Wychodził na ambonę i mówił na przykład: „marniejemy!!!”...
W pewnej ciekawej książce z czarną okładką przeczytałem zdumiewające zdanie: „Na początku było słowo, a słowo było u Boga i Bogiem było słowo”. Tak sobie autor zaczął tę książkę, nie licząc się z przyszłą sprzedażą, która jednak okazała się całkiem, całkiem...
Cóż za cudowna wizja! Po prostu raj! Raj dla felietonisty! Taka moc słowa!!! Ktoś opowiadał mi pewną historię o legendarnym krakowskim kaznodziei, który czasem ograniczał swoje kazania tylko do jednego słowa... Wychodził na ambonę i mówił na przykład: „marniejemy!!!”, po czym schodził, no i człowiek miał o czym myśleć przez tydzień, a nie, że in vitro--aborcja, której ten człowiek nigdy co prawda nie zrobił, no ale że to jest jakiś generalnie wielki, nasz człowieczowspólny problem... Mniejsza o to!
Bogiem było słowo! Cóż za wizja! Mówię na przykład: „Wałęsa to ubek!”, „Tusk jest Żydem!”, „Kaczyński to pedał!”, no i wszyscy w to wierzą, nie dyskutują, nie replikują, nie mówią: „ja panu nie przerywałem”, no i problem rozwiązany. Mówię: „PZPN, UEFA i FIFA to legalna mafia!” – wchodzi prokurator, rozwiązuje sprawę, aresztuje pseudokryptokibiców i żyje nam się dobrze!
Ale słowo dziś nie jest Bogiem. Nie jest nawet Tuskiem ani Kaczyńskim, ani Komorowskim. Nawet jeszcze mniej! Słowo dziś jest niczym. Niczym najmniejsze, naj-nic-nieznaczące NIC! Oczywiście trzeba też rozróżnić: jest NIC i nic. Bo jeśli na przykład napiszę ogłoszenie: „Potrzebuję Ukrainki na gwałt!” albo na inny ten przykład napiszę w zacnym piśmie „Zwierciadło” słowo „kurwa” to może być duży problem, międzynarodowe reperkusje, utrata przeze mnie posady felietonowej, ostracyzm i słuszne, narodowooczywiste oburzenie.
No ale jeśli już w innym miejscu napiszę na ten przykład: „Grażyno Żarko, ty stara kur.., ch.. ci w cyce, zajebe cie w ten twój kwadratowy ryj, kur.. ty kur.., kur.. ty kur..” [tak wyglądał jeden z wielu podobnych komentarzy internautów na temat kontrowersyjnych opinii emerytowanej nauczycielki Grażyny Żarko zamieszczanych na YouTube. Jak się później okazało – postaci fikcyjnej. Ta prowokacja została wymyślona, by pokazać skalę agresji panującej w polskim Internecie – przyp. red.] – no to się będzie nazywało „opinia” albo i „komentarz”...
Trudno. Takie czasy. Słowa tracą na wartości. Zyskują obrazki. Na pohybel felietonistom. „Daj mi zdjęcie, dam ci historię”, powiedział mi ostatnio ktoś z pewnej „redakcji”... No ale czy na tym da się zbudować religię?
„Na początku był obrazek, a obrazek był u Boga i Bogiem był obrazek...”? No, nie wiem... Chyba trzeba się spytać samego zainteresowanego...
My (Czytelniczko/Czytelniku „Zwierciadła”, przepraszam, że Cię tak wikłam w te głupie spory) jednak wciąż próbujemy wierzyć słowom i wierzyć w ich siłę! Chociaż przecież też mamy swój rozum i jeśli na przykład ktoś, kto zawsze gada głupoty, po których to głupotach lasuje nam się mózgowie, i choćby on był i wicepremierem, i mówi, że w Klewkach przetrzymują talibów, to my się pośmiejemy, ręce nam znów tradycyjnie opadną i pobiadolimy na marność wypowiadanych do nas, zwłaszcza publicznie, słów... To jednak znów staramy się w nie wierzyć bądź też nie wierzyć. Aż tu nagle, po latach, okazuje się, że to nie my, wykształceni, dajmy na to intelektual… coś tam, tylko pan Śp. Gadający-Bzdury-Czasem-I-Granicę-Prawa-Śmiało-Przekraczający-Aczkolwiek-Nie-Tym-Razem wicepremier miał prawdopodobnie rację... No i gdzie znów jesteśmy? Kto nam wskaże prawdę? Felietoniści?