1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie
  4. >
  5. Dobre i złe, dietetyczne i niedietetyczne, tuczące i odchudzające – takie podejście do jedzenia to pułapka!

Dobre i złe, dietetyczne i niedietetyczne, tuczące i odchudzające – takie podejście do jedzenia to pułapka!

Katarzyna Błażejewska-Stuhr (Fot. Karolina Synowiec)
Katarzyna Błażejewska-Stuhr (Fot. Karolina Synowiec)
To, co i jak jemy, nie powinno być źródłem problemów, ani też sposobem na ich rozwiązywanie. Aby uzdrowić swoją relację z jedzeniem, warto uświadomić sobie, jak ona obecnie wygląda, a także wypracować kilka strategii, które pomogą nam jeść zdrowo, nie zajadając stresu.

Fragment książki „Poradnik pozytywnego jedzenia” Katarzyny Błażejewskiej-Stuhr. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Pamiętam jeden z kręgów kobiet (och, jak mi się marzy organizowanie takich spotkań częściej!), na którym rozmawiałyśmy z dziewczynami o naszej relacji z jedzeniem. Kręgi kobiet to wyjątkowe spotkania. Chwila powitania, przedstawiamy się i… oj, dzieje się. Kilkanaście kobiet, każda ma zaledwie kilka minut, by opowiedzieć o sobie i o tym, z czym przychodzi. Startuje najodważniejsza. Inne z zaciekawieniem czekają na to, co powie ta, która jest gotowa być pionierką. Po trzech zdaniach wszystkie płaczemy. Bo każda zna podobne myśli, przeżycia i rozterki. Kto tego nie przeżył, może pomyśleć, że to jakaś bzdura, a jednak wspólnota doświadczeń jest zazwyczaj tak niesamowicie silna, że wiele dzieje się zupełnie poza logiką i wymyka się racjonalnym opisom. Jestem raczej osobą twardo stąpającą po ziemi, ale po kilku takich spotkaniach trudno mi uznać, że nie ma w tym elementu magicznego. Doświadczyłam niewytłumaczalnej obecności kobiet, które stoją za nami — jako nasze przodkinie i te, które spotkałyśmy na naszej drodze życia. I nie przedstawię na to dowodu — to czysta metafizyka.

Pierwsza rundka opowieści i już wiem, że niemal wszystkie mierzymy się z tym samym. Patrzę w prawo, patrzę w lewo i na wprost. Wokół mnie obce osoby, z pozoru zupełnie różne — inne zawody, wiek, kolor i długość włosów. Jedna ubrana na czarno, druga — kolorowy ptak. To bez znaczenia. Każda ma za sobą długą i trudną historię z jedzeniem, dietami, z relacją ze swoim ciałem i poczuciem, że jest nie taka, jaka powinna być. Ale gdy towarzyszka z kręgu mówi o sobie, że jest niewystarczająco szczupła, wysoka, umięśniona, kobieca, we mnie coś się buntuje. To niemożliwe, myślę, dlaczego jest taka sroga wobec siebie? Jak może mówić takie rzeczy? Mam ochotę ją przytulić, żal mi jej. Po chwili zaś zdaję sobie sprawę, że podobnie surową ocenę wystawiam lub wystawiałam sama sobie. I że wszystkie to sobie robimy!

Zastanów się: czyż nie zdarza Ci się mówić do siebie samej językiem, którego nie użyłabyś nigdy pod adresem jakiejkolwiek innej osoby? „Znowu to zjadłaś, gruba świnio?”, „Jesteś zerem, ani przez tydzień nie umiesz utrzymać diety” — nie chcę nawet pisać tych słów. Chcę Cię za to utulić, poklepać po ramieniu i powiedzieć, że nie jesteś w tym sama i że choć jest Ci bardzo trudno, naprawdę możesz coś zmienić w relacji ze swoim ciałem i z jedzeniem. I gdy wszystkie siedzące w kręgu, słysząc złe słowa swoich współtowarzyszek, natychmiast chcą ich bronić, uświadamiają sobie zarazem, że siebie także atakują w ten sposób. Zmiana sposobu mówienia do siebie to długa, mozolna i ciężka praca. Udział w kręgu czy przeczytanie książki najczęściej tu nie wystarczy. Dlatego jeżeli tak bardzo źle o sobie myślisz, to gorąco Cię zachęcam do podjęcia terapii. Jest wiele jej nurtów i każdy powinien znaleźć coś dla siebie, ale polecić mogę szczególnie ten poznawczo-behawioralny, który skupia się na pracy nad konkretnym problemem. Jeśli Twoje trudności mają głębsze dno, pomocne mogą być działanie terapeutyczne w nurtach Gestalt, psychodynamicznym, integracyjnym, systemowym lub praca z ciałem.

I choć żadna książka nie zastąpi profesjonalnej terapii, zostawię Ci kilka ważnych wskazówek, które mogą pomóc w poprawie Twojej relacji z jedzeniem. No i — zachęcam do rozmów.

Praca ze wstydem

Jeżeli po posiłku miewasz wyrzuty sumienia, jeżeli jedzenie budzi w Tobie frustrację, nie jest to zdrowe, ale tak bywa. Nie Ty jedna to odczuwasz, choć oczywiście warto zawrócić z tej drogi. Jeśli jednak jedzenie jest dla Ciebie źródłem wstydu, stresu czy lęku, jest to czerwona lampka i sygnał, że musi Ci być bardzo trudno. Wstyd i poczucie winy — w każdym obszarze — wpływają na nas hamująco, mogą nas paraliżować i powstrzymywać od dalszych działań i zmian. Carl Gustav Jung powiedział, że wstyd zjada naszą duszę. To nabyte (na drodze wychowania) poczucie może być w nas niezwykle głęboko zakorzenione, a kultura, w której żyjemy, zazwyczaj dodatkowo je umacnia. W rezultacie trudno jest nam często odróżnić poczucie prawdziwego i zasłużonego wstydu od tego, który jest naszym subiektywnym wrażeniem, bo odczuwanie wstydu wcale nie jest jednoznaczne z byciem winnym! Ileż to razy zdarzyło Ci się przeprosić za coś, a potem usłyszeć: „No co ty?! Nie przepraszaj!” albo „Nie ma za co, nie wygłupiaj się!”? Taki wstyd potrafi podkopać nasze poczucie własnej wartości, spowodować, że bojąc się odrzucenia, możemy doprowadzić do autoizolacji. A jeżeli próbujemy sobie z nim radzić jedzeniem, możemy wpaść w spiralę wstydu, w której będziemy właśnie nieświadomie dążyć do wstydliwych działań i zachowań. Tymczasem emocja ta jest tylko w nas i tylko od nas zależy, czy pozwolimy się zawstydzić, czy nie. Odpowiedzialność za coś, co zrobiłam, jest normalna, dojrzała i potrzebna, ale obwinianie się za coś nie jest konstruktywne.

Nasz umysł robi całkiem sporo, abyśmy nie musieli odczuwać wstydu, co ma niekiedy tragiczne konsekwencje. To zjawisko to tak zwana psychiczna neutralizacja, znana też pod pojęciem mechanizmów obronnych. Polega ono na tym, że aby zminimalizować poczucie winy, konfliktu wewnętrznego czy wstydu, zaczynamy widzieć daną sytuację w pewien chroniący nas sposób. Przykładowo jedna z moich pacjentek mówi, że „tyje z powietrza”. Choć je zdrowo, zakupy robi na targu, stara się ćwiczyć, odchudzaniu poświęca bardzo dużo uwagi, efekty są marne. Gdy jednak przyjrzymy się jej przyzwyczajeniom, okazuje się, że tu zdarza jej się dojeść po dzieciach, tam przekąsi dodatkową porcję, żeby nic się nie zmarnowało. Następnie, zmęczona i sfrustrowana, kupując pieczywo, weźmie jeszcze pączka lub dwa, które zjada po drodze, nieuważnie i z takim poczuciem winy, że za minutę o nich zapomina. I dopiero uczciwe skonfrontowanie się ze sobą podczas sesji w gabinecie pokazuje, że pewien obszar w jej życiu wymaga pracy i zmiany. Aczkolwiek aby tak się stało, trzeba przyznać, że wszystkie te mechanizmy występują, i wyzbyć się wstydu. „Tak, jem na szybko pączki oraz traktuję swoje ciało jak śmietnik, bo wolę dojeść, niż wyrzucić, mimo iż w ogóle nie jestem głodna”. Wtedy też bardzo pomaga rozmowa z empatyczną osobą, opowiedzenie, nazwanie, zmierzenie się z tym.

Skoro mechanizmy obronne w gruncie rzeczy bardziej nam szkodzą, niż pomagają, dlaczego nasz umysł wciąż się do nich ucieka? Dlatego, że — chcąc nie chcąc — potrzebujemy ich ochronnego działania. Jeżeli Twoje życie jest trudne, jeżeli nie radzisz sobie z emocjami, pracą, relacją czy czymkolwiek innym, to po prostu musisz odreagować. Mechanizmy te działają jak bezpieczniki w instalacjach elektrycznych starej daty — gdy napięcie rośnie, korki wybijają, by nie doszło do zwarcia. Jedzenie również jest jednym z takich bezpieczników. Jeśli Twój problem jest tak duży, że boisz się stawić mu czoła, możesz wypierać ów fakt, a napięcie rozładowywać, jedząc. Następnie możesz zastosować którąś ze strategii radzenia sobie z tym dyskomfortem:

  • zaprzeczenie szkodliwości („No jem te pączki, ale to przecież nic takiego”),
  • humor („Jestem taka słodka jak pączusie, które jem”),
  • kompensację (działaniem rekompensujesz dyskomfort — „jeśli idealnie wysprzątasz mieszkanie lub perfekcyjnie wykonasz swoją pracę, możesz zjeść pączka”),
  • intelektualizację (skupiasz się na jakimś szczególe lub logicznym elemencie, aby uniknąć zmierzenia się ze wstydem czy poczuciem wstydu — „Pączki są dla ludzi, to logiczne, że czasem po nie sięgam”),
  • projekcję (gdy swoje winy przypisujesz innym i to ich obarczasz winą: „Gdyby koleżanka nie przyniosła tych ciastek, tobym ich nie zjadła”),
  • unikanie (udaję, że nie ma problemu — „I co z tego, że zjadłam jednego pączka?”).

Niestety pierwotny problem, który spowodował, że sięgnęłaś po pączki, nie znika. I jutro znowu będziesz musiała się z nim zmierzyć, gdy wejdziesz do piekarni.

Aby walczyć z odczuwanym wstydem, przede wszystkim należy zacząć się przyznawać do tego, co go powoduje. Poznanie źródła wstydu, zaakceptowanie go jest bardzo ważne. A rozmowa z kimś bliskim i przychylnym (może to być także terapeuta) rozładowuje napięcie i problem. Spojrzenie innej osoby, która Cię nie osądza, może Ci pomóc wiele zrozumieć, a przede wszystkim zacząć mozolną drogę do samoakceptacji. Mówi się, że wstyd karmi się milczeniem. Odetnij mu więc pokarm! Dzięki zrozumieniu możesz poczuć, że składasz się — jak każdy z nas — z zalet i wad. To, co jest dla Ciebie krępujące, może być pomocne w życiu, odpowiadać za Twoje bezpieczeństwo. A może to część Ciebie i tyle. „Taka już jestem!”.

Radzenie sobie ze wstydem to długi proces, z pewnością będą się pojawiać wyboje i sytuacje, gdy on będzie wracać. Staraj się jednak unikać porównywania do innych, z życzliwością myśl o swoich mocnych stronach i z wyrozumiałością najbliższej osoby wybaczaj sobie błędy. Usłysz mój głos zza swoich pleców: „Trudno, nie przejmuj się, następnym razem będzie chociaż trochę lepiej!”. Porównywanie się z innymi bywa potrzebne, przydatne, sprzyja naszemu rozwojowi. Nie powinno wszakże prowadzić do podcinania nam skrzydeł. Każdy z nas jest inny, mamy swoje różne uwarunkowania i możliwości. Porównanie może nas sparaliżować i pozbawić zapału do działania.

W kontekście wyzwalania się ze wstydu przychodzą mi na myśl profrekwencyjne spoty aktywizujące kobiety w kampanii wyborczej w 2023 roku i hasła z czarnych protestów: „Cicho już byłyśmy”, „Nigdy nie będziesz szła sama”, „Moje ciało, mój wybór” (o „Wypi***ć” nie wspominając)… Dopiero ważna sytuacja społeczno-polityczna pozwoliła nam, kobietom, sprzeciwić się pewnym ogólnie przyjętym normom. Gdy odebrano nam prawo do decydowania o sobie, odważyłyśmy się wykrzyczeć wulgaryzmy na ulicach lub pokazać publicznie środkowy palec. Czy pamiętasz ten moment? Może też na chwilę wyłączyłaś wstyd, czując się częścią ogromnej grupy? I choć później byłyśmy srogo oceniane za nasze zachowanie („Co to za wulgarne kobiety?”), czy nie poczułyśmy wreszcie chociaż odrobiny wolności?

Praca z przekonaniami

Bardzo ważna w budowaniu zdrowej relacji z jedzeniem jest praca nad przekonaniami. To subiektywne osądy, poglądy, które wpływają na nasz odbiór świata. Te najsilniejsze, tak zwane rdzeniowe, powstają w nas najwcześniej. Gdy usłyszałaś od cioci, że jesteś pulchniutka albo jesteś łakomczuszkiem, to możesz potem wiele zmienić, ale to przekonanie wpojone przez ciocię prawdopodobnie już zawsze będzie Ci towarzyszyć. Inne, nabyte na drodze wychowania czy obserwacji, to takie, które mówią, że „nie można jeść słodyczy, jeśli chce się być szczupłą”. I mamy też przekonania o sobie, o naszych możliwościach, barierach, ograniczeniach lub mocnych stronach. Bywa, że robimy sobie wyrzuty z powodu popełnionego dietetycznego „błędu”. Daję tu cudzysłów, ponieważ jedzenie to nie sprawdzian czy kartkówka. Tu nie ma błędów ani ocen. Możesz, owszem, podejmować zdrowsze bądź mniej zdrowe wybory, możesz nakładać na swój talerz produkty dobrej bądź gorszej jakości, ale nie powinnaś tej sfery życia traktować zero-jedynkowo. Jeśli zdarzyło Ci się zjeść kawał sera i wypić trzy czwarte butelki wina przed pójściem spać, wsunąć wielki kawał bezy do espresso czy dużą porcję frytek, mimo że byłaś najedzona, bo pięknie zapachniały, nie pozostaje Ci nic innego, jak się z tym pogodzić. I tyle. Nie analizować tego w kategoriach wstydliwego zachowania, dietetycznego potknięcia, nie gniewać się na siebie. Cóż, zjadłaś coś, czego nie chciałaś albo nie powinnaś jeść — trudno. Niech pierwszy rzuci kamieniem, komu nigdy się to nie przytrafiło. Zaakceptuj ten fakt i idź dalej. Kolejny posiłek jest okazją, aby wybrać inaczej, lepiej. Te przekonania, określenia z młodości bywają także częstym powodem do narastających zaburzeń odżywiania.

(...) Od jakiegoś czasu o jedzeniu myślimy, dzieląc je na dobre i złe, dietetyczne i niedietetyczne, tuczące i odchudzające. Takie podejście to pułapka. To naprawdę nie jest tak, że orzechy i frytki są kaloryczne i złe, a ogórek czy jarmuż dobre. Jedzenie to jedzenie. Kategoryzowanie go tylko dodaje mu niepotrzebnego ładunku emocjonalnego. I choć ogórek kiszony będzie bardziej odżywczy i lepszy dla naszego zdrowia niż porcja frytek, wybór jednego lub drugiego nie może wpływać na to, jak oceniasz siebie jako osobę. Jedzenie powinno nas odżywiać, a nie świadczyć o nas jako ludziach. Owszem, podtrzymuję to, o czym już pisałam i co będę podkreślać w dalszej części książki: powinniśmy jeść głównie warzywa, a po słodycze czy przetworzoną i mało wartościową żywność sięgać od święta (być może całkiem dosłownie — tylko z okazji świąt). Jeżeli jednak Twoi przyjaciele wychodzą do włoskiej knajpy, na Targ Śniadaniowy albo spotykają się w czyimś domu, a Ty zastanawiasz się, czy do nich dołączyć, bo przecież skusisz się na pizzę albo objesz tortem, to jest to sygnał, że myślenie o jedzeniu za bardzo wpływa na Twoje życie. Pokarm jest ważny i ma nas odżywiać, ale nie odgrywa istotniejszej roli niż sen, mycie zębów i dbanie o siebie w innych aspektach. Jeżeli więc nie jedziesz ze znajomymi nad morze, bo boisz się tłustej ryby z frytkami albo gofrów ze śmietaną, a potem płaczesz w samotności, to życzę Ci, abyś nie opuściła kolejnego wyjazdu.

Aby uzdrowić swoją relację z jedzeniem, warto oczywiście sobie uświadomić, jak ona obecnie wygląda i czy jest w naszym życiu jakiś problem, który próbujemy rozwiązać za pomocą jedzenia. Warto także wypracować kilka strategicznych posunięć, które przynajmniej zminimalizują ryzyko na przykład zajadania stresu. Wiadomo, że jeżeli pójdę do sklepu głodna, to kupię więcej, niż gdybym wybrała się tam po posiłku i z listą zakupów. Skorzystaj z tej wiedzy i planuj swoje zakupy. Nie daj się zaskoczyć głodowi, unikaj momentów totalnego wyczerpania akumulatorów. Zapewniaj sobie chwile przerwy, wytchnienia, spokoju (będę o tym jeszcze szerzej pisać). Plan ułatwia nam zdrowsze jedzenie oraz zmniejsza ryzyko ulegania pokusom. Czy wiesz na przykład, że gdy jesteś zła, to lepiej zjeść ugotowane jajko (ze względu na zawarte w nim białko) niż czekoladę? A może jedzenie intuicyjne okaże się dla Ciebie świetnym rozwiązaniem? Zaufasz sobie i w ten sposób odbudujesz relację z pokarmem? Pokochasz warzywa, pełnoziarniste produkty zbożowe, owoce i pestki — pomyśl, jak one Cię odżywią, ile dadzą Ci dobra! I pamiętaj, nie jesteś sama w swoich zmaganiach. Wiele osób też tak ma! W książce „Atomowe nawyki” Jamesa Cleara znajdziemy wiele przykładów i opisanych eksperymentów, które pokazują, jak ważne dla naszych wyborów i zachowań jest kreowanie przyjaznego otoczenia zarówno w rozumieniu architektonicznym, jak i towarzyskim. Zmiana ustawienia towarów w szpitalnej stołówce czy zwiększenie dostępności wody poprawiły jakość zakupów pacjentów. Z kolei otaczanie się osobami dążącymi do celów, do których i my dążymy, wspiera nas na każdym kroku i przybliża do stworzenia nowych, bardziej inspirujących przekonań.

Fot. materiały prasowe Fot. materiały prasowe

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze