuk czy scenariuszy, kręcenie filmów lub granie w nich albo zajmowanie się muzyką. Być może podczas swoich najlepszych dni czegoś podobnego doświadczają architekci, projektanci, sportowcy czy nauczyciele, jednak dla większości ludzi zabawa w dorosłym życiu zamienia się w wypoczynek. I to też jest OK. Prawdziwy wypoczynek zakłada bowiem, że wszystko, co podczas niego robimy, dzieje się dobrowolnie i dla przyjemności. A to już wprowadza element zabawy. To może być przeczytanie książki, namalowanie obrazu, zrobienie na drutach szalika czy odbycie górskiej wędrówki. Pewną nowością, ale i problemem, jest popularność bardziej biernych form wypoczynku, podczas których raczej go „konsumujemy”, niż aktywnie tworzymy. A to już nie liczy się jako zabawa.
Kiedy cały dzień spędzamy w pozycji siedzącej – najpierw w biurze, potem w samochodzie, którym wracamy do domu i wreszcie w fotelu, gdzie oddajemy się relaksowi w postaci binge watching kolejnego sezonu serialu – nie odczuwamy takiej samej satysfakcji jak podczas aktywnego wypoczynku.
Dlatego – radzi Keyes – jeśli czujesz, że zabawa, taka jak w dzieciństwie, nie jest już dla ciebie dostępna w dorosłości, postaraj się chociaż: wybierać aktywny wypoczynek zamiast biernego, zbierać doświadczenia zamiast rzeczy, podążać za zachwytem, sprawiać sobie więcej frajdy i jak najczęściej się śmiać. Tylko tyle i aż tyle.