1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Niech tylko przestanie pić, to wszystko się ułoży”. Dlaczego tak trudno wyjść ze współuzależnienia?

„Niech tylko przestanie pić, to wszystko się ułoży”. Dlaczego tak trudno wyjść ze współuzależnienia?

Współuzależniona kobieta oszukuje się, że musi zrobić wszystko, żeby on przestał pić, bo wtedy będzie dobrze. Co gorsza, wierzy w to, że ze wszystkim sobie radzi, że nie potrzebuje pomocy. (Ilustracja: master1305/Getty Images)
Współuzależniona kobieta oszukuje się, że musi zrobić wszystko, żeby on przestał pić, bo wtedy będzie dobrze. Co gorsza, wierzy w to, że ze wszystkim sobie radzi, że nie potrzebuje pomocy. (Ilustracja: master1305/Getty Images)
Niech tylko przestanie pić, to wszystko się ułoży! Co musi się wydarzyć, aby partnerzy osoby uzależnionej osoby uznali, że też potrzebują terapii – wyjaśnia terapeutka uzależnień Hanna Ostrowska-Biskot.

Kiedy ktoś będący w związku z osobą uzależnioną odkrywa, że też potrzebuje terapii? Czy zawsze jest ona potrzebna?
Zazwyczaj współuzależnione osoby trafiają na terapię grupową czy też do wspólnoty Al-Anon (czyli osób, których bliscy nadużywają alkoholu), bo chcą się dowiedzieć, jak skutecznie wpłynąć na uzależnioną bliską osobę, żeby przestała pić czy brać narkotyki. Szybko się jednak zniechęcają, bo tam słyszą, że nie ma takiego sposobu i że mają zająć się sobą. Osoba współuzależniona właśnie tego nie potrafi i w tym też tkwi odpowiedź na pytanie, kiedy terapia jest potrzebna – wtedy, gdy ta osoba nie myśli o sobie, o jakości swojego życia, ale jest skupiona na tym, jak skłonić uzależnionego do zmiany. Co więcej, uważa, że umie to zrobić i że od tego zależy jej szczęście i szczęście ich obojga.

Współuzależnienie polega na przekonaniu, że możemy wpłynąć na drugiego człowieka i że jeśli się nam to uda – będziemy szczęśliwi?
Osoba współuzależniona trwa w związku, mimo że ten związek jest i dla niej, i dla dzieci – jeśli są – szkodliwy. Zazwyczaj kobieta współuzależniona trafia do psychoterapeuty właśnie z powodu dzieci, które mają problemy: są agresywne w szkole, źle się uczą, wpadają w depresję, samookaleczają się, biorą narkotyki, a nawet podejmują próby samobójcze. Nie ma w tym nic dziwnego, bo kiedy jedno z ich rodziców jest uzależnione od jakiejś substancji czy zachowania, a drugie skupione na nim, bo od niego uzależnione, dzieciaki żyją w stałym lęku.

Zazwyczaj jeśli matka dziecka pójdzie na rozmowę z terapeutą dziecka, a ten jest mądry, to dostrzeże, że problemem jest uzależnienie i współuzależnienie rodziców, i będzie próbował skierować matkę do specjalisty. Niestety, ona raczej nie pójdzie, bo to wymagałoby konfrontacji z prawdą o ich życiu. Ale jeśli jakimś cudem tak się zdarzy, to podczas terapii współuzależniona kobieta może dostrzeże, że ona także ma problem, że wspiera uzależnionego partnera w jego nałogu (m.in. niwelując skutki jego nadmiernego picia), że dzieci nie mają tego, co najważniejsze – poczucia bezpieczeństwa i poczucia bycia ważnymi – bo ona jest skupiona na ich ojcu, przemęczona i zdenerwowana dźwiganiem na swoich barkach całego domu.

To, że dzieci płacą za ten układ, nie wystarczy, by osoba współuzależniona rozpoczęła terapię?
To bardzo trudne. Współuzależniona kobieta oszukuje się, że musi zrobić wszystko, żeby on przestał pić, bo wtedy będzie dobrze. Co gorsza, wierzy w to, że ze wszystkim sobie radzi, że nie potrzebuje pomocy, że jeśli tylko ta druga osoba się poprawi, wszystko będzie dobrze.

Znam wiele takich historii, kiedy alkoholik, który stracił wszystko – przepił czy roztrwonił – idzie na terapię, zaczyna chodzić na mityngi Anonimowych Alkoholików i odzyskuje swoje życie. Zdobywa nową pracę, spłaca długi i nagle widzi, że obok niego jest obca osoba, ktoś, kto go nie rozumie, kto z nim nie rozmawia. Kto nadal chce kontrolować jego życie i funkcjonowanie całego domu – tak jak to robił, kiedy on był w czynnym nałogu.

Nie wystarczy, że on przestanie pić, żeby było dobrze?
Zazwyczaj nie. Alkoholik, kiedy zaczyna zdrowieć, idzie do góry, rozwija się, odzyskuje chęć i radość życia. I jeśli jego bliski nie chce iść na terapię, poddać się procesowi zmiany, to ich drogi zaczynają się rozchodzić.

