1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Kobiecość to nie rozmiar. Wskazówki psycholożki Katarzyny Kucewicz

Kobiecość to nie rozmiar. Wskazówki psycholożki Katarzyny Kucewicz

Katarzyna Kucewicz (Fot. Paweł Wodzyński/Dzień Dobry TVN/East News)
Katarzyna Kucewicz (Fot. Paweł Wodzyński/Dzień Dobry TVN/East News)
Jako dziewczyna z otyłością olbrzymią czasami czułam się nie do końca „kobieca” – przyznaje psycholożka i psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz w książce „Waga z głowy”, w której dzieli się doświadczeniem zaprzyjaźniania się z własnym ciałem.

Fragment książki „Waga z głowy” autorstwa Katarzyna Kucewicz, wyd. Rebis. Wszystkie skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Wydawało mi się, że kobiecość to coś, co jest zarezerwowane dla szczupłych i wysportowanych. Badania pokazują, że moje odczucie nie jest obce wielu z nas. Gros dziewczyn ma jakiś wzór kobiecości, do którego nie potrafi doskoczyć. Bywa, że składają się na niego: długie gęste włosy, duże piersi, posiadanie dzieci, talent, delikatny głos, eteryczne ciało, wrodzona subtelność. Często nazywamy kobiecością coś, co jest seksowne dla mężczyzn, coś, co jest archetypowym atrybutem konserwatywnej wizji kobiecości, i denerwujemy się, jeśli nasza kobiecość do tego nie przystaje. Mówi się, że dla wielu kobiecość zamyka się wyłącznie w męskiej wizji urody, że kobiece jest to, co stereotypowo mężczyźni uważają za atrakcyjne i powabne. Jako że ciało z otyłością nie jest ciałem pożądanym w filmach, nie jest ciałem bohaterek romansów, wiele kobiet wypiera, wyrzuca ze swojej głowy myśl, że są istotami kobiecymi, seksualnymi.

Na językach

Nierzadko relację z własną kobiecością zaburzają zarówno mężczyźni surowo rozprawiający o kanonach szczupłości (na przykład ojcowie krytykujący córki albo swoje żony na oczach córek), jak i inne kobiety. Zdarza się, że padamy ofiarą agresywnej krytyki ze strony koleżanek, słyszymy od bliskich nam kobiet niepochlebne opinie, nieproszone rady, uwagi kwestionujące nasz gust czy ciało. Wiem, że część moich pacjentek najbardziej okrutne słowa o swojej wadze usłyszała z ust własnych matek. Takie komentarze często zamykają nas w sobie, podkopują naszą pewność siebie. Mogą do nas przylgnąć na lata, zwłaszcza jeśli przyjmiemy je za prawdę o sobie.

Zawsze staram się pokazywać moim pacjentkom, że złośliwe słowa innych są tak naprawdę informacją o nich – o ich lękach, potrzebach, o ich świecie wewnętrznym, a nie o nas. Niemniej rodzice, partnerzy, przyjaciółki i inni ludzie rzeczywiście potrafią nam powiedzieć słowa, których nie chcemy słyszeć, których nie chcemy pamiętać. Możemy przez to wbudować w sobie poczucie, że ludzie są okrutni, że nie są życzliwi, że w takim razie do nich nie przynależymy. I wtedy odwracamy się od kobiecości – niechętne i zalęknione. Mając tak przykre doświadczenia, trudno otworzyć się na kobiecą energię, która jest bardzo potrzebna do zbudowania swojej tożsamości i stabilnego obrazu „ja”, czyli świadomości tego, kim jestem i po co jestem na tym świecie. Dlatego zawsze staram się zachęcać kobiety do tego, żeby uważnie przyglądały się swoim relacjom i je weryfikowały, bo szkoda życia na złe znajomości, a czas warto poświęcać na pielęgnację tych pięknych relacji. Warto też wyciągać wnioski.

W moim otoczeniu były na przykład osoby, które miały do mojego wyglądu wiele zastrzeżeń, krytykowały moją otyłość w bardzo niewybredny sposób, oczywiście „dla mojego dobra”. Denerwowałam się na nie, obrażałam, aż w końcu zapytałam samą siebie: Dlaczego pozwalam tej osobie być częścią mojego życia? Czemu zapraszam ją do swojego świata? Zrozumiałam, że moje zaniżone poczucie własnej wartości, brak wiary w siebie i asertywności sprawiły, że nie umiałam postawić granicy, licząc w duchu, że ludzie sami zaczną być znienacka mili, życzliwi i przyjacielscy. Kiedy pojęłam, że tak nie będzie, pokończyłam znajomości, w których obrywałam. Dało mi to dużo siły. Czułam się wolna i bezpieczna.

Obraz przez doświadczenie

To, jak rozumiemy i odczuwamy nasze kobiece ciało, jakie mamy do niego podejście, nazywa się w psychologii obrazem ciała. Doświadczać własnej cielesności możemy w różnoraki sposób, w zależności od przekazów rodzinnych, rówieśniczych, a nawet kulturowych. Na przykład w Japonii podejście do ciała jest znacznie bardziej użytkowe – ciało ma służyć robieniu rzeczy, ma być sprawne i zdolne do pracy, jego piękno wyraża się przeważnie w ruchu. Z kolei w kulturze Zachodu to głównie media lansują doskonały wzorzec piękna, który jest, niestety, bardzo mocno dookreślony – w przypadku kobiet i dziewcząt jest to smukła, szczupła i wysoka sylwetka, natomiast chłopców i mężczyzn – wysokie i muskularne ciało.

Ciało w otyłości bywa ciałem w pancerzu. To ciało w zbroi utkanej ze wstydu, lęku, poczucia wadliwości, czasem nawet obrzydzenia do siebie. Negatywne przekonania na swój temat potrafią ogromnie przyhamować zadowolenie i swobodę w poruszaniu się, w tańcu, w seksie. To nie otyłość jest winna temu, że mamy na sobie pancerz, tylko nasza głowa, przesiąknięta wspomnieniami krytycyzmu, z jakim się stykamy, która w związku z otyłością zabrania ciału się bawić, zabrania mu spontaniczności i swobodnej ekspresji. To strach i suma negatywnych doświadczeń czynią z nas istoty zamknięte w sobie, niepewne swoich ruchów, żyjące w przerażeniu, że znowu otrzymamy ciosy. Tych lęków doświadczają naturalnie też szczupłe kobiety. Kiedy prowadzę swój webinar „Kobiecość w rozkwicie”, zawsze piszą do mnie właśnie one z pytaniem, czy to także dla nich. Dawniej moją pierwszą reakcją było zaprzeczenie, bo przecież pracuję w obszarze redukcji. Ale ten jeden jedyny warsztat faktycznie nie ma wagi. Bo z kobiecością możemy mieć kłopot zawsze, bez względu na to, jak wyglądamy.

Cieszę się, że jesteś

Rozumienie i akceptacja własnego ciała to klucz do zbudowania z nim głębokiej więzi, to początek podróży ku harmonii z samym sobą. Ten proces rozpoczyna się od aktu przyjęcia własnej fizyczności, w jej bezbronności i nagości, dokładnie takiej, jaka jest. Możemy potrzebować czasu, by w pełni docenić własne nagie odbicie w lustrze, spoglądając na siebie bez pośpiechu, bez osądzania, bez wstydu, a z ciekawością i czułością, jak na dobrego przyjaciela, który od momentu narodzin jest z nami, umożliwiając nam chwilowy pobyt na tej planecie oraz realizację marzeń i pasji. Patrząc w lustro, warto przypominać sobie o tym. W końcu mamy tylko jedno ciało na całe życie; nie da się go wymienić ani zastąpić.

Im jestem starsza, tym wyraźniej dostrzegam, że nie warto koncentrować się na kryteriach wagi czy urody, warto zaś skupić się na zdrowiu i witalności ciała. Zdrowe nawyki żywieniowe, aktywność fizyczna i profilaktyka powinny wynikać nie z mody czy dążenia do ideału piękna, ale z chęci i konieczności utrzymania organizmu w jak najlepszej kondycji. To takie wymowne, że często bardziej troszczymy się o dobre paliwo do samochodu niż o to, czym napychamy swoje ciało. Dbając o zdrowie, odbudowujemy czułą więź z ciałem. Myśląc w ten sposób, stajemy się dla siebie matczyne, przestajemy się oceniać. Kiedy zaś przyświeca nam wyłącznie „pogoń za urodą”, to jest trochę tak, jakbyśmy chciały zdobyć akceptację i uznanie innych ludzi.

Osiągnięcia życiowe, ale też zwyczajne pozytywne sytuacje z naszej codzienności, bywają zdominowane przez obraz ciała. Powinnyśmy przypominać sobie na każdym kroku, że wartość osobista nie musi być powiązana z wyglądem zewnętrznym; i dobrze, jak nie jest. Wyrwanie się z objęć szkodliwych stereotypów, które nierzadko odbierają osobom z otyłością poczucie wartości, wymaga czasu i świadomego wysiłku. Otoczenie się pozytywnymi wzorcami, które promują akceptację różnorodności cielesnej, może być lekarstwem na ograniczające nas wewnętrzne przekonania. W szukaniu akceptacji warto sięgnąć po wsparcie innych – zarówno w świecie wirtualnym, jak i rzeczywistym. Grupy wsparcia i społeczności, które celebrują różnorodność i dobre samoopoczucie, mogą być cennym zasobem.

W przymierzu

Wróćmy jednak do początku tej refleksji o kobiecości. Trudno jest redukować wagę, czule traktować swoje ciało, jeśli jest ono obiektem naszej niechęci czy wręcz nienawiści. Oczywiście można usiąść w kącie i zapłakać, że nie akceptujemy siebie, bo nikt z dorosłych nas nie wspierał w dzieciństwie, bo wszędzie dookoła panuje weightism (dyskryminacja osób z nadwagą i otyłością, ocenianie innych przez pryzmat ich rozmiaru), bo nigdy nikt nas nie chwalił i nie doceniał. I będzie to jak najbardziej ważne przemyślenie, ale nie poprzestawałabym na nim w budowaniu obrazu siebie. Nasza kultura nie wspiera ciała plus size, nachalnie zachęca do ciągłych modyfikacji – to fakt. I faktem jest też, że nas to dołuje, zniechęca, zamyka. Ale to, czy ugrzęźniemy w bólu, czy wbrew wszystkiemu zaczniemy budować samoakceptację, to już zależy od nas samych. Bez względu na to, ile masz lat i przykrych sytuacji na koncie, bez względu na to, na jakim etapie redukcji jesteś, w każdej chwili możesz wejść na drogę budowania solidnego przymierza ze swoją kobiecością.

Kobieta w tobie

Definicja własnej kobiecości to suma naszych doświadczeń i kobiecych historii z przeszłości. Jaka jest zatem historia twojego kobiecego „ja”? Odpowiedzi poszukaj, posiłkując się poniższymi pytaniami:

  • Czym dla ciebie jest kobiecość?
  • Jak ty sama definiujesz to słowo?
  • Co ukształtowało twoją kobiecość?
  • Co rzutuje na twoje podejście do kobiecości?
  • Kto zakłócił ci pokochanie siebie?
  • Jaki wymiar twojej kobiecości wymaga utulenia?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze