1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Hipokryzję rozpoznają nawet przedszkolaki! Skąd się w nas bierze ta cecha i dlaczego tak nie znosimy jej u innych?

Hipokryzję rozpoznają nawet przedszkolaki! Skąd się w nas bierze ta cecha i dlaczego tak nie znosimy jej u innych?

„Jeśli nienawidzisz kogoś, nienawidzisz w nim czegoś, co jest częścią ciebie” - pisał Herman Hesse. Może właśnie dlatego tak nie znosimy hipokrytów? (Fot. Moor Studia/Getty Images)
„Jeśli nienawidzisz kogoś, nienawidzisz w nim czegoś, co jest częścią ciebie” - pisał Herman Hesse. Może właśnie dlatego tak nie znosimy hipokrytów? (Fot. Moor Studia/Getty Images)
Wszyscy po trosze jesteśmy lub bywamy hipokrytami. Trudno znaleźć człowieka, którego działania są zawsze spójne z głoszonymi poglądami, który kieruje się twardym kodeksem moralnym i przestrzega go niezależnie od okoliczności. Jesteśmy podatni na hipokryzję, bo... jesteśmy ludźmi. Nie zmienia to jednak faktu, że obłuda jest jedną z bardziej paskudnych cech, choć u jej podstaw wcale nie leży zła wola, a silne pragnienie bycia kochanym i akceptowanym.

H jak hipokryta

Tak nazwiesz kolegę z pracy, który rano przy kawiarce twierdzi, że brzydzi się plotkami, a po południu radośnie "robi koło pióra" połowie współpracowników. Dwulicowym będzie dla ciebie polityk, który głosi skrajnie homfobiczne poglądy i gotów iść z bagnetem na środowisko LGBTQ+, a wkrótce po podobnych bojowych deklaracjach zostaje przyłapany na homoseksualnej aktywności. Na miano obłudnej zasłuży też sąsiadka, która od czci i wiary odsądzi taksówkarza parkującego na miejscu dla niepełnosprawnych bez wyraźnego powodu, a chwilę później sama postawi tam swoje auto, choć i ona nie ma do tego prawa. Słowem hipokrytą jest więc ten, kto mówi jedno, a robi drugie, a dodatkowo gdy sam dopuszcza się czegoś nagannego, uważa, że jest to mniej naganne niż w wykonaniu kogoś innego. Dokładnie ta sama czynność w jego wykonaniu ma zupełnie inny ciężar gatunkowy. Gdy hipokryta łamie zasady etyczne, ma poczucie, że łamie je jakoś "inaczej" niż wszyscy wokół, przykłada do własnych czynów i zachowań inną miarę, łagodniejszą, stosując podwójne standardy.

Ciekawe jest to, że nie każde zachowanie będące przejawem hipokryzji oceniamy tak samo. Niestety, jesteśmy w tym nieco stronniczy. O wiele szybciej zauważamy i wytykamy innym dwulicowość, gdy jest ona sprzeczna z naszymi własnymi przekonaniami. Wyobraź sobie, że polityk o poglądach skrajnie odmiennych niż twoje jednocześnie promuje wartości rodzinne i zostaje przyłapany na romansie. Najpewniej bez wahania nazwiesz go hipokrytą, niegodnym sprawowania funkcji publicznej. Prawdopodobnie zawahasz się jednak, gdy w podobnej sytuacji znajdzie się np. lider popieranej przez ciebie partii. Po pierwsze być może będziesz wątpić w wiarygodność źródeł donoszących o jego rzekomej zdradzie, po drugie będziesz skłonna przywoływać zasadę o ludzkiej omylności, prawie do popełniania błędów, by zamiast nazwać go hipokrytą i popierać usunięcie go z urzędu, jednak dać mu drugą szansę, albo nawet uznać tego newsa o jego zdradzie za nieistotne szczegóły z życia prywatnego, których nagłaśnianie jest próbą odwrócenia uwagi społeczeństwa od spraw faktycznie istotnych. Koń, jaki jest, nie każdy więc widzi...

W naszej ocenie hipokryzji ważny jest też element zaskoczenia. Do takiego wniosku doszli badacze mechanizmu tego zjawiska z Kellogg School of Management. Zadali sobie pytanie, jak na stopień, w jakim czyjąś decyzję czy zachowanie odbieramy jako dwulicowe, wpływa to, w jakim stopniu się tego spodziewamy. Weźmy kogoś, kto z ogromnym przekonaniem opowiada o tym, że to pies, a nie kot, jest najlepszym przyjacielem człowieka i idealnym towarzyszem do życia, a po tych wszystkich opowieściach ostatecznie decyduje się na adopcję kociaka. Czy on również jest hipokrytą? Uczestnicy badania kierowanego przez Jacoba Teeny’ego uznali, że zdecydowanie tak! Badacze doszli do wniosku, że ludzie wydają się nazywać innych hipokrytami nie tylko dlatego, że ich działania są sprzeczne z postawą moralną, ale z powodu zaskoczenia decyzją. No tego się po psiarzu nie spodziewali! Im większą pewność ktoś wyraża, głosząc opinie na dany temat, tym bardziej zaskoczeni będą ludzie wokół niego, jeśli podjęta decyzja zaprzeczy głoszonemu stanowisku - tym bardziej więc zasłuży na miano hipokryty.

Najgorsza z obelg

Zostać nazwanym hipokrytą to nawet gorzej niż być oskarżonym o kłamstwo. Ale właściwie dlaczego? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć psychologowie z Uniwersytetu Yale. Po serii eksperymentów doszli do wniosku, że jesteśmy niechętni hipokrytom, ponieważ gdy deklarują, że odrzucają jakieś zachowanie, a następnie się go dopuszczają, wysyłają nam fałszywy sygnał, a więc wprowadzają nas w błąd. Czujemy się oszukani i właśnie to boli nas najbardziej. Uczestników jednego z badań poproszono, by ocenili zachowanie osoby, która nielegalnie pobierała muzykę - w pierwszym scenariuszu wcześniej głośno potępiała podobne zachowanie jako nieuczciwe, w drugim - w ogóle nie wypowiadała się na temat podobnego procederu. Niemal wszyscy uczestnicy badania surowiej ocenili osobę z pierwszego scenariusza. Jej zachowanie uznali za bardziej rażące, choć przecież obie osoby robiły dokładnie to samo - po prostu kradły owoce cudzej pracy. Psychologowie są zdania, że jest tak dlatego, że hipokryzja jest interpretowana jako fałszywy sygnał.

Czytaj także: Jak żyć z ludźmi, ale w zgodzie ze sobą?

Co ciekawe, delikatniej oceniamy tzw. "uczciwych hipokrytów", czyli ludzi, którzy - podobnie jak tradycyjni hipokryci - potępiają zachowania, w które się następnie angażują, ale jednocześnie otwarcie przyznają, że czasami zdarza im się coś podobnego zrobić, a więc są w tym wszystkim jakoś uczciwi. Autorzy badania przyznali, że zaskoczyła ich skala, w jakiej ludzie wybaczają "uczciwym hipokrytom". Wniosek jest taki, że cała nasza niechęć do hipokrytów wynika z faktu, że sygnalizują swoją prawość, a wcale prawi nie są, a więc kłamią na swój temat, a nie z faktu, że dopuszczają się moralnych wykroczeń.

Skąd się bierze dwulicowość?

Skoro tak wielu z nas zdarza się być hipokrytami, musi nam się to opłacać. Albo przynajmniej mamy wrażenie, że tak jest. Wśród przyczyn hipokryzji można wymienić w pierwszej kolejności... lenistwo. Bo prawda jest taka, że bardzo często praktykowanie tego, co się głosi wszem i wobec, lub utrzymywanie wysokich standardów moralnych, wymaga pracy, dyscypliny, zaangażowania, słowem - wysiłku. Jako ludzie jesteśmy zaś podatni na zasadę najmniejszego wysiłku, kuszą nas ścieżki najmniejszego oporu, więc często wybieramy to, co wymaga najmniejszego nakładu energetycznego, jest łatwiejsze, a jednocześnie przynosi korzyść. Hipokryzja pozwala udawać osobę kierującą się zasadami bez konieczności bycia nią - jest to więc w pewnym sensie zysk. Choć oczywiście zyskujemy do czasu... Bo prędzej czy później dwulicowość zwykle zostaje zdemaskowana.

Czytaj także: Hipokryzja – skąd się bierze i czy może mieć dobre strony?

„Poza w jakiejkolwiek dziedzinie może oszukać najrozumniejszego, najbardziej nawet przenikliwego człowieka, podczas gdy najgłupsze dziecko rozpozna i okaże wstręt do hipokryzji, choćby najkunsztowniej ukrytej” - pisał Lew Tołstoj (”Anna Karenina”). Są na tę tezę świeże naukowe dowody. Ciekawe badanie, potwierdzające, że nawet przedszkolaki dostrzegają i rozpoznają hipokryzję, przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu SWPS - dra Katarzyna Myślińska-Szarek i dr Wiesław Baryła. W serii eksperymentów naukowcy pracowali z dziećmi w wieku 4-6 lat. W jednym z nich przedszkolaki oglądały wideo z udziałem pacynek w kształcie zwierząt, w którym jedna budowała wieżę z klocków, a druga następnie ją psuła. Jedna z pacynek reprezentowała postawę hipokryzji moralnej, a więc pozornie przestrzegała norm moralnych, ale jej zachowanie temu przeczyło. Dzięki zamianie ról w scenkach naukowcy byli w stanie potwierdzić postawione hipotezy: dzieci gorzej oceniały hipokrytów od postaci, które po prostu zachowały się niewłaściwie, burząc budowle, a co więcej - gorzej oceniały całe zdarzenie z udziałem tych pierwszych. Eksperyment potwierdził, że dzieci odróżniają hipokrytów od innych osób i podobnie jak dorośli oceniają ich bardziej negatywnie. Drugi eksperyment wykazał z kolei, że hipokryci są postrzegani gorzej ze względu na sprzeczne sygnały, które wysyłają otoczeniu.

U podstaw hipokryzji leży też strach i niska samoocena. Używamy hipokryzji, aby uniknąć konfrontacji z własnymi wadami. Często też wierzymy, że z jakichś nie do końca sprecyzowanych przyczyn nie powinniśmy być traktowani według tych samych standardów co inni, ponieważ mamy lepsze intencje - a przynajmniej chcemy w to wierzyć, bo to podnosi samoocenę. To, co popycha ludzi do dwulicowych zachowań, to wreszcie ogromna potrzeba akceptacji i przynależności. Zrobimy naprawdę wiele, by uniknąć dezaprobaty społecznej, wykluczenia i utrzymać pozytywny wizerunek w oczach innych - włącznie z chwytami poniżej pasa.

W latach 50. XX wieku psycholog ze Stanford Leon Festinger użył terminu dysonans poznawczy, aby opisać dyskomfort, jaki odczuwamy, gdy nasze zachowania nie są zgodne z naszymi przekonaniami. Festinger odkrył, że ludzie zrobią wszystko, aby zmniejszyć dysonans. Jako istoty ludzkie oczekujemy zgodności między cenionymi przez nas zasadami a podejmowanymi przez nas działaniami. Kiedy tak nie jest, czujemy się coraz bardziej niekomfortowo, dopóki nie zmienimy zasady lub zachowania. Nasz umysł próbuje zredukować ten dysonans, a jednym ze sposobów jest zmiana naszych postaw, przekonań lub zachowań, aby były one bardziej spójne. To zdrowy sposób poradzenia sobie z niespójnością, ale niestety formą redukcji dysonansu jest jednak także właśnie hipokryzja - zamiast zmieniać własne zachowanie, usprawiedliwiamy swoje działania lub dodajemy nowe elementy poznawcze, które tłumaczą rozbieżność między deklarowanymi wartościami a postępowaniem.

W pewnym znanym eksperymencie uczestników poproszono o wykonanie wyjątkowo nudnego zadania, typu zakręcanie słoików. Następnie skłoniono ich, by ocenili to zajęcie jako bardzo zabawne i atrakcyjne, wbrew temu, jak faktycznie je postrzegali. Okazało się, że chwilę później uczestnicy przekonali sami siebie, że naprawdę rewelacyjnie się bawili w czasie tej pracy! Przeszli więc od hipokryzji do samooszukiwania się, byle tylko uniknąć niespójności.

Same straty

Na hipokryzji cierpią nasze relacje. Otoczeni osobami dwulicowymi zaczynamy wątpić w sens i wartość społecznych więzi, przestajemy ufać komukolwiek, stajemy się podejrzliwi. Cierpią także sami hipokryci. Sprzeczność pomiędzy własnymi myślami i działaniami powoduje narastanie wewnętrznego konfliktu, staje się frustrująca i męcząca. Ktoś, kto chciałby swoją pracą przyczyniać się do poprawy świata i takie idee wygłasza, a jednocześnie pracuje w firmie, która działa wyłącznie dla zysku i nie respektuje jakichkolwiek zasad etycznych, idzie po swoje po trupach, na dłuższą metę będzie żył w chronicznym stresie. Życie w niezgodzie z samym sobą powoduje też stres z innego powodu - to lęk przed tym, że wszystko się wyda, że w którymś momencie ci, którzy obserwują twoje zachowania i skonfrontują je z poglądami, zrozumieją, że jest tu potężne pęknięcie, więc stracą do ciebie zaufanie.

Czytaj także: Konflikt wewnętrzny – ile postaci mieści się w jednym człowieku?

Co można zrobić, by uniknąć oskarżeń o hipokryzję? Najlepiej zamiast wygłaszać opowieści o własnym rzekomo sztywnym kręgosłupie moralnym i budować swój wizerunek jako osoby na wskroś prawej, moralizować i oceniać innych z góry, z pozycji tego lepszego, mówić o tym, do jakiego ideału warto dążyć, ale jednocześnie zaznaczać, że mimo starań się nim... nie jest. "Uważam, że to naprawdę wstrętne, obgadywać ludzi z pracy za ich plecami. Jednocześnie wiem, że i mnie się zdarzało, a może nawet zdarzy, zachować z ten sposób. Staram się tego nie robić, ale nie zawsze mi się udaje. Pracuję nad tym" - to oczywiście wyidealizowany i ciut przerysowany komunikat, ale chodzi o to, by nie prezentować się ludziom jako osoba, którą się nie jest. A zarozumialstwo zastąpić choć odrobiną pokory i świadomością własnej niedoskonałości. Uczciwy komunikat: nie jestem bez skazy, ale się staram być coraz lepszym człowiekiem, to coś, co zaskarbia sympatię i przychylność ludzi.

Czytaj także: Pokora. Na czym polega? Jak się jej nauczyć? Tłumaczy Wojciech Eichelberger

A jeśli szczerze nie znosisz hipokrytów? Herman Hesse w powieści "Demian" z 1919 r. napisał: „Jeśli nienawidzisz kogoś, nienawidzisz w nim czegoś, co jest częścią ciebie”. Do hipokryzji pasuje jak ulał. Może więc... zacznij od siebie?

Cytowane źródło: https://swps.pl/centrum-prasowe/informacje-prasowe/36690-nawet-przedszkolak-rozpozna-hipokryte

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze