1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Jak wspierać nastolatka niezadowolonego ze swojego wyglądu?

Jak wspierać nastolatka niezadowolonego ze swojego wyglądu?

Nastolatki często mają kompleksy, bo czują się nieważne. Od dorosłych dostają rady, wskazówki, komentarze, a przecież to bycie wysłuchanym jest pierwszym krokiem do zdrowia psychicznego. (Fot. iStock)
Nastolatki często mają kompleksy, bo czują się nieważne. Od dorosłych dostają rady, wskazówki, komentarze, a przecież to bycie wysłuchanym jest pierwszym krokiem do zdrowia psychicznego. (Fot. iStock)
Ciało służy do czucia, widzenia, słyszenia, dotykania, tańczenia, jazdy na rowerze… To same przyjemne rzeczy – mówi antropolożka i była zawodniczka Karolina Szyma-Ziembińska. Pytamy ją, jak wspomagać nastolatków niezadowolonych z powodu swojego wyglądu.

Trenowałaś wyczynowo biegi, jesteś antropolożką, napisałaś książkę o zmysłowym odczuwaniu ciała przez biegaczki wyczynowe oraz tym, jak ich ciała są postrzegane przez otoczenie. Jako sportsmenka zapewne nie przejmowałaś się swoim wyglądam, gdy byłaś nastolatką…
To mit, że dziewczyny uprawiające sport nie mają kompleksów związanych z ciałem. Nie wierzę, że którakolwiek nastolatka nie przyjmuje się swoim wyglądem. Ja przejmowałam się tak samo jak wszyscy, czyli ekstremalnie. Zaczęłam uprawiać wyczynowo sport w wieku 12 lat. Byłam drobna, a gdy trenowałam w podwójnej dawce, bo rano w gimnazjum sportowym, a po południu w klubie sportowym, moje łydki ogromnie się rozrosły. Ramiona również.

Stałaś na podium w sztafecie na mistrzostwach Polski, a przejmowałaś się obwodem łydek?
Nastolatki tak mają, że chcą być podobne do rówieśników, wręcz identyczne. Ja miałam w klasie dziewczyny o nóżkach jak patyczki i też chciałam takie mieć. Poza tym wtedy były modne spodnie rurki, a ja nie mogłam wcisnąć łydek w żaden model rurek. Mama mi powtarzała, że jest tyle fasonów spodni, znajdziemy jakieś szersze, wygodniejsze, ale ja chciałam rurki i tylko rurki, bo wszyscy takie nosili. Przez to, że nie mogłam, czułam się gorsza.

Dokuczali ci w klasie?
Tak, chłopcy mi dokuczali. Nazywali mnie „Terminatorem”.

Dlaczego akurat tak?
Kolegom, z których każdy przecież coś trenował, bo to była klasa sportowa, przeszkadzała moja sylwetka. Terminator oznaczał męskość, ogromną siłę. To był facet, chłop, a ja chciałam być jak moje drobne koleżanki: dziewczęca, dziewczęca i jeszcze raz dziewczęca, bo chciałam się chłopakom podobać.

Koleżanki były mniej surowe?
Zdecydowanie, nie dokuczały mi. A najbardziej wspierali mnie rodzice, teraz to widzę, bo byli dyskretni i jako nastolatka nie myślałam, że to wsparcie.

Ale gdy w szkole jest przemoc psychiczna zwłaszcza związana z wyglądem, to nawet najlepszym rodzicom trudno jest uchronić dziecko przed traumą.
Moim się udało. U nas w domu bardzo ceniło się hobby, pasję. Rodzice zawsze to podkreślali i tym się zachwycali. Wspierali mnie w mojej miłości do sportu zawsze i wszędzie. Z tatą jeszcze niedawno – teraz nie, bo jestem w zaawansowanej ciąży – biegaliśmy razem. A mama zawsze żartowała, że wybrałam najlepszą możliwą dyscyplinę, bo gdy ktoś niefajny mnie zaczepi, to zacznę biec i on mnie nie dogoni. To zbudowało moją pewność siebie, czułam, że moje ciało mnie zabezpiecza, bo biegam szybciej niż wszyscy złoczyńcy na świecie.

Przed chwilą mówiłaś o kompleksach z powodu umięśnionej figury, a teraz ta pewność siebie…
Gdy się uprawia sport, odczuwasz niesamowitą mieszankę emocji. Z jednej strony miałam mocniejsze, mniej dziewczęce ciało niż rówieśniczki, a z drugiej to ciało dawało mi poczucie pewności – czułam, że poradzę sobie w każdych okolicznościach. Sport ustawił mnie na całe życie i to nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. To coś, co buduje ogromne poczucie mocy. Zwłaszcza jeśli odnosisz sukcesy. Ktoś na początku widzi twoje rozbudowane mięśnie, ale gdy na jego oczach okrążysz stadion 10 razy, a on pada po dwóch okrążeniach, to od razu postrzega cię inaczej. Dlatego warto coś umieć, bo wtedy przestajesz się przejmować ciałem.

A co jako antropolożka sądzisz o mówieniu komplementów? Ja jako dziecko miałam kręcone złote włosy, nie było dnia, żeby ktoś się nie zachwycał moją buzią i włosami. Byłam przerażona, gdy włosy mi zaczęły ciemnieć. Bałam się, że nikt mnie już nie będzie lubił.
Nie jestem psycholożką, ale z mojego punktu widzenia komplementy na temat wyglądu są zdradliwe. Człowieka można i warto pochwalić za to, jaki jest fajny, miły, wesoły, że coś świetnego zrobił, ma pasję. Mówienie komuś, kto ma złamane serce albo czymś się zagryza, że ładnie wygląda czy że zeszczuplał – nic mu nie pomoże.

Albo nawet doprowadzi do frustracji, że świat go w ogóle nie rozumie, nie widzi, jak on cierpi. A jak ty byś dzisiaj wspierała pełną kompleksów nastolatkę?
Po pierwsze, dałabym jej się wygadać. Nastolatki często mają kompleksy, bo czują się nieważne. Bardzo wiele musi głównie słuchać dorosłych: dostają rady, wskazówki, komentarze. Bycie wysłuchanym to pierwszy krok do zdrowia psychicznego. Po drugie, pomyślałabym o jakiejś formie ruchu.

Przemawia przez ciebie była biegaczka wyczynowa!
Oczywiście. Jednak nie zachęcam wszystkich do wyczynowego sportu, ale do jakiejkolwiek aktywności. Byłam w klasie sportowej i wiem, że ludzkie ciała mają różne predyspozycje i potrzeby. Jedne są silne, inne giętkie, jedne wytrzymałe, drugie skoczne, a jeszcze inne ponadprzeciętnie czują rytm, jednak każde ciało chce się ruszać. Każdego rodzaju ruch poprawia krążenie, nastrój, działa nam na głowę, na serce, uczy, jak się rozluźniać, jak odreagować stres. Gdybym chciała wesprzeć jakieś przytłoczone kompleksami dziecko, tobym postarała się posprawdzać, jaka forma ruchu sprawia mu przyjemność.

„Forma ruchu” kojarzy mi się z lekcjami WF.
Niestety WF obrzydził ruch wielu osobom. Zawsze jest tak samo: garstka dzieciaków jest świetna we wszystkich dyscyplinach, garstka daje radę, a pozostała garstka chce tylko przetrwać lekcję do końca, bo do każdej drużyny jest wybierana jako ostatnia. Ta szkolna sztampa: koszykówka, biegi, biegi, koszykówka – to jest piekło. A tymczasem dyscyplin jest cała masa i warto znaleźć formę ruchu, którą lubi twoje ciało: gimnastykę, rzut oszczepem, łucznictwo, pływanie, nurkowanie, skoki do wody, sporty walki, jogę, taniec…

No właśnie taniec, który wielu rodziców traktuje z lekceważeniem i nie widzi jego wartości, też jest dobrym przykładem.
Świetnym. Córka moich znajomych nie ma figury baletnicy, a tańczy z pasją. I nie ma dla niej żadnego znaczenia, że daleko jej do filigranowości. Nie można o niej powiedzieć: potulna dziewczyneczka, oj nie. Jest mocna psychicznie. Wie, że jest w czymś bardzo dobra i każe światu patrzeć na siebie: zobaczcie, co ja umiem, a nie: zobaczcie, jaki obwód mają moje uda. Przy okazji ona się tym tańcem, który jest wartościowym wysiłkiem fizycznym, cieszy i doskonali się w nim. Osiąga coraz większe umiejętności, a to daje pewność siebie, którą i ja doskonale znam.

Dzieciaki często intuicyjnie wiedzą, że ruch pomoże im stanąć mocno na nogi, także w sensie psychicznym, a do tego umieją korzystać z tego, że ciało jest świetnym narzędziem do pracy nad sobą.

Świetnym narzędziem? A jednak badania przeprowadzone w związku z kampanią „Ciało nie określa” mówią, że aż dziewięć procent młodych ludzi nienawidzi swojego ciała…
Kiedy człowiek zaczyna się ruszać, to zaczyna czuć mięśnie, o których istnieniu nie miał pojęcia. Poszerza poznanie swojego ciała. Staje się go świadomym. Uczy się odreagowywać stres za pomocą wysiłku albo wyciszać za pomocą rozluźniania mięśni. Ciało nam służy do czucia, widzenia, słyszenia, dotykania, tańczenia, jazdy na rowerze… To same przyjemne rzeczy.

Pamiętam, że gdy zaczęłam odnosić pierwsze sukcesy sportowe, moje widzenie ciała się bardzo zmieniło. Zobaczyłam, że warto z nim współpracować. Trenujesz, męczysz się, ale gdy odbierasz medal, nigdy nie myślisz o swojej figurze.

Mimo nurtu ciałoneutralności dla mnie rzeczownik „ciało” wciąż oznacza taki wielki, gruby problem.
Rozumiem to, bo ciało trzeba dźwigać, nosić, pilnować, żeby się nie wymknęło spod kontroli. Chodzi o to, żeby nastolatki nauczyły się tego, że ciało się ma: dzięki niemu można poczuć się fajnie, pomóc sobie, ale po co poświęcać mu aż tyle uwagi, gdy jest cała masa innych spraw?

I jeszcze wrócę do wspierania nastolatka obciążonego kompleksami. Moim zdaniem warto pokazać, że na Instagramie, który jest bardzo szkodliwy dla oceny własnego wyglądu, a z którego nikt nie zrezygnuje tak łatwo – można mieć idoli pozytywnych, a nie takich, którzy wepchną cię w anoreksję albo kompleksy.

Z badań fundacji „Dajemy dzieciom siłę” wynika, że 33 proc. nastolatek i 21 proc. nastolatków korzystających z mediów społecznościowych czuje presję, żeby poprawić swój wygląd. Mówisz o pozytywnych idolach. Masz kogoś konkretnego jako przykład?
Rihannę. Ona w swoich szalonych stylizacjach pokazuje, że ciałem można się bawić, być z nim w pełnej zgodzie. Przekonuje, że każde ciało może nas wesprzeć, że ze wszystkiego w sobie można zrobić atut albo po prostu żyć, nie myśląc obsesyjnie o tym, jak wyglądam. I z mojej obserwacji wynika, że same nastolatki są dziś znacznie bardziej otwarte na różnorodność ciała, która jeszcze za moich gimnazjalnych czasów była mocno wśród rówieśników tępiona.

Jestem w pierwszej ciąży i marzy mi się dla mojego synka, żeby w jego szkolnych czasach ciałoneutralność była już czymś zupełnie naturalnym.

Karolina Szyma-Ziembińska, antropolożka kulturowa i historyczka sztuki, była biegaczka wyczynowa w klasie juniorów. Zajmuje się antropologią sportu i ciała, Gender Studies oraz sztuką w ujęciu instytucjonalnym. Autorka książki „Ucieleśnione w ruchu. Polskie biegaczki wyczynowe w perspektywie antropologicznej”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze