Ceremonia parzenia herbaty nazywa się w Japonii chanoyu, chadō lub sadō. Chanoyu znaczy „wrzątek na herbatę”, a chadō lub sadō „droga herbaty”.
Słowo „dō” pojawia się także w takich nazwach, jak kadō („droga kwiatów” to inna nazwa ikebany, sztuki układania kwiatów), shodō (japońska sztuka kaligrafii) czy dżudo. Słowo to Japończycy rozumieją dosłownie jako drogę, ale symbolizuje ono także rozwój człowieka.
Sproszkowaną herbatę sypie się do małego lakowego naczynka, tak by na środku powstał regularny stożek, potem nabiera bambusową łyżką, starając się jak najmniej naruszyć kształt. W nim bowiem gość widzi serce gospodarza. Gospodarz natomiast widzi serce gościa w sposobie w jaki on ogląda zachowaną formę.
Tradycyjna ceremonia herbaciana odbywa się w pawilonie herbacianym usytuowanym w ogrodzie. Do pomieszczenia herbacianego prowadzi ścieżka, przy której stoi misa. Myjemy w niej jedną rękę, potem drugą, obmywamy usta i tak oczyszczeni przechodzimy do pokoju herbacianego. Po wejściu zbliżamy się do tokonoma – wnęki przeznaczonej do eksponowania przedmiotów. Oglądamy kaligrafię zawieszoną na ścianie, kwiaty w wazonie, palenisko, kociołek i zasiadamy na macie. Gdy gospodarz słyszy ciszę, rozumie, że wszyscy nasycili się oglądaniem, i przynosi do pokoju ciasteczka. Bez słowa stawia je przed pierwszym gościem (najwyższym rangą), składa ukłon i wychodzi. Potem wnosi naczynie z zimną wodą, które stawia obok kociołka. Następnie czarkę, naczynie ze sproszkowaną herbatą, naczynie na zlewki i czerpaczek do wody. Wszystko ustawia na właściwych miejscach, siada przed gośćmi, wyjmuje jedwabną chusteczkę i symbolicznie oczyszcza pojemnik ze sproszkowaną herbatą i bambusową łyżeczkę do nasypywania herbaty. Rozgrzewa czarkę ciepłą wodą, opłukuje chłodną i wyciera kawałkiem białego płótna.
Potem wsypuje herbatę do czarki, zalewa wrzątkiem, rozbija pędzlem i podaje. Po wypiciu opłukuje czarkę zimną wodą, oczyszcza naczynko z herbatą i wraz z bambusową łyżeczką podaje do obejrzenia gościom i wychodzi. To goście decydują, jak długo chcą oglądać sprzęty. Gdy zapada cisza, gospodarz wraca. Jeśli goście chcą się dowiedzieć czegoś o naczyniu, w którym herbata została wniesiona do pokoju, albo łyżce, którą była sypana, pytają. Gospodarz odpowiada, potem wynosi sprzęty, wraca. Goście dziękują i żegnają się.
– W Japonii dzieci uczy się, by chwytały przedmioty w odpowiedni sposób, trzymając palce jeden przy drugim – opowiada Iwona, która od 13 lat praktykuje parzenie herbaty i przez rok uczyła się w Japonii. – Ja, Europejka, zaczynałam naukę herbaty od takich podstaw. I myślałam z zachwytem: to takie proste. Wiesz, jak trzymać przedmiot, robisz to pewnie, wszyscy to czują i mogą jeszcze podziwiać sposób, w jaki to robisz.
Iwona wyjechała do Japonii na roczne stypendium. Tam została zaproszona na spotkanie herbaciane u pani Sugimoto, sensei (mistrza ceremonii). Na tym spotkaniu zaproponowała jej ona bezpłatną naukę. Iwona zaczęła jeździć na lekcje raz w tygodniu.
– Wtedy herbata składała się dla mnie w głównej mierze z pięknej ceramiki, kimon i kwiatów – opowiada. – Teraz wiem, że herbatę można przeżywać na wielu poziomach. Pierwszy to poziom przyjemności – czas spędzony w miły sposób z osobami, które się lubią. Drugi to poziom uważności i szacunku. Zachwyca mnie, że goście, nim wejdą do pomieszczenia herbacianego, muszą się poznać. Uśmiechają się do siebie i witają. To zauważenie się, które powoduje, że myślą o sobie w trakcie spotkania. Ale poziomów herbaty jest nieskończenie wiele.
Po powrocie do Polski miała ogromną potrzebę przekazywania swoich doświadczeń. Zaczęła opowiadać o Japonii w szkołach. W końcu zaczęła uczyć parzenia herbaty. – Właściciel restauracji japońskiej udostępnił nam pomieszczenie do ćwiczeń. Gdy została ona zamknięta, zaczęliśmy ćwiczyć w biurze u moich przyjaciół. Po jakimś czasie znalazłam osobę, która uczyła się herbaty w Japonii pięć lat, i wycofałam się z uczenia. Od tej pory herbaty uczy tylko Ula.
Grupę nazwali Tombokai (tombo to po japońsku ważka, symbol lata, kai klub). Zaczęli dawać pokazy. W 1998 roku pani Sugimoto zaczęła przyjeżdżać dwa razy do roku, żeby ich dokształcać. W 2004 roku powstał Pawilon Herbaciany, a grupa stała się Stowarzyszeniem Drogi Herbaty „Urasenke Tankokai Sunshinkai”. „Sun” oznacza odrobinę, „shin” to serce (w Japonii to siedlisko uczuć, woli, postanowień, umysłu). Jest takie powiedzenie: jeden mały krok może oznaczać daleką drogę.
– Najważniejszy w herbacie jest szacunek – tłumaczy Iwona. – Każdą czarkę i każdego człowieka traktuje się z taką samą uwagą. Herbata nauczyła mnie okazywać to wszystkim – w domu, w pracy i na ulicy. W każdym trzeba widzieć kogoś wyjątkowego z jego bardzo ważnym życiem. W drodze herbaty do ozdoby pokoju wybiera się jeden kwiat (może być zwykły, polny), wkłada się go do starego ceramicznego wazonu, by tam stał się królem. Jest jeden, jedyny, wyjątkowy. Może opowiedzieć całą prawdę o sobie.
– Na temat herbaty miałam wyobrażenie: Japonka w różowym kimonie na tle złotego parawanu – opowiada Anna. – Myślałam, że to nie dla mnie. Nawet gdy w 1999 roku wyjechałam na stypendium do Kioto i nawiązałam kontakt z nauczycielką herbaty. Nawet gdy ona zabrała mnie na spotkanie herbaciane. Aż poszłam na pierwszą lekcję.
Od nauki, że to powinno stać tu, a to tak, do zaaranżowania całego spotkania jest długa droga. Trzeba do tego podejść bardzo świadomie. Jeżeli jest czas letni, używamy kwiatów i przedmiotów letnich. Czarki ozdobionej irysami mogę użyć tylko w kwietniu i maju, kiedy jest czas ich kwitnienia.
– Wiedza na temat sprzętu i sposobu ich łączenia jest ogromna – mówi Anna. – Uczymy się, że to stoi tu, a to tu, ale ważne jest też to, jak te przedmioty do siebie pasują. Bo jeżeli przedmiot jest trochę większy, trzeba go odsunąć, żeby miał swoją przestrzeń. Nie można się tego uczyć mechanicznie, trzeba rozumieć, co się robi i po co. Przed spotkaniem należy też poznać wszystkie przedmioty ze sobą i sprawdzić, czy ta łyżeczka bambusowa będzie dobrze leżała na tej czarce. Można podziwiać piękno ceremonii, ale można też widzieć więcej. To nie tylko nauka patrzenia na rzeczy, ale też zastanawiania się, co one powiedzą naszym gościom. To przyjemność obcowania ze sztuką i przyjemność tworzenia kontaktów międzyludzkich.
Jeśli nie mamy pieniędzy na słodycze, narwijmy owoców w lesie. Jeśli nie mamy herbaty, podajmy gorącą wodę, ale całym sercem. Zróbmy wszystko, żeby goście się dobrze czuli i byli zadowoleni. W ten sposób herbata nauczy nas myślenia o innych. A gdy takie myślenie odnajdziemy w herbacie, pojawi się w całym życiu. Do wszystkiego zaczynasz podchodzić ze stosowną uwagą i zaangażowaniem.
– Herbata, jak każda sztuka, wymaga praktyki. Uczy spokoju. Uczy robienia wszystkiego w odpowiednim rytmie. Jest formą medytacji w ruchu. Gospodarz, który parzy herbatę, myśli o tej konkretnej czarce herbaty, którą robi dla tej konkretnej osoby. Japończycy mówią, że to jest droga herbaty. Na początku to tylko słowo, z czasem zaczynasz to poznawać, czuć i rozumieć. Wtedy herbata rzeczywiście staje się drogą.
– Od razu zrozumiałam, że atmosfera okeiko (lekcja japońskiej sztuki tradycyjnej) bardzo mi odpowiada. Wszyscy są związani etykietą i jednocześnie nie czują się skrępowani – opowiada Ula. – Gdy wróciłam do Japonii do pracy, pani Sugimoto zapytała, czy nie chciałabym uczyć się herbaty na poważnie. W firmie spotkałam się z pełnym zrozumieniem. Poszłam do szkoły drogi herbaty Urasenke Gakuen, prowadzonej przez jedną z gałęzi rodu Sen. Skończyłam roczny kurs dla obcokrajowców i kolejny w japońskiej części szkoły. Wyznaczono mnie na osobę mającą uczyć herbaty w duchu Urasenke w Warszawie. To duża odpowiedzialność. Staram się teraz temu podołać.
Ula: – Herbata łączy kimono, architekturę, kaligrafię, ceramikę, japońską lakę, materiały japońskie, przedmioty z bambusa, drewno, układanie kwiatów, znajomość pór roku i przebieg tradycyjnych świąt. Dzięki temu czuje się powiązanie z cyklem przyrody, tradycją i kulturą. Jest bardzo wiele rzeczy, które zaczynamy studiować dzięki herbacie.
Na przykład używanie czarek do herbaty kieruje ku ceramice, a sztukę ceramiczną winduje bardzo wysoko. Nóżka czarki musi być odpowiedniej wysokości, żeby pozwoliła nam ułożyć wygodnie dłoń i pewnie trzymać. Środek musi być wyprofilowany, tak by powstało zagłębienie na resztki herbaty, które pozwoli nam zobaczyć jak najwięcej środka, a także by powstało miejsce na ucieranie herbaty. Herbata jest sumą takich drobiazgów.
– Każde spotkanie jest niepowtarzalne – tłumaczy Ula. – Wybierając miejsce, przedmioty, gości i formę, tworzymy przestrzeń, która się już nigdy nie powtórzy. Jeżeli z takim samym nastawieniem przychodzą nasi goście i tropią nasze ścieżki (dlaczego taka kaligrafia i taka łyżeczka bambusowa), dla nich to spotkanie też jest wyjątkowe. A jeżeli będzie to dla nich wspomnieniem na całe życie, pojawia się uczucie spełnienia, które utwierdza nas na tej drodze.
- porządku w różnych obszarach życia,
- koncentracji na jednej czynności,
- bycia tu i teraz,
- uważnego patrzenia,
- czystości zewnętrznej i wewnętrznej,
- zaangażowania w nasze działania,
- przekraczania ograniczeń,
- pracy nad sobą,
- służenia innym,
- przyjmowania pomocy,
- szacunku i wdzięczności,
- pracy dla własnego rozwoju i satysfakcji.
Bliskość, piękno i szacunek to podstawa herbaty. Nieważne, kim jesteś, spotykamy się równi. Praktyka herbaty daje wejrzenie w siebie i w innych. W prostych gestach widać nasz charakter i podejście do życia. A trening duchowy powoduje, że się zmieniamy. Uczymy się poprzez opanowanie formy, ale nie może być ona celem. To dopiero początek drogi. Forma ma pomóc w wyrażaniu siebie. Gdy wyjdziemy poza nią, otwiera się przed nami nieskończony, indywidualny świat.