1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Dbaj o zdrowy dystans – „emocjonalna odległość” zapewnia komfort i daje poczucie decyzyjności

Dbaj o zdrowy dystans – „emocjonalna odległość” zapewnia komfort i daje poczucie decyzyjności

Dystans warto skracać na swoich zasadach, a nie – z lęku przed oceną czy odrzuceniem – godzić się na naruszanie swoich granic. (Fot. iStock)
Dystans warto skracać na swoich zasadach, a nie – z lęku przed oceną czy odrzuceniem – godzić się na naruszanie swoich granic. (Fot. iStock)
Zdrowy dystans: do ludzi, których nie znamy, spraw, które nas nie dotyczą, myśli, które nie powinny być nasze... jest czymś, co nas chroni. Warto zatem skracać go na swoich zasadach, a nie – z lęku przed oceną czy odrzuceniem – godzić się na naruszanie swoich granic.

Co w największym stopniu przeszkadza budować zdrowy dystansu? Strach przed oceną. Nie tylko o to, kim jestem, ale także kim mogę stać się w oczach ludzi, gdy zacznę postępować niezgodnie z ich oczekiwaniami. To lęk przed odrzuceniem lub frustracja, gdy to, co czuję, nie jest tym, czego potrzebuję. I w końcu obawa o decyzje, jakie trzeba będzie podjąć – by akceptować i być akceptowanym lub być gotowym na odrzucenie, gdy nasze działanie przybierze formę zbroi, która choć chroni, to jednocześnie odgradza od innych ludzi.

Myśląc o własnych zachowaniach w stosunku do ludzi, warto zadawać sobie pytanie, jakiego dystansu faktycznie potrzebujemy, by czuć się akceptowanym przez świat zewnętrzny, ale także by czuć, że akceptujemy i szanujemy własne potrzeby. Czy one mają priorytet? Czyja akceptacja jest dla mnie szczególnie ważna? Często zapominamy o tej własnej, goniąc za tym, co da nam poczucie przynależności i zrozumienia – niekoniecznie życzliwych nam ludzi, którzy poprzez skracanie dystansu tak naprawdę realizują własne cele i potrzeby.

Pułapki bycia zbyt blisko

To, co napędza nas w relacjach z innymi, pozwala wierzyć, że są one udane, rokujące lub bliskie, może obracać się także przeciwko nam.

Niektórzy skracają dystans zawsze i wszędzie, to dla nich po prostu forma przetrwania. Nieważne, kim są, czym się zajmują i kogo spotykają na swojej drodze – ich ramiona są wciąż otwarte. Bliskość, często pozorna, w stosunku do innych ludzi daje im poczucie bezpieczeństwa i przynależności. (Wskazywał na to John Bowlby, twórca teorii więzi, który zdefiniował style przywiązania charakteryzujące sposób, w jaki nawiązujemy relacje, czego od nich oczekujemy i w jaki sposób w nich funkcjonujemy). Czasem pozwala zagłuszać własne myśli, obawy, a czasem rozładowuje nagromadzone napięcie. Sprawia, że nazywamy i oceniamy innych ludzi, ich wybory, decyzje, działania. A od tego już krótka droga, by wiedzieć lepiej – czego ci inni potrzebują, jak się czują, co powinni zrobić, a czego powinni unikać. Żyjemy wtedy tym, co w rzeczywistości w ogóle nas nie dotyczy, ale za to skutecznie wypełnia czas i pozwala unikać kontaktu z samym sobą.

