Kiedy na światowych parkietach bessa, inwestować warto tylko w jeden rodzaj aktywów – solidną wiedzę finansową. Przyda się też w czasach prosperity. Finansową inteligencję najlepiej rozwijać już od kołyski... Tylko jak?
Na co czekasz, człowieku, bierz te akcje, bo to prawdziwa okazja! Sprzedasz później ze stuprocentowym przebiciem! No a co z tymi nieruchomościami? Wyluzuj, bo możesz nieźle utopić! – Marek z wypiekami na twarzy doradza Michałowi. W powietrzu – emocje, w rękach – kalkulatory.
Michał po raz kolejny sprawdza swój portfel inwestycyjny, po czym zagryza dolną wargę... Jest tutaj najstarszym inwestorem: ma 13 lat, koszulkę z „Włatcami móch” i rozwiązane adidasy. Razem z kolegami gra właśnie w „Cashflow”. Na pierwszy rzut oka gra jest podobna do „Monopolu” – plansza, pionki, kostka, zadania do losowania. I tu podobieństwo się kończy – „Cashflow”, mimo że osadzone w amerykańskich realiach, w doskonały sposób uczy uniwersalnych zasad rynku, ma też głębsze przesłanie. W „Monopolu” nadrzędnym celem jest bogacenie się, w „Cashflow” bogacisz się, ale po to, żeby wyrwać się z karuzeli zadłużania, spłacania kredytów i pracy nie na własny rachunek. Jeżeli ci się to uda, pieniądze zaczynają pracować za ciebie, a ty możesz wreszcie realizować marzenia...
Dorota Piwowarska, założycielka łódzkiego Klubu Cashflow, która organizuje sesje gry od półtora roku, cały czas jest pod wrażeniem tej metody: – To nic innego jak symulator finansowego sukcesu. „Cashflow” uczy podejmowania decyzji, negocjowania, kalkulowania, przewidywania opłacalności, oceniania ryzyka. I to z jakim skutkiem! Po przeczytaniu tekstu dziecko jest w stanie zapamiętać 10 procent informacji. W przypadku opartej na doświadczaniu gry strategicznej – nawet 90 procent!
Grę opracował na podstawie swoich koncepcji Robert Kiyosaki, ten sam, który zawojował świat serią bestsellerowych poradników na temat inwestowania. Kiyosaki jest zdania, że bogactwo to stan umysłu, który może osiągnąć każdy człowiek. Potępia konsumpcyjny styl życia, podważa przekonanie o atrakcyjności etatowej pracy i piętnuje życie na kredyt. Równie ważne jak wiedza księgowa czy finansowa są dla niego uczciwość, siła ducha, panowanie nad emocjami, dotrzymywanie słowa, szczodrość i dobroczynność.
Amerykanin źródeł swojego sukcesu upatruje w dzieciństwie i wychowaniu przez dwóch ojców. Pierwszy, biologiczny, „biedny” ojciec tyrał całe życie na państwowym etacie i mimo że miał doktorat, nigdy nie starczało mu pieniędzy do pierwszego. Zostawił po sobie spore długi. Drugi, przyszywany i „bogaty”, porzucił szkołę w wieku 13 lat, a potem stał się jednym z najbogatszych ludzi na Hawajach. I chociaż rady obydwu były zgoła odmienne, to one ukształtowały przyszłego milionera. I jego przeświadczenie, że to właśnie dzieciństwo i nabyte wtedy przekonania na temat pieniędzy programują dziecko na całe życie.
Kieszonkowe rozterki
Bardzo chcemy rozwijać finansową inteligencję dzieci, tylko nie zawsze wiemy, jak i kiedy się do tego zabrać.
Dawać czy zatrudniać? Płacić czy nagradzać? Już sama kwestia kieszonkowego – czyli podstawowego elementu finansowej edukacji – dzieli rodziców na dwa obozy. Zdaniem zwolenników dziecko dzięki kieszonkowemu rozwija cechy, takie jak wytrwałość, cierpliwość, oszczędność, uczy się wartości pieniądza i planowania wydatków, samodzielnego podejmowania decyzji i panowania nad własnymi zachciankami. Przeciwnicy z kolei uważają, że dziecko powinno to wszystko przyswoić w trakcie codziennego życia domowego, że to rodzice są od zaspokajania jego potrzeb i że nigdy nie ma pewności, czy pociecha nie wyda pieniędzy na rzeczy, które są dla niej niezdrowe albo niebezpieczne. Poza tym latorośl może wyrosnąć na materialistę albo wyrobić sobie pogląd, że pieniądze dostaje się za nic.
Martyna, mama Kajtka (12 lat) i Anulki (5 lat), opowiada o swoich rozterkach związanych z kieszonkowym syna: – To, że zaczęliśmy dawać Kajtkowi pieniądze, było dla nas zupełnie naturalne. Ale mimo że staraliśmy się w tej sytuacji ustanowić jasne reguły, napotkaliśmy mnóstwo znaków zapytania: Kiedy ma płacić on, kiedy my? Jak reagować w sytuacjach, kiedy odkładane przez dłuższy czas pieniądze chce wydać na megagłupotę? Czy kieszonkowe dawać również zapatrzonej w brata Anuli, czy konfliktować rodzeństwo znienawidzonym: „Dostaniesz, jak będziesz starsza”?
W książce „Mądre, bogate dziecko” Kiyosaki przestrzega, że dawanie dzieciom kieszonkowego bez innych, spójnych działań edukacyjnych nie pomoże w budowaniu finansowej odpowiedzialności.
Czym skorupka za młodu...
Od czego zacząć naukę? Dorota Piwowarska twierdzi, że od siebie samych i od przyjrzenia się, czym są dla nas pieniądze: czy celem samym w sobie, czy tylko środkiem? Jak do nich podchodzimy? Jaki przekaz na ich temat sami dostaliśmy w dzieciństwie?
Nawet ci rodzice, którzy widzą potrzebę finansowej edukacji, często przystępują do dzieła z bagażem nieświadomych przekonań, na które pracowały całe pokolenia rodziców. Bo przecież bogaci to, tfu, złodzieje i oszuści idący po trupach do celu – wszak wiadomo, że „pierwszy milion zawsze trzeba ukraść” i dlatego „prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne niż bogaty wejdzie do królestwa niebieskiego”. No i co prawda „żadne pieniądze nie śmierdzą”, ale przecież „są brudne” itp.
Dzieci są najmocniej wyczulone na takie podświadome przekazy. W badaniach na temat wiedzy ekonomicznej u najmłodszych, przeprowadzonych w 2008 roku na potrzeby NBP przez Uniwersytet Warszawski, widać to wyraźnie. – Dzieciaki postrzegają bogactwo jako szansę, ale też zagrożenie – mówi Izabela Barton-Smoczyńska, jedna z autorek badania. – Obraz osoby bogatej ewoluuje od wizerunku atrakcyjnego człowieka, którego stan posiadania pozwala spełnić wszystkie zachcianki i potrzeby (4–7 lat), do obrazu osoby pyszniącej się swoim bogactwem, nadużywającej władzy, zachowującej się w sposób niemoralny lub negujący wartości społeczne (8–12 lat).
W opinii specjalistów w świat finansów warto wprowadzać nawet dzieci w wieku przedszkolnym. Już trzylatki potrafią zrozumieć podstawowe zagadnienia związane z kupowaniem i oszczędzaniem. Im starsze dziecko, tym większa możliwość uczenia skutecznych zachowań w codziennych sytuacjach – w sklepie czy podczas planowania domowych finansów.
Szkolna przedsiębiorczość
– W podstawówce uczy się dzieci czytać, pisać, liczyć, ale nie uczy się, co to są w ogóle pieniądze... W gimnazjum uczy się geografii i historii, ale nie tego, jak pieniądz działa... W szkole średniej tysiące przedmiotów zawodowych, a uczniowie często nie wiedzą, na jakich zasadach działa karta kredytowa. Na studiach natomiast wielkie hasła i akademickie regułki – tylko czy one pomogą komuś spłacić kredyt studencki? – pyta, wskazując lukę w tradycyjnym systemie edukacji, Robert Maicher, autor „Truskawkowego milionera”, w którym opisuje własne zmagania w drodze do finansowego sukcesu.
Szkoda, bo teoretycznie w szkole jest na taką wiedzę miejsce. Mowa o wprowadzonym w 2002 roku przedmiocie o niewdzięcznej nazwie „przedsiębiorczość”. Niewdzięcznej, bo to, co w zamierzeniu miało być kształtowaniem postaw, przerodziło się w zakuwanie regułek rodem z kursu dla księgowych. Większość nauczycieli nigdy w życiu nie była przedsiębiorcami, a szkoła była i jest ich jedynym miejscem pracy.
Oczywiście zdarzają się też nauczyciele wyjątkowi albo będący praktykami, albo do współpracy zapraszający praktyków, takich jak Dorota Piwowarska, która chce wprowadzić „Cashflow” do łódzkich szkół. Ci koncentrują się na mobilizowaniu uczniów do działania i zamiast godzin teorii proponują ciekawe projekty: pomoc w prowadzeniu szkolnego sklepu, znalezienie sponsorów dla drużyny piłkarskiej, założenie konta w banku. Jednak takich zapaleńców jest niewielu.
Ciekawym uzupełnieniem istniejącej luki edukacyjnej wydaje się inicjatywa SGH w Warszawie, która stworzyła dla uczniów piątych i szóstych klas szkoły podstawowej oraz ich rodziców Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy. Formuła opiera się na zabawie i interakcji: dzieciaki malują, wcielają się w role, dyskutują w grupach. Trwające 90 minut spotkania są podzielone na wykłady i warsztaty grupowe. Wciąż rośnie zainteresowanie ofertą SGH. W tym roku „indeks” otrzymało aż 150 małych studentów.
Tylko w Krainie Głupków
Dzieci i tak wiedzą swoje. Córka Doroty Piwowarskiej, Aga (12 lat), dzięki „Cashflow” rozumie pojęcia, takie jak hossa, bessa, opcje na akcje, rozróżnia przychód od dochodu i rozpoznaje rodzaje kredytów, a w trakcie gry pomaga opornym dorosłym bez kalkulatora wykonać potrzebne obliczenia.
Tata Kajtka i Anuli czytał niedawno córce Pinokia: „Trzeba ci wiedzieć, rzekł Lis, że w Krainie Głupków jest takie błogosławione pole, zwane Polem Cudów. Na tym polu zrobisz w ziemi mały otwór i wsuniesz tam jeden złoty pieniążek. (...) W ciągu nocy pieniążek zacznie kiełkować i kwitnąć, a nazajutrz, wstawszy z łóżka i powróciwszy na pole, cóż tam znajdziesz? Znajdziesz cudne drzewo obwieszone tyloma złotymi pieniążkami, ile ziarnek zboża może zawierać wspaniały, dojrzały kłos w czerwcu... ”.
– Tata – parsknęła pięciolatka – takie rzeczy to chyba tylko w Krainie Głupków.
Finansowa gimnastyka dla smyka
- 3–4 lata
Graj z maluchem w różne gry przy użyciu monet. W sklepie pozwól mu samodzielnie wybrać pomiędzy dwoma rodzajami jakiegoś produktu i zapłacić przy kasie. Pokaż dziecku, gdzie pracujesz.
- 5–7 lat
Jeżeli zdecydujesz się dawać kieszonkowe, zrób to teraz, najlepiej w formie tygodniówki. Otwórz bank mamy i taty – przygotuj kilka skarbonek – jedną na wydatki, drugą, opatrzoną procentem, na oszczędności. Ustal cele, na jakie dziecko chce przeznaczyć pieniądze; namawiaj na odkładanie drobnych sum na wymarzoną zabawkę. Rozmawiaj z pociechą na temat reklam, pokazuj, że nie zawsze składane przez nie obietnice są prawdziwe, ucz odróżniania potrzeb od zachcianek.
- 8–10 lat
Baw się z dzieckiem w budżetowanie, pokaż, czym jest przychód (kieszonkowe, zarobione samodzielnie pieniądze, prezenty), czym wydatki i oszczędności. W sklepie ucz dziecko porównywania cen, sprawdzania jakości produktów, poproś o stworzenie listy zakupów. Zorganizuj edukacyjną wycieczkę do banku, biura maklerskiego i innych instytucji finansowych. Graj z dzieckiem w gry takie jak „Monopol”, „Biznes”, „Cashflow”, „Gra w życie”.
- 11–14 lat
Angażuj dziecko w rodzinne dyskusje na temat tego, jak planować wydatki, co kupować i jak zaoszczędzić. Znajdź takie zadania, dzięki którym nastolatek będzie mógł zarobić pierwsze pieniądze poza kieszonkowym.