1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Depresja męska czy depresja męskości? Wyjaśnia prof. Marek Krzystanek

Depresja męska czy depresja męskości? Wyjaśnia prof. Marek Krzystanek

Depresja jest wynikiem niezadowolenia z życia, z tego, że brak w nim czegoś więcej niż zaspokajanie potrzeb ciała – realizacji potrzeb egzystencjalnych. (Ilustracja Getty Images)
Depresja jest wynikiem niezadowolenia z życia, z tego, że brak w nim czegoś więcej niż zaspokajanie potrzeb ciała – realizacji potrzeb egzystencjalnych. (Ilustracja Getty Images)
Męska depresja czy raczej depresja męskości? O to, jak dzisiejszy świat przedefiniowuje rolę mężczyzny – pytamy psychiatrę prof. Marka Krzystanka.

Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, powiedział Pan, że nie ma czegoś takiego jak męska depresja.
Psychiatria jest egalitarna. Nie dzielimy w niej ludzi ze względu na płeć, wykształcenie czy dochód. Na depresję, tak jak na inne zaburzenia i choroby psychiczne, może cierpieć każdy, choć oczywiście obserwujemy pewne skłonności płci związane z uwarunkowaniami biologicznymi. Kobiety ewolucyjnie zawsze bały się i troszczyły o dzieci, i mają dziś większą predyspozycję do zaburzeń lękowych oraz zaburzeń nastroju. Natomiast mężczyźni zawsze szukali mocnych wrażeń, mają więc większą tendencję do uzależnień. Są to jednak subtelne różnice i w dużej mierze uproszczenia. Nie istnieją osobne kryteria rozpoznawania depresji dla mężczyzn i dla kobiet – podobnie jak nie istnieje inny rodzaj leczenia i odmienna psychoterapia w zależności od płci pacjenta.

Czy jednak objawy depresji mogą być inne? Badania dowodzą przecież, że symptomy takie jak: poirytowanie, nagłe wybuchy gniewu, utrata panowania nad sobą, agresja i ryzykowne działania – występują częściej u mężczyzn niż u kobiet, a świadczą o tej samej chorobie.
Z całą pewnością istnieje coś takiego jak płeć mózgu. Ewolucyjnie zostaliśmy uformowani na różne sposoby, bo odgrywaliśmy różne role. Mężczyźni zostali ukształtowani do roli wojowników, obrońców, przywódców i zdobywców. Jądra półleżące w mózgu, które związane są z układem nagrody, są u nich 40 proc. większe, co predysponuje mężczyzn do ciągłego szukania nowych wyzwań, wrażeń. Mają oni też mniejszą aktywność układu serotoninowego, dzięki czemu słabiej doświadczają strachu, za to odczuwają większe pożądanie seksualne. Może z tego oczywiście wynikać również inne przeżywanie depresji.

Jeśli mężczyzna nie ma możliwości spełniania roli społecznej i rodzinnej do której jest ewolucyjnie przygotowany: traci pozycję, status, nie ma celów do realizowania, czuje się niekompetentny czy przegrywa – depresja staje się w pewnym sensie pożądaną strategią adaptacyjną. Taki mężczyzna wycofuje się, zmniejsza swoje pożądanie seksualne i swoją aktywność po to, aby przeczekać tę trudną sytuację i poszukać lepszych strategii działania. Uwarunkowania kulturowe i biologiczne są więc powiązane. Mężczyźni są też bardziej predysponowani do tzw. depresji szczytu, o której mówimy w sytuacjach, gdy człowiek zdobył już wszystkie cele jakie sobie postawił, nie ma się już o co ścigać, z kim porównywać. Znowu – wynika to z uwarunkowania biologicznego i kulturowego, bo dla mężczyzny bardzo ważna jest rywalizacja, ciągłe stawianie sobie wyzwań, sprawczość i skuteczność. Mamy większe ośrodki mózgu związane z agresją, brawurą i odwagą.

Mówiąc o samobójstwach i depresji, warto zauważyć, że mężczyźni – którzy popełniają je statystycznie częściej od kobiet – robią to zwykle w drastyczny i ostateczny sposób. Oczywiście nie każde męskie samobójstwo powinno być postrzegane z perspektywy medycyny, mamy przecież samobójstwa honorowe w starożytnym Rzymie, jak również w tradycji wojennej świata zachodniego – śmierć kapitana na tonącym okręcie albo harakiri czy kamikadze w Japonii. Nikt nie myślał, żeby leczyć tych mężczyzn psychiatrycznie. Jednak przychodzi refleksja, że jeżeli mężczyzna w egzystencjonalnej depresji gotów jest targnąć się na własne życie, to naprawdę czuje, że nie ma już dla niego miejsca, że w obecnych uwarunkowaniach kulturowych nie może realizować swojego męskiego archetypu.

