1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Relacje
  4. >
  5. Kochasz naprawdę czy znów się poświęcasz? Koniec z miłością na własny koszt. Sprawdź, jak wyjść z roli ofary

Kochasz naprawdę czy znów się poświęcasz? Koniec z miłością na własny koszt. Sprawdź, jak wyjść z roli ofary

Zdaniem terapeutki uzależnień, kobieta współuzależniona cieszy się ze wszystkiego, co dostaje, z powodu swoich deficytów. (Fot. Liliya Krueger/Getty Images)
Zdaniem terapeutki uzależnień, kobieta współuzależniona cieszy się ze wszystkiego, co dostaje, z powodu swoich deficytów. (Fot. Liliya Krueger/Getty Images)
Jak stworzyć dobry związek, kiedy wiemy, że zawsze pociągały nas osoby uzależnione albo skoncentrowane na sobie? Na co zwracać uwagę, żeby znów nie wejść do tej samej rzeki? Co może pomóc uniknąć kolejnego współuzależnienia? Na pytania Beaty Pawłowicz odpowiada terapeutka uzależnień Hanna Ostrowska-Biskot.

Załóżmy, że już wiemy, skąd się bierze współuzależnienie, jakie są jego objawy, jak bardzo jest szkodliwe oraz jak z niego wyjść. Czy jednak wyzwolenie się z jednej relacji opartej na współuzależnieniu wystarczy, żeby umieć stworzyć nowy, już zdrowy związek?
Kiedy kobieta zostaje sama, zaczyna się rozglądać za kimś, z kim będzie mogła iść na kawę, obejrzeć dobry film i potem o tym porozmawiać, z kim będzie mogła się poprzytulać. To naturalne, że chce bliskości, miłości. Jeśli jednak już kilka razy się sparzyła, może podejrzewać, że nie umie wybierać. Warto więc, by poszła do kogoś, kto jej pomoże zrozumieć, dlaczego tak jest.

Czy do kogo?
To może być terapeuta, grupa terapeutyczna albo wspólnota osób współuzależnionych, czyli Al-Anon. Sprawdzają się także mityngi dorosłych dzieci alko holików czy dorosłych dzieci dysfunkcyjnych rodzin.

To dotyczy tylko kobiet?
Oczywiście, że nie. Współuzależnienie dotyka także mężczyzn. Terapia czy spotkania wspólnot pomagają każdemu, kto ma ten problem, zobaczyć, że jest inaczej, niż myśli. Na przykład kiedy kobieta opowie o swoim ostatnim związku i o tym, jak troszczyła się, zajmowała, opiekowała, wyręczała, ustępowała, zabiegała, usłyszy, że głupio robiła. Nie wprost, ale gdy słucha historii innych współuzależnionych – kobiet czy też mężczyzn. Będzie mogła porównać się z nimi, dostrzec podobieństwa i to, jakie jej własne zachowania doprowadziły do tego, że z każdym dniem związek pogrążał ją w coraz większym smutku. Jeśli więc nie chce tego smutku znów zaznać, warto, by dostrzegła, na czym polegał błąd, by go nie powielać.

A na czym polega błąd, który prowadzi do cierpienia, jakie rodzi współuzależnienie się od drugiego człowieka?
Na terapii czy w grupie ta kobieta ma szanse zrozumieć, że ten mężczyzna, o którego zadowolenie zabiegała, którego potrzeby zaspokajała i którego wyręczała w domowych i nie tylko obowiązkach, wykorzystywał ją do tego, żeby mieć lżejsze życie. Nie dbał o jej poczucie bezpieczeństwa, nie chwalił, nie podziwiał – choć dawała z siebie wszystko i liczyła na to, że on wreszcie doceni jej starania. Nie docenił, bo nie był zainteresowany tym, aby jej dać uznanie, uwagę, szacunek. On o nią się nie starał, jemu nie zależało, żeby ona miała komfort. Tylko o tyle go interesowała, o ile ułatwiała mu życie.

To musi boleć, kiedy kobieta zrozumie, że czekała na złote kolczyki, a mogła liczyć tylko na nowego mopa...
Kiedy ona zobaczy tę prawdę w historiach innych kobiet, które też tak irracjonalnie postępowały, kiedy zobaczy, że one się z tego uwolniły, że teraz już nikomu nie służą, ma szansę na dobry związek. Musi jednak zacząć od zadbania o siebie. Kobiety współuzależnione wykazują często syndrom ofiary, czyli są przekonane, że muszą się poświęcać, złożyć w ofierze na ołtarzu miłości, bo tylko to stanowi o ich wartości. Żeby żyć dobrze i stworzyć dobry związek, trzeba zmienić to przekonanie, wyjść z roli ofiary i wejść w rolę człowieka! Zacząć od teraz: dziś ja się liczę, dziś dbam o siebie. Dlaczego to takie ważne? Bo jeśli dbam o siebie, to wiem, kim jestem.

Kiedy kobieta jest w toksycznym związku, wciąż myśli o tym drugim człowieku: co on robi, jak on się ma i co powinna zrobić, żeby jemu było lepiej, bo wtedy będzie milszy. Skupiając się na nim, zapomina o sobie, nie zastanawia się, czego ona sama potrzebuje. We własnych oczach nie jest wystarczająco dobra, żeby zmienić mopa na złote kolczyki. Jeśli chce przestać się poświęcać, musi zrozumieć, że dawała się nabierać, bo ma deficyty w relacji.

Co to oznacza?
Kobieta daje się wykorzystywać, łatwo ją okłamać, namówić na coś niemądrego i szkodliwego dla niej, kiedy jej deficytem jest poczucie wartości. Jeśli od dziecka słyszała, że jest niemądra czy tępa, łatwo jej wmówić, że nie ma racji, że jej się coś wydaje, że źle ocenia sytuację. Jeśli od dziecka słyszała, że nie jest ładna, że głupio się śmieje albo jest gruba, to nie będzie potrafiła dokonywać dobrych dla siebie wyborów. Będzie przekonana, że jeśli ktoś się nią zainteresował, w ogóle ją zechciał, to wygrała los na loterii i musi mu się oddać, bo drugi chętny się nie trafi . Jeśli ma kompleksy, bo jest z biednej czy patologicznej rodziny, nie będzie „startować” do mężczyzn wykształconych, zamożnych, bo będzie się przy nich czuć jak Kopciuszek.

Co z tymi kompleksami zrobić?
W świecie zawsze musi być równowaga, a więc jeśli ktoś wie, że ma jakieś braki, to warto, by dostrzegł, że ma też zalety. „Nikt tak nie gotuje jak ja”, „czytam dużo książek”, „pięknie tańczę”, „jestem punktualna”, „mam dobry gust”. To ważne, żeby zacząć doceniać swoją wartość, dbać o te swoje mocne strony, a dzięki temu budować swoją samoocenę.

Dobrze to zrobić, by się przygotować na to, co zapewne się zdarzy – na spotkanie mężczyzny, który będzie miał te same cechy co poprzedni, a wtedy w jej brzuchu i głowie zaczną się dziać dziwne rzeczy. W brzuchu pojawią się motyle, a w głowie marzenie: że to ten! Że co prawda z Tomkiem nie wyszło, ale tym razem, z Patrykiem, się uda... No przecież ona to czuje całą sobą...

Uwaga na motyle, bo to tak naprawdę ćmy?
Trudno je z tego brzucha wygonić, a one wskazują, że dzieje się coś, co ona zna i co zawsze budziło w niej wiele emocji – niestety, w rezultacie bolesnych. Siła motyli jest tak wielka, że nawet kiedy kobieta jest po terapii, wykorzystane zostanie to przeciwko niej, bo pomyśli: „Przecież jestem po terapii. Będzie inaczej. Ja mu teraz przekażę to, czego się dowiedziałam, i będzie super!”. No i będzie do pierwszego kryzysu, a kryzys musi nastąpić, bo ona znowu jest w relacji z kimś, kto zrobi coś złego i przestanie mówić te piękne słowa, które mówił na początku. Ona to zobaczy, ale… Nadzieja umiera ostatnia. Będzie się oszukiwać, że potrzeba czasu, by on zrozumiał. Że ona teraz jest mądrzejsza, że naprawdę gdy zobaczy, że nic z tego nie będzie, odejdzie. Warto wyznaczyć sobie jakiś limit czasowy i jeśli nic się nie zmieni, uznać to, że się nie uda.

Co można zrobić, by nie ulec sile motyli?
Dostrzec powtarzalność sytuacji – i pomyśleć, że nie będzie lepiej. Warto znać czerwone flagi, czyli sygnały, że czas powiedzieć: dziękuję, odchodzę. Pierwszy znak ostrzegawczy to kłamstwa, i to nawet drobne. Trzeba pamiętać, że nie ma małych i dużych kłamstw. Związek to szczerość, to opuszczenie gardy – trzeba na przykład przyznać się do posiadania dziecka z kimś innym czy długów. Tak samo jak do tego, że się zapomniało o ku pieniu chleba, a nie kłamać, że sklep był zamknięty.


W dobrym związku musimy ujawnić wszystko?
O wszystkim można rozmawiać, powiedzieć: „płacę alimenty”, „byłem żonaty” albo „spłacam kredyt”. Skoro dwoje ludzi ma żyć wspólnie, powinni wiedzieć, co ta druga osoba wnosi do związku, w tym, jakie ma obciążenia finansowe, emocjonalne czy zdrowotne. Tego wymaga szacunek do drugiej osoby. Dlatego jeśli mężczyzna przyłapany na kłamstwie będzie próbował się tłumaczyć: „Nie powiedziałem ci, bo się bałem, że nie będziesz chciała ze mną być”, świadczy to o tym, że nie dał tej kobiecie prawa do podjęcia samodzielnie decyzji o jej dalszym życiu. Chce ją mieć i nie liczy się z jej zdaniem i dobrem.

Czyli: „Nie powiedziałem ci, bo bałem się, że cię stracę”, to nie dowód wielkiej miłości, tylko wielkiego egoizmu?
Zdecydowanie tak. Taki mężczyzna będzie dążyć za wszelką cenę do tego, żeby było tak, jak on chce, nie licząc się z dobrem partnerki. Jeśli kobieta uwierzy, że to z wielkiej miłości, wchodząc w relację, ją zmanipulował – pozwoli na lekceważenie siebie, traktowanie jako nieważnej, niebranej pod uwagę. Zgodzi się na to, żeby być z kimś, kto nie daje jej prawa wyboru i decydowania o sobie, z kimś, kto nie będzie uznawał jej potrzeb. Nawet tej podstawowej potrzeby bezpieczeństwa.

Nieuczciwość uniemożliwia zbudowanie prawdziwej więzi, bo jej warunkiem jest prawda o sobie. Jak wspólnie planować przyszłość, kiedy nie wiemy, na czym stoimy i z kim jesteśmy. Kłamstwo to krzywda, a półprawda jest jeszcze gorsza.

Co jeszcze jest wyznacznikiem dobrego związku?
W dobrym związku słyszymy siebie nawzajem. Nie tylko słuchamy. To znaczy, że jeśli kobieta mówi, że lubi tulipany, to on kupuje tulipany, a nie cokolwiek innego. Jeśli mówi, że lubi komedie, to on z okazji jej urodzin nie rezerwuje biletów na horror lub thriller. Niestety, kobieta współuzależniona cieszy się ze wszystkiego, co dostaje, właśnie z powodu tych deficytów, które ma. Cieszy się z goździków przed horrorem i nie chce pamiętać o tym, że lubi co innego. W ten sposób powoli zaczyna rezygnować z siebie, ze swoich upodobań, gustu, a nawet pasji. I jest coraz bardziej nieszczęśliwa. Robi to po to, by zadowolić partnera. Chce, żeby on był zadowolony, żeby nie miał złego humoru, a przecież miałby, gdyby powiedziała, że nie lubi thrillerów.

To dlatego po takim związku kobieta nie wie, co lubi, kim jest i czego chce?
Tak, bo cały czas była skupiona na tym, co on lubi, jaki on jest i czego on chce. Dążyła do tego, by jemu stworzyć wygodne życie, poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, miłości. Chciała, żeby wiedział, że zawsze może na nią liczyć… Tyle że ona nie mogła liczyć na niego – od tulipanów po problemy ze zdrowiem.

W dobrym związku nikt nikogo nie traktuje jak ważniejszego czy bardziej potrzebującego. Oczywiście, każdy czasem ma słabszy czas, wtedy może liczyć na partnera czy partnerkę, jednak nie powinno być tak, że zawsze słabsza jest ta sama osoba. Związek to wspólna praca: raz ty, raz ja, ja daję to, ty to. Wspieramy się oboje, nie tylko kobieta mężczyznę. Relacja nie może być dobra, gdy trzyma się na trudzie jednej osoby.

Jak stworzyć dobry związek, kiedy się do tej pory patrzyło tylko na to, czego potrzebuje partner?
W poprzednim wywiadzie rozmawiałyśmy o tym, że kiedy alkoholik trzeźwieje, a jego partnerka nie pójdzie na terapię, to ich drogi zaczynają się rozchodzić. Bo kiedy on zdrowieje, chce mówić o uczuciach, być blisko, patrzeć w oczy, zwierzać się. Do tej pory tego między nimi nie było i ona też tego nie umie. Jeśli chce stworzyć dobry związek i mieć tę bliską więź, musi nauczyć się mówić o tym, co czuje, czego się obawia, co jej się tego dnia podobało, a co nie. Być sobą w relacji to znaczy nagłaśniać swoje oczekiwania. Mówić wprost, czego się pragnie. Nie czekać, aż to drugie się domyśli.

Hanna Ostrowska-Biskot, terapeutka uzależnień z 25-letnią praktyką zawodową. Pracowała na oddziale odwykowym w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach oraz w izbie wytrzeźwień przy ul. Kolskiej w Warszawie. Prowadzi grupy wsparcia dla alkoholików i sesje indywidualne w Punkcie Konsultacyjno-Informacyjnym w Brwinowie. Współpracowała z TVP przy programie o uzależnieniach „Ocaleni”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze