Czy to, co do nas dociera przez wzrok, słuch, dotyk, węch, zapamiętujemy w najbardziej wierny sposób? O tym, jak postrzeganie zmysłowe ułatwia naszemu mózgowi zapisywanie informacji, a potem zapewnia do nich dostęp – opowiada profesor Edward Nęcka.
W pamięci przechowujemy nieskończenie wiele danych. Jak nasz mózg wykorzystuje zmysły, by przetwarzać informacje?
Mózg uczy się na zasadzie skojarzenia. Jeżeli coś się zdarzy w tym samym czasie, to potem jedna z tych rzeczy może uaktywnić drugą. W ten sposób kojarzymy osoby, miejsca, zdarzenia. W przypadku zmysłów to jest jeszcze łatwiejsze, dlatego że działają na nas w sposób bezpośredni. Węch to wyjątkowy zmysł pod wieloma względami. Coś, co dochodzi do nas drogą węchową, zazwyczaj też nie jest obojętne emocjonalnie. Zatem może być przyjemne, przykre, wstrętne...
Ważny jest też obiekt, który zapach wydziela albo z którym się kojarzy. Informacja zmysłowa, w tym szczególnie węchowa, dochodzi bardzo szybko do mózgu i jednocześnie szybko wyzwala emocje. Te dwie rzeczy sprawiają, że pamięć jest szczególnie stymulowana. Tworzą się tzw. wskazówki przywoławcze, czyli coś, co wyzwala wspomnienie, pozwala je odblokować. W pamięci zapisujemy wiele rzeczy, ale nie mamy do nich ciągłego dostępu. Potrzeba czegoś, co je odblokuje. Takimi wskazówkami mogą być słowa, obrazy, ale też zapach i inne informacje zmysłowe.
Czyli można powiedzieć, że zmysły są kluczem do tego, co mamy zapisane w pamięci?
Jeśli chodzi o pamięć zdarzeń, to prawie zawsze pamiętamy coś, czego doświadczyliśmy zmysłami. Jest jednak pewien wyjątek – możemy pamiętać własne myśli. Ale w zasadzie pamiętamy rzeczy, zjawiska, które zaobserwowaliśmy w środowisku. I one musiały do nas dotrzeć, a jedynym sposobem dotarcia są kanały zmysłowe: wzrok, słuch, dotyk, węch. W tym sensie pamięć zależy od zmysłów, bo bez nich nie byłoby w ogóle prawdopodobnie żadnych stanów umysłowych, wspomnień. No bo co byśmy wtedy pamiętali? Być może trochę swoich myśli, ale nic więcej. Zmysły są bramą do naszego umysłu. Bez nich w ogóle nasze funkcjonowanie jest nie do wyobrażenia. Informacja z otoczenia musi do nas dotrzeć, potem jest przetworzona na wiele sposobów i w rezultacie tego procesu podejmujemy działania.
Czy w takim razie zmysły są nieomylne? Może nasza pamięć inaczej zapisuje odbieraną rzeczywistość, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy?
Percepcja zmysłowa i procesy pamięciowe nie są wolne od zniekształceń, złudzeń bądź pomyłek. Nie jest tak, że zawsze widzimy i słyszymy obiektywnie to, co jest. W ogóle nie ma czegoś takiego jak obiektywne istnienie jakiegoś przedmiotu. Myślenie, że świat składa się z przedmiotów, jest pewną naiwnością, uproszczeniem. Zdarzenia również nie są obiektywne. Zawsze tworzymy w umyśle obraz tej rzeczywistości. Docierają do nas jakieś informacje w postaci fal elektro magnetycznych, przetwarzamy je i widzimy na przykład kota albo kwiat róży. To są pewne zjawiska na poziomie komórkowym, kwantowym – generują informacje, które my interpretujemy. Tutaj już jest duży udział naszej interpretacji umysłowej, naszego, że tak powiem, rozumienia. Dochodzi do pomyłek i złudzeń. Złudzenia percepcyjne, kiedy widzimy coś, czego nie ma, albo nie widzimy czegoś, co jest, to dosyć powszechne zjawisko w życiu człowieka.
Nasze widzenie świata nie jest obiektywne i nie jest bezwzględne. Jest jednak wystarczająco trafne, abyśmy mogli funkcjonować w tym świecie w miarę bezpiecznie. I w tym sensie jest ono dobre, ale nigdy nie jest doskonałe.
Czyżby coś takiego jak obiektywne zeznania naocznych świadków nie istniało? Nie odwzorowujemy rzeczywistości takiej, jaka była, ani przez chwilę?
Mamy zjawisko pamięci zmysłowej, zwanej też sensoryczną. Dzięki niej przechowujemy w pamięci przez ułamek sekundy dosłownie kadr z tego, co do nas dociera. Trwa to jednak bardzo krótko. Potem następuje proces przetwarzania informacji, który jest dosyć złożony. Roz poczyna się właśnie od rejestracji przez mniej więcej pół sekundy takiego nieruchomego obrazu. Na przykład jeśli pokażemy w krótkim czasie kilkanaście liter na ekranie, to człowiek odtworzy trzy, cztery, może pięć. Ale gdy po zniknięciu tych liter zapytamy o to, co było w dolnym rzędzie, to on sobie przypomni wszystkie z dolnego rzędu, choć nie dano mu takiego zadania. Odtwarza to jakby z fotografii. W procesie zapamiętywania mózg wybierze z tej fotografii to, co uzna za sensowne, potrzebne, związane z jakimiś emocjami. Zanim jednak przepuści to przez swój filtr, przechowuje bardzo krótko w pamięci cały kadr.
Mózg zapisuje wiele dobrych, miłych skojarzeń, na przykład zapach ciasta drożdżowego kojarzy nam się z domem babci. Mamy jednak i takie skojarzenia, które są dla nas przykre – zapachy, obrazy, dźwięki. Czy możemy je modyfikować? Czy jest jakiś sposób na to, żeby zmienić tę konotację, wymazać ją?
Należałoby najpierw zadać pytanie, po co mielibyśmy to zmieniać. W jakim celu natura nam to dała? Obrzydliwy zapach jest po to, żebyśmy unikali rzeczy potencjalnie niebezpiecznych. Co jest w naturalnych warunkach źródłem przykrego zapachu? Na przykład zepsuta żywność. Mamy jej unikać, bo jest źródłem patogenów i może nam zaszkodzić. Natura przemawia do nas bardzo dobitnie. Nie tłumaczy, tylko mówi: uciekaj, to jest śmierdzące. W dzisiejszych czasach w zasadzie nie potrzebujemy takich informacji. Moglibyśmy te zapachy i skojarzenia, które się z nimi wiążą, wyeliminować i temu służy, wydaje mi się, cały przemysł kosmetyczny. Ale są błędy w drugą stronę. Na przykład człowiek nie potrafi węchem wyczuć tlenku węgla. Tutaj natura nie dała nam wykrywacza, a ten gaz jest zabójczy. Zazwyczaj jeśli coś jest bardzo dla nas szkodliwe, to jednak pachnie odpowiednio i ten zapach pełni funkcję ostrzegawczą.
Jeżeli zaś chodzi o sytuacje będące przykrymi skojarzeniami z przeszłości, które niczego już nie wnoszą poza traumą, poza wspomnieniem przykrości, racjonalnie byłoby się ich pozbyć, ale to nie jest takie proste. Oduczenie się tego jest długotrwałym procesem, może wymagać jakiejś formy terapii bądź treningu. Oduczenie się nawyku jest bardzo trudne, oduczenie się skojarzenia jest trudniejsze niż jego stworzenie.
Czy nasz mózg jest na tyle plastyczny, że jest jednak w stanie to zrobić?
Jest bardzo plastyczny i może to zrobić. Tylko to trwa długo. Na przykład niektóre formy uczenia się są szybkie. Wystarczy jednorazowe wydarzenie, na przykład zatrucie pokarmowe po zjedzeniu lodów. Oczywiście sprawcą nie były lody, tylko salmonella w tych lodach, która ani nie pachnie, ani nie smakuje. Jednak sygnałem ostrzegawczym staje się zapach i smak lodów, niewinnych zupełnie. Wystarczy jednorazowo się zatruć, żeby do końca życia czuć niechęć do lodów. Oduczenie się tego może wymagać stu albo tysiąca prób polegających na uczeniu się, że lody waniliowe są bezpieczne czy że nie powodują torsji – to wielokrotnie dłuższy proces niż ten, w trakcie którego nabyliśmy wstrętu do lodów.
Skoro wrażenia zmysłowe tak szybko zapisują się w pamięci, to czy możemy świadomie modelować zapamiętywanie pewnych rzeczy, informacji, wykorzystując do tego skojarzenia z postrzeganiem zmysłowym?
Takie techniki stosuje się w praktyce. Rzecz polega na tym, że pamięć nie jest jednolita. W naszym umyśle mamy różnego rodzaju typy pamięci, różne moduły pamięciowe. I na przykład mówimy o pamięci faktów, pamięci ogólnej – takiej, która jest potrzebna w nabywaniu wiedzy szkolnej, akademickiej, w zdawaniu egzaminów. Wiedza zazwyczaj pochodzi z książek, wykładów, z jakichś materiałów szkoleniowych, które mają charakter werbalny, czyli to są słowa, czasami rysunki. Taki materiał jest bardzo trudno zapamiętać i później odtworzyć, dlatego pomagają w tym skojarzenia. Czym innym jest z kolei pamięć epizodyczna, pamięć zdarzeń – pamiętam, co się zdarzyło przedwczoraj na rogu ulicy takiej a takiej, mogę opisać osoby, budynki. Oczywiście jest ryzyko, że się pomylę. Chodzi mi o to, że można wspomagać jeden rodzaj pamięci przez drugi.
Na przykład jeśli uczę się do egzaminu, czytam gruby podręcznik, który zawiera głównie abstrakcyjne terminy, słowa i różne treści, to mogę po prostu kojarzyć elementy tych treści z czymś zmysłowym. W podręcznikach po to też są ilustracje. Nie zawsze ilustrują treść, na przykład fotografia jakiegoś autora nic nie wnosi do treści, ale jest informacją zmysłową, którą można skojarzyć: aha, na tej stronie to było. Są tacy, którzy uczą się w określonych okolicznościach: w kawiarni, bibliotece, słuchając muzyki. Można więc tę epizodyczną stronę pamięci wykorzystać jako stymulator pamięci abstrakcyjnej, semantycznej. Jeżeli mam wygłosić wystąpienie publiczne bez pomocy kartki, to muszę opanować treści w odpowiedniej kolejności. I mogę sobie w umyśle skojarzyć na przykład początek wystąpienia z Królewną Śnieżką, środek – z Misiem Colargolem. Mogę sobie całą historię wymyślić, gdy coś się dzieje – że Colargol podaje mi kolejne fragmenty mojej mowy. To jest zabieg, który ma udowodnioną skuteczność, jeśli chodzi o stymulowanie pamięci.
Czasami ludzie stosują tzw. metodę miejsc – wyobrażają sobie, że różne elementy swojej wiedzy pochowali w szufladach w domu albo w innych miejscach. Potem tylko otwierają te szuflady w wyobraźni, patrząc, co tam jest, i już pamiętają. Takie sposoby pozwalają wykorzystać właśnie ten zmysłowy kanał do zapamiętywania rzeczy abstrakcyjnych.
Zwiększamy szansę na zapisanie się pewnych treści w pamięci semantycznej, stymulując różne zmysły jednocześnie?
Jeżeli jednocześnie stymulujemy różne zmysły, to jest szansa, że stworzymy skojarzenia. Zarówno wzrokowe, jak i słuchowe, ale też dotyczące innych zmysłów. Zaznaczenie informacji kolorem, dodanie rysunku, informacja dźwiękowa, ale też zdarzenia poboczne – coś mignęło, coś się akurat zdarzyło. To jest informacja niby wtórna, nieważna w stosunku do treści, ale później może być wykorzystywana do tego, by sobie przypomnieć. Jeżeli stymulujemy umysł w czasie zapamiętywania, zwiększa my szansę na to, że to się wyraźniej zapisze. Natomiast gdy się izolujemy, zamykamy, siedzimy w pomieszczeniu pozbawieni wszelkich innych bodźców, bo chcemy się skupić, paradoksalnie wynik może być gorszy, bo nie ma tych wspomagaczy zewnętrznych, a jest cała masa przeszkadzaczy wewnętrznych.
Czyli cisza i spokój mogą nie sprzyjać nauce? Co pomyślą teraz rodzice, którzy mówią swoim nastolatkom, by wyłączyły muzykę, bo przecież w hałasie nie można się skupić…
Zazwyczaj mają dobre intencje, ale nie wiedzą, że ten hałas to wybierany naturalnie przez młodych ludzi mechanizm wspomagania uczenia się. Jeśli oczywiście faktycznie wtedy się uczą.
Druga istotna sprawa – w wieku nastoletnim jest duże zapotrzebowanie na bodźce, na silne doznania. I dla rodziców lub osób jeszcze starszych to bywa trudne do przyjęcia, jak można uczyć się w takim chaosie, ale młodej osobie paradoksalnie hałas pozwala się skupić, dlatego że dopływ bodźców ją stymuluje, aktywizuje.
Na ile stymulowanie zmysłowe mózgu go uplastycznia i ułatwia wydobywanie różnych informacji z pamięci?
Generalnie jest tak, że im więcej bodźców dajemy mózgowi, tym lepiej. Chyba że przekroczymy tę indywidualną granicę, kiedy jest przeładowany, ale on sam wtedy daje sygnały, że już ma dość, po prostu zasypia. Jednak im więcej bodźców, tym większa stymulacja do aktywności. Mózg to taki organ, który zawsze jest aktywny. Nawet kiedy niby nie pracuje, to też coś robi, więc potrzebuje wsadów informacyjnych.
Uczenie się nowych rzeczy jest wskazane dla ludzi starszych, a oni chętnie właśnie pozostają w takich schematach, które znają od dawna. Przyswajanie nowych informacji sprawia, że mózg musi się przeorganizować. On potrzebuje wyzwania i jeżeli mu się dostarczy sensownych wyzwań, to się przełączy, nauczy, wytworzy nowe połączenia neuronalne. Generalnie nauka nowych umiejętności jest wskazana jako rehabilitacja, na przykład po wylewach, udarach lub jako zapobieganie skutkom starzenia się. A w przypadku osób całkowicie zdrowych poznawanie nowych rzeczy to jest mechanizm stymulowania różnych procesów umysłowych. Zawsze jeden proces wspomaga drugi, a te zależności są silne i obustronne.
Zmysły pomagają pamięci, ale i pamięć wpływa na postrzeganie zmysłowe. Gdy człowiek obserwuje jakieś zjawisko, uruchamia zasoby poznawcze. Jest przygotowany, czegoś oczekuje. Nasze oczekiwania, nasze nastawienie, nasza wcześniejsza wiedza sprawiają, że pewnych rzeczy nie widzimy, a inne widzimy. Albo pewne rzeczy widzimy szybciej, bo się ich spodziewamy. Jeśli człowiek się czegoś w ogóle nie spodziewa, to może tego nie zobaczyć – jeśli coś wydaje się niemożliwe, to tego nie zobaczymy, nawet wbrew faktom. Dlatego pamięć, że coś już widziałem, że coś może się wydarzyć, czyli otwartość na różne stany mentalne, bardzo wpływa na widzenie czy słyszenie. Pamięć i zmysły współdziałają nieprzerwanie.
Edward Nęcka, emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, obecnie pracuje w Uniwersytecie SWPS. Psycholog specjalizujący się w tematyce kontroli poznawczej. Prowadzi badania na pograniczu poznania, osobowości i różnic indywidualnych. Interesuje się skutecznością treningów poznawczych. Autor licznych prac badawczych i dziesięciu książek, m.in. „Treningu kontroli”.