Chcemy być szanowani, ale czy szanujemy innych? Co to jest szacunek i co to znaczy szanować drugiego człowieka? Dlaczego nawet, gdy mówimy „kocham”, nie zawsze możemy powiedzieć „i szanuję”? Skąd czerpać szacunek do siebie, a tym samym do innych – zastanawia się Wojciech Eichelberger, psychoterapeuta.
Matki mówią, że kochają swoje dzieci, a je biją. Kochankowie mówią, że kochają, a zdradzają…
Ludzie, którzy twierdzą, że się kochają, ale w ich związku nie ma szacunku, żyją w kompletnej iluzji. Miłość bez szacunku nie istnieje. Chodzi wtedy o jakiś inny rodzaj więzi, pożądanie, uwikłanie, uzależnienie czy fascynację. Zanim więc wejdziemy na wyżyny duchowości i rozważymy szacunek z tej perspektywy, pomówmy o nim na poziomie psychologicznym. A tu musimy, oczywiście, mówić o historii i sytuacji rodzinnej. Najogólniej rzecz ujmując, mało szacunku w świecie bierze się z tego, że rodzice coraz mniej go przekazują swoim dzieciom. I jednocześnie nie potrafią wzbudzać szacunku dla siebie. A na psychologicznym poziomie szacunku do siebie i do innych uczymy się w relacjach z najbliższymi ważnymi osobami.
No to klops! Jeśli nie jesteśmy szanowani i nie rozumiemy, co to znaczy szanować siebie i drugiego człowieka. A myślimy, że jest odwrotnie. Mówimy: „Wiem, czym jest brak szacunku, i dlatego szanuję w dwójnasób!”.
Możemy nawet mieć taką intencję, lecz nie będziemy wiedzieć, jak wyraża się szacunek. Jeśli dorastaliśmy w okolicznościach, które zainstalowały w nas syndrom ofiary, to znaczy, że nie nauczyliśmy się szacunku ani okazywać, ani odczuwać. Możemy mieć respekt albo bojaźń, ale to zupełnie coś innego niż szacunek. Respekt rodzi się bowiem z lęku pomieszanego z gniewem. Dlatego szacunku w powietrzu coraz mniej i nie ma jak nim oddychać, bo dzieci na ogół szanowane nie są. Nie zdążyliśmy się jeszcze tego nauczyć. Szacunek dla dziecka to – w perspektywie dziejów – całkiem świeży koncept. Na zauważalną skalę pojawił się na świecie dopiero po pierwszej wojnie światowej.
Prawo nas na szczęście w nauce szacunku do samego siebie i innych wspiera: Kodeks karny pod paragrafem mówiącym o znieważeniu, konstytucja w art. 30, Karta praw podstawowych Unii Europejskiej też.
To ważne, ale najważniejsze, by na drodze przepełnionego szacunkiem wychowania instalować szacunek w dzieciach. A to się dzieje, kiedy szanujemy granice cielesne dziecka, i to już w najwcześniejszym okresie jego życia. Nie karmimy na siłę, nie wpychamy czopków czy termometru do pupy. Gdy widzimy u dziecka odruch niechęci – nie dotykamy, nie przerzucamy z miejsca na miejsce jak paczkę, nie podnosimy, jeśli dziecko nie ma na to ochoty.
Spójrzmy może na chłopca, którego matka nie przestrzegała zasad szacunku dla syna.
Upokarzany chłopiec – jeśli się przed przemocą nie obroni i nie przerobi tego, czego doświadczył, w psychoterapii – najprawdopodobniej wyrośnie na kogoś odruchowo poddającego się przemocy i manipulacji ze strony tych, których uzna za silniejszych. Może też wykorzystywać każdą okazję, by słabszych od siebie upokorzyć. Bo cierpiący na syndrom ofiary marzy o tym, by stać się katem. To jedyna ścieżka awansu emocjonalnego i społecznego, jaką zna. Aby z tego niefortunnego położenia wyjść, trzeba przypomnieć sobie własny ból upokorzenia, a także dobrze zaadresować i wyrazić swój słuszny gniew. Zastąpić resentyment i potrzebę rewanżu współodczuwaniem, by być w stanie nie czynić innym tego, co nam niemiłe. Wtedy dopiero staje się możliwy dalszy ciąg, czyli nauka traktowania poważnie swoich preferencji i potrzeb. Przychylnej oceny wyników pracy, doceniana talentów i zainteresowań. Poznawanie i szanowanie granic prywatności, swojej przestrzeni i ciała. Po prostu szacunek i jego nauka.
Słyszałam niedawno taką wymianę zdań: „Lubisz czereśnie?” – pyta ona. On z irytacją: „Nie zmuszaj mnie, żebym je jadł!”. Ona ze spokojem: „Kochanie, jestem ciekawa, czy je lubisz”.
To przypadek skrajnego wyczulenia na ograniczanie wolności wyboru. Wzięło się zapewne z tego, że w dzieciństwie i dorastaniu tego mężczyzny to było pytanie pozorne. W istocie stanowiło stwierdzenie i znaczyło: „Masz zjeść czereśnie!”. Gościa z tak przesterowanymi filtrami trzeba namówić na terapię. Tam nauczy się komunikować ze światem. Na pytanie o czereśnie będzie odpowiadał po prostu: „tak” lub „nie”.
Tylko terapia pomoże, gdy doskwiera nam brak szacunku do samego siebie?
Jeśli jego partnerka okaże się na tyle cierpliwa i świadoma, by wytrzymać nieuniknione kryzysy w relacji z nim, to będą żyli długo i szczęśliwie. Ale to ciężka droga. Epidemia singielstwa i rozwodów bierze się także stąd, że młodzi ludzie nie mają siły ani determinacji, aby się w związkach docierać. Wolą na osobności konserwować swoje nerwice.
O szacunek dla kobiet nadal trudno, ale się o tym pisze. Szacunek dla mężczyzn - o tym mówi się znacznie mniej. A może im być o niego trudno z powodu „tradycji”. „Polska żona” – tak mówi się w Izraelu o krytycznych, ośmieszających mężczyzn kobietach.
Warto pamiętać, że mężczyźni są bardziej wrażliwi niż kobiety na komunikowanie im szacunku i uznania. Natomiast kobiety potrzebują słuchać o tym, że są kochane. Niedocenianie i ośmieszanie mężczyzny jest często katastrofalnym dla związku błędem popełnianym przez kobiety. Tak czy owak tracą partnera. Albo w sensie dosłownym, bo odchodzi, albo w psychologicznym i symbolicznym, bo się wycofuje z relacji ze swoją nadkrytyczną partnerką i znika w kapciach, za gazetą czy przed telewizorem albo rusza w świat mężczyzn, meczów, piwa itp. W obu wypadkach prawdopodobne jest poszukiwanie przez takiego mężczyznę innych kobiet, które potrafią zaoferować choć trochę uznania i szacunku.
Pytanie, czy ten mężczyzna na ten szacunek zasługuje.
Na ogół im mniej zasługuje, tym bardziej go potrzebuje. Jednak poważnie mówiąc, w tej sprawie mężczyźni potrzebują ze strony swoich partnerek nieco więcej wrażliwości i współczucia. Zważmy, że żyją obecnie w obyczajowym i cywilizacyjnym szpagacie. Z jednej strony – zgodnie z nadal obowiązującymi zasadami patriarchatu – świeżo urodzony chłopiec ma szacunek w urodzinowym pakiecie. Nie tak dawno tylko on mógł posiadać, dziedziczyć, głosować, kształcić się i rządzić. Lecz z drugiej strony – w tym samym pakiecie dostaje teraz poczucie winy za stan świata i dziejowe krzywdy kobiet, za swoją wrodzoną waleczność, a także kłopoty z kontrolą seksualności lub, co gorzej, z seksualną niewydolnością. W rezultacie mężczyźni sami siebie nie szanują. Jedynym wyjściem dla tych, którzy marzą o szczęśliwej miłości, jest odzyskiwanie szacunku do siebie. Bo jeśli ktoś ma szacunek do siebie, to nigdy nie obrazi ani nie poniży drugiego człowieka.
Co to jest szacunek? A szacunek do siebie – co to znaczy i w jaki sposób się przejawia?
Kiedy pewien uczeń zapytał o to Mistrza, usłyszał: „Nawet gdy jesteś sam w ciemnym pokoju, zachowuj się tak, jakbyś był w obecności czcigodnego gościa”. Proste, bo czcigodnym gościem jesteś ty sam. Ale jakże rzadko to robimy! Jak trudno jest nam traktować z szacunkiem własne ciało. Jak trudno nam przychodzi szacunek dla siebie wyrażać ładem i estetyką przestrzeni, w której mieszkamy. Czy posiłkami, które jemy, albo językiem, którego używamy. Warto przy tym pamiętać, że okoliczności nawet najmniej przychylne do nabywania takiego szacunku można przekroczyć na drodze psychoterapii lub wiary i duchowego wglądu w swoją prawdziwą naturę. Bo też filozoficzno-mistyczna definicja szacunku, która przychodzi mi na myśl, jest następująca:
To, czym w istocie jesteśmy, jest tożsame z szacunkiem, miłością i współodczuwaniem wobec wszystkich istot.
To piękna definicja szacunku do samego siebie i innych jako elementu naszego bycia sobą. Ale chyba mało popularna.
Dlatego szacunek najbardziej należy się tym, którzy o niego walczyli i go propagowali. Prorokom, mistrzom i nauczycielom wszystkich tradycji i przywódcom walczącym z dyskryminacją, jak: Mahatma Gandhi, Martin Luther King, Nelson Mandela i inni. Także tym, którzy poszerzają nasze horyzonty poznania, czyli fizykom kwantowym, badaczom mózgu, pisarzom, poetom. Szacunek – postulowany od wieków – w czasach eksplozji różnorodności, mieszania się kultur oraz masowej migracji nabiera rangi najistotniejszego moralnego wyzwania, przed jakim stoi ludzkość.
Dlaczego jest taki ważny?
Zależy od niego pokój, a tym samym przetrwanie cywilizacji. Niestety, teraz dopiero widać, jak bardzo trudny jest to postulat i w jakiej iluzji szlachetności i cnoty żyliśmy. Okazało się, że szacunku nie da się zadekretować, że poprawność polityczna na nic się zdaje, jeśli nie nosimy jej w sercu. Chętnie zapominamy o tym, że życie w zgodzie z przykazaniami i wskazówkami oświeconych przybliża nas do poznania naszej prawdziwej, godnej szacunku istoty i wolności. Wolimy fałszywą wolność ekspresji naszych kompleksów i resentymentów – chciwości, nienawiści i ignorancji – co świadczy o klęsce Kościołów wszystkich wyznań w ich misji krzewienia wiary w boskie pochodzenie człowieka.
Chrześcijanie twierdzą, że należy się nam szacunek, gdyż jesteśmy dziećmi Boga.
Nasz przyrodzony szacunek do siebie i do wszystkich istot możemy sobie uświadomić na dwa sposoby: albo poprzez szczery i głęboki akt wiary, zainspirowany zrozumieniem przekazu proroka danej religii. Albo poprzez osobisty wgląd w naturę rzeczywistości, czyli w faktyczną jedność wszystkich istot. Wtedy przestajemy czuć się przemijającą falą i odkrywamy, że ta fala jest oceanem, a ocean falą. W świetle tej prawdy wiemy, że gdy odmawiamy szacunku tym, którzy myślą i wierzą inaczej, inaczej wyglądają – nawet tym, którzy nas krzywdzą – obrażamy samych siebie.
Od czego więc zacząć naukę szacunku w związku, w rodzinie? A także jak szanować siebie?
Zacznijmy od psychologicznej definicji. Szacunek to odruchowa troska o wolność drugiego człowieka, o swobodę wyrażania jego naturalnych, prawdziwych potrzeb, uczuć, poglądów i wartości. To uznawanie granic jego przestrzeni życiowej, dóbr osobistych, sfery prywatnej oraz suwerenności ciała.
Przypomnę prosty rytuał, od którego warto zacząć naukę szacunku w relacji. Co wieczór wkładajmy sobie nawzajem pod poduszki karteczkę z trzema zdaniami skierowanymi do partnera/partnerki. Pierwsze ma się zaczynać od słów: „Przepraszam Cię za…”. I tu zawsze wpisujemy coś konkretnego, co się wydarzyło tego dnia. Drugie ma zaczynać się od: „Dziękuję Ci za…”. I znów wpisujemy tutaj to, czym tego dnia nasza partnerka/partner wzbudził/wzbudziła w nas choćby cień wdzięczności. Trzecie zdanie zaczynamy od: „Proszę Cię o…”. I tu dajemy feedback dotyczący tego, co tego dnia było dla nas trudne w zachowaniu partnera/partnerki. Pamiętajmy, że nie wolno czytać karteczki partnera, zanim nie napiszemy własnej, by nie odnosić się do tego, co napisała druga osoba, ale pisać swoje – w ciemno. To ćwiczenie można również stosować z dziećmi powyżej lat 12.