Oszałamiające krajobrazy i historia pewnej rodziny, która może was zaskoczyć. Szczególnie jeśli hasło „rozstanie” i „separacja” kojarzy wam się jak najgorzej. Ceniony islandzki reżyser Hlynur Pálmason postanowił ująć temat zupełnie inaczej. Przy okazji, jak zawsze, pokazując piękno i potęgę przyrody Islandii. O czym konkretnie jest „Miłość, która zostaje”?
Jeśli znacie któryś z poprzednich filmów Hlynura Pálmasona („Biały, biały dzień”, „Zimowych braci”, „Godland” czy krótkometrażowy „Nest”) wiecie już, jak widowiskowa jest w jego kinie Islandia. Zresztą nie tylko ta dzika, z bezmiarem łąk i fiordem na horyzoncie. Mówimy o reżyserze, który zabudowania fabryczne czy rybacki trawler potrafi pokazać tak, że wydają się wspaniałe i monumentalne. Właśnie na trawlerze, przy przemysłowym połowie ryb, pracuje jeden z bohaterów jego najnowszego filmu. Magnus jest rybakiem, a przy tym ojcem nastoletniej córki i dwóch młodszych synów bliźniaków. Jest także mężem Anny, artystki tworzącej niesamowite dzieła. Żeby powstał jej cykl „obrazów”, Anna wycina najpierw skomplikowane kształty z blachy żelaznej, potem rozkłada wielkie płótna na gołej ziemi – na całkiem sporym, ogrodzonym poletku pośród łąk i skał. To jej pracownia pod gołym niebem. Wymyślne kształty z blachy miesiącami leżą na płótnach, działa na nie deszcz, wiatr i śnieg, rdza wnika w materiał. Efekt jest niezwykły. Schyłek wiosny, lato, jesień, zima, i znowu wiosna – oglądamy, jak dzieła Anny nabierają charakteru, a tymczasem filmowi bohaterowie próbują sobie poradzić w nowej dla siebie sytuacji.
„Miłość, która zostaje” pokazuje rok z życia rodziny, która układa sobie codzienność na nowo, zaraz po tym, jak Magnus i Anna decydują się na separację. A jednak nie jest to film o rozłamie, konflikcie, walce o podział majątku, szykowaniu się do sprawy rozwodowej. Nic z tych rzeczy. Magnus co prawda nie mieszka już z Anną i dziećmi, ale widują się regularnie, nierzadko jadają wszyscy przy jednym stole, spędzają razem czas. Zdarzają się tu oczywiście kłótnie, niektóre doprawdy epickie. Możemy się z nich domyślać, skąd decyzja o rozstaniu. Magnus zdecydowanie nie jest ideałem, mając tak bystre, sympatyczne i pomocne dzieciaki mógłby sobie darować wiele ze swoich rodzicielskich teorii, uwag w stylu: „Nie możesz im tak pobłażać, rozpuścisz je”, kierowane do Anny. Tylko że koniec końców wcale nie to jest tutaj najważniejsze. Pomimo niesnasków i różnych innych zdarzeń, równie przerażających co komicznych, jest coś, co całą tę rodzinną piątkę nadal cementuje. Tytuł idealnie oddaje ducha filmu. Chodzi o więzy, bliskość. O miłość, która może nie jest już taka sama jak kiedyś, ale bezsprzecznie nadal się ją czuje.
Film Pálmasona jest więc filmem ciepłym, sympatycznym nie mniej niż płowowłosa trójka rodzeństwa (reżyser obsadził w tych rolach, zresztą nie pierwszy raz, własne dzieci, a ich dialogi są tak naturalne, że wydają się niewyreżyserowane, tylko podpatrzone). Prawdopodobnie najpogodniejszym i najzabawniejszym w jego dorobku. Pálmason nie byłby jednak sobą, gdyby nie dodał do swojej opowieści motywów i scen jak ze snu czy baśni. A chwilami nawet horroru, kiedy to śpiącemu Magnusowi ukazuje się pewien żądny zemsty potwór – ucieleśnienie wyrzutów sumienia, jakie dręczą naszego bohatera. To także kino nieśpieszne, rytm wyznaczają tu kolejne pory roku. Kino nieprzegadane, oparte na obrazach i emocjach. Reżyser, którego poprzedni kostiumowy film „Godland” przenosił nas dwa wieki wstecz, chciał tym raz podzielić się tym, co jest mu bardzo bliskie. Na ekranie widzimy nie tylko dzieci Pálmasona, ale i okolice, kilka innych osób czy nawet budynki i wnętrza, które mają związek z jego własnym życiem. A dzieła Anny, „dojrzewające” w słońcu, deszczu, śniegu i wietrze, taranowane nie raz przez biegające po okolicznych łąkach dzikie konie, to w rzeczywistości dzieła samego reżysera, znanego też jako artysta wizualny – malarz i fotograf.
Film „Miłość, która zostaje” miał swoją polską premierę podczas tegorocznego Festiwalu BNP Paribas Nowe Horyzonty. Do polskich kin trafi w przyszłym roku. A tymczasem 31 lipca o 14.45 na Festiwalu BNP Paribas Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym odbędzie się spotkanie z cyklu „Filmoterapia z Sensem”. Na temat nowego filmu Hlynura Pálmasona rozmawiać będą Katarzyna Miller, Joanna Olekszyk, Martyna Harland. Prowadzenie: Grażyna Torbicka.