Potrzebujemy przyjaźni, aby być szczęśliwymi – mówili filozofowie już od czasów starożytności. Ale czym właściwie jest przyjaźń? I kim jest przyjaciel? – zastanawia się nasza felietonistka prof. Lilianna Kiejzik, podążając tropem wielkich myślicieli.
W swoim niewielkim i mało znanym tekście „Mozart i Salieri” z 1915 roku ojciec Sergiusz Bułgakow, prawosławny duchowny i filozof, dał charakterystykę przyjaźni. Tym samym odniósł się do opowieści o tym, jak to Salieri przed śmiercią miał przyznać się do otrucia Mozarta. Nie wiemy, czy była to prawda, temat jednak zaczął żyć własnym życiem, bardzo popularny i nośny, stał się przyczynkiem do rozważań o przyjaźni.
Czym zatem jest przyjaźń? Nie da się bowiem ukryć, że funkcjonujemy w społeczeństwie i relacje, w jakie wchodzimy z drugim człowiekiem, zawsze będą dla nas ważne. Mamy znajomych, kolegów, czasem wrogów, mamy też przyjaciół. Pomówmy zatem o przyjaźni. Oczywiście chodzi nam o jej zdefiniowanie nie w sensie psychologii jako serdecznych stosunków opartych na zaufaniu, ale ontologii, o pokazanie jej korzeni metafizycznych.
Bułgakow powiada, że przyjaźń powinna być „wyjściem” poza siebie w kogoś drugiego (przyjaciela), aktualizacją dwu-hipostatyczności, genialnością życia. Porównał ją do naturalnej ikony, gdyż to Bóg (powiada filozof) uczynił człowieka swoim przyjacielem. Ale przyjaźniąc się, ryzykujemy, gdyż każda emocja ma swoją ciemną stronę. Przyjaźń nie jest wyjątkiem. Jej przeciwieństwem jest wrogość, a wypaczeniem i zepsuciem – zawiść. Takim studium zawiści była relacja Mozarta z Salierim. Mozart był bowiem przykładem najwyższego geniuszu, natomiast Salieri – czystą negacją genialności Mozarta. I choć wielki kompozytor słyszał, że istnieje spisek przeciw niemu, ufał swemu przyjacielowi, nie podejrzewał go o zdradę. I nawet wtedy, gdy w odpowiedzi na tę przyjaźń Salieri podał mu truciznę, Mozart nie przestał w niego wierzyć, a w płaczu przyjaciela dostrzegł nie wyrzuty sumienia, tylko przejaw miłości do muzyki. I to Mozart zwyciężył, bo choć umarł jako człowiek, żył dalej jego geniusz, gdy tymczasem Salieri przegrał jako artysta, dokonując duchowego samobójstwa.
Na temat przyjaźni wypowiadali się filozofowie od starożytności. Atomista Demokryt (V wiek p.n.e.) pisał, że przyjacielem jest ten, kto przychodzi do nas w dni naszego smutku bez zaproszenia, a w dni naszej radości – zapraszany. Najbardziej znane są chyba rozważania Arystotelesa z „Etyki nikomachejskiej”. Powiada tam filozof, że przyjaźń wiąże się strukturalnie z cnotą i szczęściem, czyli z centralnymi problemami etyki. A poza tym struktura społeczeństwa greckiego wyznaczała przyjaźni wielką rolę. Szczególnie tej męskiej, gdyż walcząc z wrogiem w licznych bitwach, Grecy mogli liczyć na tego, kto był z nimi w parze. Walczono w duetach i trzeba było ufać towarzyszowi, że nie zawiedzie w żadnym wypadku. Tak rodziły się silne więzi. Przyjaźń nie jest jednak bezinteresownym darem. To relacja dawania i brania, relacja, która musi być zrównana. Arystoteles nie był altruistą. Twierdził ponadto, że przyjaźń nie jest abstrakcją, zaledwie uprzejmością, przeciwnie – należy do rzeczy przyjemnych, bo przyjemnie jest kochać i przyjemnie jest być kochanym. Musimy więc jeszcze zapytać o miłość, bo ona pojawia się w rozważaniach o przyjaźni. A wszystko dlatego, że przyjaźń jest problematyczna. Nie wystarczy pytać o nią samą, o pojęcia, działania, gesty, w których przyjaźń rozpoznajemy. To pytanie także o to, kim jest przyjaciel. Albo inaczej: jaki byt posiada bytową możność pytania o przyjaźń? Albo jeszcze inaczej: czym jest filozofia? Punktem wyjścia jest bowiem myśl Heraklita o filozofii jako przyjaźni mądrości – philein to sophon. W tym kontekście przyjaźń nie ma jeszcze odniesień antropologicznych. Musimy jednak od tego zacząć, gdyż inaczej przyjaźń pozostanie pustym frazesem. Powtórzmy zatem za Jacques’em Derridą, bodaj największym filozofem współczesnym, który 30 grudnia 1988 roku na sympozjum American Philosophical Association wygłosił mowę wprost nawiązującą do filozofów starożytnych: pytanie, czym jest przyjaźń, a co za tym idzie – kim jest przyjaciel – jest jednocześnie i bezsprzecznie pytaniem o to, czym jest filozofia. Nie bójmy się czytać filozofów. Odnajdziemy u nich odpowiedź na wszystkie pytania.
Czytaj także: 5 cytatów wielkich filozofów, które mogą zmienić cię na zawsze. To głębokie prawdy o życiu sprzyjające duchowej
A wracając do wyżej wspomnianej miłości, zatrzymajmy się na chwilę nad treścią listu jedenastego pracy „Filar i podpora prawdy” innego prawosławnego myśliciela – Pawła Florenskiego. Ten list jest zatytułowany „Przyjaźń”. Powiada Florenski, że w starożytnej grece istniały aż cztery czasowniki oznaczające różne aspekty i strony miłości. Są to słowa: eran, philein, stergein oraz agapan. Słowo eran odnosi się do namiętności, do zmysłowego pragnienia. Stąd bierze się eros. Jest ogólnym wyrażeniem pragnienia zmysłowego. Drugi z czasowników – philein – wyraża wewnętrzną skłonność do osoby, wyrasta z bliskości z nią. Może też oznaczać pocałunek, zawiera element zadowolenia, satysfakcji. Stąd philia oznacza miłość wewnętrznej akceptacji. Trzeci czasownik – stergein – określa spokojne uczucie, bardzo głębokie, nieprzerwane. Stąd storge – to miłość rodziców do dzieci, męża do żony, obywatela do ojczyzny. Na nim wyrasta patriotyzm. I wreszcie agapan wskazuje na miłość intelektualną, opierającą się na ocenie i dlatego niebędącą miłością żarliwą, gorącą czy namiętną. Słowo to łączy się z szacunkiem, powiada Florenski, z naszą prawidłową oceną. A ponieważ ocena jest pewnym wyborem, porównaniem, to czasownik ten zawiera pojęcie wolnego, swobodnego nastawienia woli. Od tego słowa pochodzi agape – miłość oceny. A zatem, podsumowując rozważania Florenskiego, stwierdzimy za nim, że język grecki wyróżnia cztery kategorie miłości: zmysłowego i namiętnego erosa, miłość rodową i czułą, czyli storge, racjonalną agape – miłość oceny, ale i szacunek, oraz serdeczną philia, czyli miłość wewnętrznej akceptacji albo właśnie poszukiwaną przez nas przyjaźń. Żadne z tych słów, zdaniem filozofa, nie wyraża owej miłości przyjaźni, której definicję miał zamiar odnaleźć Florenski, czyli miłości zawierającej jednocześnie aspekty philia, eros i agape. Musi to być zatem jakaś struktura pluralistyczna, wielowymiarowa i bez określonych granic. Autor doszedł do wniosku, że najbardziej odpowiednim słowem dla określenia tego pozytywnego afektu jest zdecydowanie philein wraz ze słowami pochodnymi. I w toku kolejnych rozważań pokazuje, że philos to ten towarzysz, z którym jesteśmy związani wewnętrznie za sprawą miłości lub inaczej – przyjaciel. A zatem przyjaźń to philia.
Rozważając naturę przyjaźni, filozof dodawał, że przyjaciele związani są ze sobą najsilniejszymi więzami, często silniejszymi niż braterskie. Dlatego zniszczyć przyjaźń może tylko to, co jest nakierowane wprost przeciwko niej samej, czyli wzgarda, zawiść, wiarołomstwo lub drwina. Człowiek niemający przyjaciół jest nieszczęśliwy. Człowiek szczęśliwy potrzebuje przyjaciół. Tym samym Florenski powtórzył słowa Arystotelesa z „Etyki nikomachejskiej”. Człowiek dobry to taki, który czyni (daje) dobro i je otrzymuje. Żyjemy bowiem w społeczeństwie, jesteśmy istotami politycznymi, a więc z samej natury potrzebujemy innych po to, aby cieszyć się dobrami. Dla człowieka samotnego żadne dobro nie byłoby przedmiotem radości. Powtórzmy i podkreślmy raz jeszcze: potrzebujemy przyjaźni, aby być szczęśliwym. A pragnienie szczęścia jest czymś naturalnym. Pielęgnujmy przyjaźń!
Lilianna Kiejzik, prof. nauk humanistycznych, filozofka i tłumaczka. Obszar jej kompetencji badawczych to historia filozofii, szczególnie zagadnienia religijnej filozofii rosyjskiej, francuskiego strukturalizmu, problematyki „kwestii kobiecej” w filozofii. Pracuje na Uniwersytecie Zielonogórskim. Miłośniczka jamników, pomaga Fundacji „Jamniki Niczyje”.