Według nauczyciela Johna C. Parkina problem większości z nas polega na tym, że martwimy się mnóstwem rzeczy, na które nie mamy wpływu. Pora wszystkim lękom i fałszywym przekonaniom powiedzieć dwa dosadne, ale jakże uwalniające słowa: „pieprzę to!”
John C. Parkin 20 lat życia poświęcił na tropienie kolejnych ścieżek rozwoju. Pewnego dnia doznał oświecenia – uświadomił sobie, że mówienie „pieprzę to” przynosi taki sam efekt jak wschodnie praktyki duchowe. Tyle że bez wieloletniego siedzenia w pozycji kwiatu lotosu i bezustannych prób uciszenia umysłu. „To metoda idealna dla naszych czasów” – pomyślał Parkin i wziął się do roboty. Pierwsza książka „Filozofia f**k it”, będąca opisem jego nowo odkrytej drogi rozwoju, została przetłumaczona na 22 języki i stała się międzynarodowym bestsellerem. Ostatecznie Parkin rzucił dobrze płatną pracę w Londynie i kupił uroczą górską posiadłość we Włoszech, do której przeniósł się wraz z żoną i bliźniętami. Odtąd żyją tam i prowadzą obozy rozwojowe pod wiele mówiącym szyldem „Pieprz to”.
Filozofia Parkina w skrócie oznacza robienie tego, na co ma się ochotę. Czyli życie na własnych zasadach, w pełnej wolności. Bez strachu i obaw. Zanim jednak dotrzemy do tego jakże zachęcającego punktu, należy sobie uświadomić, że tkwimy w więzieniu. Czym ono jest? Tak zwanym sensem życia, którego szukamy bezowocnie, skazując się na przytłaczającą szarą egzystencję. Przebłysk bezgranicznej bezcelowości życia, który zdarza się nam miewać, zazwyczaj wywołuje panikę. Tak naprawdę nic nie ma sensu, tymczasem my szukamy go we wszystkim. Martwimy się rzeczami, które z nawet nieznacznie dalszej perspektywy w ogóle nie mają znaczenia. Parkin twierdzi, że jesteśmy w tym, niestety, żałośni.
Główny problem polega na tym, że mamy swoją historię, czyli wszystkie te rzeczy, które nam się przytrafiły. Ktoś nas skrzywdził, uratował, wzruszył, zainspirował. Może przeszliśmy przez depresję albo mieliśmy ojca, który wyjeżdżał bez pożegnania i permanentnie zdradzał matkę. Zajmujemy się tym, kim byliśmy, jesteśmy i kim chcielibyśmy się stać. Zadręczamy się myślami na ten temat. Życie jawi się nam jako miejsce pełne magii albo jako jeden wielki padół rozpaczy. To są nasze opowieści, w które usiłujemy zamknąć przepływ życia. Ono zdążyło przemieścić się już znacznie dalej, a my nadal tkwimy w więzieniu tkanej pracowicie przez nas opowieści. Jesteśmy jak pisarz uwięziony we własnej książce. Dlatego Parkin gorąco namawia, żeby pieprzyć swoją historię. Ona zawsze będzie nasza, ale my nie jesteśmy nią.
Historia to ego, karma, iluzja, nazwij ją, jak chcesz. Nie jest jednak prawdą, więc pieprz ją. Podobnie jak parę najbardziej przeszkadzających w życiu emocji i nawyków.
Wschodni mistrzowie mówią, że strach jest bezużyteczny, a oni wiedzą, co mówią. U podstaw każdej ludzkiej obawy leży lęk przed śmiercią i stratą. Cóż to za cholerny ból – konkluduje Parkin. I przekonuje: staw czoła swoim lękom. Czego się boisz? Jutrzejszego zebrania w pracy, tego, że przytyjesz, uderzenia meteorytu czy może tego, że ktoś powie ci coś przykrego? Kiedy przyjrzysz się swoim lękom, odkryjesz, że u podstawy każdego z nich tkwi utrata czegoś. Ale każdy z nas musi stawić czoła kwestii utraty wszystkiego. Wszystko musi odejść, bo nic do nas nie należy. Dlatego powiedz: „pieprzę strach”, by wreszcie spojrzeć mu w ślepia. Gdy spotkanie z nim okaże się straszne, nie wycofuj się. Dla pocieszenia powtarzaj: „To też minie”.
Podchodzimy do życia odpowiedzialnie i uważamy, że tak właśnie zachowują się dorośli. Śmiertelna powaga bierze się z tego, że nam zależy, uważa Parkin. Zależy nam na stabilizacji finansowej, więc poważnie podchodzimy do pracy. Na fajnych wakacjach też nam zależy, więc praca staje się jeszcze bardziej poważna. Zależy nam na zdrowiu, wyglądzie i tym sweterku w odcieniu pudrowego różu. A jak ciężko i poważnie się robi, kiedy zależy nam na reputacji, budowaniu CV, na byciu wyluzowaną, ale spójną wewnętrznie matką i empatyczną przyjaciółką. Problem w tym, że zależy nam na zbyt wielu rzeczach. Na dodatek żyjemy w przekonaniu, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Wątpimy, rezygnujemy, ale potem znowu podkręcamy śrubę. Jesteśmy na zmianę apatyczni i surowi dla siebie oraz innych. Tkwimy w przeklętym cyklu.
Co robić? Parkin podpowiada – powiedzieć „pieprzę to” temu oprogramowaniu, na które składają się oszczerstwa Wewnętrznego Krytyka. Tak jak jest, jest wystarczająco dobrze. Nie musimy się starać, nie musimy się zmieniać. Wystarczy, że jesteśmy!
Mamy cele. Kiedy jesteśmy zorganizowani i zdeterminowani, to je nawet spisujemy i przydzielamy im terminy do realizacji. No bo przecież chcemy zdać te egzaminy, zmienić wystrój salonu, cieszyć się życiem, doświadczyć swojej kobiecości w relacji oraz seksu tantrycznego, wyzdrowieć, rzucić fajki, awansować. Cierpimy dla sztuki, nie zważamy na ciosy, brniemy w to dalej. Po to, aby zrealizować cele. Czy nie stają się one jednak naszym więzieniem?
Warto wiedzieć, że życie ma w zwyczaju mieć gdzieś nasze plany. Najpewniejsza jest nieprzewidywalność. Cele mogą być pożyteczne, jeśli poprawiają nam humor. Jeśli jednak trzymamy się ich zbyt mocno, ograniczają. Dlatego odpuść to, co ściskasz zbyt kurczowo. Pieprz to!
Świadomość, pełna świadomość wymaga sporego wysiłku. A skutkuje życiem na własny rachunek. Łatwiej jest spełniać rodzinne oczekiwania i podporządkowywać się społecznym normom. Prościej jest zbagatelizować pragnienia duszy i włączyć telewizor. Wygodniej jest milczeć, niż głosić swoją prawdę. Bo lepszy jest diabeł, którego znasz. Ale czy go lubisz? Większość z nas wybiera nieświadomość – uważa Parkin. Lepiej nie wiedzieć, nie czuć, nie myśleć po swojemu. Tak jest jakoś przyjemniej.
Świadomość polega na nazywaniu rzeczy po imieniu, na spoglądaniu tam, gdzie jest trudno. Na początku mogą boleć oczy od oślepiającego światła świadomości, powiedz wtedy: „Pieprzę to, stawię czoła faktom”. Nie napinaj się jednak. Miej odwagę sięgać po to, czego pragniesz, ale z drugiej strony, odpuszczaj, gdy tego jest zbyt wiele. Postaraj się też podważyć swoje założenia dotyczące tego, kim jesteś i jak działa wszechświat. Przyjmij, że wszystko, co cię otacza, łącznie z tobą, jest energią. Tak twierdzą fizycy, różni guru i mistrzowie qigong. Powiedz betonowej rzeczywistości: „pieprzę cię”, a otworzą się przed tobą wrota magii. Nie wierz w nic stałego, nie ufaj swoim myślom ani temu obrazowi, który masz przed oczami.
No dobrze, powiesz, ale jak przełożyć to na swoje życie? Zacząć mówić wszystkiemu: „pieprzę to”? Czemu nie?! Ale tak naprawdę chodzi o to, by pokazać środkowy palec rzeczom, które cię męczą, stresują, pozbawiają radości życia.
Od czego zacząć? Stań przed lustrem i spójrz na siebie. Przypuszczalnie zobaczysz tam kogoś, kto za dużo pracuje, za dużo się martwi, za dużo myśli, za dużo kalkuluje. Może jest to ktoś zestresowany, zmęczony, niezrealizowany.
Teraz uświadom sobie, że większość z tego, co wywołuje twoje obawy, nie ma kompletnie znaczenia. Możesz odrzucić przyczynę twojego bólu, robić mniej, bardziej się zrelaksować i podążyć z nurtem rzeki, jaką jest życie, zamiast starać się nad wszystkim panować. Przestać podchodzić do tej podróży tak bardzo poważnie. Zwolnić.