Świat bez wątpienia byłby o wiele piękniejszy, gdybyśmy częściej okazywali sobie uprzejmość, empatię i troskę. Ale bycie miłym za wszelką cenę? To już zupełnie inna historia. Jeśli łapiesz się na tym, że częściej zaspokajasz cudze potrzeby niż własne, boisz się mówić „nie” i łakniesz aprobaty jak latte na owsianym po ciężkim dniu pracy – najprawdopodobniej jesteś people pleaserem, czyli osobą z silną potrzebą bycia lubianą.
People pleaser – po polsku „zadowalacz” – to osoba, która stawia potrzeby innych ponad własne, często kosztem swojego komfortu. Słowem: zrobi wszystko, by inni byli zadowoleni, nawet jeśli ona sama będzie przez to nieszczęśliwa. Cel jest jeden – potrzeba bycia lubianym i akceptowanym przez otoczenie, a przy okazji uniknięcie odrzucenia i konfliktów.
Skąd się to bierze? Najczęściej z dzieciństwa. Może byłaś tą „grzeczną dziewczynką”, która non stop słyszała: „To nie wypada”, „Nie bądź egoistką”, „Najpierw pomyśl o innych”. Albo dorastałaś w domu, gdzie aprobata zależała od spełniania cudzych oczekiwań. W takich sytuacjach dziecko zaczyna tłumić własne potrzeby i stawiać uczucia innych na pierwszym miejscu – potem zaś może przenieść ten model postępowania w dorosłość.
Ponadto z silną potrzebą bycia lubianym często idzie w parze niskie poczucie wartości i przekonanie, że „moje potrzeby są mniej ważne”. Przekraczasz więc własne granice i skupiasz się na spełnianiu oczekiwań innych, bo na pewno wtedy zaczną cię lubić. Bo wtedy – może, może – poczujesz się wystarczająca.
Dobra wiadomość? Ten schemat da się przełamać. Ale najpierw trzeba go zauważyć.
Czytaj także: People pleaser, czyli presja zadowalania innych – jak się z nią uporać? Pytamy Katarzynę Miller
Koleżanka prosi cię o pomoc przy przeprowadzce, szef dorzuca dodatkowe zadania „na już”, a ty – mimo że masz plany na wieczór, które uwzględniają piżamę i wciągającą książkę – mówisz potulnie „Jasne, nie ma problemu”. Brzmi znajomo?
People pleaserzy często nie potrafią powiedzieć „nie”, nawet gdy prośby innych są dla nich niekomfortowe. Boją się bowiem, że ich odmowa zostanie odebrana jako przejaw egoizmu lub lenistwa albo – co gorsza – że w ten sposób kogoś rozczarują. Wolą więc zagryźć zęby i się poświęcić: zgadzają się na dodatkowe obowiązki, pomagają mimo zmęczenia, a ich własne potrzeby schodzą na dalszy plan. Problem w tym, że robienie tego notorycznie to szybka droga do wypalenia i frustracji.
Podoba ci się najnowszy serial Netflixa i już chcesz się podzielić zachwytami z koleżankami z pracy, ale słyszysz, jak mówią, że jest przereklamowany i nagle z twoich ust się wydobywa: „To prawda – dawno nie oglądałam nic tak nudnego”. Inny przykład: planujecie iść grupą do restauracji, która ci nie pasuje, ale nic nie mówisz, żeby „nie robić kłopotu”. Znasz to? Albo zmieniasz zdanie, by pasować do reszty, albo przemilczasz, co naprawdę myślisz i czujesz, bo nie chcesz nikogo urazić lub – nie daj Boże – wywołać kłótnię.
Zadowalacze często idą na kompromisy – nawet jeśli nikt ich o to nie prosi. Tłumią swoje potrzeby i emocje, byle tylko nie narazić się na krytykę, nie ryzykować konfliktu czy utraty sympatii. Myślisz: „Jeśli będę się zgadzać, wszyscy będą mnie lubić”. Tylko że nieautentyczność w dłuższej perspektywie męczy. I odbiera ci głos.
Za to, że ktoś na ciebie wpadł. Za to, że masz inne zdanie (o ile w ogóle się odważysz je wypowiedzieć). Za to, że jesteś zmęczona, że masz gorszy dzień, że czegoś nie wiesz albo potrzebujesz pomocy. Nadmierne przepraszanie to jeden z najczęstszych mechanizmów obronnych people pleaserów – sposób na to, by złagodzić ewentualne napięcie lub konflikt, zanim jeszcze do niego dojdzie.
Z czasem „przepraszam” przestaje być wyrazem empatii, a staje się psychicznym plasterkiem, który próbujesz przykleić na każdą – nawet wyimaginowaną – rysę w relacjach. Problem w tym, że jeśli za wszystko przepraszasz, to w końcu sama zaczynasz wierzyć, że jest to twoją winą. A to już nie jest pokora – to sygnał, że gdzieś po drodze zgubiłaś swoje granice.
Nie możesz zasnąć, bo myślisz, czy koleżanka z pracy nie odebrała źle twojego żartu. Albo czy nie sprawiłaś szefowej przykrości, jak powiedziałaś, że nie możesz zostać po godzinach. No i czy na pewno mama się nie pogniewa, że nie pójdziesz z nią w weekend na zakupy, bo już masz plany… Przykłady można mnożyć i mnożyć.
People pleasing często idzie w parze z overthinkingiem – nadmiernym analizowaniem, czy na pewno wszystko było okej, czy nikogo nie uraziłaś, czy wszyscy są zadowoleni. Bo przecież chcesz być miła, wyrozumiała, pomocna… Tylko że w tej całej analizie łatwo zgubić siebie. A prawda jest taka, że możesz być najbardziej uprzejmą osobą na świecie, a i tak ktoś kiedyś poczuje się zawiedziony. Takie jest życie.
Jeśli ktoś cię pochwali – czujesz się wartościowa. Jeśli ktoś cię skrytykuje – wszystko się w tobie kurczy. Potrzeba zewnętrznej walidacji to znak, że twoje poczucie wartości nie wynika z tego, kim jesteś, ale z tego, jak jesteś odbierana. People pleaserzy często uzależniają swoje samopoczucie od zewnętrznej aprobaty i boją się odrzucenia.
Tyle że życie to nie konkurs na sympatię publiczności, a ty nie jesteś produktem do oceniania, tylko człowiekiem, który ma prawo być sobą – nawet jeśli nie wszystkim się to spodoba.
Czytaj także: „Co oni o mnie pomyślą?!”, czyli jak nie zamartwiać się za bardzo opiniami innych
Skoro już masz pewność, że jesteś people pleaserem – pora zacząć działać. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić – wiadomo. Ale to nie znaczy, że się nie da. Zmiana schematów, które masz wgrane od lat, to proces: wymaga czasu, zaangażowania i nierzadko pomocy terapeuty. Ale są też drobne kroki, które możesz zacząć robić już dziś. Oto kilka z nich:
- Ćwicz odmawianie. Gdy nie masz ochoty czegoś zrobić, powiedz np. „Dziś nie mogę, mam inne plany”. Nie tłumacz się za dużo.
- Zadawaj sobie pytanie: „Czego JA chcę?”, zanim zapytasz, czego oczekują inni. Naucz się słuchać własnych potrzeb i traktować je poważnie.
- Pracuj nad samooceną. Zacznij doceniać siebie niezależnie od zdania innych i przypominaj sobie, że twoja wartość nie zależy od tego, czy wszyscy cię lubią.
- Zwracaj uwagę na swoje myśli. Zamień automatyczne: „Muszę to zrobić, bo inaczej mnie nie polubią” na świadome: „Nie jestem odpowiedzialna za emocje innych”.
- Daj sobie prawo do błędów. Nie musisz być idealna – ba, to wręcz niemożliwe. Pozwól sobie na to, by czasem się pomylić lub kogoś rozczarować – to naturalna część życia i relacji.
A jeśli chcesz pogłębić temat, koniecznie zajrzyj do naszego artykułu: Masz dość zadowalania innych swoim kosztem? 5 wskazówek, jak przestać być people pleaserem