1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Dlaczego ukrywamy swoje lęki?

Dlaczego ukrywamy swoje lęki?

Ukrywamy lęki, bo tak robili nasi rodzice, a obserwacja ich zachowań była dla nas lekcją stylów radzenia sobie z emocjami. (Fot. iStock)
Ukrywamy lęki, bo tak robili nasi rodzice, a obserwacja ich zachowań była dla nas lekcją stylów radzenia sobie z emocjami. (Fot. iStock)
Lęk to uczucie destrukcyjne. Podcina skrzydła, odbiera radość życia, wiarę w siebie oraz niszczy zaufanie do innych. Sprawia, że wątpimy we własne umiejętności i nie korzystamy z szans, które przynosi los. Skąd się bierze? Jaka jest różnica między lękiem a strachem? Kiedy powstają zaburzenia lękowe? Czego boją się kobiety w różnych obszarach życia? Czy lęk ma dobre strony? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi szuka psycholożka i psychoterapeutka Marzena Mawricz w książce „Kobiety, które nie chcą się bać”. Publikujemy jej fragment.

Normy społeczne i wychowawcze w służbie lękowi

Od tysięcy lat pozycję kobiety i jej miejsce w społeczeństwie wyznacza patriarchat – system, w którym dominującą rolę w stosunkach społecznych, także rodzinnych, odgrywa mężczyzna. To właśnie ten system nakreślił granice, w jakich funkcjonuje kobieta. O tym, że znalazłyśmy się na marginesie życia społecznego, świadczy między innymi fakt, jak niedawno kobiety uzyskały prawa wyborcze. Te daty dają do myślenia: 1893 Nowa Zelandia, 1902 Australia, 1913 Norwegia, 1917 Rosja, 1918 Austria, Niemcy, Polska, 1920 USA, 1932 Brazylia, 1934 Turcja, 1944 Francja, 1945 Włochy, 1947 Chiny, Indie i Meksyk, 1971 Szwajcaria, 1974 Jordania, 1976 Nigeria, 2003 Katar, 2015 Arabia Saudyjska. My, Polki, cieszymy się wolnością wyboru od zaledwie 105 lat!

System męskiej dominacji odcisnął głębokie piętno na sposobie wychowywania dziewczynki i przygotowywania jej do roli matki i żony. Wyznaczył jej kierunki zawodowe i wskazał przestrzeń ograniczonych wpływów. Kościół wzmocnił i utrwalił patriarchat, przedstawiając właściwy i pożądany wzorzec kobiety posłusznej Synowi, wiernej i oddanej boskiej woli. Szukam na łamach Biblii charyzmatycznych kobiet. Znalezienie ich nie jest łatwe, bo starotestamentalny patriarchat usuwa je w cień, skupiając się na grzesznej kusicielce Ewie, która spowodowała wygnanie z raju i ściągnęła na kobiety karę w postaci bólów porodowych. Nowy Testament nobilituje dziewictwo, a macierzyństwo wynosi na ołtarze, przedstawia je jako pełne pokory, poświęcenia i cierpienia trwanie u boku Syna. Grzeszność kobiety pojawia się raz jeszcze w osobie Marii Magdaleny, która cudem unika ukamienowania. Dociekliwość pomaga mi jednak odnaleźć w prastarych zapisach postaci niezwykłych kobiet. O takich kobietach Starego Testamentu pięknie opowiada też dominikanin Tomasz Zamorski w książce Salon piękności. Niezwykłe kobiety w Biblii. Polecam wam tę lekturę, dzięki której poznacie Tamar, Rachab, Rut, Batszebę, Esterę, Judytę, Ewę, Sarę, Miriam, Maryję – ich historia pokazuje, że za każdym wielkim mężczyzną stoi wielka kobieta. Nie ma ich bez nas – kobiet. I choć nasza rola wydaje się marginalna, słaba,rzeczywiście oparta na uległości, poświęceniu i pokorze, to prawdziwe zrozumienie tych cech pozwala odkryć tajemnicę miłości. Bez Ewy niemożliwe byłyby postęp i zmiana, to ona zapoczątkowała nurt ciekawości poznawczej i wskazała nam drogę do przełamywania barier, do podejmowania wysiłku, do przeobrażania się w codziennej pracy. Wychodzimy zatem z raju, by zapoczątkować przemianę. Jej odwaga i zaproszenie Adama do wyjścia ze znanego komfortu pokazuje nam, jak pokonać lęk przed nieznanym.

I dziś kobiety zachęcają swoich mężczyzn, by mieli odwagę przełamywać nawyki. Niemal codziennie widzę, jak nieocenioną rolę odgrywamy, gdy w drzwiach mojego gabinetu staje mężczyzna i mówi, że jego „Ewa” zachęciła go do tej wizyty. W tym miejscu niejedna z was się żachnie i pomyśli: Jasne, to zawsze my musimy ich wychowywać, naprawiać i zmieniać… Nie musimy, ale możemy. To nie jest przymus ani obowiązek, ani też poświęcenie. Od ciebie zależy, jak będziesz to interpretować. Możesz myśleć o sobie jako o tej, która jest ofiarą sytuacji, ale czy tak właśnie postrzegasz Ewę? Barack Obama w 30 rocznicę ślubu powiedział o swojej żonie: „Jestem z nią lepszym człowiekiem”. To słowa o niezwykłej kobiecie, pierwszej Afroamerykance, której przypadła w udziale rola Pierwszej Damy Stanów Zjednoczonych. I można powiedzieć: No tak, znowu z boku, jako żona, a nie prezydent. Michelle Obama pisze o swoim podejściu do tej roli w książce „Co w życiu ważne”. Zachęcam do jej przeczytania.

Przyznanie kobietom wąskiej roli i wskazanie obszaru wpływu ograniczonego do rodzenia, wychowywania dzieci i pokornego służenia mężowi to nadmierne uproszczenie i bagatelizowanie mądrej zależności mężczyzny od kobiety i kobiety od mężczyzny. Ma to swoje głębokie konsekwencje dla naszej kobiecej tożsamości i przysparza nam wielu cierpień. Psychologia społeczna i jej dorobek dobitnie pokazują, że zakazy i ograniczenia skutkują silną reaktancją, czyli buntem i oporem jednostki, która podejmuje walkę o przywrócenie swobody działania oraz posiadanie wyboru i wpływu. Nie dziwi zatem dawny ruch sufrażystek i współczesny feminizm, często brutalnie atakowany przez propagatorów polaryzacji i tworzenia fermentu społecznego, próbujących siać niezgodę wśród kobiet i wywoływać lęki u mężczyzn straszącą wizją wyzwolonych kobiet, które mają im zagrażać.

Przez całe pokolenia normy wychowawcze dziewczynki, wzorcowo przestrzegane przez surowe i nieczułe guwernantki, wcześniej również poddane identycznej socjalizacji, wpajały kobietom posłuszeństwo, pokorę, skromność, czystość, cnotliwość, zachowawczość, zasadniczość, sumienność, wstrzemięźliwość, zależność, uległość. Nagradzane były grzeczność, ugodowość, wycofanie, bezwzględnie tępione zaś niesubordynacja, postawa buntownicza rozumiana jako hardość, ciekawość, niezależność. Tworzono taką pszczołę bez żądła. I teraz, kiedy kobiety przypominają sobie, że je mają, podnosi się krzyk, a my czujemy się zawstydzone i winne. Ze wspomnień domu rodzinnego większości moich pacjentek wyłania się wspólny obraz. Matka najczęściej nie pracuje zawodowo, ale w pełni zajmuje się domem, co nie jest postrzegane jako praca. Jeśli oboje rodzice pracują, to i tak po powrocie do domu ojciec zasiada u szczytu stołu i czeka, aż żona poda obiad jemu i dzieciom. Bardzo często na jego talerz trafiają najlepsze i największe kawałki mięsa i dodatków. Najważniejsze decyzje podejmuje ojciec i to on zarządza finansami rodziny, jakąś część pieniędzy oddając żonie na prowadzenie domu. W pokoju dziennym najwygodniejszy fotel należy do ojca – zasiada w nim po obiedzie i siedzi tak aż do momentu położenia się spać. O poranku żegnany przez żonę, z przygotowanym przez nią śniadaniem w teczce, wychodzi z domu. Czasem odprowadza dzieci do szkoły, jeśli jest po drodze do jego pracy. Bawi się z nimi, kiedy są małe, ale wycofuje się, kiedy zaczynają dorastać. Taka pozycja mężczyzny w domu warunkuje styl relacji małżeńskiej, jak również wpływa na jakość relacji z dziećmi. Moje pacjentki zauważają brak bliskości i ciepła w relacji z ojcem. Swoje matki często spostrzegają jako słabe, niepewne i poddane mężowi, chyba że miały matki surowe, nieczułe i narcystyczne, które kontrolowały system rodzinny swoimi zmiennymi emocjami i twardymi rządami – w takim wypadku u dziewczynek wyobcowanie w czasie dorastania przybiera na sile, co potęguje objawy lękowe i tworzy podstawy do zaburzeń.

Nie od dziś oczekuje się od dziewczynek wzorowej postawy w szkole, doskonałych wyników oraz nienagannego zachowania w kontakcie z innymi dziećmi. W domu dziewczynka ma dodatkowe obowiązki – musi pomagać matce. Dziewczynka ma też zaśpiewać piosenkę lub wyrecytować wiersz przed gośćmi, ma grzecznie się bawić i nie sprawiać kłopotów wychowawczych. Dobrze, żeby była śliczna i uśmiechnięta. Odważna i samodzielna. Jej naturalna nieśmiałość często złości rodziców i jest na siłę przez nich przełamywana, bo wypada się ukłonić, bo trzeba się uśmiechać, bo należy być wizytówką i dumą matki i ojca, dopasowując się do ich wymagań.

Większość tych wysiłków rodzicielskich wpływa na tworzenie się lękowych postaw u dziewczynek, które doświadczając często tak wygórowanych wymagań, z trudem odnajdują się w ich spełnianiu. Wzbudzany słowami „jak ty wyglądasz”, „co ludzie powiedzą”, „a jaką ocenę dostała twoja koleżanka” wstyd społeczny sprawia, że dziewczynka boi się rozczarować rodziców i z napięciem tworzy pierwsze hipotezy na temat tego, co myślą o niej inni ludzie – nauczyciele, koleżanki i koledzy. Jeszcze większym obciążeniem jest dom z dysfunkcyjnym stylem relacyjnym, patologicznym wzorcem i rodzicami, którzy obarczeni są zaburzeniami osobowości. Modelowanie dziecka w takim systemie musi wpłynąć na jego dysfunkcje i przestrzeganie przez niego patologicznej normy jako właściwej. Uzależniony i współuzależniony rodzic tworzy podstawy do powstania u dziecka syndromu określanego jako dorosłe dziecko alkoholika (DDA). Rodzice z zaburzeniami osobowości, przemocowi, z dysfunkcjami w zachowaniach wytworzą syndrom dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej (DDD). Dzieci z rodzin rozbitych doświadczają z kolei syndromu nazywanego dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców (DDRR), przejawiającego się lękiem przed bliskością, trudnościami w nawiązywaniu głębszych związków, tendencjami do przypodobywania się i unikania konfliktów oraz do tworzenia powierzchownych relacji.

Dom rodzinny stanowi fundament do budowania naszej ufności, bezpieczeństwa relacyjnego, stosunku do siebie i świata. To, jaki on jest, kształtuje nasze sposoby radzenia sobie ze stresem i lękiem.

Krótka praca dla ciebie. Zastanów się nad rolą norm wychowawczych w swoim życiu. Odpowiedz sobie na poniższe pytania:

Jakie są twoje normy? Jakie były przekazy w twoim domu? Jakich nabyłaś przekonań o sobie i o świecie? Jakie musiałaś spełniać wymagania? Czy miałaś wsparcie rodziców? Czy mogłaś liczyć na ich pomoc, wysłuchanie? Jak rodzice radzili sobie z trudnościami? Jak reagowali na niepowodzenia, problemy?

Dlaczego ukrywamy lęki?

Ukrywamy lęki, bo tak robili nasi rodzice, a obserwacja ich zachowań była dla nas lekcją stylów radzenia sobie z emocjami.

Dorośli, z którymi się stykałaś, nierzadko mieli dysfunkcyjne sposoby reagowania, kiedy czegoś się bali. Teraz je odkrywasz w swoich postawach. Gdy twoi rodzice napotykali trudności, to mogłaś zauważyć, że krzyczeli na siebie, byli rozdrażnieni, obwiniali przeciwności losu lub innych ludzi o swoje problemy, atakowali siebie nawzajem lub innych albo reagowali ucieczką, unikając kontaktów z ludźmi i potencjalnych kłopotów, zamykali się w sobie, chowali się w uzależnieniach lub obrażali na świat w bierno-agresywnej postawie, zachowując urazy i żale. Jeśli wychowałaś się w takich sposobach reagowania na lęki, z pewnością powielasz wyuczone schematy zachowań. Dodatkowo okazywanie słabości, czyli ujawnienie lęku, często dla twoich rodziców oznaczało porażkę i wstyd społeczny, poczucie winy, frustrację, zatem uruchamiali mechanizmy obronne (zaprzeczanie, wypieranie, unikanie, atakowanie, idealizacje, projekcje, dysocjacje, sublimacje), których celem było utrzymywanie pozorów. I te mechanizmy obronne również powielasz. Oparty na nich sposób autoprezentacji zatrzymuje cię w niedojrzałej postawie samowystarczalnej kobiety, samodzielnie radzącej sobie na wszystkich polach. W konsekwencji nasila się twój stres i rosną lęki.

To okropne musieć być stale zwartą, czujną i gotową na każde wyzwanie. Jednak czy dziwi nas fakt, że bardzo wiele z nas od dziecka kształtuje w sobie taką postawę? Wiemy już, w jakim systemie przyszło nam żyć, wiemy, jakie stoją za tym przekazy pokoleniowe. Wszystko, do czego mamy prawo, zyskujemy przez udowadnianie, że na to zasługujemy. Kultura, w której żyjemy, promuje męską siłę, bezkompromisowość, więc jesteśmy zmuszone przyjmować te cechy, jeśli chcemy być zauważone i wysłuchane. Córki, aby zjednać sobie ojców, być przez nich docenione, często muszą się zachowywać jak syn. Muszą być twarde, nie płakać, znosić milczenie lub złość ojca. Płacą za to wysoką cenę, bo tracą kontakt ze swoją emocjonalną, czułą naturą. Stają się władcze, surowe i bardzo wymagające, najpierw dla siebie, później dla innych. W dzieciństwie nie było miejsca na twoją wrażliwość, na twoje obawy. Rodzice oczekiwali, że będziesz otwarta i spontaniczna, zaradna i gotowa na wiele aktywności. Gdy nie radziłaś sobie z tą presją, odczuwałaś ich niezadowolenie, ich obawy, czułaś, że ich zawodzisz. Nie chciałaś być ciężarem. Ukrywałaś swoje emocje, próbowałaś dawać sobie radę, czasem bezskutecznie, co wywoływało wybuchy złości u matki lub ojca. Tak powstawała twoja ochronna skorupa, maska dla świata, aby nikt nigdy nie odkrył, jak bardzo się boisz i jak bardzo czujesz się winna, gdy zawodzisz najpierw rodziców, później siebie – ponieważ uważasz te oczekiwania za swoje – a następnie partnera. Z czasem przeradza się to w wysoką drażliwość, kończy bezsennymi nocami – wypełnionymi zamartwianiem się i obsesyjnym układaniem planów – atakami złości i nierzadko paniką. Bać się to wstyd, płakać to wstyd, być niekompetentną to porażka, czegoś nie wiedzieć to upokorzenie, poprosić o pomoc to utrata niezależności i blamaż. Życie w ciągłym udowadnianiu swojej wartości, zdobywaniu celów, dążeniu do nieistniejącego ideału to złudzenie wolności. A tak naprawdę wolność jest w uznaniu swojej słabości, to jednak oznacza rozbicie ochronnej skorupy, zdjęcie maski. Kobiety odczuwają wielki lęk na myśl o rozsypaniu się tej misternie budowanej od dziecka konstrukcji. Jeszcze nie wiedzą, że właśnie bez niej, bez tej maski, będą mogły być osobą, która przyszła na świat i zanim zaczęła zdobywać zadowolenie ojca i matki, była wolna – czyli będą mogły być sobą.

Kiedy zaobserwujesz u siebie te same zachowania, które widziałaś u rodziców, zrozumiesz, że powielasz ich dysfunkcyjne reakcje. Możesz nauczyć się nowych sposobów radzenia sobie z lękiem, radzenia sobie z trudnościami – choćby dzięki tej książce – i zobaczysz, że od twojego nastawienia wobec świata zależy sposób twojego działania. Możesz poznać adekwatne sposoby rozwiązywania problemów, odmienne od nabytych wzorców. Jeśli chcesz zmiany, nie możesz postępować identycznie jak twoi rodzice. Wykonaj wysiłek w zmianie nawykowych, obronnych reakcji. Obserwuj siebie, analizuj swoją postawę, pracuj z negatywnym nastawieniem, buduj otwartą postawę wobec ludzi, dokonuj zmian, a będziesz osiągać nowe rezultaty. W wolności są nasze strachy i lęki i jest nasz stres, który po prostu oznacza, że nasz organizm właściwie funkcjonuje. To normalne bać się – nie uciekaj od lęku, posłuchaj go i odkryj, o czym cię informuje. Zastanów się, jak byś zareagowała na małe dziecko, które czegoś się boi. Chcesz mu pomóc? Świetnie! Jak to zrobisz? Pomyśl, jakie słowa mogłyby być ukojeniem dla ciebie, jaka reakcja dałaby ci wsparcie, czego chciałabyś od dorosłego w sytuacji stresu i lęku. Już wiesz? To działaj! I traktuj siebie tak jak to dziecko, które się boi. Obserwuj swój wstyd, co się z tobą dzieje, gdy go odczuwasz. Nasze zdrowie oznacza, że nasze emocje są w homeostazie, w równowadze, czyli ich doświadczamy i je oswajamy. Możemy być silne i bezsilne zarazem. Warto dać sobie szansę, by czerpać z pełni swoich możliwości.

Polecamy: „Kobiety, które nie chcą się bać”, Marzena Mawricz, wydawnictwo Rebis. (Fot. materiały prasowe) Polecamy: „Kobiety, które nie chcą się bać”, Marzena Mawricz, wydawnictwo Rebis. (Fot. materiały prasowe)
Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze