Po każdym rozstaniu daj sobie czas na smutek i ważne refleksje, wyciągnij wnioski, przyjrzyj się sobie i odpowiedz sobie na pytania: Czego się nauczyłam? Czego się dowiedziałam o sobie i co zamierzam z tą wiedzą zrobić?
Fragment książki „Samotność kobiet”, Maria Rotkiel, wyd. Luna
Są rozstania, które są absolutnie konieczne, żeby chronić siebie, swoją godność, a często życie i zdrowie. To rozstania z przemocowymi osobami, które manipulują, uzależniają od siebie i swoich problemów, są toksyczne i nas wykorzystują. Dlatego kontakt ze sobą, rozmowa i samoświadomość są tak ważne. To Ty musisz sobie powiedzieć: „Ratuj się!” Tak samo, jak masz sobie mówić i wierzyć w to, czuć to i tego bronić, jeśli jest taka konieczność:
– Zasługuję na szacunek!
– Zasługuję na szczęście!
– Zasługuję na miłość!
Jeśli w to nie wierzysz, jeśli nie mówisz tego sobie i nie egzekwujesz od innych, to jesteś łatwą ofiarą dla osób przemocowych! Nie, nie mówię, że to Twoja wina. Posłuchaj uważnie i nie denerwuj się. Mówię, że łatwo Cię namierzyć…
Niewiele mnie po tylu latach pracy dziwi, ale niezmiennie zaskakuje, jak sprytnie, jak szybko osoby przemocowe „wynajdują” swoje ofiary. Jakby miały jakiś dodatkowy zmysł, którym wyczuwają tych delikatniejszych, wrażliwszych, mniej asertywnych i nastawionych zamiast na siebie, to na drugiego człowieka. Jak oni to robią, że tak szybko wyczuwają tę dobroć, naiwność, otwartość i chęć zaopiekowania się kimś?
Z przemocowej relacji, jeśli jesteś w nią uwikłana, potwornie trudno się wydostać. Jest to PRAWDZIWY POTWÓR! To nie fantazja, nie wyobrażenie, ale to Twoja trudna rzeczywistość, w której ktoś Cię krzywdzi. Dlatego rozmawiaj ze sobą, daj sobie pełne przyzwolenie na trudne emocje, zezłość się, tupnij nogą i broń się. Tak, wiem, przemocowiec manipuluje, będzie próbował wmówić Ci, że to Twoja wina, że to TY masz problem. Tak, masz, i to jego zachowanie jest problemem, którego on nie potrafi rozwiązać, więc Twoją jedyną słuszną decyzją jest rozstanie!
Przemocą jest krzyk.
Przemocą jest uzależnianie kogoś od siebie.
Przemocą jest umniejszanie czyjejś wartości i godności.
Przemocą jest ograniczanie czyjegoś rozwoju i wolności.
Przemocą jest bierne patrzenie, gdy ktoś cierpi i nie daje wsparcia.
Przemoc ma różne oblicza. Czasem ukrywa się pod maską ironii, czasem udaje niezależność, a czasem troskę.
„Wiem lepiej, czego potrzebujesz”.
„To ja będę podejmował decyzje, bo ja zarabiam”.
„Twoje zdanie się nie liczy”.
„Weź się w garść i przestań nad sobą użalać”.
Jeśli ktoś tak mówi do Ciebie w relacji, to powinna zapalić Ci się czerwona lampka, a raczej powinna zawyć syrena alarmowa!
Pamiętam towarzyszenie kobietom w kryzysie rozstania, które było naszą długą i trudną wspólną drogą. Drogą, podczas której musiałam dużo wysiłku włożyć w to, aby nie poganiać, nie narzucać własnego tempa. A tak mnie korciło, gdy słyszałam:
– Mój parter to dobry człowiek, jest miły, na pewno byś go polubiła…
– Skąd ta pewność?
– Jest czarujący przy pierwszym poznaniu, jest przystojny i grzeczny. Dba o dobre wrażenie i stara się, aby inni go lubili.
– A ty go lubisz?
– Dobre pytanie… Kiedy się poznaliśmy, byłam oczarowana. On tak działa na ludzi: przystojny, elokwentny, kulturalny, nie jest aroganckim gburem, jest po prostu miły.
– I co się zmieniło, nie jest już miły?
– Jest. Chociaż w domu, jak jesteśmy sami, bez znajomych, to potrafi być złośliwy, nieprzyjemny albo tak patrzy, jakby miał mnie dość.
– A ma ciebie dość?
– Ma.
– Dlaczego?
– Bo go męczę.
– Czym go męczysz?
– Wymagam od niego.
– Czego wymagasz?
– Zaangażowania, współuczestniczenia w domowym, rodzinnym życiu tak na co dzień. Wymagam dzielenia się obowiązkami i odpowiedzialnością.
– To nie są wymagania, a partnerstwo. Rozmawialiście o tym, rozmawialiście o wspólnym życiu, o zasadach i wartościach, o tym, jak wyobrażacie sobie waszą codzienność?
– Nie i to był błąd.
– Bardzo wiele par go popełnia. Nie rozmawiają o tym, jakie mają wyobrażenia i oczekiwania co do wspólnej, zwykłej codzienności. Ale na szczęście część z nich się dociera, to znaczy na drodze kompromisu, czasem po kłótniach klaruje się względna równowaga. Jak to było u was?
– No nie wyklarowała się, bo się nie dotarliśmy. W słowie „tarcie”, które zawiera „dotarcie”, jest wskazówka. Trzeba rozmawiać, spierać się na argumenty, szukać rozwiązań, starać się i słuchać drugiej osoby. A my nie rozmawiamy.
– Jak długo jesteście razem?
– Ponad dziesięć lat.
– A od kiedy nie rozmawiacie?
– Praktycznie od początku. Najpierw było super. Świetny seks, miło spędzany czas, rozmowy trochę o niczym, trochę o tym, że nam dobrze. O przyszłości nic. Dopiero teraz widzę, że on nie lubi planów, żyje z dnia na dzień, nie lubi ciężkich tematów, lubi, jak jest miło.
– Ale żeby było miło, to trzeba tę rzeczywistość urządzić, posprzątać dosłownie i w przenośni, zorganizować, podjąć decyzje i tak dalej. Kto to robi?
– Ja.
– Jak się z tym czujesz?
– Czuję się potwornie zmęczona, rozczarowana i zła.
– Na kogo? Czy on ustalił z tobą coś, z czego się nie wywiązał, obiecał i nie dotrzymał obietnicy?
– Nie, ale nie włączył się we wspólne życie.
– Czy planował je z tobą? Jeśli to ty podejmujesz decyzje, to czy są tym, czego on chce?
– Dobre pytanie. Nie wiem, ale raczej nie. Jak go zapytałam, kredytu, to powiedział, że to ja chciałam takiego drogiego mieszkania. Tak samo z wakacjami i większością wydatków. Jak zapytałam, co jest ważniejsze: rodzina czy praca, to powiedział, że praca. –Od początku ty decydowałaś, a on skupiał się na swojej pracy?
– Tak.
– Ty masz inne wartości, inne potrzeby niż on?
– Zdecydowanie. Dla mnie najważniejsza jest rodzina i zapewnienie jej wygody, bezpieczeństwa i przyjemnego życia. On pracuje dla siebie i swojej kariery, ja po to, żeby zarobić na rodzinę. Jesteśmy zupełnie różni i tak było od początku.
– Czy możesz to zaakceptować i przestać wymagać od niego tego, czego on ani nie ma, ani mieć nie chce, więc nie da?
– Bardzo mnie to denerwuje i jestem tym bardzo zmęczona. Chyba nie potrafi ę tak sama o wszystko się troszczyć, martwić. Potrzebuję partnera.
– Mówisz mu o tym, co czujesz i czego potrzebujesz?
– Tak, ale on wtedy nic nie mówi, tylko patrzy na mnie tak, jakbym go obrzydzała. To mnie potwornie frustruje. Zero konstruktywnej reakcji.
– Jak myślisz, dlaczego?
– Bo on uważa, że jest, jaki jest, i to jest OK. Niczego mi nie obiecywał, więc o co mi chodzi. Nie chce się zmienić, nie widzi potrzeby zmiany, a ja tak.
– Nie jesteś szczęśliwa. Potrzebujesz innego modelu związku, osoby o innych wartościach i sposobie bycia, a twój partner mówi wprost i uczciwie, że nie ma ochoty na zmianę czegokolwiek. Co w takim razie ma się zmienić, żebyś nie była sfrustrowana?
– Albo on przyjmie moje uwagi, albo się pożegnamy.
– Dasz radę to zaakceptować?
– Od dziesięciu lat próbuję i marnie mi to idzie, jestem coraz bardziej zła.
– Mówiłaś mu o tym, że myślisz o rozstaniu?
– Tak, ale on tylko słucha i na mnie patrzy. On nie zrobi pierwszego kroku. Jest mu wygodnie, ma wygodne życie. Koncentruje się na pracy i poświęca głównie swojej karierze. Wraca do domu późnymi wieczorami, jak cała rodzina już śpi. Ja ogarniam rzeczywistość, rachunki, dzieci i te tysiące codziennych rodzinnych spraw. On się nie musi o nic martwić, wie, że wszystko jest dopilnowane, zaopiekowane. A ja jestem coraz bardziej samotna i sfrustrowana.
– Godzisz się na to, tak?
– W pewnym sensie. Nie lubię kłótni, awantur.
– Rozumiem, ale jeśli nie chcesz tak dłużej żyć, bo jest to niesprawiedliwe i frustrujące, a druga osoba nie chce niczego zmieniać, to pozostaje podjąć jedną decyzję.
– Będę musiała pogodzić się z tym, że go nie zmieniłam, i z tym, że to moja odpowiedzialność.
– Człowiek zmieni się tylko wtedy, gdy sam tego chce, więc odpuść.
– Teraz to wiem, ale to ja będę musiała podjąć tę decyzję.
– Tak, to twoje życie i twoja decyzja, podjęta adekwatnie do okoliczności, a te to tak samo jego odpowiedzialność, jak i twoja. To on „jest, jaki jest” i nie widzi potrzeby zmiany. Ty reagujesz na to, jak wygląda wasze wspólne życie, na które on ma wpływ, a raczej chce mieć jak najmniejszy, z tego co mówisz. Masz wybór i to jest bardzo ważne. Możesz dalej tak żyć albo się pożegnać, zdecyduj sama, nikt za ciebie tej decyzji nie podejmie”. Boimy się decyzji, bo musimy brać za nie odpowiedzialność. Jednak to dobrze, że możemy być odpowiedzialne za to, w którą stronę i z kim chcemy iść.
Twoje życie to Twój wybór! Droga, którą idziesz to Twój wybór i nawet jeśli doświadczasz straty, to jest nim sposób, w jaki jej doświadczasz i jak przechodzisz przez żałobę. Rozstanie jest Twoim wyborem i już!
Pozwól mu odejść. Jeśli pozwolisz komuś odejść, to jest to Twój wybór! Jeśli ktoś Cię krzywdzi, Ty odejdź i zadecyduj o sobie, to Twój wybór! Ty odejdź, jeśli nie jesteś szczęśliwa, wybierz swoje szczęście i niech to będzie Twój wybór i na Twoich zasadach! Ty odejdź, jeśli idziecie w różnych kierunkach, wybierz swoją drogę i swój kierunek, swoje cele i idź dumnie przed siebie, bo to Twój wybór! Ty odejdź, jeśli chcesz otworzyć się na zmianę, której nie chce druga osoba, dokonaj wyboru! Wybierz, bo możesz dokonać wyboru.
Rozstania są trudne, szczególnie wtedy, gdy są takie niejednoznaczne. Gdy uczucie więdnie, a dwoje fajnych i kiedyś bliskich sobie ludzi po prostu się ze sobą męczy. Wysłucha łam wiele takich historii i wielu dylematów: „On nie jest taki zły, po prostu nie ma już między nami uczucia”, i wtedy pada pytanie: „I co ja mam robić? Rozstać się? A może coś się zmieni?”.
Moja Droga, nasze życie to nasza odpowiedzialność i nasze decyzje. Nikt nie powinien za Ciebie ich podejmować! Rozmawiaj, zadawaj pytania, słuchaj swoich emocji, rozmawiaj z osobami, które potrafi ą słuchać i zadawać pytania, szukaj odpowiedzi i zrozumienia i podejmuj decyzje! Wybieraj i decyduj w zgodzie ze sobą! Żegnaj się z tymi, z którymi przyszedł czas na pożegnanie, i otwieraj się na nowe doświadczenia i relacje; dbaj o to, co cenne, i ucz się odpuszczać, gdy nie masz już siły i zgody na co, co trudne.