Często w pracy, w poczuciu tzw. wyższego dobra, ignorujemy słowa, gesty, zachowania innych, które uderzają w delikatne dla nas obszary. Tym samym otwieramy drogę do tego, by ktoś wchodził z butami w naszą osobistą przestrzeń. A niewyznaczenie w odpowiednim momencie ram dostępności zemści się na nas wielokrotnie. Siłą będziemy przesuwać własne granice, próbując lawirować między tym, czego oczekują inni, a tym, czego oczekujemy my. Zgodzimy się na zachowania, które w dłuższej perspektywie oddalają nas nie od innych, ale od samych siebie. Burzą spokój, dają dostęp każdemu, kto ma na to ochotę, często nie wnosząc nic wartościowego do naszego życia. Ignorując, to czego faktycznie potrzebujemy, „w zamian” dostajemy to, czego w gruncie rzeczy możemy zupełnie nie aprobować, ale znosimy to w imię „dobrych relacji”. Zmieniamy perspektywę nie po to, by czuć się dobrze, ale po to – by współgrać z tym, czego oczekuje otoczenie.

Ludzie, którzy szybko skracają dystans do siebie, dają przyzwolenie na zachowania, słowa, których często woleliby w ogóle nie usłyszeć. Wysyłając komunikat: „Jestem dostępny, dostępna, jestem otwarty, otwarta” jednocześnie mówimy: „Możesz wszystko, ja nie zaprotestuję”. To nie może skończyć się dobrze, bo interesy innych ludzi bardzo często sprzeczne są z naszym interesem.

Dalej także od bliskich

Zdrowy dystans jest potrzebny nie tylko, by chronić nas przed przypadkowymi, obcymi ludźmi, ale również przed tymi, z którymi żyjemy na co dzień: partnerami, rodzicami, dziećmi, przyjaciółmi.

Ta „emocjonalna odległość”, choć może być kojarzona z chłodem i niedostępnością, ma na celu zapewnić nam komfort i dać poczucie decyzyjności. Bo znowu, obawa o to, jak zostanę odebrany przez bliskich, potrafi sprawić, że przyzwalamy na zachowania, które pozwalają czuć się dobrze innym, ale nie są dobre dla nas. Dla dobra innych akceptujemy intymne pytania, które nigdy nie powinny paść, zgadzamy się słuchać rad, których nie chcemy dostać, podejmujemy aktywności, które niczego w nasze życie nie wnoszą, a wymagają wysiłku, zaangażowania i czasu. Dlatego budowanie dystansu także w stosunku do bliskich jest szalenie ważne, jeśli nie chcemy obudzić się jako ludzie wypaleni, zmęczeni naporem osób, które wciąż domagają się więcej niż chcemy, możemy im dać.

Jak budować bezpieczny dystans

Aby budować zdrowy dystans do innych, trzeba mieć duży dystans do siebie. Innymi słowy, należy przestać się bać. To punkt wyjścia dla tych, którzy żyją w bańce strachu o to, co pomyślą inni, kiedy odważymy się działać po swojemu. Warto zastanowić się również nad tym, czy szanujemy samych siebie. Szacunek do siebie oznacza także poczucie – jestem kimś wyjątkowym, niezależnie od tego, jak widzą mnie inni, mam prawo do własnych wyborów, decyzji, i to ja ostatecznie wiem, co jest dla mnie najlepsze. Taka postawa rodzi się z zaufania do samego siebie.

Wchodząc w relacje z drugim człowiekiem, warto kierować się nie tym, co w danej chwili wygodne i szybkie, ale myśląc o konsekwencjach, które płyną z błyskawicznego otwarcia granic. Spoufalając się dziś, dajemy przyzwolenie na poufałość w przyszłości, dlatego tak ważne jest, by wiedzieć, kiedy, z kim i dlaczego ten dystans chcemy skrócić. Czy jestem gotów czy gotowa na to, co może się wydarzyć, jeśli pozwolę być bliżej tym, którzy faktycznie niczego wartościowego nie wniosą, a ich energia przy mnie zostanie? Czy jestem w stanie zapłacić za brak dystansu, na który w euforii lub pod wpływem chwili się zgodzę, by szybko wypełnić pustkę, ciszę? Czy w ogóle, a jeśli tak, to na ile blisko potrzebuję być z tym konkretnym człowiekiem?

Anna Kowalczyk-Kroenke, doktor nauk społecznych, psycholożka, coachka i trenerka biznesu. Praktyczka biznesu z 10-letnim doświadczeniem w sektorze usług IT. Członkini Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze