Aby przebić się w świecie kina, niektórzy harują przez całe lata, a nawet dekady. Jacob Elordi miał dużo szczęścia i zaszczyt pracy w branży filmowej dopadł go w zasadzie od razu po przekroczeniu przez niego złotego progu Fabryki Snów. Dziś nazwisko mierzącego prawie dwa metry wzrostu Australijczyka jest na ustach wszystkich kinomanów. Jego wielkość nie ogranicza się jednak tylko do pokaźnego wzrostu i wysportowanej sylwetki, a on sam podkreśla, że nie być wyłącznie bożyszczem nastolatek i ładną buzią pozbawioną treści. Jego obecność na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Wenecji, gdzie promuje swoją rolę we „Frankensteinie” Guillerma del Toro, świadczy o tym najlepiej.
Co łączy Margot Robbie, Heatha Ledgera i braci Hemsworth? Wszyscy są Australijczykami, którzy zrobili imponujące kariery w Hollywood. Do tego grona powoli dołącza Jacob Elordi, kolejny talent z Antypodów, który coraz wyraźniej zaczyna zaznaczać swoją obecność w świecie kina – i to nie tylko za sprawą imponującej prezencji i świetnej formy fizycznej, która wyćwiczył przez lata grania w rugby i koszykówkę. Chociaż to fakt – 29-latek JEST uderzająco przystojny i symetryczny, a jego image przywodzi na myśl ikony starego Hollywood. Gwiazdor netflixowej serii „The Kissing Booth”, serialu „Euforia” oraz filmów „Priscilla” i „Saltburn”, ma również 196 cm wzrostu, przez co zdecydowanie się wyróżnia. Sam aktor jednak nieczęsto myśli o sobie, że wygląda dobrze i nie jest aż tak zafascynowany swoim ciałem jak swoje postacie lub jak można byłoby się tego po nim spodziewać.
Podczas gdy media rozpisują się o tym, że jest wysoki i przystojny, on wolałby, aby skupiano się przede wszystkim na tym, jak wysoko mierzy. Mówi także, że chce być ceniony przede wszystkim za swoją pracę – nie tylko za wyrzeźbioną klatkę piersiową czy nieziemską linię szczęki. W swoim zawodzie kieruje się też złotą zasadą: „Pracuj ciężko, rób swoje i nie zwracaj na siebie uwagi opinii publicznej”. Epitetem „wielki” można więc określić nie tylko jego wzrost, ale też skromność, pasję do aktorstwa i niewątpliwie talent.
Jacob Elordi na czerwonym dywanie 82. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji (Fot. Elisabetta A. Villa/Getty Images)
W tej kwestii jest metodykiem, a o jego skrupulatnych przygotowaniach do każdej, nawet najmniejszej roli, krążą już legendy. Na planie „The Kissing Booth” wykłócał się z reżyserem o zawarte w pierwowzorze książkowym detale. Przed zagraniem w „Euforii” oglądał dokumenty o rekinach, aby zrozumieć mechanizm namierzania i dopadania ofiar, a gdy dostał rolę bogatego chłopaka z arystokratycznej rodziny w „Saltburn”, czytał o życiu zamożnych i dobrze urodzonych, a nawet wyjechał na dwa tygodnie do Palm Springs. Rolą Elvisa przejął się nawet bardziej, a to, czy mówi z charakterystyczną manierą, konsultował u samej Priscilli Presley. Na potrzeby filmu obejrzał też wszystkie wywiady muzyka i nauczył się gry na gitarze. Stylem pracy przypomina więc najlepszych: Ala Pacino, Roberta De Niro, Dustina Hoffmana czy Joaquina Phoenixa. Czy to oznacza, że tak jak oni, zgarnie kiedyś Oscara? Przyglądając się jego poczynaniom, nie mamy wątpliwości, że jest na dobrej drodze.
Jacob Elordi urodził się 26 czerwca 1997 roku w Brisbane, w katolickiej rodzinie o baskijskich korzeniach, jako najmłodsze z pięciorga dzieci (ma brata i trzy siostry) Melissy i Johna Elordich. Kinem i teatrem zainteresował się dość wcześnie, bo już w wieku 12 lat, kiedy po raz pierwszy zobaczył Heatha Ledgera jako Jokera w „Mrocznym Rycerzu”. Zaczął więc występować w szkolnych musicalach, chodzić na lekcje aktorstwa i ćwiczyć amerykański akcent. Czytał też biografie ikon kina, oglądał masę filmów i przesłuchań aktorskich, a następnie naśladował swoich ulubieńców: Marlona Brando, Daniela Day-Lewisa i Christiana Bale’a.
W międzyczasie próbował sił w modelingu, ale szybko wycofał się z pracy w tej branży. – Cieszę się, że sprawy tak się potoczyły. Myślę, że jako model byłbym bardzo nieszczęśliwy – wspominał w wywiadzie dla „Men’s Health Australia”. W liceum grał też w rugby i był w tym całkiem dobry, jednak kiedy doznał urazu kręgosłupa, ostatecznie skupił się na aktorstwie. – Stało się to w momencie, w którym chciałem już zostać aktorem, ale czułem presję otoczenia, aby skupić się na lekkoatletyce. Sport przestał mi więc sprawiać przyjemność, a kontuzja pozwoliła mi naturalnie się wycofać i wkroczyć na scenę – mówi z satysfakcją.
Dorastanie było jednak dla niego trudnym czasem. – Chodziłem do prywatnej katolickiej szkoły dla chłopców, a że wychowywałem się w domu pełnym kobiet, nie było mi łatwo i byłem z tego powodu bardzo niespokojny. Gdy na zajęciach teatralnych przeczytałem „Czekając na Godota”, aktorstwo stało się moim bogiem, ale przez dwa czy trzy lata byłem zgubiony i w kompletnej rozsypce – przyznał, dodając, że całkowitą równowagę odzyskał dopiero po kilku latach pracy w branży.
Jacob Elordi (Fot. Stephane Cardinale/Corbis/Getty Images)
Zawsze jednak wierzył w siebie i od początku wiedział, kim chce być. – Powiedziałem mu kiedyś: „Szansa, że zostaniesz aktorem, jest jak jeden do miliona”. On odpowiedział: „Dlaczego to nie mogę być ja? Dlaczego nie mogę być tą jedną osobą na milion?”. Tak pewnie patrzył na sprawy – wyznał ojciec aktora w wywiadzie dla „Daily Mail Australia”.
Pierwsze kroki na planie stawiał jako statysta w „Piratach z Karaibów: Zemście Salazara” (2017). Na dużym ekranie oficjalnie zadebiutował jednak rok później, niewielką rolą w australijskim komediodramacie „Swingujące wakacje” (2018), w którym wystąpił u boku Guya Pearce’a i Kylie Minogue. Film spotkał się z mieszanymi reakcjami krytyków, ale Elordi zdecydowanie wyróżniał się na ekranie. Potem spakował walizki i wyjechał do Los Angeles, co okazało się dobrym krokiem, bo tam błyskawicznie zdobył jedną z głównych ról w netflixowej komedii romantycznej dla nastolatków „The Kissing Booth”, która okazała się wielkim przełomem w jego karierze.
Kreacja szkolnego playboya zapewniła mu bowiem rozpoznawalność i status idola nastolatek, którym stał się w zasadzie z dnia na dzień. Do dziś wspomina jak tuż po premierze filmu o północy obudziły go miliony nowych obserwujących na Instagramie. – Zdecydowanie nie byłem gotowy na pandemonium, jakie wywołał ten film – przyznał po latach, dodając, że nie znosi określenia „idol” i nie chce, aby tak go nazywano. – Bycie postrzeganym w ten sposób nie jest produktywne i utrudnia pracę, bo ludzie ciągle gadają tylko o twoim wyglądzie – mówi.
Z kolei sama trylogia, chociaż również zmiażdżona przez krytykę, przyciągnęła przed ekrany masową publiczność. W tym czasie aktor związał się też koleżanką z planu, Joey King, przez co trafił na pierwsze strony tabloidów oraz łamy plotkarskich portali na całym świecie. Później zainteresowanie mediów wzbudziły również jego związki m.in. z gwiazdą „Euforii”, Zendayą oraz modelką Kaią Gerber, ale o tym za chwilę.
Jacob Elordi jako Noah Flynn w filmie „The Kissing Booth” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Co ciekawe, dziś aktor dystansuje się od produkcji. Ostatnio wyznał bowiem, że nie jest dumny ze swojego udziału w serii, za co nieźle mu się oberwało – w końcu rola ta ustawiła mu karierę na najbliższe kilka lat. – Nigdy nie chciałem grać w takich filmach. Są absurdalne i niedorzeczne, a ich jedynym celem jest bezmyślna rozrywka. Robiłem, co musiałem, żeby przetrwać – powiedział w rozmowie z „GQ”. Sporo osób nazwało go jednak pysznym i pretensjonalnym, wytykając mu brak wdzięczności za okazje, jakie dał mu los. – Troszczenie się o swój dorobek jest pretensjonalne? A od kiedy brak troski o swoją karierę i świadomie wciskanie ludziom gówna, zarabiając na ich czasie, który jest najcenniejszym, co mają, jest cool? – zapytał.
Wracają do tematu wyglądu: przygotowując się do roli w „The Kissing Booth” aktor intensywnie trenował, aby w filmie móc eksponować przed kamerą swoje napięte bicepsy i zarysowaną klatkę piersiową. To jednak sprawiło, że widzowie zaczęli go uprzedmiotawiać. – Szybko zrozumiałem, że ludzie wyrabiają sobie z filmów opinię o mojej posturze i sylwetce, a potem skupiają się tylko na tym jak wyglądam – mówi.
Zawsze był blisko sportu, a ruch, zdrowa dieta i dbanie o siebie od lat są dla niego priorytetem. Dziś ćwiczy nie tylko do ról i ze względów estetycznych, ale też dlatego, bo po prostu chce się czuć dobrze – teraz i za kilkadziesiąt lat. Nie chce być jednak kojarzony wyłącznie ze swoim ciałem i zawsze podkreśla, że chciałby być postrzegany przede wszystkim jako poważny aktor. Uważa też, że uprzedmiotowienie mężczyzn często spotyka się z ignorancją i odrzuceniem. – Nie spędza mi to snu z powiek, ale jest zdecydowanie frustrujące – mówi. Martwi się też, jak wpłynie to na jego samoocenę. – Pokładanie całej swojej wartości w próżności wyglądu ciała to śliska ścieżka – dodaje.
Idolem nastolatek już był. Teraz musiał jeszcze udowodnić, że jest poważnym aktorem. Pomimo sukcesu „The Kissing Booth”, miał jednak spore problemy ze znalezieniem nowych ról. W końcu został obsadzony w serialu „Euforia”, kolejnej młodzieżówce, tym razem jednak znacznie mroczniejszej, bo opowiadającej o nastolatkach z problemami, gdzie wcielił się w kontrowersyjną postać Nate’a Jacobsa, licealną gwiazdę drużyny futbolowej i narcystycznego socjopaty będącego uosobieniem toksycznej męskości. Wtedy po raz pierwszy pokazał się jako aktor z potencjałem i charyzmą wykraczającą daleko poza południową urodę i umiejętność dobrego ustawienia się do kamery. Odważna kreacja została też pochwalona przez krytyków, którzy regularnie wskazują Elordiego jako jednego z najlepszych aktorów serialu.
Jacob Elordi jako Nate Jacobs w serialu „Euforia” (Fot. materiały prasowe HBO)
Zachowanie postaci wywołało jednak falę oburzenia wśród widzów, którzy okrzyknęli Nate’a głównym antagonistą serialu. Co aktor myśli o swojej postaci? – Nie widzę w nim antybohatera. Wszystko, co robi Nate, ma związek z sytuacją, w której się znalazł. Myślę, że tak jak każdy zmaga się on z jakąś traumą i z czymś walczy, ale zgodzę się, że jego metody są okropne. Warto jednak obejrzeć cały serial, aby go lepiej poznać i zrozumieć – powiedział w rozmowie z „Variety”, dodając: – Jeśli ludzie nie potrafią odróżnić mnie od Nate’a i mówią: „Nienawidzę tego gościa”, to oznacza, że dobrze wykonałem swoją pracę.
Pierwszy sezon (2019) odniósł ogromny sukces. – To wzruszające i surrealistyczne być częścią czegoś, co stanowi ważną część naszych czasów – powiedział w wywiadzie dla „Variety”, po tym jak produkcja stała się drugim najchętniej oglądanym serialem platformy HBO, zaraz za „Grą o tron”. I chociaż tytuł zdecydowanie umocnił jego pozycję w świecie kina oraz status obiektu westchnień żeńskiej części publiczności, sam aktor do dziś dziwi się, że angaż przypadł w udziale właśnie jemu. – Na przesłuchaniu zapomniałem tekstu. Nie miałem też znanego nazwiska ani żadnych filmów w swoim portfolio [casting odbył się jeszcze przed premierą „The Kissing Booth” – przyp. red.], oni i tak mnie obsadzili. Miałem sporo szczęścia – wyznał magazynowi „Wonderland”.
Jacob Elordi i Alexa Demie w serialu „Euforia” (Fot. materiały prasowe HBO)
Jacob Elordi: najważniejsze role filmowe
Po kilku nieudanych produkcjach – mowa tu m.in. melodramacie „2 serca” (2020), komedii „Mr. Dundee. Powrót” (2020), thrillerze „Głęboka woda” (2022) oraz dramacie kryminalnym „He Went That Way” (2023) – w końcu zaczął dostawać propozycje, na które liczył. Największe uznanie krytyków zapewniła mu kreacja Elvisa Presleya w dramacie biograficznym „Priscilla” (2023) Sofii Coppoli. Występ otworzył również zupełnie nowy rozdział w jego karierze.
Jacob Elordi i Cailee Spaeny w filmie „Priscilla” (Fot. materiały prasowe Best Film)
W tym samym roku zagrał też cichego wrażliwca w „Pięknym wschodzie” oraz chłopaka z wyższych sfer w filmie „Saltburn”, thrillerze, którego tematem jest skomplikowana relacja między bogatym studentem i jego kolegą. Występ w popkulturowym fenomenie sprawił, że Elordi zyskał nowe grono nowych fanów i fanek, a także zapewnił mu aż dwie nominacje do nagrody BAFTA – w kategoriach „najlepszy aktor drugoplanowy” i „aktorska nadzieja kina”.
Jacob Elordi w filmie „Saltburn” (Fot. materiały prasowe Prime Video)
Gdy Elordi stał się supergwiazdą, wzrosło również zainteresowanie jego życiem uczuciowym. I chociaż aktor stara się nie ujawniać szczegółów na ten temat ani oficjalnie nie potwierdza swoich związków, czujne oko śledzących go fotoreporterów bez problemu wyłapuje każdą jego nową relację. Stąd wiemy, że w przeszłości był związany m.in. z Joey King, gwiazdą „The Kissing Booth” – aktorzy spotykali się przez rok, podczas kręcenia pierwszego filmu z serii, oraz Zendayą, koleżanką z planu „Euforii”, z którą był w związku na przełomie 2019 i 2020 roku (w obu przypadkach zaczęło się od przyjaźni, a skończyło na romansie).
Następnie przez rok chodził z modelką Kaią Gerber (2020-2021), a potem przez cztery lata związany był z Olivią Jade Giannulli, amerykańską youtuberką i influencerką. Obecnie jednak aktor, ku zadowoleniu wielu fanek, jest singlem.
Co ciekawe, w pewnym momencie kariery jego fani łączyli go również z aktorką Sydney Sweeney, inną gwiazdą „Euforii”. [Uwaga, spoiler!] Ich serialowe postacie zaangażowane są bowiem w sekretny romans. Fani uznali więc, że aktorzy robią to samo w prawdziwym życiu. Co więcej, plotki te podsycały zdjęcia z premiery drugiego sezonu, gdzie młode gwiazdy dosłownie nie mogły oderwać od siebie rąk, a ich chemia była widoczna gołym okiem. Biorąc pod uwagę liczbę i charakter ich wspólnych scen w serialu, łatwo było uwierzyć w ich uczucie poza ekranem. Aktorzy nigdy jednak oficjalnie tego nie potwierdzili.
Jacob Elordi i Sydney Sweeney na premierze drugiego sezonu „Euforii” (Fot. Jeff Kravitz/Getty Images)
Jacob Elordi: filmy, na które czekamy
Wśród zbliżających się premier z jego udziałem znajdziemy m.in. długo wyczekiwany trzeci sezon „Euforii” oraz przygotowywaną przez Emerald Fennell nową wersję „Wichrowych wzgórz”, gdzie zagra razem z Margot Robbie.
Najbardziej wyczekiwanym projektem aktora jest jednak „Frankenstein” Guillermo del Toro, którego światowa premiera odbyła się w miniony weekend podczas trwającego właśnie Festiwalu Filmowego w Wenecji. Elordi wciela się w nim stworzone przez tytułowego naukowca monstrum, który w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania o granice życia i śmierci odkrywa sposób nadania istnienia martwemu ciału. Eksperyment prowadzi do narodzin potwora obdarzonego świadomością, niezwykłą siłą i głęboką wrażliwością – oraz do nieuchronnej konfrontacji między stwórcą a istotą, którą powołał do życia. Co ciekawe, obraz zebrał rekordowe 15-minutowe owacje na stojąco. Kreacją Elordiego zachwycają się natomiast najważniejsi światowi krytycy, dziennikarze filmowi i recenzenci.
Jacob Elordi w filmie „Frankenstein” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Poza tym aktor pracuje również nad filmem „The Dog Stars” (2026) Ridleya Scotta, gdzie zagra razem z Margaret Qualley, oraz „Outer Dark” (2027) László Nemesa, w którym partnerować mu będzie Lily-Rose Depp. Co więcej, nazwisko aktora wymieniane jest również wśród faworytów do roli agenta 007. Związanie się z franczyzą mogłoby jednak zamknąć go w pewnej, bardzo konkretnej szufladzie, czego młody gwiazdor, nauczony doświadczeniami z „The Kissing Booth”, stara się teraz unikać – z tego względu odrzucił ostatnio m.in. ofertę zagrania głównej roli w widowisku „Superman: Legacy” (ostatecznie angaż otrzymał David Corenswet). Jesteśmy jednak pewni, że jeśli wciąż będzie tak ciężko pracował, jak robi to do tej pory, wkrótce będzie mógł sięgać po takie role, jakie tylko sobie wymarzy. Tego mu życzymy.