Czy partner powinien być obecny przy porodzie czy zdecydowanie nie? Jak podjąć dobrą decyzję? Dobrą - czyli jaką?
Nie rozstrzygnę tutaj kwestii, czy ojciec przy porodzie powinien bezwzględnie być obecny czy też nie. Choć jestem gorącą zwolenniczką udziału obojga rodziców w przyjściu na świat ich dziecka, to zdaję sobie także sprawę z tego, iż nie zawsze jest to jedyne słuszne rozwiązanie. Decyzję o udziale w porodzie każdy mężczyzna musi ostatecznie podjąć sam. Podobnie kobieta, która decyduje się na udział swojego partnera przy porodzie, powinna rozważyć tę kwestię bez poczucia presji czy dyktatu. Podjęcie decyzji jest zwykle łatwiejsze, kiedy przyjrzymy się swojej postawie z wielu możliwych perspektyw, kiedy podejmiemy wcale niełatwą próbę weryfikacji swoich lęków, potrzeb, a także potrzeb i obaw partnerki, kiedy oddzielimy mity od faktów, opinie dla nas ważne od zasłyszanych i w gruncie nieistotnych.
Pierwszym krokiem, który pomoże zdjąć ciężar decyzji o charakterze 0-1 (czyli: kiedy mnie nie będzie przy porodzie stracę X, ale uniknę Y; kiedy natomiast będę przy porodzie zyskam X, lecz otrzymam w pakiecie Y) jest uświadomienie sobie, że istnieje znacznie więcej „opcji udziału w porodzie“ niż: „być albo nie być“. Poród przedstawiany w formie krwawego thrillera, który trwa 10 minut, jest wizją daleką od rzeczywistości. Faktycznie zaczyna się on znacznie wcześniej, kiedy kobieta informuje partnera o wystąpieniu skurczów. Warto sobie zdać sprawę, że jeżeli ta sytuacja ma miejsce, np. w domu, to zupełnie mimochodem partner właśnie jest obecny przy porodzie, podczas jego pierwszej fazy.
Fazy obecności
Po przyjęciu do szpitala, jeżeli partner nadal towarzyszy kobiecie, z reguły zostają oni sami w sali do porodów rodzinnych i często ze zdziwieniem stwierdzają, że
poród to nie film sensacyjny, ale telenowela brazylijska, która godzinami nie przyjmuje żadnych mrożących krew w żyłach zwrotów akcji. Ten czas oczekiwania na końcową fazę porodu może trwać kilkadziesiąt minut, ale częściej jest to dobre kilka godzin, a nawet kilkanaście.
Okres oczekiwania na nieznane (nawet oczytana kobieta, która rodzi po raz pierwszy nie jest w stanie przewidzieć, co tak naprawdę ją czeka) rodzi stres. Udowodniono, iż stres podczas porodu jest czynnikiem niepożądanym, głównie z powodu jego negatywnego wpływu na dynamikę samego procesu. Zwróćmy uwagę, że jeszcze w niedalekiej przeszłości kobiety rodziły w domu, który jest miejscem znanym, wpływającym pozytywnie na poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Sam pobyt w szpitalu plus wspomniane oczekiwanie na nieznane generują napięcie, niepotrzebnie wydłużając czas trwania porodu i budując psychiczne poczucie dyskomfortu kobiety. Obecność kogoś znanego, bliskiego ma w tym kontekście stanowić substytut warunków domowych, łagodzić stres kobiety i możliwie najlepiej zapewnić komfort rodzącej. W tej roli może oczywiście sprawdzić się nie tylko partner, lecz w zasadzie każda dojrzała emocjonalnie, a zarazem bliska osoba.
Partner obecny w sali porodów rodzinnych nie musi być obecny tam przez cały czas. Podczas koniecznych badań ginekologicznych czy podczas ewentualnego pobrania krwi, podania znieczulenia zewnątrzoponowego czy jakichkolwiek innych zabiegów medycznych, które być może okażą się konieczne, może on po prostu wychodzić z sali. Nikt temu nie będzie się dziwił, ani komentował. Jest to tylko i wyłącznie kwestia wypracowania pomiędzy partnerami umowy w tym zakresie.
Faza wydania dziecka na świat jest kolejnym etapem obecności przy porodzie, który od strony partnera może wyglądać bardzo różnie. Pomoc i wsparcie partnerki podczas parcia wcale nie musi być związane z widokiem rodzącego się dziecka. Partner może być obrócony twarzą w kierunku kobiety i w zasadzie nie zobaczyć żadnych widoków "medycznych".
Czas parcia może także być tym momentem, kiedy partner wychodzi poza salę i tam oczekuje na moment, kiedy jego dziecko będzie już na świecie. Wielu przyszłych ojców jednak pozostaje podczas tego okresu porodu ze swoją partnerką, stając się pierwszymi świadkami narodzin swojego potomka. Wewnętrzne przekonanie, zarówno kobiety, jak i mężczyzny, będzie kluczem do podjęcia decyzji, czy i w jakim zakresie przyszły ojciec będzie brał udział w porodzie. Warto jednak przyjrzeć się, co na to przekonanie wpływa i czy faktycznie jest ono moim „wewnętrznym przekonaniem“, czy też zbiorem emocji i przekonań innych ludzi? A może wypadkową moich lęków i potrzeb?
Potrzeby i obawy
Wśród najczęściej wymienianych potrzeb i obaw mężczyzn możemy wymienić:
potrzebę „kontroli“ personelu szpitala, zaopiekowania się partnerką i dzieckiem, chęć bycia obecnym w ważnej chwili w życiu, potrzebę sprawdzenia się w nowej roli, sprawdzenia umiejętności nabytych w szkole rodzenia, lecz także potrzebę „bycia w roli mężczyzny“, potrzebę wyjścia z sytuacji „z twarzą“, które rodzą z kolei obawy; obawę przed byciem niepotrzebnym („Będę stał jak kołek.“), przed bezradnością („Nic nie będę mógł poradzić w związku z cierpieniem partnerki.“), przed śmiesznością („Zachowam się dziwnie, niecodziennie, głupio, zemdleję.“), obawę przed widokiem medycznej strony porodu (krew, nacięte krocze), obawę o kwestie emocjonalne („Rozpłaczę się.“), obawę o relacje z partnerką w przyszłości („Czy będę ją nadal pożądał?“). Warto przyjrzeć się swoim potrzebom, a także obawom. Wspólnie z partnerką zastanowić się, czy i w jaki sposób można zarówno zrealizować swoje potrzeby jak i rozwiać obawy w kontekście udziału w porodzie wybierając którąś z wspomnianych „opcji uczestniczenia w porodzie“ lub podejmując inne kroki (skontaktowanie się ze specjalistą w danej dziedzinie, pozyskanie informacji itd.).(...)
Ciąg dalszy artykułu na stronie .