Całe życie nosiła maski – dziewczyny po Spice Girls, żony piłkarza, celebrytki. Kiedy zaczęła projektować modę, nikt nie traktował jej poważnie. Dziś pokazuje kolekcje w Paryżu ramię w ramię z największymi, a jej marka notuje rekordowe zyski, gdy giganci luksusu zwalniają. W nowym dokumencie Netfliksa Victoria Beckham wreszcie ściąga maskę.
Victorię Beckham naszło na wspomnienia. Tematem jej ostatniego pokazu w Paryżu, na sezon wiosna-lato 2026, były ubrania, które nosiła w młodości: halki przerobione na asymetryczne topy, sukienki na ramiączkach z rozetkowymi marszczeniami, delikatne baskiny z żorżety. Ta podróż sentymentalna nie dzieje się bez przyczyny. W ciągu ostatnich miesięcy, w ramach przygotowań do nowego dokumentu Netflixa poświęconego Victorii, ta wróciła do swoich zdjęć z młodości. Już wtedy, kiedy podciągała rajstopy w pasie i wpuszczała w nie koszulę, wyglądała jak ktoś, kto chce być traktowany poważnie
Victoria Beckham zawsze musiała coś udowadniać. Urodziła się w Essex – regionie, który Brytyjczykom kojarzy się z klasą pracującą, ciężkim akcentem, pomarańczowym podkładem i aspiracyjnym kiczem. Jej ojciec szybko dorobił się fortuny i przeprowadził rodzinę do bardziej prestiżowego Hertfordshire. Victoria, podwożona do prywatnej szkoły Rolls-Roycem, nagle znalazła się wśród dzieci z „prawdziwej” klasy średniej – wychowanych na innym kapitale kulturowym, naturalnie pewnych siebie, obytych. Dla nich to auto nie było symbolem prestiżu – było obciachem.
Czytaj także: „Cotswolds chic” zamiast paryskiego minimalizmu. Tej jesieni to angielska wieś inspiruje świat mody
„Raz tata odwoził nas do szkoły Rolls-Roycem, raz służbowym vanem” – mówi w rozmowie z Vogue Australia. „Z rodzeństwem błagaliśmy o vana. Wstydziliśmy się samej myśli, że zobaczą nas w Rolls-Royce’u”. Nie pasowała, została uznana za snobkę „Nikt nie chciał się ze mną bawić”, wspomina. Z tamtych lat zapamiętała przede wszystkim samotność – i konieczność ukrycia emocji. Poker face, który miał osłaniać wrażliwość, stał się jej maską, na razie jeszcze nienazwaną. Nazwa przyszła później: Posh Spice.
Kiedy w połowie lat 90. trafiła do Spice Girls, niedopasowanie Victorii zmieniło się w atut. To, co maskowało nieśmiałość, w girlsbandzie wyglądało jak niezależność i elegancja. „Przydomek Posh nadano mi w 1996 roku, na obiedzie z Peterem Loraine’em z magazynu Top of the Pops”, wspomina w rozmowie z Marie Claire. Czytelnictwo brukowców szło wtedy w miliony, pseudonim szybko się przyjął. „Byłam młoda i nieśmiała. Bycie Posh pomogło mi odnaleźć własny styl, pewność siebie i głos.” Posh, czyli elegancka, powściągliwa, nieprzystępna – chłód, który tworzył dystans, zanim jeszcze ktoś zdąży ją odrzucić.
(Fot. David Corio/Redferns/Getty Images)
Na scenie Victoria rzadko się uśmiechała, niemal nie tańczyła, trzymała się z boku – w czarnych sukienkach Gucci, na szpilkach, z nieruchomym, sztywnym bobem. „Nie tańczyłam, bo nie umiałam”, przyznaje w rozmowie z Vogue Australia. „Po prostu stałam, wyglądałam poważnie i udawałam, że śpiewam.” Popkultura nie uznawała wtedy niuansów. Victoria była ikoną, ale pisaną przez tabloidy. Wspomina to w dokumencie Netfliksa: „Ludzie myśleli, że jestem nieszczęśliwą krową, która nigdy się nie uśmiecha”.
Ślub z Davidem Beckhamem w 1999 roku – w szczycie kiczu Y2K, w słynnych fioletowych kompletach Versace, z tronem dla pary młodej – przypieczętował ich status tabloidowej pary królewskiej. Jak tłumaczy w rozmowie z BBC Alan Edwards, ówczesny publicysta Spice Girls, „połączenie popu i futbolu – dwóch współczesnych religii – było mieszanką wybuchową. Trony, na których siedzieli, były żartem – ale do Pałacu Buckingham z całego świata naprawdę przychodziły listy adresowane do Davida i Victorii.”
(Fot. materiały prasowe Netflix)
Od tamtej pory Posh Spice założono nową maskę – WAG (ang. wives and girlfriends), żony piłkarza. To maska mizoginii, zamykająca ją w roli partnerki, dodatku. Kiedy zaczęła interesować się projektowaniem mody, tabloidy uparcie wbijały szpilę: „wannabe”. Dziewczyna, która chciałaby być kimś więcej niż pozwala jej przeszłość z girlsbandu. Nie żeby branża mody traktowała ją lepiej – na paryskich salonach do Victorii szczególnie mocno przylgnęła etykieta „marki celebrytki”. „Ale ja naprawdę chciałam poznać tę branżę, zrozumieć ją. Nie chodziło o wypuszczenie byle czego dla szybkiego zwrotu. Chciałam nauczyć się fachu”, wspomina w rozmowie z The Times. Na opinie nie reagowała – zamiast tego zrobiła najlepsze, co mogła: pozwoliła, żeby mówiła za nią jej praca.
