W marzenia z dzieciństwa dobrze się wsłuchiwać, bo pójście za nimi to czasem recepta na satysfakcjonujące życie, a innym razem – na trwanie w iluzji. W swoim kolejnym felietonie dr hab. Sławomir Murawiec zastanawia się, jak w dorosłości bezpieczenie poruszać się
pomiędzy naiwnymi wyobrażeniami a płynącym ze świata przekazem.
Przez portale internetowe przetacza się dyskusja na temat postanowień noworocznych. Podejmować czy nie? A jeśli tak, to jak w nich wytrwać? I jak zwykle nie dowiemy się nic o tym, jak dotrzeć do głębokiej motywacji, takiej, która zasila nas nie do połowy stycznia, ale przez wiele lat, bywa, że przez całe dorosłe życie.
Czasami kształt tego dorosłego życia powstaje w umyśle dziecka. I zapewnia energetyczne paliwo do działań i wyborów, które wymagają niezwykłych wysiłków i wytrwałości. Takie nieodparte wrażenie towarzyszyło mi w trakcie sierpniowych podróży po Polsce, kiedy
– zachęceni drogowskazami – zatrzymywaliśmy się co pewien czas, aby odwiedzić światy stworzone przez pasjonatów. Najbardziej zapadły mi w pamięci nagłe przeniesienia się z nieokreśloności pól i dróg do dwóch wyodrębnionych wyraźnie galaktyk: wioski indiańskiej i poniemieckiego bunkra nad rzeką.
Władca świata bunkrów w sposób najbardziej zbliżony do moich myśli wyraził to, co miałem w głowie. W pierwszych słowach wyjaśnił, że jako młody człowiek czytał, marzył i uczył się o bunkrach. I kiedy dowiedział się, że na drugim końcu Polski jest jakiś do sprzedaży, wyruszył do nieznanego sobie wcześniej wszechświata, dokonał zakupu i osiadł. Na zawsze, co w tym wypadku obejmowało pewnie ze trzy dekady. Dziecięca czy może młodzieńcza fantazja pokierowała jego dorosłym życiem. Od tej pory poprawiał, remontował, uzupełniał i pielęgnował swój świat. Bunkier, który był treścią jego życia, ale też w którym był zamknięty. Bunkier, który dał mu poczucie sensu… albo w którym zamknęły go dziecięce pragnienia czy fantazje.
Z wodzem indiańskim nie rozmawiałem, wyglądał na mało komunikatywnego, a może tak go tylko widziałem zgodnie ze stereotypem, który w mojej głowie stworzyły książki Karola Maya. Jego Winnetou to nie partner do small talków. Jednak i tu nie wątpiłem, że było to uzewnętrznienie fantazji, pragnienia, aby stać się Indianinem, aby zbudować indiańską wioskę, założyć indiańską rodzinę, prowadzić indiańskie życie. Sprzedawać paciorki (kupiłem). Piszę „indiańskie”, ponieważ jestem pewien, że kiedy fantazjował, a potem te fantazje realizował, posługiwał się tym słowem, a nie pojęciem native Americans. Zresztą nazwa „wioska indiańska” też przemawia za słowem określającym pierwotną siłę takiej dziecięcej fantazji. Może, jak ja, czytał opowieści o szlachetnym wodzu Apaczów Winnetou, tylko porwały go jeszcze bardziej, i tak zrodziła się tęsknota za bezkresnymi preriami środkowych stanów?
W dominującej obecnie kulturze przekazu treści psychologicznych nie lubimy zazwyczaj tego, co wykracza poza konkret, bo to nieuchwytne, poza kontrolą. Takie bezsensowne w świecie zaprojektowanych działań... Jak ująć w planach sprzedaży dziecięce fantazje pracowników, zrodzone w światach dzieciństwa, indiańskich wioskach w ogrodzie u dziadków czy bunkrach z kartonu? Zapomniane i wyrzucone poza nawias pamięci, mogą się przypomnieć, tylko jeśli wrócimy przy jakiejś okazji na chwilę fizycznie do światów dzieciństwa. Wydają się wtedy takie małe, takie bliskie i takie nieważne. A jednak mogą zdeterminować nasze życie.
Warto zwrócić uwagę na energetyczny aspekt takich fantazji. Mogą one dostarczać niespożytej i nieomal niekończącej się energii do działań zmierzających do ich wprowadzenia w życie. Do zbudowania świata, wyboru zawodu, wytrwania w tym zawodzie. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć, jaki to poziom energii i jak to działa w praktyce, warto obejrzeć dostępny w jednym z serwisów film „Nyad”. Opowiada on historię sportsmenki Diany Nyad, która w wieku 63 lat taką swoją życiową fantazję spełniła – przepłynęła 177 kilometrów z Kuby na Florydę przez otwarty ocean. Pomimo fal, rekinów, żeglarzy portugalskich i kostkomeduz. To właśnie siła młodzieńczego wyobrażenia.
Ważna jest także funkcja naprawcza takich marzeń. Diana Nyad była wykorzystywana seksualnie przez swojego trenera. Podtrzymująca psychikę funkcja postawy, aby nigdy, przenigdy się nie poddać, nie ulec, pokazana jest w tym filmie bardzo wyraźnie. Fantazje i marzenia mogą wspierać równowagę psychiczną pomimo przeciwności, podtrzymywać siłę i równowagę wewnętrzną niezależnie od wysokości oceanicznych fal i czających się wokół drapieżników. Do jakiego wieku można być dzieckiem? Z tego przykładu widać, że nawet po sześćdziesiątce – i nawet wtedy można wykrzesać energię do przepłynięcia bez odpoczynku tylu kilometrów.
Tu jednak chciałbym odróżnić tę siłę własnych dziecięcych czy młodzieńczych fantazji od sloganów, które pojawiają się za każdym razem, gdy otwieramy media wypełnione jednakowo brzmiącymi reklamami. Jako kierunkowskazy krzyczą nachalnie: podążaj za marzeniami, realizuj swoje pragnienia. Z jednej strony widać, że autorzy reklam wiedzą, co motywuje ludzi – marzenia, fantazje, wyobraźnia, obrazy siebie, jakie nosimy w głowach. Z drugiej – oczywiście realizacja tego wyjątkowego, tylko twojego marzenia ma się ziścić w postaci zakupu określonego, produkowanego seryjnie produktu albo uzyskania określonego wyglądu, prowadzenia określonego stylu życia... za którym stoją finansowe marzenia innych. Oni też chcą realizować swoje marzenia.
Te wszystkie hasła: „idź za marzeniami”, „możesz być, kim chcesz”, budzą od razu moją głęboką nieufność i sprzeciw. Nie tylko dlatego, że nie mogę być, kim chcę. Ale także dlatego, że oferują nieprawdziwą psychologicznie ofertę, którą w uproszczniu można by opisać następująco: zrównaj swoje marzenia z tym, co oferujemy, kup nasz produkt, będziesz tym, kim marzysz (choć w zasadzie: tym, kim my chcemy, żebyś był). Tyle że zazwyczaj nie prowadzi nas to do mety na Florydzie, jak w przypadku Diany Nyad, tylko otwiera wyścig kolejnych zakupów, którym towarzyszy raz za razem ta sama obietnica. Ma miejsce proces podstawiania osobistych marzeń przez te społecznie i komercyjnie akceptowalne.
Nie chcę przekonywać, że realizacja dziecięcych snów o byciu Indianinem, podróżnikiem, władcą nie jednego bunkra, ale całej linii Maginota, lub opiekunem zwierząt albo członkiem ich stada jest receptą na szczęście. Bo pójście za dziecięcymi marzeniami też nie zawsze jest optymalną receptą na życie, nawet jeśli zapewnia sporą dozę energii. Te marzenia także mogą się okazać iluzją. Czy obaj pasjonaci, o których pisałem na wstępie, są szczęśliwi? Zrealizowali swoje wizje, ale czy to jedyna linia życia, która mogła być ich udziałem? Pytania pozostaną bez odpowiedzi.
Zalecanie, aby zawsze pójść za dziecięcymi lub młodzieńczymi marzeniami, może też oznaczać, że pójdziemy za dziecięcymi lękami, obronami, niedojrzałymi fantazjami o sobie i świecie. Bunkier może być fantazyjnym zabezpieczeniem przed trudną rzeczywistością dzieciństwa – miejscem, w którym dziecko chciałoby się zamknąć, zabezpieczyć i opancerzyć. Indiańskie prerie bywają marzeniem o wolności, wyzwoleniu się, ucieczce do innego świata. Dziecięce i młodzieńcze fantazje mogą blokować, konserwować w przeszłości, zamykać na możliwości płynące z rzeczywistości takiej, jaką jest. Nie wypytywałem obu pasjonatów o tematy psychologiczne, a zwłaszcza o ich dzieciństwo. Wielki wódz stworzył indiańską wioskę z rodziną. Konserwator bunkra być może zakonserwował się w bunkrze sam. Dobór lub brak partnera także był pewnie podyktowany wpasowaniem się we własne wyobrażenia i fantazje.
Kiedy wchodzimy w dorosłe życie, poruszamy się pomiędzy dziecięcymi wyobrażeniami o sobie a wyobrażeniami płynącymi ze świata. Indianie i Indianki kontra blade twarze. Wzorem białych sprzedawców szklanych paciorków twórcy reklam kuszą obrazami i podpowiadają, jak powinno się żyć. Oferują obietnice lub straszą, dokładnie jak blade twarze odnosiły się do Indian. Oczywiście na początku wygląda to atrakcyjnie, dorosło, pociągająco i stwarza wrażenie, że to wreszcie prawdziwy, urzekający świat. W swojej praktyce spotykam osoby, które przeszły już etap zauroczenia karierą w wielkich korporacjach, i słyszę niekiedy od nich, że przestały odczuwać czar nieustannego wzrostu sprzedaży. Zwracają się ku młodzieńczym czasom, pytając siebie, co tak naprawdę chciałyby w życiu zrealizować. A fantazje z pierwszych okresów życia są często podstawowymi treściami, nad którymi pracują psychoterapeuci.
Sławomir Murawiec, dr hab. nauk medycznych, specjalista psychiatra, psychoterapeuta. Główny ekspert ds. psychiatrii Akademii Zdrowia Psychicznego „Harmonia”.