1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Joanna Czech – Polka, która dba o skórę największych gwiazd Hollywood: „Nie wierzę w kosmetyczne trendy, wierzę w dobrze dobraną pielęgnację”

Joanna Czech – Polka, która dba o skórę największych gwiazd Hollywood: „Nie wierzę w kosmetyczne trendy, wierzę w dobrze dobraną pielęgnację”

(Fot. materiały prasowe NOBU Warsaw)
(Fot. materiały prasowe NOBU Warsaw)
Jej nazwisko jest pierwszym, które przychodzi do głowy, gdy myślimy o Polkach, które odniosły sukces w Stanach Zjednoczonych. Joanna Czech jest jedyną kosmetyczką na świecie, której klientkami są Kim Kardashian i Anna Wintour. I jedyną, z której zdaniem na temat pielęgnacji skóry w branży kosmetycznej liczą się wszyscy.

Gdyby Instagram i TikTok istniały, kiedy zaczynała karierę w Stanach, to – jak mówi – „ekrany smartfonów spaliłyby się od tego, co miała wtedy do zaproponowania i z kim miała do czynienia”. Patrząc na listę gwiazd, które korzystały z jej zabiegów, trudno nie stracić głowy. Są na niej m.in.: Uma Thurman, Cate Blanchett, Bella Hadid, Hailey Bieber, Anja Rubik, Kim Kardashian, a także Anna Wintour, legendarna redaktorka naczelna amerykańskiego „Vogue’a”, która już od 22 lat pozwala dotknąć swoją twarz tylko jednej osobie – właśnie Joannie.

Media nazywają ją „kosmetyczką gwiazd”, choć ona sama nie lubi tego określenia. – Wszystkie klientki są dla mnie tak samo ważne – podkreśla i podaje jako przykład Tulsi Gabbard, pochodzącą z Hawajów polityczkę, która w rządzie Donalda Trump objęła stanowisko dyrektorki wywiadu narodowego. – Przychodzi do mnie na zabiegi od zawsze. Nie wiedziałyśmy, że tak daleko zajdzie w polityce – mówi Joanna.

Teraz do grona jej klientek mogły dołączyć Polki. Spotykamy się w jednym z najbardziej luksusowych warszawskich hoteli – NOBU, z którym Joanna właśnie nawiązała współpracę. W NOBU już można kupić jej autorską linię kosmetyków do pielęgnacji, a przez tydzień można było także skorzystać ze słynnych zabiegów. Chętnych, by oddać się w ręce jednej z najbardziej znanych kosmetyczek świata, nie brakowało, ale pomimo natłoku zajęć Joanna tryska energią podczas naszego spotkania. Kilkanaście godzin temu była w Los Angeles, gdzie robiła zabiegi gwiazdom przed Złotymi Globami. Pomimo jet lagu tryska energią. – Wczoraj na sesji zrobiłam szpagat – mówi i pokazuje dowód – zrobione dzień wcześniej zdjęcie w telefonie.

Nie marzyłam o American Dream

W dzieciństwie nie marzyła o tym, żeby być kosmetyczką. Jak większość dziewczynek udawała piosenkarkę, śpiewając do łyżki do herbaty. – Owijałam bandażami wszystkie lalki i byłam matką chrzestną dla każdego kota i psa w bloku. Zawsze musiałam się kimś opiekować – mówi. Od szóstego roku życia trenowała biegi i jako lekkoatletka wiedziała, jak najlepiej dbać o ciało, ile wypić wody, co zjeść i kiedy zjeść, ile spać, żeby osiągać lepsze wyniki. Zawsze była ambitna, a sport nauczył ją konsekwencji i dyscypliny. Rodzice mieli nadzieję, że zostanie lekarką, ale oblała egzamin z fizyki i nie dostała się na medycynę. Poszła więc do szkoły kosmetycznej.

Mieszkała wtedy z rodzicami i młodszym bratem, Adamem, w Łomży. Przeprowadzili się tam z Olecka, które Joanna do dziś wspomina z czułością w głosie. Mówi, że jest dumna, że to właśnie tam dorastała i że wraca na Suwalszczyznę i na Pojezierze, kiedy tylko może. W Łomży, po skończonej szkole, rodzice otworzyli jej salon kosmetyczny. – Jak mogli, wspomagali marzenia i talenty moje i brata. Często rozmawiam z Adamem o tym, że rodzice dali nam podstawy tego wszystkiego, kim dzisiaj jesteśmy. Zawsze wszystkich pytam o znak zodiaku, ale uważam, że o wiele ważniejsze jest to, co wynieśliśmy z domu. Ja wszystko zawdzięczam kochającej rodzinie – mówi.

Pierwszy do Stanów Zjednoczonych wyjechał brat Joanny. Ona wyjechała kilka lat po nim, na zaproszenie córki jednej z klientek. – Pewnego dnia powiedziała do mnie: „Uwielbiam twój styl! Ty należysz do Stanów!”. Zawsze lubiłam modę, ale nie wiedziałam, co ona ma na myśli. Dlaczego miałabym należeć do Stanów? W Polsce miałam bardzo wygodne życie, nie marzył mi się żaden American Dream – wspomina.

Mimo to w pewien zimowy dzień w 1989 roku, razem z 1600 osobami, stanęła w kolejce do ambasady po amerykańską wizę. Nie zależało jej na niej, więc była zdziwiona, kiedy dostała ją jako jedna z 40 osób. – Wyjechałam z tysiącem dolarów w kieszeni, co pozwoliło mi wtedy na wynajmowanie na spółkę ze współlokatorką mieszkania przez pół roku. Wylądowałam w Chicago, a po dwóch miesiącach dostałam pierwszą poważną pracę w Nowym Jorku. Salon w Łomży prowadziłam ze wspólniczką, więc przed wyjazdem podpisałyśmy umowę, że jeśli nie wrócę do Polski w ciągu roku, ona odkupi od moich rodziców moją część za 500 dolarów. 3 kwietnia minie 36 lat, odkąd mieszkam w Stanach – opowiada.

(Fot. materiały prasowe NOBU Warsaw) (Fot. materiały prasowe NOBU Warsaw)

Momentem przełomowym był rok 1995, kiedy Joanna wykonała modelce Trish Goff manicure i pedicure do sesji na okładkę grudniowego wydania amerykańskiego „Vogue’a”. – Pewnego dnia zadzwoniła do mnie klientka: „Joanna, dostałaś creditsy w »Vogue'u«!”. Nie było mnie wtedy stać na kupienie „Vogue’a”. Nie wiedziałam, że moje imię i nazwisko pojawiło się w magazynie wśród osób, które pracowały przy sesji i że taki podpis to najlepsza promocja – wspomina. Dziś Joanna Czech ma trzy salony (w Nowym Jorku, Los Angeles i Dallas) i niepodważalną pozycję ekspertki w branży kosmetycznej. Ale tych 36 lat w Stanach Zjednoczonych okupionych było tytaniczną pracą. – W ogóle nie mówi się o tym, jak ciężko jest zaczynać w Ameryce. Moim pierwszym pracodawcą był człowiek, który okazał się mordercą. Zatrudnił mnie 10 dni po tym, jak zabił żonę, a już dwa lata później pisały o nim wszystkie gazety. Moim drugim pracodawcą była osoba, która porwała swoje dziecko. Jeśli ktoś napisze dobry scenariusz o moim życiu, to wyjdzie film, jakiego sobie nie wyobrażacie – śmieje się.

Trudne początki za oceanem

Każdy sukces ma swoją ciemną stronę – jej także. Joanna wylicza: – Dwa nowotwory, rozwody, zaczynanie od zera. Pierwsze dwa lata w Stanach przypłaciłam takimi atakami paniki, że musiałam pójść na terapię. 15 lat temu, w czasie rozwodu, straciłam wszystko. Takie sytuacje nie należą do łatwych.

Łatwo nie przychodzi też Joannie mówienie o sukcesach, choć piszą o nich media na całym świecie. Kiedy pytam o moment, w którym poczuła, że osiągnęła coś wyjątkowego, bez wahania odpowiada, że nigdy takiego nie było. Ale dodaje: – Jestem dumna z tego, co robię. Sukcesem jest każda osoba, która wraca do mnie na kolejny zabieg i gdy po zabiegu klientki przysyłają mi swoje zdjęcia z wiadomością: „Nie wiem, co ze mną zrobiłaś”.

Co Joanna Czech robi ze skórą swoich klientek? To pytanie, na które wielu chciałoby znać odpowiedź. – Wiem, czego skóra potrzebuje. Opieram się na badaniach naukowych, nie wierzę w trendy. Jestem im wręcz przeciwna. Trendy w modzie, w makijażu, we włosach? Jak najbardziej! Włosy odrosną, makijaż można zmyć, a spodnie, w których źle wyglądamy – zdjąć. Natomiast skórę „modnymi” zabiegami można bardzo zniszczyć – tłumaczy. O wypełniaczach mówi, że to nic dobrego. Zaskakuje ją popularność laserów w Polsce – salony w Nowym Jorku powoli je wycofują.

Kobiety, które spotyka po obydwu stronach Atlantyku, zachęca do holistycznego dbania o skórę. – Aktywność fizyczna, sen, picie odpowiedniej ilości wody i dieta – to wszystko ma wpływ na to, w jakiej kondycji jest nasza skóra – wylicza. Nabiał jest OK, jeśli kozi i owczy. Cukru powinnyśmy unikać. Z suplementów – magnez („Gdybym miała wybrać jeden składnik, który warto suplementować, byłby to magnez. Jest dobry dla skóry, mięśni, mózgu, układu trawiennego, nerwowego…”). Dwa razy w roku poleca sprawdzić poziom witaminy D, bo czasami organizm ma problemy z jej przyswojeniem. Modny kolagen do picia? Zdaniem Joanny „nie zaszkodził żadnej osobie i nie pomógł żadnej osobie”. – Jeśli idziesz na zabieg laserem i kosmetyczka mówi, że to stymuluje kolagen, zapytaj, który konkretnie. Jeśli pijesz kolagen, to też dowiedz się, jaki kolagen jest rzekomo stymulowany. Mamy 28 typów kolagenu. Kolagen 4 jest odpowiedzialny za nawilżenie i elastyczność stawów. Kolageny 1 i 3 poparzone laserami spowodują blizny podskórne. Kosmetyczki mówią „Ale po laserze skóra jest napięta”. Oczywiście, bo jest oparzona pod spodem! – mówi wprost.

Po pierwsze: prawidłowa pielęgnacja

Ona sama wierzy w moc aktywnych składników, szczególnie witaminy A. – Retinyl jest jej najlepszą formą dla skóry, bo można go używać i w dzień, i w nocy. Poza tym warto dostarczać skórze witaminę C. Moją ulubioną formą jest ta najbardziej stabilna – askorbinian tetraheksylodecylu (THD), dlatego właśnie taka jest w moim serum C+. Co jeszcze? Witamina E, kwas hialuronowy (ale nie jako serum, tylko jako składnik), ceramidy (działają jak klej na komórki), peptydy (nie więcej niż trzy pomieszane razem) i witamina B3. Z tym wszystkim skóra będzie zadbana. Naprawdę nie potrzebujemy śluzu ze ślimaka, spermy z łososia ani komórek macierzystych z jabłka. Lepiej po prostu zjeść jabłko – mówi.

Jeśli chodzi o pielęgnację, Joanna Czech mówi, że „jesteśmy jak małe dzieci, tylko dużo więksi i starsi”. – Dziecko kąpiemy tylko wieczorem, potem jest pielęgnacja, posiłek i czytanie książeczki przed snem. My potrzebujemy dokładnie takiego samego rytuału – tłumaczy. Przy każdej okazji powtarza, że najważniejsze jest to, co nakładamy na skórę na noc, a „pielęgnacja zaczyna się od sutków, a kończy na włosach”, czyli by na szyję i dekolt nakładać te same kosmetyki, co na twarz lub ciało. – Skóra w tych miejscach potrzebuje tych samych składników, tyle że powinniśmy o nią częściej dbać. Jeśli ktoś musi kupić krem do szyi i dekoltu, niech kupi. Ale naprawdę nie jest to konieczne. Do pielęgnacji wystarczą cztery kosmetyków: dobry produkt do oczyszczania, tonik, serum i krem – przekonuje.

Kosmetyki autorskiej marki Joanny Czech są dostępne w warszawskim hotelu NOBU. (Fot. materiały prasowe NOBU Warsaw) Kosmetyki autorskiej marki Joanny Czech są dostępne w warszawskim hotelu NOBU. (Fot. materiały prasowe NOBU Warsaw)

Kiedy mówię, że podziwiam odwagę, z jaką idzie pod prąd kosmetycznych trendów, uśmiecha się: – Wszystko buduję na szczerym podejściu. Nie poddaję się trendom. Może właśnie tym wzbudziłam respekt w branży? Nieraz dostałam za tę szczerość po głowie, ale taka już jestem. Nic nie robię na pół gwiazdka, uwielbiam dzielić się wiedzą z innymi. Doświadczone kosmetyczki zwykle nie dopuszczają swoich asystentek do wiedzy. Ja podczas zabiegów zdradzam każdy sekret, a w pokoju zawsze towarzyszy mi druga kosmetyczka. Wszystkie dziewczyny, które ze mną pracują, uczę, że mają dawać z siebie sto procent. Powtarzam im: „Podchodź do każdej klientki tak samo – bez względu na to, czy widzisz ją po raz pierwszy, czy po raz czterdziesty”. Po każdej wizycie robimy notatki na temat stanu skóry klientki, żeby przy kolejnym spotkaniu mieć jak najpełniejszy obraz jej stanu zdrowia i móc dobrać dla niej odpowiedni zabieg.

Najlepsze wciąż przede mną

Za kilka dni Joanna Czech kończy 61 lat, ale na co dzień w ogóle o tym nie myśli. – Dopiero gdy pomyślę, że mam już 40 lat doświadczenia zawodowego, czuję się poważnie. Dopiero teraz, po sześćdziesiątce, jestem w stanie powiedzieć w swoim kierunku jakieś dobre słowa. Do 40. roku życia zrobiłabym wszystko, żeby wszyscy mnie lubili. Teraz nie – i nawet nie mam na to siły. Nauczyłam się, że to, co robię, nie wszystkim będzie odpowiadać, ale nie zmienia to faktu, że robię wszystko najlepiej, jak potrafię. Tak zostałam wychowana – mówi.

Jej plan na najbliższe lata? Przede wszystkim rozwijanie własnej marki kosmetyków. Poza tym jej plan to… brak planu. – Kiedy przyleciałam do Stanów, nie miałam na siebie pomysłu – przyznaje szczerze. – Przez wiele lat żaden z moich kroków nie był przemyślany ani planowany. Do dzisiaj po prostu jedno zdarzenie prowadzi mnie do następnego.

Kosmetyki marki Joanna Czech są dostępne stacjonarnie w Polsce tylko w hotelu NOBU Warsaw.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze