Nasz stosunek do budowania bliskich relacji zmienia się w ciągu życia – zmieniają się nasze priorytety, zmieniamy się my. Inaczej postrzegamy i definiujemy przyjaźń, gdy mamy 20 lat, a inaczej, gdy dobiegamy 60. Jednak w okolicy trzeciej dekady życia, jak pokazują badania, wielu z nas dotyka w tym obszarze kryzys. Dlaczego właśnie wtedy przyjaźnie topnieją?
Jedni od najmłodszych lat gromadzą wokół siebie tabuny rówieśników, zawsze są otoczeni ludźmi, potrafią budować wiele trwałych relacji – często na lata. Inni są raczej samotnikami, dopuszczają bliżej nielicznych, a są i tacy, którzy w relacje przyjacielskie nie umieją, bo ich pielęgnowanie wydaje się zbyt trudne. Wiele w tej kwestii zależy od cech osobowości – ekstrawertyzmu i introwertyzmu, ale jest jeszcze jeden czynnik, który wpływa na jakość naszych przyjaźni. To wiek. Z biegiem lat zmieniamy się jako ludzie, więc także jako przyjaciele.
Nie ma potrzeby rozwodzić się nad plusami budowania serdecznych relacji z ludźmi w każdym wieku, bo te zostały już wielokrotnie udowodnione naukowo. Najdłuższe w historii, bo trwające aż 85 lat, badanie dotyczące poczucia szczęścia – Harvard Study of Adult Development – dowiodło niezbicie, że ani pieniądze, ani prestiż, ani zagraniczne podróże nie dają tyle życiowej satysfakcji co udane relacje z drugim człowiekiem. Przyjaciele to dla nas często ludzie ważniejsi niż rodzina, kluczowe źródło wsparcia, remedium na samotność, źródło radości i energii. Okazuje się, że na te ważne relacje inaczej patrzymy z wiekiem.
Czytaj także: Trwające 85 lat badanie z Harvardu ujawniło, co daje ludziom najwięcej szczęścia. I nie są to pieniądze
Istnieje coś takiego jak limit głębokich przyjaźni, jakie jesteśmy w stanie utrzymać. W latach 90. XX wieku psycholog ewolucyjny Robin Dunbar opublikował badanie, w którym twierdził, że pod względem poznawczym ludzie potrafią poradzić sobie z maksymalnie 150 znaczącymi relacjami społecznymi (wliczając w to rodzinę i przyjaciół) w dowolnym momencie życia, co potocznie nazywa się liczbą Dunbara. Oczywiście wśród tych 150 relacji są i te bardzo bliskie, i te, które bardziej niż przyjaźniami nazwalibyśmy po prostu znajomościami. Dunbar odkrył, że spośród dziesiątek relacji liczba naprawdę bliskich przyjaźni wynosi pięć. Wydaje ci się, że to mało? Badanie z 2020 roku wykazało, że posiadanie nawet trzech bliskich przyjaciół wystarcza, by czuć się spełnionym i czerpać w pełni z tych relacji.
Nasz stosunek do nawiązywania nowych znajomości (które mogą, ale nie muszą ewoluować z czasem do relacji przyjacielskiej) zmienia się wraz z biegiem lat. W wieku ok. 20 lat, gdy próbujemy odnaleźć się w życiu społecznym, bywamy na relacje pazerni, co ma co najmniej kilka naukowo dowiedzionych przyczyn. Gdy jesteśmy bardzo młodzi, aktywnie poszukujemy nowych kontaktów, bo jesteśmy na etapie budowania poczucia tożsamości. By ta mogła się wykształcić, żebyśmy mogli dowiedzieć się, kim jesteśmy, potrzebujemy różnych typów ludzi wokół siebie. Różnorodność relacyjna pomaga nam odkryć siebie, bo w ludziach przeglądamy się niczym w lustrze.
Czytaj także: Tych 7 wskazówek pomoże budować dobre relacje i trwałe więzi z innymi ludźmi
– W wieku 20 lat mamy w sobie więcej beztroski – przyjaźnie i inne relacje same się dzieją, bo funkcjonujemy w obrębie grup rówieśniczych, jesteśmy w systemach edukacyjnych czy w grupach zainteresowań, na które mamy czas. Mamy też więcej energii i otwartości, nie dotyczy nas jeszcze zwykle presja kredytów, zobowiązań finansowych czy rodzinnych obciążeń wynikających choćby z opieki nad starszymi rodzicami – mówi Ewa Stelmasiak, mentorka i autorka książki „Lider dobrostanu”. Nie dziwi więc w takiej sytuacji wynik badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego, zgodnie z którym maksymalną liczbę kontaktów społecznych osiągamy w wieku 25 lat, a od tego momentu zaczynamy je szybko tracić.
Młodzi dorośli, inaczej niż ludzie w średnim czy podeszłym wieku, widzą swoją przyszłość jako świetlaną, koncentrują się więc na budowaniu nowych relacji, a energię, czas i zasoby przeznaczają przede wszystkim na nawiązywanie świeżych znajomości – traktują je jako inwestycję w przyszłość, którą przed sobą mają, co – jak pokazuje badanie dotyczące przyjaźni z 2012 r. – często jest inwestycją opłacalną. Osoby, które regularnie kontaktowały się z 10 lub więcej przyjaciółmi w młodym wieku, mają wyższy poziom dobrostanu psychicznego niż osoby, które podobnych relacji miały mniej niż 10.
W porównaniu z bardzo młodymi ludźmi osoby starsze, po 60. roku życia, wybierają i podtrzymują przyjaźnie zupełnie inaczej. Podczas gdy 20-latkowie aktywnie poszukują nowych kontaktów, starsi ludzie celowo ograniczają swoje sieci społeczne, co ma całkiem sporo plusów. Okazuje się, że w podeszłym wieku w kwestii przyjaźni wyznajemy zasadę: mniej znaczy więcej. Bardziej niż ilość przyjaciół liczy się dla nas jakość tych relacji. Mniejszy krąg znajomych oznacza, że są to więzi starannie dobrane, głębokie, w które skłonni jesteśmy inwestować czas, energię i siebie. Wraz z wiekiem przestajemy więc rozmieniać się na drobne, co ma swoje uzasadnienie w teorii selektywności społeczno-emocjonalnej, dominującej w badaniach nad emocjami i starzeniem się.
Głosi ona, że ludzie priorytetyzują różne rodzaje celów, ponieważ odmiennie postrzegają przyszłość. Gdy horyzonty czasowe są postrzegane jako długie i otwarte (a tak jest, gdy mamy 20 lat), ludzie są bardziej zmotywowani do osiągania celów związanych z wiedzą, takich jak zdobywanie nowych doświadczeń i informacji oraz rozwijanie sieci społecznych, aby zabezpieczyć swoją długoterminową przyszłość. I odwrotnie – gdy ludzie postrzegają przyszłe horyzonty czasowe jako krótsze i bardziej ograniczone (czyli po 60., 65. roku życia), priorytetowo traktują cele o znaczeniu emocjonalnym, delektując się teraźniejszością, inwestując w pewne rzeczy i decydując się na pogłębianie bliskich relacji zamiast poszukiwania nowych społecznych połączeń.
Naukowcy odkryli, że w ramach tego procesu osoby starsze celowo usuwają ze swoich sieci społecznych słabe ogniwa – czyli tych znajomych, z którymi więzi nie są silne i zbyt wartościowe. Takie „czystki” zwiększają tzw. gęstość emocjonalną ich kręgu towarzyskiego. Zamiast wielu rozproszonych relacji tworzą mniejszą, bardziej zwartą grupę. Badania sugerują też, że osoby starsze są jednocześnie bardziej wyrozumiałe i pozytywnie nastawione do tych wybranych kontaktów, bo starają się przede wszystkim delektować się życiem i czasem, który im pozostał.
Wszystko to sprawia, że wraz z wiekiem wzrasta siła przyjaźni, która w pewnym momencie może się okazać nawet ważniejsza niż relacje rodzinne – co wynika z badań przeprowadzonych przez naukowca z Michigan State University, badacza związków międzyludzkich Williama Chopika. W dwóch badaniach z udziałem prawie 280 000 osób Chopik odkrył, że u osób starszych przyjaźnie są silniejszym predyktorem zdrowia i szczęścia niż relacje z członkami rodziny. Okazuje się, że zaledwie kilku naprawdę dobrych przyjaciół może mieć ogromny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie, więc decyduje o naszym poczuciu dobrostanu.
Do podobnych wniosków doszli naukowcy z Uniwersytetu w Leeds. Według ich badań dobre samopoczucie jest ściślej powiązane z tym, jak ludzie postrzegają swoich przyjaciół niż z ich ogólną liczbą. „Mniejsze sieci kontaktów osób starszych nie wpływają negatywnie na satysfakcję społeczną i dobrostan. W rzeczywistości osoby starsze deklarują lepsze samopoczucie niż osoby młodsze” – stwierdziła dr Wändi Bruine de Bruin, główna autorka badań, które dowiodły jednocześnie, że młodsi dorośli deklarowali znacznie bardziej ogólne znajomości, nawiązywane głównie dzięki portalom społecznościowym, które sprzyjają tworzeniu większych i bardziej bezosobowych grup przyjaciół. Wyłania się zatem istotna zależność: im bliżsi przyjaciele, tym lepsze samopoczucie, nie zaś im więcej przyjaciół, tym wyższe poczucie dobrostanu.
Wczesna młodość i czas po 60. roku życia to dwa skrajne bieguny, w których inaczej podchodzimy do relacji przyjacielskich. Pomiędzy nimi jest jednak wiek, który dla przyjaźni bywa wyjątkowo trudny – to okolice trzydziestki.
W ciągu życia przechodzimy przez wiele faz, a rozpoczęcie trzeciej dekady życia to często czas zmian, ale także intensywnego rozwoju. Właśnie po trzydziestce statystycznie najczęściej przechodzimy do nowego etapu i zaczynamy podążać inną niż dotychczas ścieżką. Skoro rozwijamy się my, to dokładnie taki sam proces następuje u naszych przyjaciół. Rzecz w tym, że właśnie dlatego nasze drogi mogą zacząć się rozbiegać, a z czasem zupełnie się rozchodzą. To wiek, w którym priorytetyzujemy życiowe cele, a często je zmieniamy. Dla jednych jest to kariera zawodowa, dla innych założenie rodziny, jeszcze inni stawiają na rozwój osobisty, niekoniecznie zawodowy, ale np. duchowy. W relacji dwóch dotychczas bliskich sobie osób mogą pojawić się pęknięcia, bo trudno pogodzić interesy Kaśki, która pnie się po szczeblach korporacyjnych awansów i nie zamierza odpuścić, z priorytetami Magdy, dla której z kolei najważniejsze jest teraz ząbkowanie córeczki i wybór najlepszego przedszkola na przyszłość… W takich momentach często zawracamy się ku osobom, z którymi bardziej nam po drodze, z którymi więcej nas łączy, a to często oznacza rozluźnienie przyjaźni nawiązanych w przeszłości.
Czytaj także: Środek życia – kryzys, przełom czy przebudzenie?
Różnice mogą też dotyczyć zmian w naszym podejściu do życia, do systemu wartości, tego, jak interpretujemy szczęście i dobrostan. Zmieniamy się wszyscy, ale każdy z nas zmienia się inaczej. Dla jednej osoby w trzeciej dekadzie życia najważniejsze mogą okazać się świetna zabawa i epickie melanże do białego rana, bo dopiero teraz może sobie na taki styl życia finansowo pozwolić, druga właśnie w tym wieku podobnym stylem życia się znudzi, bo ważniejsze jest dla niej to, by się wyspać i rano w dobrej formie pójść na jogę. I jak tu się spotkać?
Teoretycznie można by oczekiwać, że źródłem nowych przyjaźni w tym wieku stanie się praca. W praktyce jednak, nawet jeśli spędzamy tam większość dnia, współpracownicy najczęściej są co najwyżej serdecznymi znajomymi, z którymi fajnie wypić z rana kawę, ale nie przyjaciółmi. Bardzo często też dzieje się tak, że ci, którzy faktycznie nimi byli, po studiach wyjeżdżają za granicę albo taką decyzję podejmujemy my sami, a nie wszystkie relacje są w stanie przetrwać próbę dużej odległości geograficznej – w takim wypadku przyjacielskie drogi rozjeżdżają się całkiem dosłownie.
Czytaj także: Czy przyjaźń z osobami, z którymi pracujemy, jest możliwa? Tak, ale…
W okolicy 20 lat otaczamy się wieloma ludźmi, którzy mogą stać się naszymi przyjaciółmi, bo w ten sposób budujemy swoją tożsamość. Około trzydziestki jest ona już bardziej uformowana. Innymi słowy: już trochę lepiej niż we wczesnej młodości wiemy, co lubimy, a czego nie. Jeśli ty i twoja przyjaciółka jako 20-parolatki kochałyście szalone wypady na kempingi i podróże autostopem, to nie oznacza, że tak będzie dekadę później. Ona może nadal kochać dzikie wakacje bez planu, ty za to wolisz all inclusive pod palmą. Gdy podobnych różnic w postrzeganiu sposobów na spędzanie wspólnego czasu pojawi się więcej, nie jest łatwo o wspólny scenariusz, który pogodzi potrzeby obu stron.
Wisienką na torcie przyjaźni, które często po trzydziestce rozłażą się w szwach, są oczywiście związki romantyczne. Gdy on czy ona poznają „miłość swojego życia”, przyjaźń często schodzi na drugi plan. Cała uwaga idzie w pielęgnowanie nowego związku, a dla przyjaciół zostają niestety nierzadko tylko okruszki – czasu, uwagi, energii.
Odpowiedź brzmi oczywiście – mimo wszystko pielęgnować relacje przyjacielskie, a przynajmniej starać się nie stracić zupełnie tych, które naprawdę mają wartość. To, że w obliczu zmian, jakie zaszły w życiu twoim i twojej przyjaciółki, nie jesteście już papużkami nierozłączkami, nie oznacza, że to musi być koniec przyjaźni. Może nieco luźniejsze więzi, rzadsze, ale za to regularne spotkania, wyrozumiałość, pozbycie się oczekiwań, że będziecie dla siebie nawzajem dokładnie tym, kim kilka lat temu, nie tylko nie popsuje waszej relacji, ale też pchnie ją na nowe, lepsze tory? Bywa tak, że przyjaźnie zamrożone na jakiś czas potem odnawiają się w zupełnie nowej postaci. Może zatem warto zaakceptować czasowe rozluźnienie więzi, dać sobie wzajemnie więcej przestrzeni, uznać różnice w stylu życia i podejściu do świata po to, by kiedyś do siebie wrócić?
Oczywiście nie zawsze jest to możliwe. Bo przyjaźnie przecież się kończą, i to niekoniecznie jest czyjaś wina, tak po prostu jest i warto umieć to zaakceptować. „To, że pewne przyjaźnie przemijają, pokazuje, jak bardzo wszyscy się zmieniamy. Niektórym się wydaje, że jesteśmy wciąż tacy sami, ale to nieprawda. Inaczej widzimy świat, gdy mamy 20, 40 czy 60 lat. Nasze mózgi zmieniają się, chłoną wrażenia, doznania i przetwarzają je według doświadczeń, a tych nam przybywa. Inaczej z wiekiem myślimy, w czym innym widzimy sens i cel. Może się więc zdarzyć, że moje ścieżki z kimś, z kim było mi kiedyś po drodze, po prostu się rozejdą. I może to się stać z rozmaitych powodów. Jeden człowiek pójdzie w stronę rozwoju, pogłębiania zainteresowań, a drugi raczej w stronę poddawania się temu, co jest. Już to wystarczy, by z czasem mieć ze sobą niewiele wspólnego, a nawet wzajemnie działać sobie na nerwy” – pisze w książce „Szczęścia można się nauczyć” psycholożka Ewa Woydyłło.
Czytaj także: Jak znaleźć przyjaciół po trzydziestce, czterdziestce i później? „Możliwości jest mnóstwo”
Dobrze też pamiętać, że nie zawsze gra jest warta świeczki, a zakończenie niektórych relacji jest po prostu wyborem siebie – pójściem za głosem własnego serca, za własnymi potrzebami. Świetnie ujęła to w artykule dla Medium blogerka Belly Kanungo: „W wieku dwudziestu kilku lat zależało mi na tym, żeby zadowolić wszystkich. Pojawiałam się na każdej kawie, zostawałam do późna na każdej imprezie i dawałam z siebie wszystko, próbując podtrzymywać przyjaźnie, które z perspektywy czasu nie zawsze były odwzajemniane. Wtedy wierzyłam, że kwintesencją dobrego przyjaciela jest bycie zawsze obecnym – nawet kosztem własnego zdrowia psychicznego. Teraz, po trzydziestce, w końcu nauczyłam się subtelnej sztuki ignorowania upodobań innych. I bądźmy szczerzy, pierwsza zasada podtrzymywania przyjaźni często wydaje się niepisanym paktem, by zawsze stawiać je na pierwszym miejscu. Chodzi o regularne spotkania, niekończące się pogawędki i znajdowanie kreatywnych wymówek, gdy jesteś zbyt wyczerpana, by się spotkać – bo szczere przyznanie się do potrzeby samotności może zostać odebrane jako niegrzeczne. Prawda jest taka, że wiele z tych przyjaźni zaczyna przypominać raczej obowiązki niż radosne relacje” – pisze.
„Za każdymi zamkniętymi drzwiami otwierają się kolejne” – mówi stare przysłowie. Oczywiście wieloletnie przyjaźnie, które przetrwały wszystko, są ogromną wartością, ale nie zawsze tak się dzieje. Czasem jest tak, że te, które się rozmyły lub całkiem zgasły, robią miejsce na nowe. Być może zasoby, jakie do tej pory inwestowałaś w relację, która próby czasu nie przetrwała, możesz zainwestować w tworzenie nowych więzi – takich, które lepiej pasują do twojego obecnego życia? Na to nigdy nie jest za późno.