Nietrudno zgadnąć, że na męskie samopoczucie wpływa zmiana modelu męskości, którą obserwujemy.
Powiedziałbym, że mamy do czynienia nie tylko z depresją u mężczyzn, a szerzej – z depresją roli mężczyzny. Prawdziwych Conanów już nie ma. Ideałem mężczyzny stał się handlarz, skuteczny sprzedawca, biznesmen. Jak sama nazwa wskazuje, jest on wiecznie busy (ang. zajęty) – i nie ma czasu zająć się ważnymi aspektami swojego życia, w tym trzema obszarami pragnień, które stanowią filar naszej kultury i egzystencji każdego człowieka. Są to pragnienia: rozwoju i poznania, relacji oraz nieśmiertelności. Człowiek to istota wiecznie poszukująca: nie jesteśmy stworzeni do osadnictwa, do życia dla przyjemności i konsumpcji. Depresja jest wynikiem niezadowolenia z życia, z tego, że brak w nim czegoś więcej niż zaspokajanie potrzeb ciała – realizacji potrzeb egzystencjalnych. Ale żeby je zaspokajać, trzeba je znać, i tu wkracza psychiatria ze swoimi zaleceniami pozafarmakologicznymi i przepisem na szczęście. Z drugiej strony niekorzystny jest także nadmiar bodźców i wrażeń. Zbyt wiele emocji jest jak narkotyk – przemęcza mózg i również może powodować objawy depresyjne. Musimy respektować limity biologiczne zdolności mózgu do pracy oraz granice samoregulacyjne mózgu, aby zachować zdrowie – a te granice są różne u różnych ludzi.

Wracając zaś do modelu męskości, jak już powiedziałem, jednym z filarów szczęśliwego życia są relacje, a wśród nich najważniejsza – miłość. Ta, aby mogła zaistnieć, musi opierać się o pewną polaryzację płci, która we współczesnym świecie zanika. Mężczyźni chcą być adorowani, zdobywani, nie dojrzewają, chcą, żeby się nimi zajmować – a kobiety im na to pozwalają. Granice między płciami zacierają się, płcie się homogenizują. Grozi to wygaśnięciem dynamiki psychiki, związanej z archetypową diadą animy i animusa, psychicznym przyciąganiem się przeciwieństw. Doprowadzi to do zaniku romantycznej miłości. Wydaje mi się zresztą, że to już się dzieje i że miłość erotyczna jest dziś utożsamiana głównie z przyjemnością seksualną.

Mówi Pan o poczuciu zadowolenia z życia, do którego konieczne jest świadome zaspokajanie potrzeb innych niż biologiczne. Ale najpierw te potrzeby muszą zostać rozpoznane.
Do tego służą emocje, przy czym nie powinniśmy mylić szczęścia z odczuwaniem tzw. pozytywnych emocji. Na emocjach nie należy koncentrować się bardziej niż na sygnalizacji świetlnej przy jeździe samochodem. Są one jak drogowskazy, pokazują, czy wybraliśmy właściwy kurs, nakierowują na realizację pragnień, a realizacja pragnień nakręca dynamikę życia i określa nasz stan szczęśliwości. Celem powinny więc być nie tyle tzw. pozytywne emocje, a właśnie poczucie szczęścia wynikające z zaspokajania pragnień.

Jeśli nie będziemy zaspokajać potrzeb egzystencjalnych, będzie nam źle, a gdy w stanie tym będziemy tkwić za długo i nie będziemy reagować na potrzebę zmiany, sygnalizowaną przez tzw. emocje negatywne, trudne – to mózg wyczerpie limity adaptacyjne i rozwinie się biologiczna depresja, którą trzeba leczyć. Ważne jest, że każdy z nas jest odpowiedzialny za własne szczęście i musi szukać swojej własnej drogi. Nikt nie zrobi tego za nas – tylko my wiemy, czego potrzebujemy, i nie możemy opierać się na zewnętrznych gotowcach. Poznawajmy więc dalej samych siebie, doskonalmy siłę w słabości.

Częstym momentem, gdy mężczyzna zdaje sobie sprawę, że przyjęty przez niego scenariusz nie okazał się tym właściwym, jest tzw. kryzys wieku średniego. Trochę się z niego podśmiewamy, a przecież może zapowiadać epizod depresyjny.
Kluczowy jest tu termin „kryzys”. Nie każdy kryzys jest depresją, ale kryzys jako taki to zawsze ważny, często przełomowy moment w życiu człowieka. Jest to podstawowy motor rozwoju osobowości, bo zmusza do działania i rozwiązania problemu. Takiego przeformułowania znaczenia kryzysu dokonuję z prof. Ireną Krupką-Matuszczyk w książce „Kosmetologia psychiatryczna”. Podkreślamy, że to właśnie w chwilach kryzysu podejmujemy najważniejsze decyzje, to wtedy wprowadzamy w życie zmiany i znajdujemy motywację do działania. Bez zmiany zaś nie ma życia, bo życie to rozwój i ruch. Kiedy dynamika zanika, zaczynamy umierać.

Kryzys wieku średniego to zwykle ten moment – dziś pojawiający się później niż kiedyś – gdy dzieci opuszczają dom rodzinny, a rodzice w średnim wieku zostają sami i muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: co dalej? Jako seksuolog uważam, że bardzo pomaga tu satysfakcjonująca relacja seksualna. Jeśli taką mamy, puste gniazdo nie będzie smutną perspektywą, a wręcz odwrotnie – utęsknionym momentem dojrzałego życia. Na to jednak trzeba pracować już wcześniej, zresztą nie tylko na płaszczyźnie relacji. Musimy mieć cele, pasje, marzenia – wtedy nie dotknie nas kryzys wieku średniego.

Podobnie jest z kryzysem, który pojawia się często w starości, w której może dojść do zniedołężnienia ciała. Na to, czy tak się stanie, pracujemy już wiele lat wcześniej. Tylko od nas zależy, czy utrzymamy aktywność psychiczną i fizyczną, np. odrzucając samodestrukcyjną ideę przechodzenia na emeryturę i kończenia pracy. Starszy wiek jako alternatywa dla zniedołężnienia wywołanego stagnacją staje się wtedy okresem spełnienia i realizacji pragnień. Musimy jednak pozostać aktywni, bo nieużywane ciało zanika.

Nawołuje Pan do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie, za zdrowie i szczęście. Kiedy mężczyzna powinien usłyszeć w głowie dzwonek alarmowy?
Lepiej zgasić problem w zarzewiu, niż radzić sobie potem z opanowywaniem pożaru. Powinniśmy być bardzo wyczuleni na sygnały, że jest nam źle, i na nie reagować. To jest właśnie prawdziwe bycie mężczyzną! Archetyp mężczyzny zakłada samoradzenie, proaktywność, odwagę, lekceważenie przeszkód i nieoglądanie się na płacz i narzekania.

Jeśli pomimo prób radzenia sobie z problemami widzimy, że wchodzimy w kryzys psychiczny, nie znajdujemy strategii rozwiązania swoich problemów i słabniemy – zwróćmy się o pomoc do lekarza. Błędne jest natomiast oczekiwanie, że medycyna ma rozwiązać cały problem. Tak się nie da. Problem musisz rozwiązać ty sam, nauka nie zrobi tego za ciebie. Ona może cię wspomóc – pokazać pewne mechanizmy, farmakologicznie przywrócić dobrą kondycję mózgu. Ale jeśli nie zmienisz swojego życia, ta poprawa będzie krótkotrwała i kryzys zdrowotny wróci. To samo dotyczy psychoterapii. Terapeuta, jeśli pracuje w zgodzie z prawidłami swojego zawodu, to nigdy nie daje przecież gotowych recept. Do swoich rozwiązań musimy dojść sami.

Wielu mężczyzn unika lekarzy w ogóle, zaś wizyta u psychiatry wydaje im się podwójnie wstydliwa. Jak przekonać mężczyznę, że warto dać sobie pomóc?
Dla większości mężczyzn jest jasne, że jeśli lubią grać w piłkę, a złamią nogę, to chcąc nie chcąc, muszą dać sobie założyć gips. Warto przedstawić im tę analogię: jeśli chcesz znów biegać po boisku, musisz najpierw pomóc swojej nodze się zrosnąć; jeśli chcesz pracować, żyć, rozwijać się, a twój mózg jest biologicznie wyczerpany, musisz iść do innego lekarza, aby nałożył swego rodzaju opatrunek na mózg. Tylko wówczas odpowiednio się on zregeneruje, a ty będziesz znowu silny psychicznie, odzyskasz wigor, zdolność koncentracji, ochotę na życie i zdrowy dystans. I będziesz mógł znowu podjąć próbę realizacji swoich potrzeb egzystencjalnych, niezbędnych do osiągnięcia szczęścia. To właśnie jest odwieczna esencja człowieczeństwa w męskim wydaniu – odkrycia i podboje, poszukiwanie miłości i nieśmiertelności. Kiedy mężczyzna przestaje to robić, następuje zanik jego roli i kryzys psychiczny, który – jeżeli nie zostanie właściwie odczytany – może skończyć się medyczną depresją.

Marek Krzystanek, psychiatra, seksuolog, psychoterapeuta. Kierownik Katedry i Kliniki Rehabilitacji Psychiatrycznej SUM w Katowicach i lekarz prowadzący oddziałów dziennych rehabilitacji psychiatrycznej w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach. Popularyzator nowej psychiatrii i psychiatrii prewencyjnej, czemu poświęcił swoją ostatnią książkę „Kosmetologia psychiatryczna”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze