Ojciec jest pierwszym, oczywiście psychicznym, partnerem każdej dziewczynki. Kształtuje jej wzorce odczuwania i zachowania w zakresie płci – mówi terapeuta Maciej Żbik. O to, jaki wpływ ma męska (i kobieca) energia na wybory partnerów w dalszym życiu, pyta Renata Arendt-Dziurdzikowska.
Kochający ojciec sprawi, że córka znajdzie kochającego partnera?
Im bardziej ojciec kocha i szanuje, tym oczywiście większe na to szanse. Chińczycy mają tutaj ciekawą wskazówkę. Przez pierwsze siedem lat ojciec winien traktować córkę jak księżniczkę. Przez kolejne siedem jak „służącą”. A później jak przyjaciółkę.
Jak księżniczkę - to wydaje się jasne, czyli powinien zachwycać się nią i służyć jej wiernie...
No tak. Każda córka musi być księżniczką swojego ojca, żeby mogła nabrać pewności siebie. Zachwyt tego, co męskie, tym, co kobiece, pozwala dziewczynce uznać własną płeć i płciowość, zarówno w wymiarze fizycznym, jak i psychicznym. Pozwala zaakceptować ciało, uszanować siebie. Jednak zachwyt to stan emocjonalny, a nie poprawne zachowanie. Dzieci doskonale wyczuwają emocje otoczenia. Dziewczynka wie, czy jest księżniczką taty, czy nie jest. No i trzeba tu oczywiście bardzo uważać, aby córeczka nie wygrała z matką, żeby księżniczka nie zamieniła się w królową.
Po kilku latach księżniczka staje się „służącą” – co to znaczy? Wiele osób może się na to słowo oburzyć.
Być „służącą” znaczy uczyć się różnych funkcji społecznych, swojej roli w rodzinie. „Służąca” czuje się współodpowiedzialna za to, jak funkcjonuje dom, jest zaangażowana, wkłada wysiłek. Szanuje starszych. Księżniczce wystarczy, że jest cudowna. „Służąca” jest dodatkowo cudowna w tym, co robi. Dopiero potem przychodzi czas na przyjaźń. Jeśli nauczymy córki żyć z nami, ojcami, w przyjaźni, to tym samym nauczymy je żyć w przyjaźni z tym, co męskie.
Przyjaźń z 14-letnią córką?
Biologicznie jest już kobietą. Jako przyjaciel mogę jej doradzać, a ona ma szansę skorzystać z mojego doświadczenia. Mam szansę być wysłuchany. Córka czuje, że to, co ona daje, jest przyjmowane, a wtedy – i tylko wtedy – przyjmuje to, co dostaje. Jeśli traktuję córkę poważnie, będę poważnie przez nią traktowany. Tylko w ten sposób mogę sprawić, aby liczyła się z moim zdaniem do końca naszych dni.
I zaufała męskości. To model idealny. W życiu napotykamy mnóstwo kompilacji.
Nie możemy zapominać, że naszymi wyborami kieruje głównie nieświadomość. Bez mała 90 procent decyzji, które podejmujemy każdego dnia, wynika z procesu nieświadomego, czyli emocjonalnego, nie zaś racjonalnego. Nieświadomość nie rozróżnia tego, co dobre, od tego, co złe. Lgnie do znanego, ucieka przed nieznanym. Wybieramy to, co dla nas normalne, a normalne jest to, w czym dorastamy. W wieku trzech, czterech lat do psychiki dziewczynki „włamuje się” męskość: dziewczynka zaczyna rozróżniać płcie. Pierwszym mężczyzną, którego widzi, jest jej ojciec. Dostrzega, że zachowania mamy i taty są różne. Dostrzega grę seksualną między nimi. Widzi, jak mama uwodzi tatę, i zaczyna odczuwać dokładnie to, co mama, uczy się wpływania na ojca, na męskość.
Zakochuje się w tacie.
Ojciec – choćbyśmy tego nie chcieli – jest pierwszym, oczywiście psychicznym, partnerem każdej dziewczynki. Kształtuje jej wzorce odczuwania i zachowania w zakresie płci. To się fachowo nazywa kompleksem elektralnym, który później w toku rozwoju jest w różny sposób integrowany. Bardzo wiele kobiet kończy tę integrację dopiero w gabinecie terapeuty. Kończy, czyli uwalnia się od wyborów ograniczonych do kopii ojca. Oczywiście kopia nie dotyczy całego ojca, jedynie jego najistotniejszych cech. Często opowiadam historię mojej klientki, która po rozstaniu z czwartym mężem postanowiła poszukać specjalistycznej pomocy. Otóż każdy z jej partnerów – w chwili poznania – był porządnym gościem. Uwielbiał, nosił na rękach. I każdy był pijakiem, gdy go porzucała. „Panie Macieju, co takiego jest we mnie, że rozpijam każdego faceta?” – pytała. Urodziła się kilka lat po wojnie z namiętnego romansu swojej mamy z byłym partyzantem, alkoholikiem. Mama postawiła ojcu warunek: albo wódka, albo my. I ten mężczyzna z dnia na dzień przestał pić, nie dotknął alkoholu do śmierci. Jego miłość musiała być bezgraniczna. W takim środowisku dorastała moja klientka, więc jej partnerzy także kochali ją bezgranicznie, tylko w końcu zaczynali pić. Dwie najistotniejsze cechy jej ojca – szalona miłość i niepijący alkoholizm – tworzyły znany jej wzorzec partnerski. Jak widać, żyła w totalnym kompleksie elektralnym, czyli zakochaniu w tacie.
To, co męskie, jako wzorzec, kobieta wynosi więc z domu. Kto dostarcza tego wzorca?
Bierze go z tego, co najbardziej męskie w jej otoczeniu. Czasami jest to biologiczny ojciec, czasami ojciec przybrany, dziadek, a czasami niestety agresywny animus, czyli niedojrzała męska energia w mamie. To, co dziewczynka postrzega wokół siebie jako męskie, jest prawzorem męskości w jej psychice. Czy męskość, z którą ma do czynienia, jest dojrzała, opiekuńcza i troskliwa, czy władcza i agresywna, a może głównie wylękniona? Trzeba pamiętać także o tym, że prekodowanie treści męskich następuje już w łonie mamy. Embrion nie ma własnej płci, jego jaźnią jest umysł matki. Już więc na etapie prenatalnym dziewczynka dowiaduje się od mamy, jakie jest to „męskie”, chociaż jeszcze go nie rozpoznaje. Już wtedy ulega jej przekonaniom. To, co męskie, jest dobre i kochające czy złe i okrutne? Odczuwa wszystko, co przeżyła mama w relacji ze swoim ojcem i partnerem. Im silniej wypiera uczucia – na przykład niespełnioną miłość do ojca albo lęk przed nim – tym silniej dziecko będzie ulegać takim wzorcom.
To brzmi bardzo fatalistycznie.
Ale wcale nie jest takie. Rodzice mają ogromny wpływ na to, jakiego mężczyznę ich córka wybierze. Mogą dokonać korekty tego, w co dziecko zostało wyposażone w brzuchu mamy, a tak naprawdę już w brzuchu babci, bo tam jest komórka jajowa mamy, z której dziewczynka powstała. I tam można sięgnąć, aby poszukać prawzorów tego, co męskie w dziewczynce. Ale przecież każde wzorce można wzmacniać lub osłabiać.
Jak się wydaje, coraz więcej współczesnych kobiet wybiera mężczyzn opiekuńczych, troskliwych i wspierających... I ceni ich, do czasu jednak.
Ponieważ przyciąganie płci jest naturalnym procesem, współczesne kobiety, które w zdecydowanej większości pełnią męskie funkcje, wybierają partnerów o mocnych cechach kobiecych, macierzyńskich. To jest oczywiście wybór nieracjonalny, nieświadomy. Są szczęśliwe w tych związkach, ale do pewnego czasu. Po trzydziestce, a przed czterdziestką, gdy nasze ego traci część władzy na korzyść nieświadomości, pojawia się kryzys. Budzą się treści kobiece, a wtedy kobiecość mężczyzny nie jest już tak atrakcyjna.
Zaczynają się wątpliwości i zarzuty.
Mężczyzna przestaje pasować. Wydaje się nieporadny życiowo albo zawodowo, albo jedno i drugie. „O wszystkim ja – kobieta! – muszę decydować. To ja muszę podjąć każde ryzyko, prowadzić firmę, pamiętać o lekcjach dzieci, rachunkach, zakupach. To ja biorę za wszystko odpowiedzialność! Gdzie jest ten facet?!” – mówią. Kobieta z dominującym animusem zaczyna widzieć swojego partnera już nie jako ideał, który jest żeńskim dopełnieniem jej męskiej części. Pojawia się głód, którego nie potrafi nazwać. To jest głód męskiego mężczyzny, tęsknota za synem dojrzałego ojca. Ponieważ kobieta odkrywa w sobie kobiecość, daje mężczyźnie szansę na odkrycie męskości. Stary związek ulega rozpadowi na korzyść nowego, który bardzo szybko może stać się czymś wspaniałym i dojrzałym. Ten kryzys to jak wlewanie wody życia do związku.
Na czym realnie polega ta zmiana?
Mężczyzna odkrywa swoją decyzyjność, sprawczość, odpowiedzialność za siebie i najbliższe otoczenie. Kobieta odkrywa swoją kobiecość, czyli to wszystko, co znają córki szczęśliwych matek z silną animą: przyjmuje swoją płeć, swoje ciało, jest zafascynowana swoim cyklem miesiączkowym, zdolnością kreacji, wielką tajemnicą tworzenia i podtrzymywania życia. I staje się coraz szczęśliwsza, dokonuje zmian w życiu zawodowym, spełnia się w życiu rodzinnym i społecznym.
Córka takiej matki wybierze dojrzałego mężczyznę?
Jeśli jeszcze dostanie miłość i szacunek od ojca, ma na to duże szanse. Jednak szanse mamy zawsze, bez względu na to, w czym dorastaliśmy.
Co może matka? Co potrzebuje wiedzieć, aby uchronić córkę przed niefortunnym wyborem?
Przede wszystkim powinna pamiętać, że o naszym życiu decyduje nieświadomość, a nie rozum. Wiedzieć, że nieświadomość lgnie do znanego, a ucieka przed nieznanym. To jest baza do przyjrzenia się własnym wyborom.
Wyborom partnerów?
Albo partnerek. Mówimy tu przecież o archetypowych energiach męskich i kobiecych, które istnieją w każdym z nas. Homoseksualne kobiety dokonują takich samych wyborów – wybierają albo swoją męską częścią, albo kobiecą, czyli osobowością nadrzędną, i w drugiej kobiecie poszukują tego, co kobiece, albo tego, co męskie. Trzeba więc przejrzeć wszystkie wybory, nie tylko ten ostatni, i rozpoznać, czy związek, który przetrwał, jest tym, który dał spełnienie, bo najczęściej niestety tak nie jest. Trwamy w związkach, które spełnienia nie dają, i ukradkiem tęsknimy za tymi, które rozpadły się, ale dawały spełnienie.
Ta świadomość mamy jest ważna dla córki?
Od tego zaczyna się proces towarzyszenia córce w jej uczuciowych rozterkach. Mama niesie w sobie niesamowitą skarbnicę wiedzy, która jest najbardziej dopasowana do psychiki córki. To od niej dziewczynka otrzymuje najlepsze lekcje, których nie uzyska na żadnym terapeutycznym kursie. Mama pozostaje mamą, a córka córką, nie zamieniają się rolami. A jednocześnie córka – już dwunasto-, trzynastoletnia – jest poważnie traktowana jako osoba troszeczkę inaczej dorosła niż mama. Ma więc prawo reagować na wszelkiego rodzaju nastroje i humory mamy, nie tylko na jej zachowania. Jeżeli mama traktuje je jako poważne i ważne, córka uznaje swoje życie emocjonalne za coś ważnego – a tym samym uznaje swoją nieświadomość. Będzie mówiła o tym, co czuje, ponieważ wie, że mama to akceptuje. To ogromna szansa dla obu kobiet – i dla mamy, i dla córki.
W jakim sensie dla mamy?
Mama w otwartej, szczerej i dorosłej relacji z córką daje sobie szansę powtórnego przeżycia własnej młodości i dokonania wszelkich korekt w psychice, których potrzebuje. Słuchając córki, daje jej przestrzeń do wyrażenia wszystkiego, co ważne. Zatapia się w emocjonalności córki, która w znacznym stopniu jest jednocześnie jej emocjonalnością – w ten sposób następuje wymiana treści nieświadomych. Na tym polega wzajemne leczenie się obu psychik. Chodzi o to, aby mama mogła naprawdę poczuć i uszanować córkę taką, jaka ona jest. Córka, która czuje się uszanowana ze wszystkimi, także dotąd wypieranymi treściami psychicznymi, zaczyna je eksplorować, badać. Zaczyna rozumieć to, co wcześniej jedynie czuła, ale udawała, że nie czuje. Uczy się kontaktu z samą sobą, z głębią siebie. Mama całą sobą przekazuje swoje doświadczenie życiowe, swoją świadomość tego, co się dzieje. I to jest leczące. Jeśli mama pozwoli sobie na taką bliskość z córką, na współodczuwanie, wtedy to działa także w drugą stronę – córka odczuwa wewnętrzny świat mamy, który staje się dla niej dostępny z całym bogactwem przeżyć i doświadczeń. Doświadczenie emocjonalne mamy staje się udziałem dziewczynki.
I w związku z tym wybierze fajniejszego chłopaka niż jej mama? Oderwie się od wzorców partnerskich wyniesionych z domu?
Wybierze w zgodzie z tym, co czuje. Córka takiej matki zaczyna cenić całą siebie, a nie jedynie to, co jest społecznie dopuszczalne, to co mówią inni. Jest pewna siebie, zintegrowana. To wspaniałe wyposażenie na życie.
Maciej Żbik, terapeuta, twórca programów i metod terapeutycznych opartych na odkryciach Carla Gustava Junga i własnych kilkudziesięcioletnich doświadczeniach medytacyjnych. Współautor książki „Alchemia snu”.