1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie
  4. >
  5. Pierwiastki na wagę życia. Rozmowa z prof. Janem Lubińskim genetykiem onkologiem

Pierwiastki na wagę życia. Rozmowa z prof. Janem Lubińskim genetykiem onkologiem

(Fot. Fuzullhanum/Getty Images)
(Fot. Fuzullhanum/Getty Images)
Na raka umierałoby wielokrotnie mniej Polek, gdyby miały odpowiedni poziom selenu w organizmie. O roli onkopierwiastków w leczeniu i profilaktyce rozmawiamy z prof. Janem Lubińskim, kierownikiem Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych.

Zacznę od gratulacji – jest pan wśród jedynie dwóch procent naukowców z całego świata, którzy mają największy wpływ na rozwój swoich dziedzin. To ranking „World’s Top 2% Scientists” opracowany przez Uniwersytet Stanforda we współpracy z wydawnictwem Elsevier i firmą SciTech Strategies.
Dziękuję. Zajmowanie się nauką wydaje się zajęciem romantycznym, bo zwykle stoi za tym chęć poznawania czegoś, co ma sprawić, że świat stanie się lepszy. Moje podejście jest jednak bardzo pragmatyczne. Szukam konkretnych rozwiązań, żeby ludzie nie chorowali albo mogli wyzdrowieć. Już w drugiej połowie lat 80. zrozumiałem, że ogromną szansą dla medycyny jest genetyka.

Wyniki badań zrewolucjonizowały wiedzę o pochodzeniu nowotworów i dowiodły, że istnieją genetyczne predyspozycje do zachorowania na raka. W 1992 roku otworzyliśmy w Szczecinie Ośrodek Nowotworów Dziedzicznych, w którym prowadzimy jeden z największych na świecie rejestr takich nowotworów. W skrócie można powiedzieć, że od 33 lat badamy genetyczne predyspozycje szczególnie do raka sutka, jajnika i jelita grubego.

Badania genetyczne pozwalają zapobiegać i wykrywać nowotwory na wczesnym etapie?
Nie tylko. Poznanie genów to również szansa na precyzyjne dobranie leczenia, które może być skuteczniejsze. Kiedy kobieta zachoruje na raka piersi i jest nosicielką mutacji BRCA1, to wiemy, że warto wprowadzić leczenie starym lekiem – cis-platyną, która spowoduje w 70 procentach, że guz zginie. Jednak bez rozpoznania mutacji BRCA1 lek, o którym wspomniałem, nie zostanie podany, bo nie obejmuje go standardowa procedura leczenia. Czyli badanie genetyczne ma tu znaczenie fundamentalne.

Kolejną kwestią jest możliwość dobrania odpowiedniej ścieżki diagnostycznej wczesnych nowotworów. W przypadku mutacji BRCA1 95 procent szans na wykrycie wczesnego raka daje nie USG czy mammografia, ale rezonans magnetyczny. Wynika to z biologii tych guzów, które przez długi czas pozostają praktycznie niezauważone, a potem gwałtownie zaczynają rosnąć.

Czyli znajomość genów to też klucz do odpowiedniej diagnostyki.
Układ genetyczny każdego z nas warunkuje nie tylko rodzaj guza, który może się pojawić, ale również reakcję organizmu na konkretne terapie. To się potwierdziło m.in. w przypadku jelita grubego. Jednak z niektórymi rakami, np. piersi, sprawa jest bardziej skomplikowana: wczesne wykrycie na podstawie genów, choć ma znaczenie, nie odgrywa aż tak fundamentalnej roli. Raki piersi jakby „wybuchają”, ich pojawienie się i przebieg mają często dynamiczny przebieg. Obserwacja ta skłoniła mnie, żeby zastanowić się nad innymi niż geny czynnikami. Jako lekarz i naukowiec chciałem zaproponować jakąś chemoprewencję, czyli stosowanie naturalnych lub syntetycznych związków, które mogłyby uchronić przed zachorowaniem, zwłaszcza u osób z grupy podwyższonego ryzyka. Szukałem rozwiązania, koncentrując się na czynnikach środowiskowych i próbie ich modyfikacji.

Pracę nad tym zacząłem w latach 90., wówczas jedynie palenie papierosów było postrzegane jako szkodliwy czynnik zewnętrzny.

Jak zatem wpadł pan na pomysł, że pierwiastki mogą wpływać na zachorowalność i przebieg choroby?
Przyjrzałem się badaniom na zwierzętach z lat 70., które dowodziły, że pierwiastki są potężnym czynnikiem oddziałującym na ryzyko raka i wyniki leczenia. Doświadczenie na szczurach polegało na tym, że grupie wybranej rasy gryzoni podano rakotwórczą substancję, która u 70 procent z nich spowodowała rozwinięcie raka piersi. Część z nich oprócz szkodliwej substancji dostała również selen. I okazało się, że wśród nich współczynnik zachorowalności był zdecydowanie mniejszy. Czyli naukowe dane skłoniły mnie, żeby zająć się pierwiastkami, nie było to żadne objawienie. Badam je już od kilkudziesięciu lat.

I co z tych badań wychodzi?
Wyniki naszych analiz są tak obiecujące, że niektórym wydają się niewiarygodne. 10-krotnie można byłoby zmniejszyć ryzyko zachorowania na nowotwory w Polsce, gdyby przypilnować w naszych organizmach poziomu arsenu, selenu, cynku czy ołowiu.

Badania te dają nie tylko perspektywę efektywnej prewencji. Wykorzystujemy je również w działaniach terapeutycznych w onkologii – prawdopodobnie kilkukrotnie zwiększa się odsetek przeżyć chorych z nowotworami po wyrównaniu stężeń tych pierwiastków we krwi poprzez dietę albo suplementację w przypadku niedoborów. Badania trwają, ale mamy już dużo dowodów oraz publikacji naukowych na ten temat. Przygotowujemy się do serii patentów, bo jako naukowcy dowiedliśmy tego jako pierwsi na świecie.

Szpitale onkologiczne korzystają z tej wiedzy?
Wybrane placówki, współpracujące z naszym ośrodkiem.

Pana pacjentami są głównie kobiety?
Tak. Podsumowuję właśnie 11-letni projekt naukowy Selina, w którym wzięło udział ponad 8 tys. kobiet z dziedziczoną predyspozycją do raka piersi i niedoborem lub nadmiarem selenu we krwi. Badaliśmy w nim, jak uzyskanie i utrzymanie odpowiedniego poziomu tego pierwiastka przez suplementację lub dietę wpływa na przebieg choroby. W podgrupie ok. 400 kobiet udało się uzyskać optymalny jego poziom, za pomocą suplementacji selenem, co wiązało się z ponad 10-krotnym zmniejszeniem zgonów po 40 miesiącach interwencji.

Wnioski są więc takie, że potrafimy skutecznie wielokrotnie obniżyć ryzyko nowotworów u kobiet z dziedziczną predyspozycją przez przypilnowanie parametrów związanych z żywieniem, bo selen i inne pierwiastki pochodzą głównie z jedzenia. A jednocześnie wiemy, że około ⅓ kobiet w Polsce wykazuje niedobór i około ⅓ nadmiar selenu, co zwiększa ryzyko zgonów.

Selen, arsen, cynk, miedź, kadm i ołów – to sześć pierwiastków, które mogą być „języczkiem u wagi zdrowia i życia”.
Jesteśmy w trakcie badania około 20 pierwiastków, ale w tej chwili mamy dobrze udowodnione korelacje tylko selenu, arsenu, cynku i ołowiu. Jeżeli chodzi o selen i cynk, to aż strach o tym mówić, ale dane są takie, że ich właściwe poziomy u chorych zwiększają nawet ponad 20-krotnie szanse na przeżycie w ciągu 10 lat. Istotna jest również miedź, ale jej nie potrafimy jeszcze skutecznie regulować, pracujemy nad tym. Naszym wyzwaniem jest również kadm, bo to pierwiastek o wielokierunkowym toksycznym działaniu. Powoduje on, że na przykład ryzyko raka prostaty u niepalących zwiększa się ponad 15 razy. Pani sobie wyobraża? 15 razy! U palaczy jest jeszcze większe. To jest potężne oddziaływanie. Ołów też jest fatalny: kilkukrotnie zwiększa ryzyko raka, zwłaszcza u młodych ludzi do 60. roku życia.

Skąd te wszystkie toksyczne pierwiastki w naszych organizmach?
Zacznijmy od selenu, który rządzi się krzywą U, czyli niedobrze, jeśli mamy go za dużo i tak samo źle, kiedy jest go za mało. Poziom powinien być w przedziale normy. Jak przychodzi do mnie pacjentka z wysokim poziomem tego pierwiastka, to najczęściej słusznie zgaduję, że suplementuje preparaty multiwitaminowe z dużą zawartością selenu albo jest na diecie roślinnej. Według naszych obserwacji weganki i wegetarianki są często zatrute selenem – w ich organizmach jest go nawet 200 mikrogramów na litr krwi, przy normie 98–108. Prawie dwukrotnie przekroczony poziom u weganek to przede wszystkim zasługa dużej ilości w ich diecie roślin strączkowych (soi, soczewicy, fasoli, grochu). Do produktów bogatoselenowych należą również orzechy – wszystkie oprócz laskowych mają go dużo.

O arsenie słyszałam ostatni raz na lekcji chemii w podstawówce.
Według naszych danych większość Polek jest zatrutych arsenem. Jego stężenie nie powinno przekraczać 1 mikrograma na litr krwi, a często pacjentki mają nawet powyżej 5 mikrogramów. Arsen do jedzenia dostaje się przez zanieczyszczoną wodę, glebę i pestycydy. Pochodzi głównie z ryżu, ryb morskich, owoców morza.

Ołów kojarzy się raczej z przemysłem zbrojeniowym i energetycznym, jak dostaje się do naszych organizmów?
To metal ciężki, jego obecność w przyrodzie wynika głównie ze stosowania benzyny ołowiowej, która przez lata przenikała do wód gruntowych. Do owoców i warzyw przenika z gleby, a stamtąd do naszych organizmów. Ołów jest też składnikiem farb oraz często kurkumy, której intensywny kolor uzyskiwany jest właśnie dzięki odpowiednim związkom ołowiowym. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że pani doktor z naszego instytutu po dwumiesięcznym pobycie w Indiach pobiła rekord, jeśli chodzi o wykryty poziom ołowiu we krwi, właśnie przez kurkumę…

Każdy może oznaczyć poziom tych pierwiastków we krwi. Pakiet sześciu onkopierwiatków to koszt około 160 złotych. Otrzymujemy wynik – po jakim czasie można pozbyć się nadmiaru albo uzupełnić niedobory pierwiastków?
Przede wszystkim przyglądamy się temu, co jemy. Trudniej jest zejść z wysokiego poziomu niż uzupełnić braki dietą albo suplementacją. Zwykle wystarczają jednak trzy miesiące, choć, jak wspominałem, nie z każdym pierwiastkiem radzimy sobie tak samo dobrze. Warto wynik skonsultować z mądrym lekarzem.

Optymalny poziom pierwiastków wpłynie też na nasze samopoczucie?
Nie badałem samopoczucia, ale na pewno pilnując optymalnych poziomów stężania pierwiastków w organizmie, zwłaszcza selenu, można żyć dłużej. Obserwujemy wyraźną korelację pomiędzy optymalnymi stężeniami metali a czymś, co się nazywa all-cause mortality, czyli długowiecznością niezależnie od przyczyny zgonu.

Na koniec chciałabym zapytać, co każda z nas może dla siebie zrobić w ramach profilaktyki nowotworów? Pamiętamy o cytologii, robimy mammogra…ę, USG piersi. Wiele z nas po przeczytaniu tego wywiadu z pewnością zdecyduje się oznaczyć poziom pierwiastków we krwi.
Ideałem byłoby, gdyby każda kobieta została przebadana pod kątem mutacji BRCA1, BRCA2, CHEK2, PALB2. Wiem, że nie jest to wykonalne przy obecnym stanie finansów publicznej ochrony zdrowia. Gdyby jednak udało się zbadać wszystkie Polki i Polaków, wykrylibyśmy milion osób, które dostałyby nowe życie. Ubolewam, że do tej pory nie wykorzystaliśmy tego potencjału. Mamy w Polsce 200 tysięcy osób z mutacją BRCA1. Myślę, że dotychczas zdiagnozowaliśmy jakieś 10 procent. Szkoda, że reszta nie może albo nie chce skorzystać z szans, jakie daje genetyka.

W kwietniu ubiegłego roku opublikowaliśmy w „JAMA Oncology”, jednym z trzech najważniejszych czasopism medycznych na świecie, pracę, w której wykazaliśmy, że śmiertelność z powodu raka piersi kobiet z mutacją BRCA1, które trafiły pod właściwą opiekę, obniżyła się pięciokrotnie.

Badania genetyczne wciąż są postrzegane jako luksus.
To wydatek rzędu 200–2000 zł [w zależności od pakietu badanych genów BRCA1, BRCA2, CHEK2, PALB2 – przyp. red.], ale tylko raz w życiu. Dlatego myślę, że problem finansowy jest drugorzędny. Każda kobieta może zgłosić się do poradni genetycznej, gdzie otrzyma konsultację i skierowanie na badania w ramach NFZ. Najważniejsze, aby zmieniła się świadomość wśród lekarzy i pacjentów na temat badań genetycznych.

prof. Jan Lubiński (Fot. Wojciech Olkuśnik/Dzień dobry TVN/East News) prof. Jan Lubiński (Fot. Wojciech Olkuśnik/Dzień dobry TVN/East News)

Prof. Jan Lubiński ukończył Pomorską Akademię Medyczną w Szczecinie w 1977 roku. Specjalista w dziedzinie patomorfologii i genetyki klinicznej. W 1992 założył Ośrodek Nowotworów Dziedzicznych PUM. W 2003 został kierownikiem Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych. Jest najczęściej cytowanym w świecie polskim genetykiem onkologiem.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze