Kobieta kobiecie wilkiem? Zbyt często odczuwamy na własnej skórze prawdziwość tej diagnozy. Możemy codziennie słyszeć peany na cześć kobiecej solidarności i przyjaźni, by na koniec dnia zostać boleśnie ugodzoną przez bliską nam koleżankę, współpracowniczkę czy siostrę. I to w białych rękawiczkach, z chirurgiczną precyzją, tak, by nie zostawić śladu („No co ty, ja tylko żartowałam!”, „Chyba jesteś przewrażliwiona”). Przyglądamy się najczęściej spotykanym mechanizmom dewaluacji, które stosują kobiety w stosunku do kobiet i podpowiadamy, jak na nie reagować.
To było wiele lat temu, moja pierwsza praca. Blisko współpracowałam ze starszą koleżanką, która wprowadzała mnie w tajniki zawodu redaktorki. Pewnego dnia przyszłam do biura w zamszowej tunice (proszę nie oceniać – to był 2016 rok) przeplecionej skórzanym paskiem. Zdobycz zakupiona z uciułanych pieniędzy studentki zarabiającej dwa i pół tysiąca netto umowie zleceniu. Czułam się świetnie. Dopóki nie usłyszałam za plecami cichego chichotu. „Haha. Wyglądasz jak Piotruś Pan!” – wypaliła jakaś kobieta na głos. To była moja koleżanka z redakcji.
Kolejny rok, ta sama firma. Awansowałam. Dostałam umowę o pracę. Byłam z siebie dumna. Humor psuły mi jedynie zbliżające się urodziny – dwudzieste piąte. Symboliczna granica, za którą kończy się beztroski żywot studentki i zaczyna się prawdziwa dorosłość. W pracy musiałam zwierzyć się koleżankom ze swoich rozterek.
– A ile ty właściwie kończysz lat? – zapytała jedna.
– A jak sądzisz? – odparłam.
– Nie wiem... trzydzieści?
Może i wyglądałam jak Piotruś Pan. Może i wyglądałam na trzydzieści lat (choć nigdy wcześniej ani nigdy potem nikt nie ocenił mnie na więcej, niż mam). Ale dlaczego kobiety, z którymi miałam codzienny, serdeczny kontakt, postanowiły tak bezpardonowo mi o tym powiedzieć?
Przez wiele lat wmawiałam sobie, że nadinterpretuję te sytuacje. Na pewno one nie miały nic złego na myśli – może to były takie żarty? Ale im jestem starsza, tym wyraźniej widzę, że nie warto na siłę szukać usprawiedliwień dla zwykłej złośliwości. Złośliwości ukrytej pod płaszczykiem niewinnego prztyczka, żartu czy opinii, o którą nikt nie pytał.
Wiele kobiet wyspecjalizowało się w tej sztuce. Na poziomie mistrzowskim opanowały technikę kąsania się wzajemnie tak, by nie było śladu. Ale przecież wszystkie wiemy, jak piecze i boli takie ukąszenie. A do tego niszczy wzajemne zaufanie, napędza między nami konkurencję, rodzi zazdrość, pogardę i wrogość.
Po latach słuchania podobnych historii chciałabym powiedzieć tylko jedno: złośliwe ataki na drugą kobietę nie czynią cię ani lepszą, ani mądrzejszą, ani silniejszą. Wprost przeciwnie: obnażają twoją słabość. Pokazują brak klasy, małostkowość, zawistność i zdradzają brak pewności siebie. Moment, w którym bez powodu postanawiasz zaatakować personalnie drugą kobietę, mówiąc jej coś przykrego, to znak, że czujesz się przy niej mała i mniej wartościowa. Musisz ją ugodzić i osłabić, aby poczuć się lepsza. A przecież chodzi chyba o to, abyśmy były silne dzięki swoim osobistym atrybutom: talentom, umiejętnościom i wiedzy. Nie silne słabością drugiej kobiety, prawda?
Chcesz uchodzić za kobietę z klasą i zdrowym poczuciem własnej wartości? Nigdy nie powtarzaj koleżance uwag z listy poniżej. Ten repertuar zawoalowanych złośliwości zdradza, że czujesz się przy niej niepewna i uwierają cię jej sukcesy. A jeśli sama nagminnie słyszysz podobne stwierdzenia – to znak, że ktoś z twojego otoczenia po cichu próbuje cię dewaluować. Nie marnuj czasu na kontakty z taką osobą.
Nie ma to jak „wspierająca” koleżanka, która na widok twojej zmysłowej sukienki, nowej fryzury czy nowego partnera u boku wypomina ci wiek. Pod tym względem kobiety rozliczają się nawzajem bardzo skwapliwie. Gdy w swoim życiu wprowadzisz jakąś zmianę, która nie pasuje do tradycyjnego wizerunku statecznej matki Polki, zaraz znajdzie się „życzliwa” znajoma, która odpowiednio cię podsumuje.
Rada? Ignoruj komentarze kobiet o mentalności pani Dulskiej, które same mają zbyt mało odwagi, by łamać schematy i korzystać z życia. Ich kąśliwe uwagi to najczęściej wyraz zazdrości, że nie są na twoim miejscu. Kobieta z klasą, która nie ma kompleksów, będzie cię dopingować i życzyć ci dobrze – i takimi osobami warto się otaczać.
Ten tekst jest jedną z największych obelg, jaką kobieta może usłyszeć od drugiej. Dlaczego? Bo unieważnia wszystkie nasze dokonania, talenty i ciężką pracę, które przełożyły się na nasz sukces. Zazdrosna przyjaciółka woli udawać, że wcale nie zapracowałyśmy sobie na naszą pozycję, lecz po prostu jesteśmy ładne - i tylko dzięki temu zaszłyśmy dalej od niej. Tak zyskuje wygodne usprawiedliwienie dla własnych braków.
Powiedzieć, że to niesprawiedliwa ocena, to jak nie powiedzieć nic. Kobieta wygłaszająca takie zdanie ma w sobie ogrom żalu i kompleksów, które stara się w sobie zagłuszyć, umniejszając wagę naszych zdolności i osiągnięć. Ponadto sugeruje, że doszłyśmy do miejsca, w którym jesteśmy niecnymi metodami, owijając sobie mężczyzn wokół palca. A to już naprawdę poważne oskarżenie.
Co odpowiedzieć na taką zniewagę? Na pewno nie należy takiego komentarza zostawiać bez reakcji, bo narusza nasze poczucie godności. Najlepiej spokojnym tonem i bez unoszenia się oznajmić: „Uważam, że jesteś niesprawiedliwa. Do wszystkiego doszłam sama ciężką pracą, a jeśli uważasz inaczej to wiedz, że bardzo mnie tym ranisz”.
Nie oszukujmy się, każda kobieta dobrze wie, jak wygląda nieumalowana. Cienie pod oczami, blada cera, przebarwienia i niewyraźny kontur ust nikogo nie czynią atrakcyjnym. Dlatego gdy znajoma widząc cię bez makijażu pyta o samopoczucie, możesz być pewna, że nie jest to wyraz jej troski – lecz satysfakcji z powodu twojej gorszej formy.
Jak odpowiedzieć na taką zawoalowaną zaczepkę? Pokaż, że poczułaś prztyczek, ale zupełnie się nim nie przejmujesz, bo nie opierasz swojej wartości na wyglądzie. „Nie jestem chora. Po prostu nie mam na sobie makijażu – i nie muszę go nosić, żeby czuć się ze sobą świetnie” – taka odpowiedź powinna zamknąć temat.
Co jest gorsze niż mężczyzna, który w reakcji na nasze wyznanie mówi „nie dramatyzuj”, „chyba przesadzasz”, „jesteś przewrażliwiona”? Kobieta, która powtarza nam to samo. Narzekanie na koleżanki, które są „zbyt emocjonalne” i uważanie się za lepszą, bo „jestem racjonalna”, to powielanie seksistowskich stereotypów. W praktyce „racjonalność” wielu kobiet kończy się w momencie, gdy same muszą stawić czoła problemom, które przed chwilą bagatelizowały u koleżanki.
Jeśli samej zdarza ci się wygłosić taki tekst i uważasz, że twoja znajoma zbyt emocjonalnie podchodzi do pewnych spraw, to zamiast ją obrażać, na spokojnie wytłumacz jej, dlaczego jej reakcje mogą być przesadzone. Podaj prawdziwie racjonalne argumenty zamiast sprowadzać wszystko do kobiecej nadwrażliwości.
Nie chcesz mieć dzieci? Nie masz ochoty spędzać świąt w tradycyjny sposób? Kobiety, które wyłamują się ze schematów, często spotykają się z pouczeniami, a wręcz groźbami swoich koleżanek. „Oj, żebyś kiedyś tego nie żałowała” - mówią z przekąsem, licząc po cichu, że zasieją w tobie ziarno wątpliwości.
Po co to robią? Przyczyny mogą być różne, ale jak zwykle chodzi głównie o zazdrość. Kobieta, która ma odwagę iść w poprzek tradycji, uświadamia innym, jak mocno same w niej tkwią i że niekoniecznie im się to położenie podoba. Może w głębi duszy same chciałyby zaznać więcej wolności, ale blokuje ich otoczenie i własny brak odwagi. Strasząc więc koleżankę konsekwencjami pewnych decyzji, same próbują siebie przekonać, że postępują słusznie.
Oczywiście kobieta, która nie ma problemów z samooceną i jest zadowolona ze swojego życia, nie będzie miała potrzeby poddawania w wątpliwość decyzji swoich koleżanek. Wie przecież, że każdy z nas ma prawo robić to, co uznaje dla siebie za najlepsze. Jeśli zaś czuje się autentycznie zaniepokojona, to zamiast straszyć przyjaciółkę, wytłumaczy jej swoje obawy bez osądzania jej i prawienia morałów.
Nie każdy musi mieć ten sam styl. Każdy też inaczej postrzega granicę tego, co zmysłowe, seksowne i wulgarne. To, że same nie założyłybyśmy jakiegoś stroju nie oznacza, że musimy robić na ten temat uwagi koleżance bądź przyjaciółce.
Szanujmy fakt, że każda kobieta ma prawo do ekspresji poprzez ubiór i nie wpędzajmy nikogo w poczucie winy za to, że ubrał się nie tak, jak nam akurat pasuje. Takie komentarze to forma kontroli kobiecej seksualności, w której przodują różnej maści incele i szowiniści. Kobieta z klasą nigdy nie będzie dążyła do tego, żeby zawstydzić drugą kobietę odwołując się do jej cielesności.
W kontaktach na linii kobieta-kobieta prawdziwą plagą są też fałszywe komplementy, w których zaszyta jest kłująca szpila. „Ale dobrze wypadłaś na tej prezentacji, nie spodziewałam się tego po tobie”, „Świetnie wyglądasz w tej sukience! Chyba wreszcie udało ci się schudnąć?”, „Nie mogę uwierzyć, że dostałaś ten awans. Masz niezłe szczęście” – czyli niby jesteśmy docenione, ale tak naprawdę ktoś podkopuje nasze kompetencje i wytyka nam fizyczne niedostatki.
Kobieta z klasą trzyma się zasady, że jeśli ma komuś powiedzieć komplement, robi to tylko wówczas, gdy jest prawdziwy i szczery. Nie wykorzystuje chwili czyjegoś triumfu jako okazji do tego, by zrobić mu przykrość. Jeśli ktoś nie potrafi z radością przyjąć czyjegoś sukcesu i musi odebrać mu z niego satysfakcję – oznacza to tylko, że mamy do czynienia z osobą zawistną i fałszywą, od której najlepiej się zdystansować.