No i ostatnie bastiony niedowiarków padły: „Wegetarianizm praktykowany w prawidłowy sposób jest zdrowy na wszystkich etapach życia”
– ogłosiło Ministerstwo Zdrowia
Wokół diet wegańskiej i wegetariańskiej narosło sporo mitów: a to, że nie dostarczają odpowiedniej ilości składników odżywczych, a to, że prowadzą do anemii czy wręcz mogą uszkodzić płód kobiety w ciąży. Tymczasem coraz więcej lekarzy skłania się ku temu, by dietę bezmięsną – dobrze zbilansowaną – świadomie wykorzystać dla zdrowia. Także w Polsce, dzięki staraniom jednej z matek (Magdaleny Sikoń, naczelnej portalu wegemaluch.pl), dieta wegetariańska przestaje być postrzegana jako zagrażająca zdrowiu. Mamy wreszcie jasną opinię Ministerstwa Zdrowia, ustaloną wspólnie z Instytutem Żywności i Żywienia, konsultantem krajowym w dziedzinie pediatrii Instytutu „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” oraz Radą ds. Diety, Aktywności Fizycznej i Zdrowia. I brzmi ona następująco: rozwój u dzieci niejedzących mięsa przebiega harmonijnie, a dieta wegetariańska praktykowana w prawidłowy sposób jest zdrowa na wszystkich etapach życia. Bo prawda jest taka, że każda dieta: wegańska, wegetariańska, jak i tradycyjna, źle zbilansowana, może zaszkodzić w równym stopniu.
Lekarze T. Colin Campbell i Caldwell B. Esselstyn Jr we wstępie do książki „Widelec zamiast noża” przekonują, że korzyści ze stosowania diety roślinnej nie ograniczają się jedynie do zdrowia jednostek, dzięki takiej diecie można obniżyć koszty opieki zdrowotnej oraz zminimalizować przemoc, jakiej doświadczają środowisko naturalne i inne czujące byty. – Epidemia otyłości i cukrzycy, w szczególności u młodych ludzi, jest zapowiedzią problemów z ekonomicznie nietrwałą służbą zdrowia. Nie obroni nas przemysł farmaceutyczny, który każdego roku zarabia na chorobach przewlekłych miliardy dolarów. Nie obronią nas szpitale, których istnienie zależy od naszych chorób. Niestety, związek między sposobem odżywiania a zdrowiem nie jest jeszcze powszechnie rozumiany przez lekarzy, którzy leczenie pacjentów opierają na pigułkach i zabiegach – twierdzą.
Dieta roku 2013?
Tak krzyczą angielskie portale i stawiają dietę wegańską wysoko na podium obok kilku innych, ich zdaniem najbardziej skutecznych, np. diety wolumetrycznej, opartej m.in. na spożywaniu produktów z dużą zawartością wody, czy diety Strażników Wagi – modnej wśród celebrytów, gdzie skrupulatnie liczy się kalorie i wspomaga suplementami diety. Weganie o swoim odżywianiu mówią wprost: „to nie dieta, to styl życia”. I nawet jeśli
dieta oparta wyłącznie na warzywach i owocach staje się dziś rzeczywiście modna (tak jak wcześniej diety bazujące głównie na białku mięsa, wyłącznie na tłuszczach czy na kapuście), to trzeba przyznać, że za wegańską przemawiają mocne argumenty poparte badaniami. Amerykańskie Ministerstwo Rolnictwa oraz Ministerstwo Zdrowia i Usług Społecznych opublikowały w 2010 roku raport, z którego wynika, że dieta wegańska dostarcza
więcej węglowodanów, kwasów Omega-6, błonnika, karotenoidów, kwasu foliowego, magnezu oraz witamin C i E. Jej stosowanie wymaga jednak dodatkowego odżywiania w postaci suplementów, które uzupełnia niedobory jodu, ryboflawiny, witaminy B12, witaminy D, wapnia, kwasów Omega-4, żelaza i cynku. Tym niemniej korzyści są wielkie: mniejsze ryzyko nadciśnienia, otyłości, cukrzycy, choroby serca i układu krążenia. Weganie rzadziej zapadają na choroby nowotworowe, choroby nerek, zwyrodnienie i reumatoidalne zapalenie stawów, mają też niższy pozom cholesterolu, niższe ciśnienie tętnicze krwi i są szczuplejsi od osób na diecie tradycyjnej.
Kontrowersje wokół mleka
O ile niejedzenie mięsa budzi coraz mniej kontrowersji, zwłaszcza że coraz więcej badań wskazuje, że mięso nie jest składnikiem niezbędnym w naszej diecie, o tyle wokół mleka i jego przetworów wciąż toczy się spór – zdrowe czy nie? Zdrowe! – krzyczą zwolennicy tezy, że dostarcza nam niezbędnych składników, a przede wszystkim wapnia dla zachowania zdrowych kości i zębów. Niezdrowe! – głoszą weganie, a nawet trujące – jak dowodzą lekarze Campbell i Esselstyn Jr. – Nie ma potrzeby, aby ludzie spożywali mleko krowie, bo „zaprojektowane” jest w taki sposób, aby dostarczało odpowiednich składników odżywczych cielęciu. Dzięki niemu zwiększa się jego masa z 30 do 450 kilogramów w ciągu zaledwie roku. Dodatkowo, aby cielę pozostało przy matce i bezpiecznie się przy niej rozwijało, w mleku krowim znajdują się kazomorfiny, czyli wywołujące uzależnienie peptydy o budowie podobnej do morfiny. Kazomorfiny są uzależniające również dla ludzi, przez co rezygnacja z produktów mlecznych może stanowić problem – przekonują.
Dobra motywacja
No tak, zmiana przyzwyczajeń żywieniowych może być początkowo trudna, ale długofalowo przysłuży się samopoczuciu i zdrowiu. Sposób odżywiania ma bowiem bezpośredni wpływ na długość i jakość życia. Według Światowego Funduszu Badań nad Rakiem, zmieniając dietę na roślinną i zwiększając aktywność fizyczną, możemy zmniejszyć od 30 do 60 proc. ryzyko zachorowaniu na nowotwory. Jak zauważają naukowcy, mieszkańcy Japonii, Tajlandii, Papui-Nowej Gwinei czy Meksyku, jeszcze do niedawna, czyli zanim nie dosięgła ich nasza cywilizacja, niezwykle rzadko zapadali na choroby krążenia, cukrzycę czy raka jelita grubego. Tamtejsza dieta oparta była – i w dużym stopniu nadal jest – na niskoprzetworzonych produktach roślinnych, takich jak warzywa, owoce, rośliny strączkowe i pełne ziarna zbóż. Te właśnie dane inspirują naukowców, m.in. z Uniwersytetu Harvarda, do przeprowadzenia długoletnich badań i stworzenia medycyny żywienia.
Także w Polsce, całkiem niedawno, zaczęto bardziej naukowo podchodzić do wpływu jedzenia na zdrowie. Dr Edyta Biernat-Kałuża, kierowniczka pierwszego w Polsce Centrum Medycyny Żywienia, o tym, że dieta wegańska potrafi cofnąć wiele chorób, przekonała się na własnym przykładzie, a następnie dokumentując zadziwiające efekty zdrowienia u swoich pacjentów, którym przepisywała dietę wegańską. – Nieznajomość zasad leczenia dietetycznego w ramach najnowszych badań poświęconych diecie wegańskiej i wegetariańskiej plus przyzwyczajenia, dotychczas zebrana wiedza i sposób kształcenia lekarzy są przyczyną tego, że większość z nas stosuje głównie farmakoterapię – tłumaczy.
Zwolenników zielonej diety nie muszę przekonywać do tego, że rośliny są pyszne i zdrowe. Sceptykom proponuję, by zadali sobie jedno pytanie. Co jest lepsze: martwić się tym, co tracimy (dotychczas ulubione smaki i przyzwyczajenia), czy cieszyć tym, co dostajemy w zamian? To kwestia wyboru.