Pamiętam taką parę – on walczył na terapii i mityngach o swoją trzeźwość przez kilka lat, a ona nie chciała iść na własną terapię. Dopiero kiedy po kilku latach trzeźwości mężczyzna zaczął interesować się inną kobietą i wyprowadził z domu – żona wpadła w panikę i poszła do terapeuty. Nie mogła zrozumieć dlaczego. Dlatego że współuzależniona osoba nie potrafi rozmawiać, mówić o emocjach, o tym, co czuje, co myśli, nie potrafi być blisko ani z partnerem, ani nawet z dziećmi. Nigdy tego nie potrafiła, bo nie miała kiedy i jak się tego nauczyć. Kiedy była dzieckiem, w jej dysfunkcyjnym domu nie mogła czuć, widzieć, słyszeć – jeśli chciała przeżyć. „Zamroziła się”, czyli odcięła od samej siebie. Jako dziecko nie mogła powiedzieć ojcu: „Tatusiu, upiłeś się i ja całą noc bardzo się bałam i nie mogłam spać”. Ani: „Mamo, dlaczego nie bronisz mojego braciszka przed tatą, który go bije? Bardzo z tego powodu cierpię, boję się, aż tracę oddech”.

Terapia jest wtedy konieczna?
Tak, bo na terapii dowie się, że ma prawo do swoich uczuć, nawet do gniewu. Ale też że on ma prawo wiedzieć, co ona czuje. Wyjaśniłam więc tej kobiecie, że po terapii ludzie stają się szczerzy, otwarci, są prawdziwi! Potrafią mówić o emocjach, o tym, czego pragną. To ogromna zmiana dla osoby uzależnionej. Alkoholik też tego nie umie, ale kiedy zaczyna trzeźwieć i pracować nad sobą, zaczyna się uczyć i chce powiedzieć, co czuje, co przeżywa, co mu się podoba, co nie. Chce wiedzieć, co przeżywa jego partnerka czy żona, czemu jest smutna albo zła. A ona wtedy zrywa się z kanapy i mówi, że trzeba załadować zmywarkę albo nastawić pranie. Nie umie być w bliskim kontakcie, a on tego pragnie, i wtedy przestają się rozumieć. On może też zainteresować się inną kobietą, taką, która potrafi się do niego zbliżyć i dzielić się tym, czego sama doświadcza.

Współuzależniona zapewne będzie oskarżać tę kobietę, że to jej wina, że ona go uwiodła.
Tak często bywa, jednak jest wtedy szansa, że mądra przyjaciółka powie jej, że jest coś takiego jak współ­uzależnienie i towarzyszący mu strach przed bliskością i że może by poszła powalczyć o siebie. Na terapii może do niej dotrzeć, że całkiem porzuciła siebie – że starała się ponad swoje siły, że zaniedbała siebie tak, że prawie oddychać nie może. Że nic się nie liczyło, tylko on. A teraz, kiedy on przestał pić, nie jest dobrze.

Może poczuć takie zmęczenie, że podda się terapii z braku sił. To dobrze, bo ma w sobie masę złości, chęć odwetu i zniszczenia tego, kto pił i miał w nosie wszystkich, a teraz odszedł.

Jak wygląda terapia?
Współuzależnienie to konglomerat pewnych zachowań, które są szkodliwe dla tej osoby i jej otoczenia. Terapia zaczyna się od tego, że osoba współuzależniona dostaje od terapeuty listę tych zachowań i ma zastanowić się, czy widzi je u siebie. Wśród pytań jest: Czy dobrze sypiasz? Odpowiedź zazwyczaj brzmi: „Nie, bo czekam, kiedy on wróci”. Chodzi o to, by dostrzec, że nie żyje swoim życiem ani nawet życiem swoich dzieci, ale życiem uzależnionego partnera.

Drugi etap terapii to nauka tego, co należy zrobić, aby życie osoby współuzależnionej było bardziej przyjemne, aby nie musiała być cały czas w akcji. To nauka robienia tego, co cieszy, bo osoba współuzależniona nie jest w stanie tego zrobić: kupić bluzki, iść do kina – każdy swój krok odnosi do tego, jak jej zdaniem to zostanie odebrane przez osobę uzależnioną. Nie kupowała sobie do tej pory bluzek, bo mogło jej zabraknąć na życie, kiedy mąż przepijał pensje. Do kina nie szła, bo on mógł wtedy wyjść z domu i iść pić. Co więcej, ponieważ całe jej życie toczyło się wokół osoby uzależnionej, nie ma koleżanek, z którymi może spędzać czas. Na terapii dowie się, że ma prawo do własnych pomysłów i one wcale nie muszą pokrywać się z pomysłami jej partnera. Nie muszą być ze sobą sczepieni, ona nie musi wszystkiego o nim wiedzieć.

Dowie się też tego, co trudne, że znalazła się w tej sytuacji nie dlatego, że musiała, ale dlatego że jako osoba współuzależniona ma bardzo niskie poczucie wartości. Myśli więc: mnie się nie należy, nie jestem tego warta, muszę zasłużyć na miłość. I dlatego trwa w złym związku, wciąż czekając na ten moment, kiedy wreszcie zasłuży.

Nie można zasłużyć na miłość?
Nie można, zwłaszcza że wtedy postępujemy w sposób, który jest sprzeczny z miłością. Po pierwsze, nie akceptujemy wolnej woli drugiej osoby, tego, że ona ma prawo kochać i nie kochać. Po drugie, nie budujemy relacji, nie reagujemy na jej prawdziwe potrzeby, ale na swoją potrzebę zasłużenia na miłość, czyli wyręczamy, wyjaśniamy, tłumaczymy, narzucamy swoje rozwiązania i swoją pomoc. Stosujemy więc rodzaj biernej agresji.

Alkoholikowi to, że jego partnerka kontroluje i robi sama wszystko, jest na rękę, dopóki pije. Kiedy przestanie pić, chce współdecydować, sam coś zrobić dla domu. Mieć głos w sprawie wychowania dzieci, wakacji, koloru ścian. Ona jednak nie umie rozmawiać, wspólnie podejmować decyzji. Chce wszystko nadal zamiatać pod dywan albo pod kołdrę, tymczasem ani seksem, ani udawaniem, że nie ma problemu, nie rozwiąże się go. Albowiem jeśli w zdrowieniu z uzależnienia czy współuzależnienia nie ma uczciwości, nic z tego nie będzie.

Zawsze trzeźwość osoby uzależnionej kończy się rozpadem związku?
Nie zawsze. Bywa, że para żyje nadal razem, ale obok siebie. Czy są szczęśliwi? Zostawmy to im, choć jako terapeutka powiem, że to droga zagrażająca trzeźwości. Oczywiście może się zdarzyć, że partnerka osoby uzależnionej, kiedy zniknie z ich życia alkohol, będzie potrafiła zadbać o siebie, zająć się sobą. Ważne, by nie robiła tego w ostentacyjny sposób, odgrywając się na partnerze za lata wyrzeczeń na zasadzie: „Ja ci pokażę, że teraz tylko ja się liczę”.

A tak się zdarza?
Tak, bo te kobiety mają w sobie wiele złości i nie potrafią sobie inaczej z nią poradzić. Dlatego znów same decydują o wszystkim. Tymczasem zdrowe dbanie o siebie nie polega na lekceważeniu drugiej osoby, ale na wspólnym ustalaniu spraw, które dotyczą nas obojga. Na robieniu pewnych rzeczy wspólnie, a innych osobno.

Znam małżeństwo, które kochało się nad życie. Ona była nim zachwycona, bo dla alkoholika wejść na drzewo i krzyczeć „kocham cię!” to codzienność. Kiedy jednak on zaczął za dużo pić, ona sama siebie zaczęła się bać. Bać się, że zrobi mu krzywdę. Poszli wtedy oboje na terapię, bo przestraszyła się swojej złości. Tam dowiedziała się, że jej skoncentrowanie na sprzątaniu domu to objaw kontroli i sposób na ucieczkę od uczuć, które od dzieciństwa ją rozrywają, czyli złości na rodziców. Dopóki on pił, ona miała alibi dla tego, co czuła. Kiedy przestał, a awantury stały się tak straszne, jak nigdy przedtem – zrozumiała, że musi się ratować.

Co jeszcze jest problemem, który hamuje osoby współuzależnione przed zmianą siebie?
Współuzależnione nie liczą się z nikim i z niczym, także same ze sobą. Dlatego trwają w związkach, które grożą ich życiu. Ale też ta sama ich cecha powoduje, że są całkiem nieuważne na innych. Doświadczyłam tego nawet jako terapeutka, kiedy na warsztatach po 12 godzinach pracy chciałam iść spać, bo nie miałam już siły rozmawiać, a jedna z uczestniczek warsztatów wdarła się do mojego pokoju i zamęczyła mnie godzinną tyradą. Kiedy skończyła, powiedziałam: „Rozstań się z nim, skoro jest taki okropny i tak wam razem źle”. Kilka lat później powiedziała mi, że była oburzona, bo jak można komuś dać taką radę. Na szczęście na fali oburzenia na mnie ta kobieta poszła po pomoc do Al-Anon i to uratowało ją i jej małżeństwo.

Największa trudność tkwi w tym, że osoba współuzależniona musi dostrzec, że nie jest tylko ofiarą, ale także współsprawcą przemocy. To trudne, bo przecież przez lata była podziwiana za to, że się poświęca.

Hanna Ostrowska-Biskot, terapeutka uzależnień z 25-letnią praktyką zawodową. Pracowała na oddziale odwykowym w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach oraz w izbie wytrzeźwień przy ul. Kolskiej w Warszawie. Prowadzi grupy wsparcia dla alkoholików i sesje indywidualne w Punkcie Konsultacyjno-Informacyjnym w Brwinowie. Współpracowała z TVP przy programie o uzależnieniach „Ocaleni”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze