Chociaż 97. ceremonia wręczenia Oscarów już za nami, jeszcze długo będziemy dyskutować o zwycięzcach i przegranych, jak również wspominać najważniejsze momenty gali. Oto 5 z nich, które są na językach wszystkich.
Pamiętacie, jak w 2003 roku Adrien Brody, odbierając pierwszego Oscara za „Pianistę”, w przypływie emocji spontanicznie pocałował wręczającą mu nagrodę Halle Berry? 22 lata później aktorka w końcu mu się „odpłaciła” – przed tegoroczną galą rozdania nagród ucałowała Brody’ego na czerwonym dywanie. – Była to dla niego wspaniała noc. Dla mnie też. Samo bycie częścią tej chwili… Musiałam mu odpłacić. Widywałam go na imprezach, ale tego wieczoru pierwszy raz spotkałam się z nim na czerwonym dywanie. Był nominowany i była to zasłużona nominacja – tłumaczyła Berry w rozmowie z portalem Variety. Nieco później w ręce aktora trafił drugi Oscar za rolę w filmie „Brutalista”.
W tym roku organizatorzy gali postanowili zrezygnować z tradycyjnej prezentacji utworów walczących o statuetkę za najlepszą piosenkę. Niemniej ceremonia rozpoczęła się z muzycznym przytupem – fenomenalnym występem Ariany Grande i Cynthii Erivo, który wprost zachwycił widzów. Najpierw na scenie pojawiła się Ariana, która wykonała piosenkę „Over the Rainbow” Judy Garland z filmu „Czarnoksiężnik z Oz” z 1939 roku. Następnie jej starsza koleżanka z planu zaśpiewała utwór „Home” Diany Ross z „The Wizz” z 1978 roku. Zwieńczeniem całości był zaś występ w duecie – odtwórczynie Glindy i Elfaby z musicalu „Wicked” zaprezentowały wspólnie „Defying Gravity”, czym podbiły serca publiczności. Zresztą zobaczcie sami:
Bez wątpienia największym zwycięzcą Oscarów 2025 jest film „Anora”, który zgarnął najwięcej, bo aż pięć, statuetek, z czego cztery trafiły w ręce reżysera Seana Bakera. Tym samym został on pierwszym artystą w historii, który otrzymał cztery Oscary za jeden film: dla najlepszego filmu, za reżyserię, scenariusz oraz montaż (ponadto nagroda trafiła do 25-letniej Mikey Madison jako najlepszej aktorki). Tym samym 54-letni twórca powiększył wąskie grono osób nagrodzonych Oscarami jednocześnie za reżyserię i montaż – przed nim otrzymali je również Alfonso Cuarón („Grawitacja”, 2013) i James Cameron „Titanic”, 1998).
(Fot. Jeff Kravitz/FilmMagic)
Przed Bakerem jedynie Walt Disney zdobył cztery Oscary podczas jednej gali (1953), jednak nagrodzono nimi różne filmy. Blisko był także Bong Joon-ho (2020), który odebrał cztery statuetki za „Parasite”, z tym że jedna była dla kraju, a nie stricte dla reżysera.
Jeśli zaś chodzi o największe sukcesy Oscarów 2025, koniecznie trzeba wspomnieć o nagrodach dla Łotwy i Brazylii. Łotwa otrzymała swojego pierwszego Oscara w historii – dla najlepszej pełnometrażowej animacji – za animowany film „Flow” w reżyserii Gintsa Zilbalodisa. Nakręcona bez słów, zachwycająca wizualnie opowieść przedstawia losy przyzwyczajonego do samotności kota, który musi połączyć siły z psem, kapibarą, lemurem i ptakiem, by przetrwać na pokładzie drewnianej łodzi wielką powódź. – Wierzę, że bez słów można powiedzieć znacznie więcej. Muzyka, dźwięk i ruch pozwalają przekazać to, czego nie da się wyrazić słowami – wyznał Zilbalodis po ceremonii.
Bajka, stworzona przy użyciu darmowego oprogramowania Blender, pokonała tym samym tytuły wielkich wytwórni, m.in. „Dziekiego robota” (DreamWorks) i „W głowie się nie mieści 2” (Pixar).
Z kolei Brazylia otrzymała swojego pierwszego Oscara za film „I’m Still Here” w kategorii „najlepszy film międzynarodowy”, pokonując m.in. „Dziewczynę z igłą” czy „Emilię Pérez”. Oparty na prawdziwej historii rodziny Paiva dramat Waltera Sallesa zachwyca zarówno uniwersalnym przesłaniem o sile i determinacji, jak i wybitną kreacją Fernandy Torres. Akcja filmu rozgrywa się na początku lat 70. w Rio de Janeiro podczas brutalnej dyktatury wojskowej. Gdy Rubens Paiva, były kongresmen, zostaje aresztowany i znika bez śladu, jego żona Eunice, zmagając się z torturami i stratą, przechodzi przemianę z gospodyni domowej w niezłomną aktywistkę walczącą o prawdę i sprawiedliwość dla swojej rodziny.
To jednak nie koniec historycznych momentów. Na uwagę zasługuje także Paul Tazewell, 60-letni kostiumograf, który zaprojektował kostiumy do musicalu „Wicked”. Amerykanin przeszedł bowiem do historii jako pierwszy ciemnoskóry mężczyzna, który zdobył Oscara w kategorii „najlepsze kostiumy”. Wcześniej zaś, sześć lat temu, statuetka w tej kategorii po raz pierwszy trafiła w ręce ciemnoskórej kobiety, Ruth Carter za „Czarną Panterę”. – Dziękuję wszystkim w Wielkiej Brytanii za waszą piękną pracę, nie mógłbym tego zrobić bez was. Moje muzy, Cynthia i Ariana, kocham was bardzo… Dziękuję za zaufanie mi w ożywianiu waszych postaci – powiedział Tazewell, odbierając nagrodę. Za kulisami dodał zaś: – To szczyt mojej kariery. Projektuję kostiumy od ponad 35 lat. Najpierw na Broadwayu, a teraz w filmie. Nigdy nie widziałem ciemnoskórego projektanta, którego mógłbym naśladować; którego mógłbym postrzegać jako inspirację. A [teraz] zdaję sobie sprawę, że to właściwie ja.
(Fot. Amy Sussman/Getty Images)