Kiedy w 2008 roku pokazała swoją pierwszą kolekcję w Nowym Jorku, wielu krytyków przecierało oczy ze zdziwienia. Zamiast krzykliwości i popowego blichtru pojawił się zdyscyplinowany seksapil, daleki od tego z brukowców: dopasowane sukienki z gorsetową konstrukcją, z wyraźną talią, o surowych, eleganckich liniach. Dla Sarah Mower z Vogue UK kolekcja była „zaskakująco dopracowana”. Jess Cartner-Morley z Guardiana napisała o „imponującym debiucie’ oraz tkaninach „typowych dla couture, takich jak organzy, jedwabne gazary i tafty w stonowanej palecie czerni, granatu, perły i kości słoniowej”. A Nicole Phelps na łamach serwisu Style.com po prostu nazwała ją „jednym z najgorętszych wydarzeń w Nowym Jorku”.
(Fot. Peter White/Getty Images)
To był pierwszy raz, kiedy zobaczono w niej projektantkę, nie snobkę, popową gwiazdkę czy żonę piłkarza. Jak spuentowała ten debiut Mower: „Victoria Beckham projektuje to, na czym naprawdę się zna — i właśnie tak może zacząć budować spójną markę”. Dla kogoś, kogo przez lata opisywano w rubrykach towarzyskich, to była zmiana rejestru – z plotki na respekt. Od tamtej pory zaczęła krok po kroku budować stałą pozycję w świecie mody. Zamiast siebie, pokazywała kolekcje. Zamiast zdjęć paparazzi – kampanie. Znów, zamiast uśmiechu – powagę. Tę ostatnią ze swoich masek założyła sobie sama, z wyboru, aby chronić to, co budowała. Nie zdejmie jej przez prawie dwadzieścia lat.
Dziś pora zdjąć maski. W zapowiadanym przez Netfliksa trzyczęściowym filmie w reżyserii Nadii Hallgren, Beckham po raz pierwszy mówi o presji, lęku i etykietach, które jej przypisano. „Zdefiniowano mnie przez te cztery lata, kiedy byłam w Spice Girls”, mówi w rozmowie z Bloombergiem. „Jestem z tego bardzo dumna. Ale wtedy pojawiły się wszystkie uprzedzenia”. Po chwili dodaje: „Projektuję kolekcje już prawie 20 lat. Tyle zajęło mi nauczenie się pewności siebie, wiary w to, co robię i w mój brand. Dopiero teraz mogę mówić o swojej przeszłości, problemach, podróży jaką odbyłam – dopiero teraz mam pewność, że marka na tym nie ucierpi. Nic nie jest polukrowane”.
(Fot. materiały prasowe Netflix)
Po dwudziestu latach maska nie jest jej już potrzebna – Beckham stała się tym, o czym marzyła. Choć marka przez pierwsze lata przynosiła straty, dziś notuje czterokrotny wzrost przychodów i pierwszy raz od dekady utrzymuje rentowność. Według Business of Fashion, w ubiegłym roku przychody sięgnęły 112 milionów funtów, a zyski operacyjne wzrosły o 22 procent. Najmłodszy segment – linia beauty – odpowiada już za ponad jedną piątą sprzedaży. To ona napędza rozwój marki, z bestsellerowym Satin Kajal Liner i kolekcją zapachów. W planach są nowe sklepy i globalna ekspansja. To naprawdę imponujące – mówi się o kryzysie sektora luksusowego, giganci tacy jak LVMH i Kering notują spadki sprzedaży, a niezależna marka Beckham rośnie spokojnie i konsekwentnie – jakby na własnych zasadach.
W rozmowie z Bloombergiem Beckham wspomina spotkanie z ochroniarzem w swoim butiku. „Powiedziałam mu: jesteś tu najważniejszą osobą. Kiedy byłam młodsza, luksusowe sklepy mnie onieśmielały. Nie chcę, by ktokolwiek czuł się tak u mnie”. Sama czuła się tak przez całe życie – w szkole, w zespole, w show biznesie, w branży mody. Dlatego zakładała maski. Nie po to, by coś ukryć, ale by przetrwać w instytucjach, które dla zasady odmawiały jej wstępu.
(Fot. materiały prasowe Netflix)
Historia Beckham to nie jest historia o „wannabe”, która w końcu coś udowadnia – to za proste. To historia kogoś, kto całe życie chciał być traktowany poważnie i komu wciąż tego odmawiano. Teraz to ona jest instytucją. Zbudowaną z tego, czego paryskie salony, angielskie społeczeństwo czy show biznes nie znają: głodu uznania. Kiedy świat mierzył ją stereotypami, ona w tym czasie budowała znaczenie. Dziś Victoria Beckham ściąga maskę – nie dlatego, że udawała, ale dlatego, że nic nie musi już sobie udowadniać.
Czytaj także: „Beckham”. Dlaczego warto obejrzeć ten dokument nawet jeśli nie jesteś fanką piłki nożnej?