Coachingowe sesje mogą być pracą z oddechem, unikalnym kontaktem ze swoim ciałem, spotkaniem z własnymi emocjami. Po to, by znów odnaleźć siebie.
Coaching może przeprowadzić nas przez trudne emocje, żebyśmy wreszcie poczuli, kim jesteśmy i czego chcemy.
Joanna Godecka, coach: Idea, wywodząca się z koncepcji Collina Sissona, która do mnie przemawia, mówi o tym, że żyjemy w uśpieniu. Gdybyśmy mieli prawdziwy kontakt ze swoimi uczuciami, ze swoim ciałem i byli obecni w swoim życiu, nigdy równo przystrzyżona trwa nie byłaby od nas ważniejsza. Ludzie nie braliby kredytów, które odbierają radość życia, nie wydawałoby im się, że muszą na coś zasłużyć, żeby czuć się ze sobą dobrze. To iluzja, że zawsze coś trzeba.
Gdy w niej żyjemy, rządzą nami trudne emocje.
Wszystkie nasze negatywne emocje, takie jak: złość, frustracja czy zazdrość biorą się z lęku, że czegoś nam brak. Natomiast wszystkie dobre uczucia, jak radość czy wdzięczność mają swoje źródło w miłości. Mamy wolność - wybieramy lęk bądź miłość. I albo z lęku zagarniamy różne zasoby, bo wydaje nam się, że może nam ich zabraknąć, albo z punktu miłości wiemy, że mamy wszystko i możemy się tym dzielić. To dotyczy uczuć, pieniędzy, wszelkich dóbr materialnych czy duchowych. Lęk nie jest naturalną postawą człowieka, nie mamy powodów, żeby się bać. Tak naprawdę dostępność wszystkiego od nas zależy.
W uświadomieniu tego pomóc nam może praktyka obecności. Gdy jesteśmy tu i teraz niczego nam nie brak.
Jeśli nie jesteś obecna we własnym w życiu, nie zwracasz uwagi na to, że właśnie myjesz zęby, tylko już „jesteś” w samochodzie, stoisz w korku i denerwujesz się, że się spóźnisz do pracy. Większość stresu bierze się z tego, że albo żałujemy tego, co było wczoraj albo boimy się tego, co będzie w przyszłości, bo może nam się coś nie udać i stracimy, co mamy. A tak naprawdę jedynym, co mamy, jest chwila obecna. Tylko, że jej nie zauważamy. Natomiast to jest jedyny moment, w którym możemy zrobić coś dla naszego jutra. To, co dzieje się teraz, pozwoli nam być może spotkać nasze szczęście.
„Teraz” jest w oddechu.
Podczas coachingowych sesji oddechowych spotykamy się sami ze sobą. Jeśli tłumisz emocje, zmienia się twój oddech, bo go wstrzymujesz. Kiedy mamy coraz więcej emocji do wyparcia, żeby nie czuć, niemal przestajemy oddychać. Między wdechem a wydechem robimy mikro przerwy, które pozwalają na kontrolowanie emocji. I właśnie to kontrolowanie najbardziej nas eksploatuje. Jesteś zła i już za chwilę jesteś zła, że byłaś zła. Nie dajemy emocjom szansy, żeby zaistniały, wybrzmiały i odeszły. Jeśli nie damy sobie szansy, żeby się wypłakać, wykrzyczeć, zamrozimy w sobie negatywne emocje. I zostaną one z nami przez długi czas. One same w sobie nie są złe, one są sygnałami, że jest nam smutno, źle, że czegoś nam żal. Trzeba pozwolić emocjom spełnić swoje zadanie. To nic nie da, kiedy z powodu smutku, otworzymy lodówkę czy zaprosimy koleżankę.
Poprawimy sobie nastrój jedynie na jakiś czas, a wyparta emocja wróci często ze zdwojoną siłą.
Każdy z nas ma określoną pulę energii. Jeśli zużyjemy ją na opór, na walkę z emocjami, pozbawiamy się mocy. To znowu jest kwestia wyboru - czy chcesz być ofiarą czy podmiotem. W drugim przypadku dajesz sobie prawo do wyrażania emocji i ona zaczyna działać na twoją korzyść. Emocje mają za sobą siłę.
Joseph Campbell pisał, że tam gdzie upadniesz, leży twój skarb. Jeśli ciągle martwisz się o pieniądze, masz dużą szansę radować się obfitością. Jeśli ciągle się złościsz, jesteś bardzo łagodnym człowiekiem, tylko boisz się być dobrym.
Taka transformacja może zdarzyć się podczas sesji. Kiedyś podczas własnej sesji, kiedy oddychałam, nie myśląc i kontaktując się z własnym ciałem, poczułam, że nie wiem kim jestem i nie wiem gdzie jestem. To było przejmujące, trudne uczucie dezorientacji. Przyszedł do mnie obraz, że jestem w betonowym pomieszczeniu, które nie miało żadnych charakterystycznych cech. Mój nauczyciel zapytał, jak się czuję. Nie czułam się najlepiej, a on na to - weź tego więcej, oddychaj tym. W pewnym momencie wyszłam z lęku, uświadomiłam sobie głęboko, że przecież nie jest ważne kim ja jestem i gdzie jestem, bo ja po prostu jestem. Poczułam, że w tym rewelacyjną jakość. Wizja zmieniła się - zobaczyłam bezkresne, złote zboże i poczułam, że nim jestem, powiał wiatr, a ja poczułam, że jestem wiatrem i usłyszałam śpiewające ptaki. Naprawdę poczułam, że jestem wszędzie. W takich chwilach czujesz dotyk wieczności, tego się nie zapomina.
Kiedy w trudniejszych momentach ataku ego, przypomnimy sobie takie momenty, jest nam łatwiej, bo już wiemy, że istnieje wolność od ograniczeń. A ego jest tylko iluzją.
Moja praca polega na znajdywaniu tych perełek w naszym życiu. Chciałabym, żeby każdy mógł poczuć siłę flow, czyli przepływu, który uskrzydla. Kiedy poczułam się tym zbożem i wiatrem, wiedziałam, że mam wszystko. Że nic mi więcej nie trzeba do szczęścia. Że szczęście to taki stan, którego nie można kupić za żadne pieniądze. Prawdą jest, że ten stan pełni można przywołać w każdym momencie. Nawet wtedy, gdy dopada cię stres, wiesz że jesteś pełnią. I nie musisz się napinać, żeby to mieć. Nie namawiam nikogo, żeby zrezygnował z sukcesu, dobrego samochodu czy ubrań, jak lubi, ale żebyśmy to my to mieli, a nie to miało nas. Żeby to była nasza przyjemność, a nie nasze pożądanie. Żebyśmy nie byli ofiarami naszych pożądań. Od nich można się wyzwolić, by być prawdziwie wolnym.
Po co ludziom coaching? – pierwsza część wywiadu – TUTAJ i druga część - TUTAJ
Joanna Godecka – dyplomowany lifecoach, należy do International Association of Coaching w Maryland (USA). Moim celem jest przywrócenie radości życia, odkrycie źródła energii, poczucia szczęścia i spełnienia. Specjalizuję się także w temacie związków partnerskich, skutecznym podniesieniu poczucia własnej wartości oraz atrakcyjności.